Pod kontrolą… Boga!

P
Szczęść Boże! Moi Drodzy – podobnie, jak wczoraj – proszę o modlitwę w dwóch intencjach: za Ojca Świętego, pielgrzymującego do Ameryki Łacińskiej, oraz w intencji Senatu, który dzisiaj (nie wczoraj, jak początkowo zapowiadano) będzie głosował nad zbrodniczą ustawą o in vitro. Na szczęście, modlitwa za senatorów już płynie z wielu miejsc i środowisk – niech i naszych błagań do Boga nie zabraknie! 
        Podobnie w intencji Pielgrzymki Ojca Świętego. Bo chociażby prezent, jaki wczoraj w swoim pałacu wręczył Papieżowi Prezydent Boliwii daje sygnał, że misja Ojca Świętego nie jest tak łatwa i prosta, jak twierdzą niektóre media, sugerując, że skoro Papież jedzie w „swoje” strony i mówi „swoim” językiem hiszpańskim, to Pielgrzymka ta jest taka prosta i łatwa. 
         Nie jest. Naprawdę, nie jest. 
       Dlatego Kościół modli się nieustannie za Ojca Świętego – jak w Dziejach Apostolskich modlił się za Piotra…
                               Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Piątek
14 Tygodnia zwykłego, rok I,
do
czytań: Rdz 46,1–7.28–30; Mt 10,16–23
CZYTANIE
Z KSIĘGI RODZAJU:
Izrael
wyruszył w drogę z całym swym dobytkiem. A gdy przybył do
Beer–Szeby, złożył ofiarę Bogu ojca swego, Izaaka. Bóg zaś w
widzeniu nocnym tak odezwał się do Izraela: „Jakubie, Jakubie!”.
A gdy on odpowiedział: „Oto jestem”, rzekł do niego: „Jam
jest Bóg, Bóg ojca twego. Idź bez obawy do Egiptu, gdyż uczynię
cię tam wielkim narodem. Ja pójdę tam z tobą i Ja stamtąd cię
wyprowadzę, a Józef zamknie ci oczy”.
Potem
Jakub wyruszył z Beer–Szeby. Synowie Izraela umieścili ojca
swego, Jakuba, swe dzieci i żony na wozach, które faraon przysłał
dla przewiezienia go. Zabrali też swe trzody i swój dobytek, który
nabyli w Kanaanie. Tak przybył Jakub do Egiptu wraz z całym swym
potomstwem: wziął ze sobą do Egiptu synów, wnuków, córki i
wnuczki, całe swe potomstwo.
Wysłał
on przed sobą Judę do Józefa, aby ten mógł go wyprzedzić do
Goszen przed ich przybyciem. A gdy przybyli do ziemi Goszen, Józef
kazał zaprząc do swego wozu i wyjechał na spotkanie Izraela, ojca
swego, do Goszen. Kiedy zobaczył go, rzucił mu się na szyję i
długo szlochał na jego szyi. Wreszcie Izrael odezwał się do
Józefa: „Teraz mogę już umrzeć, skoro zobaczyłem ciebie, że
jeszcze żyjesz”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus
powiedział do swoich apostołów: „Oto Ja was posyłam jak owce
między wilki. Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni
jak gołębie.
Miejcie
się na baczności przed ludźmi. Będą was wydawać sądom i w
swych synagogach będą was biczować. Nawet przed namiestników i
królów będą was wodzić z mego powodu, na świadectwo im i
poganom. Kiedy was wydadzą, nie martwcie się o to, jak ani co macie
