Święto św. Benedykta opata
(Prz 2,1-9)
Synu, jeśli przyjmiesz moje nauki i zachowasz u siebie wskazania, ku mądrości nachylisz swe ucho, ku roztropności nakłonisz swe serce, tak, jeśli wezwiesz rozsądek, przywołasz donośnie rozwagę, jeśli szukać jej poczniesz jak srebra i pożądać jej będziesz jak skarbów – to bojaźń Pańską zrozumiesz, osiągniesz znajomość Boga. Bo Pan udziela mądrości, z ust Jego – wiedza, roztropność: dla prawych On chowa swą pomoc, On – tarczą żyjącym uczciwie. On strzeże ścieżek prawości, ochrania drogi pobożnych. Wtedy sprawiedliwość pojmiesz i prawość, i rzetelność – i każdą dobrą ścieżkę.
lub
(Dz 4,32-35)
Jeden duch i jedno serce ożywiały wszystkich wierzących. żaden nie nazywał swoim tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne. Apostołowie z wielką mocą świadczyli o zmartwychwstaniu Pana Jezusa, a wszyscy oni mieli wielką łaskę. Nikt z nich nie cierpiał niedostatku, bo właściciele pól albo domów sprzedawali je i przynosili pieniądze /uzyskane/ ze sprzedaży, i składali je u stóp Apostołów. Każdemu też rozdzielano według potrzeby.
(Mt 19,27-29)
Piotr rzekł do Jezusa: Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą, cóż więc otrzymamy? Jezus zaś rzekł do nich: Zaprawdę, powiadam wam: Przy odrodzeniu, gdy Syn Człowieczy zasiądzie na swym tronie chwały, wy, którzy poszliście za Mną, zasiądziecie również na dwunastu tronach, sądząc dwanaście pokoleń Izraela. I każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy.
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Pozdrawiam z Syberii, z Surgutu i z Nojabrska do którego dziś, jak zawsze w co drugą sobotę pielgrzymuję. Owo miasto (120 tys. mieszkańców) oddalone jest od Surgutu 320 km. na północ. Tam jest moja druga parafia, na organizację której mam już dekret biskupa, oraz dekret, że jestem tam proboszczem. Parafia św. Pawła Apostoła w Nojabrsku. W tej chwili staramy się o zarejestrowanie tej parafii w urzędach, według prawa państwowego, co idzie bardzo opornie, ale zachwyca dynamizm tych ludzi, parafian, którzy wprost walczą o to, żeby parafia została zarejestrowana. Problem w tym, że główne miasto tego okręgu, gdzie są urzędy i tam się rejestruje – Selechard, leży na kole podbiegunowym i można się tam dostać tylko samolotem, więc nachodzić urzędników i dobijać się swego jest trudne.
św. Paweł – parafia w Nojabrsku |
To tak kilka słów, ponieważ dziś tam jadę, spowiadam, odprawiam Mszę, obiad i droga powrotna. Dziś jadę sam, więc po drodze, w samochodzie, będę mógł się poczuć jak św. Benedykt, dzisiejszy patron, w swojej pustelni.
Św. Benedykt, którego znamy ze słynnego „ora et labora”, to patron Europy, twórca reguły zakonnej, która stała się pierwowzorem dla wielu innych reguł, opat, nauczyciel, mistrz, przykład życia monastycznego.
Zanim zabrać się do pisania tego tekstu przeczytałem kilka tekstów o św. Benedykcie. Nie będę ich tu umieszczał, ale podam linki, jeśli ktoś ma chwilę i życzy sobie – polecam.
http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/07-11a.php3
http://kosciol.wiara.pl/doc/489514.Sw-Benedykt-z-Nursji-patron-Europy
Ja chciałbym tu zauważyć jedną myśl – jak wielką osobowością był – jest św. Benedykt, jakim był i jest autorytetem.
Można by postawić pytanie – dlaczego on był takim autorytetem? Jak on to osiągnął? Jak stał się osobowością na miarę tysiącleci?
Szukając odpowiedzi na to pytanie, jednocześnie możemy znajdować odpowiedź na inne pytanie – jak ja mogę stać się, stawać się, wielką, dojrzałą osobowością – autorytetem.
A może najpierw – czy ja chcę być autorytetem? Czy chcę być osobowością?
A myślę, że zwłaszcza jeśli ktoś zdecydował się być rodzicem czy wychowawcą, trudno zgodzić się na negatywną odpowiedź.
