Pokój serca…

P
Szczęść Boże! Moi Drodzy, dziękuję Księdzu Markowi za sobotnie słówko i za poratowanie mnie w dniu wczorajszym. Zapewne zauważyliście, że nie było tradycyjnego „wstępniaka” z błogosławieństwem i szata graficzna była nieco inna, niż to zwykle w moich wpisach, a to dlatego, że mój laptop po prostu się „zbuntował” i nie mogłem zalogować się na swojego własnego bloga. Dopiero wczoraj wieczorem mój Szwagier, Kamil, naprawił wszystko i już działa, za co jestem Mu ogromnie wdzięczny. Natomiast wczorajsze moje słówko szło do Was okrężną drogą, bo aż przez Syberię. Przesłałem je po prostu Księdzu Markowi, a On je zamieścił. Raz jeszcze dziękuję!
     A ja – w związku z tym – chciałbym teraz nadrobić zaległości i złożyć naszemu Tacie, Janowi Jaśkowskiemu, z okazji wczorajszych urodzin, serdeczne życzenia nieustannego optymizmu i zapału do niesienia dobra nie tylko naszej Rodzinie, ale całemu naszemu otoczeniu, w tym – w jakiś szczególny sposób – naszej rodzinnej Parafii. Niech Pan da Mu wiele sił i pogody ducha do zajmowania się dwiema energicznymi Wnuczkami, co obecnie stanowi dużą część Jego aktywności. O to wielkie Boże błogosławieństwo dla naszego Jubilata modlę się wraz z całą Rodziną.
         Z kolei w sobotę swoje …… urodziny obchodziła Siostra Aneta Sroka – za moich czasów Przełożona Domu Sióstr od Aniołów w Tłuszczu, a obecnie zakładająca nową placówkę swego Zgromadzenia, na terenie diecezji sandomierskiej. Niech Pan ma Ją stale w swojej opiece i sam pomaga Jej – o ile za Nią nadąży! – w realizacji wszystkich Jej pomysłów: tych „normalnych”, i tych „szalonych”! A ja przy tej okazji wypowiadam słowa wielkiej wdzięczności za naszą współpracę – i ponawiam pytanie: czy wybierze się – wraz ze swoją Ekipą – razem ze mną na spływ kajakowy w sierpniu?
          Dzisiaj, moi Drodzy, w wielu naszych Parafiach odbędą się nabożeństwa fatimskiej. Ja też takie właśnie nabożeństwo będę odprawiał w Miastkowie. Zachęcam, abyśmy – na miarę naszych możliwości – uczestniczyli w nich w naszych Parafiach, lub w miejscach, w których aktualnie przebywamy.
                                  Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Poniedziałek
15 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie
Św. Andrzeja Świerada i Benedykta, Pustelników,
do
czytań: Wj 1,8–14.22; Mt 10,34–11,1