mówić. W owej bowiem godzinie będzie wam poddane, co macie mówić.
Gdyż nie wy będziecie mówili, lecz Duch Ojca waszego będzie mówił
przez was.
Brat
wyda brata na śmierć i ojciec syna; dzieci powstaną przeciw
rodzicom i o śmierć ich przyprawią. Będziecie w nienawiści u
wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten
będzie zbawiony.
Gdy
was prześladować będą w tym mieście, uciekajcie do innego.
Zaprawdę powiadam wam: Nie zdążycie obejść miast Izraela, nim
przyjdzie Syn Człowieczy”.
Dzisiejsze
pierwsze czytanie to opis jakże wzruszającego spotkania Jakuba z
jednym z
e swych synów, którego przed laty wysłał
z takim zwyczajnym poleceniem do braci, pasących bydło… Tamtego
dnia syn ów już nie wrócił, a ojcu przekazano wiadomość,
że nie żyje.
I
tyle lat sędziwy ów człowiek żył z takim właśnie dramatycznym
przekonaniem, z którym w jakimś stopniu zdążył się już
pogodzić,
a tu tymczasem zajrzało mu w oczy niebezpieczeństwo
utraty jeszcze jednego, najmłodszego, szczególnie
umiłowanego syna. Bo to właśnie o zobaczenie tegoż syna dopomniał
się dziwny i tajemniczy dostojnik egipski, zgadzający się
pomóc rodzinie w obliczu głodu, ale pod warunkiem przyprowadzenia
właśnie najmłodszego brata.
Jak
słyszeliśmy wczoraj, stary ojciec ciężko przeżył całe
to zamieszanie i wprost wyraził obawę, że jeżeli jeszcze tego
umiłowanego syna straci, to już nigdy nie odzyska nadziei i
zejdzie z tego świata w poczuciu wielkiej przegranej i totalnego
smutku.
I
oto dzisiaj wszystkie te obawy zostały pokonane i cała
historia potoczyła się w kierunku, którego stary ojciec – pomimo
swojego wieloletniego i jakże bogatego życiowego doświadczenia –
naprawdę nie mógł się spodziewać. Bo nie tylko, że nie stracił
swego najmłodszego syna, ale odzyskał tego, ze stratą którego
się pogodził,
a do tego wszystkiego dożył dnia, w którym
cała rodzina znowu razem spotkała się i zamieszkała w
jednym miejscu, zabezpieczona przed coraz bardziej dokuczającym
głodem, obdarzona życzliwością samego faraona, spokojna o
przyszłość…
Czy
mógł się tego wszystkiego spodziewać stary Jakub? A czy mógł
się tego wszystkiego spodziewać sam Józef? A pozostali
bracia? Niesamowita radość, ogromne szczęście – wręcz
sielanka!
Jakże
ten obraz kontrastuje z tym obrazem, jaki rysuje przed naszymi
oczami dzisiejsza Ewangelia. Słyszymy bowiem bardzo trudną do
przyjęcia i zupełnie nieprzyjemną zapowiedź Jezusa, połączoną
z przestrogą: Oto
Ja was posyłam jak owce między wilki. Bądźcie więc roztropni jak
węże, a nieskazitelni jak gołębie.
Miejcie
się na baczności przed ludźmi. Będą was wydawać sądom i w
swych synagogach będą was biczować. Nawet przed namiestników i
królów będą was wodzić z mego powodu, na świadectwo im i
poganom.