A więc, jak stał się Benedykt taką osobowością, autorytetem?
Ja dla siebie, czym się chcę podzielić, znalazłem odpowiedź, podpowiedź w tekście katechezy papieża Benedykta XVI. Zwłaszcza zwróciłem uwagę na te słowa:
„Po pierwszym pobycie w wiosce Effide (dziś: Affile), gdzie przez jakiś czas przyłączył się do „zakonnej wspólnoty” mnichów, został pustelnikiem w niedalekim Subiaco. Mieszkał tam trzy lata w całkowitej samotności w grocie, która – począwszy od późnego średniowiecza – stanowi „serce” benedyktyńskiego klasztoru, nazwanego „Sacro Speco” [Święta Jaskinia]. Pobyt w Subiaco, czas samotności z Bogiem, był dla Benedykta okresem dojrzewania. Tu musiał znieść i przezwyciężyć trzy podstawowe pokusy każdej istoty ludzkiej: pokusę samopotwierdzania się i pragnienia umieszczenia siebie w centrum, pokusę zmysłów i w końcu pokusę gniewu i zemsty. Benedykt był bowiem przekonany, że dopiero przezwyciężywszy te pokusy, mógłby powiedzieć innym słowo przydatne w ich potrzebach. W ten sposób, uspokoiwszy swą duszę, gotów był panować w pełni nad popędami własnego ja i być tym samym twórcą panującego wokół siebie pokoju. Dopiero wtedy postanowił założyć swe pierwsze klasztory w dolinie Anio, w pobliżu Subiaco”.
I jeszcze:
„Życie św. Benedykta zatopione było w atmosferze modlitwy, nośnym fundamencie jego istnienia. Bez modlitwy nie ma doświadczenia Boga. Jednakże duchowość Benedykta nie była życiem wewnętrznym oderwanym od rzeczywistości. Pośród niepokojów i zamętu swoich czasów żył on pod okiem Boga i właśnie dlatego nie utracił nigdy z pola widzenia obowiązków życia codziennego oraz człowieka z jego konkretnymi potrzebami. Widząc Boga, zrozumiał rzeczywistość człowieka i jego misję”.
Cisza, pustynia, modlitwa, a w tym walka z pokusami – konkretnymi pokusami…
Tak rodził się autorytet.
Bez tej duchowej walki, bez modlitwy i wyciszenia, bez zatopienia w Bogu – nie będzie autorytetu, nie będzie osobowości…
Świat potrzebuje autorytetów…
Nie mówię, że nim jestem, ale chcę pokazać kilka przykładów z ostatnich dni, z mojego życia, gdzie widzę ów głód autorytetu…
Wokół kościoła w Surgucie prowadzimy kilka prac, próbując wykorzystać krótkie lato. Między innymi kładziemy kostkę na chodniku wokół kościoła. Firma, która się tym zajmuje, przysłała do pracy młodych chłopców – jeden jeszcze w szkole, jeden po studiach, był jeszcze jeden, ale teraz wyjechał. Oni w wakacje chcąc coś zarobić zatrudnili się w firmie, która teraz pracuje przy naszym kościele. Ile myśmy się już z nimi narozmawiali… Ich ciągnie, żeby zadać pytanie, porozmawiać. Przy czym muszę przyznać, niezwykle kulturalni, dojrzali ludzie. Jak na nich patrzę, to by się chciało, mieć w parafii takich ministrantów. Czasem jak jest chwila to pogramy w ping-ponga, albo pytają, czy mam czas i czy mogą się napić kawy. Ta kawa to zawsze morze pytań i ciekawa rozmowa. Choć potem sami mówią – czas się skończył, musimy pracować.
Ludzie, którzy pierwszy raz w życiu rozmawiają z księdzem, jeden mi powiedział, że się jeszcze nigdy w życiu nie modlił… Oni szukają, pytają, są niezmiernie zainteresowani…
Drugi przypadek – tydzień temu, w sobotę, po Mszy św. Jakoś tak pod koniec Mszy pomyślałem sobie – dawno nikt nowy nie przyszedł do kościoła – Panie poślij kogoś…
Często tak się modlę, choć nie zawsze otrzymuję taką odpowiedź, jak wtedy…
Kiedy wyszedłem po Mszy zebrać sprzęt liturgiczny, widzę, że w pierwszej ławce siedzi dziewczyna i płacze.