CZYTANIE
Z KSIĘGI WYJŚCIA:
Rządy
w Egipcie objął nowy król, który nie znał Józefa. I rzekł do
swego ludu: „Oto lud synów Izraela jest liczniejszy i potężniejszy
od nas. Roztropnie przeciw niemu wystąpmy; ażeby się przestał
rozmnażać. W wypadku bowiem wojny mógłby się połączyć z
naszymi wrogami w walce przeciw nam, aby wyjść z tego kraju”.
Ustanowiono
nad nim przełożonych robót publicznych, aby go uciskali ciężkimi
pracami. Budowano wówczas dla faraona miasta na składy: Pitom i
Ramses. Ale im więcej go uciskano, tym bardziej się rozmnażał i
rozrastał, co jeszcze potęgowało wstręt do synów Izraela.
Egipcjanie nielitościwie zmuszali synów Izraela do ciężkich prac
i uprzykrzali im życie przez uciążliwą pracę przy glinie i cegle
oraz przez różne prace na polu. Do tych wszystkich prac przymuszano
ich nielitościwie.
Faraon
wydał wtedy całemu narodowi rozkaz: „Wszystkich nowo narodzonych
chłopców Hebrajczyków należy wyrzucić do rzeki, a dziewczynki
pozostawić przy życiu”.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
MATEUSZA:
Jezus
powiedział do swoich apostołów: „Nie sądźcie, że przyszedłem
pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju,
ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z
matką, synową z teściową; i będą nieprzyjaciółmi człowieka
jego domownicy.
Kto
miłuje ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I
kto miłuje syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie
godzien. Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie
godzien. Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe
życie z mego powodu, znajdzie je.
Kto
was przyjmuje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego,
który Mnie posłał.
Kto
przyjmuje proroka jako proroka, nagrodę proroka otrzyma. Kto
przyjmuje sprawiedliwego jako sprawiedliwego, nagrodę sprawiedliwego
otrzyma.
Kto
poda kubek świeżej wody do picia jednemu z tych najmniejszych,
dlatego że jest uczniem, zaprawdę powiadam wam, nie utraci swojej
nagrody”.
Gdy
Jezus skończył dawać te wskazania dwunastu swoim uczniom, odszedł
stamtąd, aby nauczać i głosić Ewangelię w ich miastach.

Kiedy
Józef, sprzedany przez swoich braci do niewoli, został możnowładcą
Egiptu,
a swymi mądrymi radami przyczynił się do uratowania
od klęski głodu
nie tylko Egiptu, ale wielu krajów ościennych,
i kiedy następnie sprowadził do Egiptu swego sędziwego ojca Jakuba
i całą swoją rodzinę, nastał dla izraelitów czas spokoju,
stabilizacji i rozwoju.
Dopóki bowiem żył Józef i dopóki żył
faraon, który rządził za czasów Józefa, a który był mu
wdzięczny za ocalenie Egiptu, dopóty członkom narodu wybranego
wiodło się w Egipcie wyjątkowo dobrze.
Ale
oto – jak słyszymy w pierwszym czytaniu – rządy
w Egipcie objął nowy król, który nie znał Józefa. I rzekł do
swego ludu: „Oto lud synów Izraela jest liczniejszy i potężniejszy
od nas. Roztropnie przeciw niemu wystąpmy; ażeby się przestał
rozmnażać.

Nastał
zatem dla narodu żydowskiego czas ucisku.
Ale
– jak dalej czytamy – im
więcej go uciskano, tym bardziej się rozmnażał i rozrastał, co
jeszcze potęgowało wstręt do synów Izraela.

Skutkiem
tego, Egipcjanie
nielitościwie zmuszali synów Izraela do ciężkich prac i
uprzykrzali im życie przez uciążliwą pracę przy glinie i cegle
oraz przez różne prace na polu. Do tych wszystkich prac przymuszano
ich nielitościwie.

Kulminacją
zaś wszelkich działań przeciwnych izraelitom był rozkaz faraona,
wszystkich
nowo narodzonych chłopców Hebrajczyków należy wyrzucić do rzeki,
a dziewczynki pozostawić przy życiu.
Wyczuwamy
już w tych słowach początek
historii Mojżesza,

który – zostawiony
przez matkę w wiklinowym koszu na wodzie
– został uratowany od tego
rozkazu i od
groźby śmierci nie przez kogoś innego, jak
właśnie
przez córkę
samego faraona!

Ale to
historia
późniejsza.

Dzisiaj
bowiem rozważamy sytuację, w której błogi czas spokoju,
stabilizacji i rozwoju zmienił się dla narodu wybranego w
czas ucisku,
a
kraina szczęśliwości – stała się domem
niewoli,

z której dopiero po latach Bóg miał ich wyprowadzić pod wodzą
wspomnianego Mojżesza.
Kraina
szczęśliwości – stała się domem niewoli…

Ileż takich sytuacji i my moglibyśmy przywołać, w których nasza
domowa
sielanka,

kraina beztroski i szczęśliwości, zgody i jedności – zmienia
się bardzo szybko w
piekło na ziemi:
w
miejsce kłótni, niepokoju, niesnasek… Czasami nawet nie wiadomo,
z jakiego powodu, przez kogo – i dlaczego tak szybko.
Zwykle
wskazuje się w takich sytuacjach na tego
lub innego członka rodziny,

który taki zamęt posiał; czasami mówi się o jakiejś
konkretnej historii,
o jakimś konkretnym
wydarzeniu,

które tak wpłynęło na rodzinę, że zmieniło – niestety, na
gorsze – jej wewnętrzną
atmosferę.