[…]
Brat
wyda brata na śmierć i ojciec syna; dzieci powstaną przeciw
rodzicom i o śmierć ich przyprawią. Będziecie w nienawiści u
wszystkich z powodu mego imienia.
A
na zakończenie tej zapowiedzi słyszymy stwierdzenie, które możemy
niemal
wprost odnieść
do
historii, opisanej w pierwszym czytaniu – historii
wyjścia rodziny Jakuba i przemieszczenia się do Egiptu. Jezus mówi:
Gdy
was prześladować będą w tym mieście, uciekajcie do innego.
Z
pewnością, nie jest to takie
radosne przejście do
nowego miejsca zamieszkania, jak to opisane w pierwszym czytaniu.
Jezus
mówi o
ucieczce
przed prześladowaniami.

I
w ogóle całe to zestawienie, o którym tu
sobie rozważamy,
jest wyraźnie
kontrastujące.
A
co jest puntem stycznym obu tych przekazów, czy – jak kto woli –
ich
wspólnym
mianownikiem?
Co
– a może dokładniej: kto?

Czyż
nie jest to Bóg,
który tak poprowadził Jakuba

i jego rodzinę – o czym już sobie w tych dniach wspominaliśmy –
i doprowadził wszystko
do
szczęśliwego finału? I ten sam Bóg bierze
w obronę

tych, którym nie
układa się tak pomyślnie,

którzy są prześladowani, których
życie jest pasmem cierpień. Jezus dzisiaj mówi: Kiedy
was wydadzą, nie martwcie się o to, jak ani co macie mówić. W
owej bowiem godzinie będzie wam poddane, co macie mówić. Gdyż nie
wy będziecie mówili, lecz Duch Ojca waszego będzie mówił przez
was,
a
dalej: Lecz
kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony.
Co
to wszystko znaczy?
A
to właśnie, że w
Bogu

jeśli tak można powiedzieć – schodzą
się wszystkie drogi
i
losy
człowieka:
zarówno te radosne i szczęśliwe, te kończące się w sposób
piękny,
jak i te, które przynoszą zmartwienie,
ból, rozczarowanie…

Oj, nie brakuje w naszym życiu i takich sytuacji!
A
tak w ogóle, to możemy stwierdzić, że dzisiejsza liturgia
słowa to taka panorama
życia człowieka

– każdego człowieka. Bo przecież w życiu każdej i każdego z
nas są takie momenty, w których zdaje się, że
wszystko „na
głowę się
wali”
i nic,
ale to nic się nie układa,
a
potem – często zupełnie niespodziewanie – przychodzą chwile, w
których chce się wręcz
skakać z radości,

bo tak dobrze sprawy idą.
Mądrzy
ludzie mówią, że w takich chwilach, kiedy nasza
radość osiąga szczyty, lub kiedy nasz smutek osiąga najbardziej
bolesne „dolne” poziomy, nie
powinniśmy podejmować żadnych wiążących życiowych decyzji.
Podobno
właśnie najbardziej żałujemy i najszybciej
wycofujemy się z tych decyzji, które podejmujemy pod
wpływem największych
i
skrajnych

emocji:

pozytywnych lub negatywnych. Takie momenty trzeba – tak po ludzku
mówiąc – przeczekać.
I
pamiętać, że największą
radość w którymś momencie zasnują
jakieś
chmury,
a
znowu nawet największy smutek z całą pewnością rozjaśni promyk
radości i nadziei.

Dlatego właśnie – żeby to jeszcze raz powtórzyć – w takich
skrajnych momentach nie
należy decydować

o kształcie całego swego życia, ani też wypowiadać
zbyt wiążących opinii

o ludziach i o świecie.
Natomiast
na pewno takie właśnie chwile to dobra okoliczność, aby – czy
to ze swoją bezgraniczną radością, czy to ze swoim bezgranicznym
bólem – zwrócić
się do Boga.

Po co?
W
momentach bólu – z
prośbą o przetrwanie

i o to, by nadzieja do końca nie zgasła. A w chwilach radości –
z prośbą o to, aby Pan pozwolił „przechować”
jak najwięcej tej radości
w
sercu i w pamięci, gdy przyjdą chwile
trudne i mroczne…
W
każdym razie – czy to w chwilach najradośniejszych, czy
najsmutniejszych, czy w tych „takich
sobie”,

których jest najwięcej – mamy
być zawsze
z Bogiem!

Razem
z Nim wszystko to przeżywać! Wtedy
– bez względu na to, co by się nie działo – jesteśmy
po prostu bezpieczni, a cała sytuacja jest… pod
kontrolą!
W
tym kontekście zastanówmy się:

Jak
się zachowuję w chwilach euforycznej radości?

A
jak reaguję na sytuacje szczególnie dojmującego smutku i
zmartwienia?