Podszedłem do niej i pytam co się stało – ona mówi, że przyszła popłakać. Pytam – a porozmawiać nie chcesz? – A można? – Można.
Wiele różnych problemów, bardzo poważnych, ale najciekawsze jest, że ona zupełnie nie wiedziała dokąd przyszła. Zaszła do kawiarni, ale nie było miejsca, przypadkowo zobaczyła kościół i weszła. Potem pyta mnie – czy możecie mi pomóc (przy czym nie chodziło jej o pomoc materialną, w sprawach materialnych interesowało ją tylko, czy ja nie zechcę za pomoc pieniędzy). Ja mówię – tak, pomogę ci, jeśli dasz sobie pomóc. Jak na razie nieźle się trzyma, znalazła pracę. Kilka razy przychodziła na Mszę, chociaż dla niej to zupełnie niezrozumiałe. Umie się przeżegnać, ale nie wie kto to Jezus, kto Maryja.
Dla niej teraz nie jest ważne czy to kościół katolicki czy prawosławny, dla niej ważne jest, że ktoś chciał ją wysłuchać i chce jej pomóc. Jak ja lubię takich ludzi – biednych, pogubionych, poranionych, ale szczerych i otwartych…
To parę takich najbardziej jaskrawych przykładów z ostatniego czasu, ale to są częste przypadki, które można długo opowiadać – świat, człowiek, szuka, potrzebuje osobowości, autorytetu. I świat wtedy – w czasach Benedykta, i świat teraz w naszych czasach.
Jakim autorytetem jest teraz Papież Franciszek – jeśli śledzimy wizytę w Ameryce Łacińskiej to widzimy to wyraźnie…
Jakim autorytetem jest papież Benedykt – niesamowite było wręczenie doktoratu honoris causa, gdzie rektorzy uczelni byli wzruszeni, że na nich zwrócił uwagę, spojrzał, przyjął wyróżnienie. Są nagrody które nagradzają ludzi, a są ludzie, którzy nagradzają nagrody, jeśli chcą je przyjąć. Dla mnie np. nagroda Nobla nie przedstawia teraz wielkiego znaczenia, kiedy okazało się, że nie przyznano jej Janowi Pawłowi II, choć była taka propozycja, a przyznano wątpliwej jakości działaczowi. Przyznanie jej JPII było by nagrodą dla tej nagrody.
A jak żałośnie wyglądają ludzie, którzy sami kreują się na autorytety a nimi nie są… Wczorajsze głosowanie w senacie, wcześniej w sejmie, i przywoływanie do głosowania za nowoczesność… Biedni ludzie, mali ludzie – wielki mały człowiek… Chciałby być autorytetem, ale nie dosięga do tego poziomu…
A jakim autorytetem chcesz być Ty, Bracie i Siostro?
Czy chcesz nim być – autorytetem i mocną, wielką osobowością?
Co radzisz mi, abym i ja był autorytetem?
Św. Benedykcie, módl się za nami.
Szczęść Boże 🙂
Prawdziwy autorytet budowany jest "od dołu", nigdy ten narzucany "od góry" – i nie mam na myśli Boga – co oczywiste – lecz tych, którym wydaje się, że mogą Boga zastąpić.
Tymczasem pamiętajmy: http://m.niezalezna.pl/68854-rzez-wolynska-dzis-72-rocznica-krwawej-niedzieli-dokonanego-na-polakach-ludobojstwa
Ludzie nie rozmawiają o swoich problemach z różnych powodów. Czasami sobie myślą – po co – , czasem uważają, że "zawracają komuś głowę" / zabierają czas, a najczęściej nie widzą powodu ( nie wieżą, że taka rozmowa może pomóc). Często taka rozmowa właśnie z Księdzem uświadamia człowiekowi jak taka rozmowa jest potrzebna i pomocna 😉
Pozdrawiam
Gosia
Zgadzam sie z Toba, Gosiu !
Pozdrawiam
Szczesc Boze!
Dobrą okazją do rozmowy z księdzem może być Spowiedź – tylko nie taka na głównej Mszy Świętej, w kolejce i w pośpiechu, ale umówiona na konkretny czas i odbyta spokojnie. I dobrze, gdyby ten ksiądz był w jakiś sposób "sprawdzony", najlepiej stały Spowiednik. Ks. Jacek
Dokladnie!
Gosia
Pozdrawiam! Ks. Jacek
oczywiście…