A
Jezus, jakby przychodząc nam na pomoc w naszych dociekaniach, wręcz
przewiduje możliwość takiego właśnie rozwoju okoliczności, gdy
mówi: Nie
sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie
przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić
syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową; i będą
nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy.

A
widząc w naszych oczach niejakie
zdziwienie
i pytanie, o co tak naprawdę chodzi i co nam chce przekazać, Jezus
dopowiada: Kto
miłuje ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I
kto miłuje syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie
godzien. Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie
godzien. Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe
życie z mego powodu, znajdzie je.

Ale
ten, kto to życie znajdzie i kto okaże się „godzien
Jezusa”,
ten
dopiero znajdzie prawdziwy
pokój. I prawdziwą
krainę szczęśliwości – także
w swoim własnym domu.

Bo to nie zewnętrzne okoliczności – jak się okazuje
– tworzą taką lub inną atmosferę w domu, ale rodzi się ona w
sercach domowników,

w sercach członków danej rodziny, w sercach członków danej
społeczności. Im bardziej te serca
są zjednoczone z Bogiem,

tym ten pokój jest większy.
Zewnętrzne
bowiem okoliczności mogą
się zmieniać.
Dobitnie
pokazuje to historia
narodu wybranego w Egipcie. Zewnętrzne okoliczności też zwykle od
nas nie zależą,

albo zależą w niewielkim stopniu. Ale to, komu
oddamy nasze serca – zależy tylko od nas!

I to, komu w naszych sercach zostawimy najwięcej miejsca – zależy
tylko od nas. I czy w tych sercach pierwsze
miejsce będzie dla Jezusa,

czy dla kogoś innego – zależy tylko od nas. I
to, czy stać nas będzie na radykalne
opowiedzenie się za Jezusem,

jak tego On sam dzisiaj się domaga – zależy tylko od nas!
A
od tego z kolei zależy atmosfera,
jaka będzie panowała najpierw w naszej rodzinie, a potem także w
naszym sąsiedztwie, w naszej miejscowości, w naszej Parafii, w
naszej Ojczyźnie – i na całym świecie. Tak, Kochani, to nie
przesada: pokój
w ludzkich społecznościach –

także tych największych – rozstrzyga
się w sercu pojedynczego człowieka.
Dlatego
tak bardzo potrzeba o ten wewnętrzny pokój serca zabiegać. I
budować go – poprzez to właśnie, że Jezusowi w swym sercu
wyznaczymy pierwsze
i najważniejsze miejsce.
Przykład
zaś tego, jak tego dokonywać, dają nam Patronowie dnia
dzisiejszego. Oni są naprawdę wspaniałymi Przewodnikami,
gdy idzie o sposoby
budowania
Jezusowego
pokoju
we własnym sercu.