Czy
– i jak – staram się pomóc innym w przeżywaniu
najtrudniejszych chwil?

Jam
jest Bóg, Bóg ojca twego. Idź bez obawy do Egiptu, gdyż uczynię
cię tam wielkim narodem. Ja pójdę tam z tobą…

8 komentarzy

    • Być może księdzu Jackowi znane jest ze słyszenia Imię Jezusa. Robertowi raczej nie, bo inaczej wiedziałby, że przebaczył On nawet swoim oprawcom. To a propos pruskiego junkra obersta Klausa Schenk von Stauffenberga – żołdaka, nazisty, szowinisty i… człowieka osobiście odważnego. Nie rasisty, ale nie wymagajmy od Roberta zbyt wiele… Moje Mazury pozbyły się na szczęście junkierskich śladów. Ciekawe, czy moja Ojczyzna pozbędzie się kiedyś robertopodobnych. Czy to aby jednak także nie w imieniu jemu podobnych powiedzieli kiedyś hierarchowie: – Przebaczamy i prosimy o przebaczenie? Chyba nie.
      A propos… Modlitwa antysenatorska coś nie wyszła? Uchwała stoi. Kobieta zrobi, co zechce. Może – n-i-e m-u-s-i… Ktoś tam…kiedyś dał jej wolną wolę.
      A teraz życzę ks. Jackowi radosnego śmiechu i owocnego banowania.

  • 70 lat temu bolszewia rozpoczęła Obławę Augustowską – przemilczane mordy na Polakach walczących o niepodległość ojczyzny, które po latach nazwano Małym Katyniem. Pamiętajmy o żołnierzach niezłomnych!

  • "Klausa Schenk von Stauffenberga – żołdaka, nazisty, szowinisty" vs. "Nie rasisty…." – :D:D:D – no łeb, łeb klasyczny (łeb- określenie w okolicach pochodzenia mojej żony człowieka, którego cechą jest to, że jest łbem właśnie. Nie wdaję się w szczegóły definicji, bo każdy z tamtych stron wie o jakich ludzi chodzi i nie jest to określenie pejoratywne:). Łeb to łeb). Ależ Niemcy się ucieszą, że ze względów rasowych/ etnicznych nie mordowali Żydów :). Ciekawe czy łeb wie jak bardzo ucieszą się Żydzi? Toż to obraca w ruinę całą misterną powojenną narrację Holocaustu. A łeb wie, że za jego negację grozi w niektórych państwach więzienie lub conajmniej ostracyzm społeczny, hmmm? W ojczyźnie mojej potrzeba łbów, jeśli ich nie będzie, bo każdy z nich byłby w fazie prenatalnej mordowany, to życie byłoby sztuczne. Tym łbie różnimy się w poznawaniu Jezusa (o ile ty w ogóle cokolwiek, poza samouwielbieniem, jesteś w stanie ogarnąć). Morderca mordując swoją ofiarę róenież korzysta z wolnej woli, nieprawdaż łbie?

  • Żywy Płomień
    Niebawem Boży Gniew wyleje się na świat. Chwila stosowna nadeszła, każdy człowiek pozna wydarzenia i fakty, które są i będą Bożym Gniewem. W pierwszej kolejności jednak oczyszczę Polskę tak, aby mogła dać dobry przykład innym narodom. Wytrzymajcie o polskie dzieci jeszcze trochę. Nie lękajcie się tego co będzie, ale we wszystkim zachowajcie umiar i rozsądek. Nie bądźcie nieczuli, bez serca. Demony chcą was unicestwić działając głównie poprzez innych ludzi, powodując waszą nędzę przez nierozsądne decyzje rządzących. Nie wygracie siłą, ale miłością i modlitwą.
    Dasiek

  • Trudno mi się wypowiedzieć na temat wiarygodności źródła przekazu, który zamieścił Dasiek, ale nie ukrywam, że bardzo bym chciał, żeby te zapowiedzi się spełniły… Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.