Pierwszym z nich jest Andrzej Świerad.
Na
temat jego życia i świętości, w swoim Liście z okazji
dziewięćsetlecia jego kanonizacji, tak pisał Święty Papież Jan
Paweł II: „Świerad urodził się około 980 roku w
rodzinie wieśniaczej, w Polsce. Wezwany przez Boga na
samotnię,
aby uważniej mógł wsłuchiwać się w Jego głos,
[…] założył na przełomie X i XI wieku pustelnię w miejscowości
Tropie, podówczas w granicach diecezji krakowskiej. Opuścił ją
około roku 1022 i wstąpił do klasztoru benedyktyńskiego
Świętego Hipolita na górze Zabor w Słowacji.
Tam, przyjąwszy imię zakonne Andrzej, prowadził życie
monastyczne. Następnie, mając już ponad czterdzieści lat, za
zgodą opata klasztoru Filipa, powrócił do prowadzonego
uprzednio w Polsce życia pustelniczego,
udając się do groty w
miejscowości Skałka, nad brzegiem rzeki Wag.
Wsławił
się niezwyczajnym
praktykowaniem pokuty:
za
dnia zajmował się karczowaniem drzew, noce zaś spędzał na
modlitwie. W okresie czterdziestodniowego postu często
przymierał głodem!
Po
śmierci znaleziono na jego ciele noszoną od dawna włosiennicę,
wykonaną z żelaznego łańcucha. Zmarł
około roku 1034.
[…]
Święty
Andrzej Świerad żyje nadal w
umysłach i sercach Polaków, Słowaków i Węgrów.

Oni najbardziej doświadczyli dobrodziejstw jego świętości. Ale
jest to człowiek, który wszystkich chrześcijan mógłby wiele
nauczyć.
Uczy
przede wszystkim ludzi naszych czasów, tak bardzo skłaniających
się ku przyjemnościom i przemijalnym dobrom ziemskim, że tylko
Bóg jest Jedynym Dobrem, którego całym sercem, całą duszą i ze
wszystkich sił należy pragnąć.

Uczy, że jesteśmy pielgrzymami, albowiem nie mamy tu miejsca
stałego, ale przyszłego oczekujemy. Uczy wreszcie, że należy
służyć bliźniemu nie tylko w zewnętrznych czynach miłości,

ale świadczeniem o Ewangelii.
Życie
i świadectwo świętego Andrzeja zachowują wartość dla
wszystkich chrześcijan,
w
szczególności zaś dla tych, którzy
w odosobnieniu zakonnym poświęcili się Bogu.

Ci zatem powinni uczyć się od świętego Świerada, że samotność
nie oddziela ich od ciała całego Kościoła.

Przez swoje modlitwy, pokutę, cnoty oraz miłość względem Boga
mają stać się tymi członkami Mistycznego Ciała, od których
życiodajna moc obficie zstępuje dla dobra wszystkich.
Święty
Andrzej poprzez swe życie, modlitwę, ascezę, podjętą dla braci
pracę stał się jednym z
korzeni, z których wyrosła tysiącletnia siła religii
chrześcijańskiej w Polsce.”
Tyle
Jan Paweł II o Świętym Andrzeju Świeradzie.
Z
kolei, drugi dzisiejszy Patron, Benedykt,
był towarzyszem pustelniczego życia Andrzeja i jednym z jego
uczniów
.
Po śmierci mistrza, kontynuował jego surowy tryb życia w pustelni.
Podobnie, jak Święty Andrzej, przybył tam z Polski i przebywał
przez trzy lata. Po upływie tego czasu napadli
go zbójcy i zabili.

Ciało wrzucili do rzeki Wag. Powstała nawet legenda, że orzeł
przez cały rok pilnował ciała Męczennika
i że dzięki niemu zostało ono odnalezione w stanie zupełnie nie
zepsutym.
Początkowo
pochowano obydwóch –
tak ucznia, jak i mistrza – obok siebie, w kościele zakonnym.

Z czasem przeniesiono ich ciała do katedry w Nitrze, gdzie
spoczywają do dziś.
Andrzej
Świerad w hagiografii polskiej wybija się jako największy
asceta wśród Świętych i Błogosławionych polskich.

Andrzej i Benedykt są pierwszymi
Polakami, wyniesionymi do chwały ołtarzy, co dokonało się w roku
1083.
Niech
ci dwaj wielcy Święci Pustelnicy pomogą nam budować
– a czasami może także odbudowywać
pokój serca,
od którego będzie zależał pokój w naszej rodzinie i w całym
naszym otoczeniu…
W
tym kontekście zastanówmy się:

Kto
w moim sercu ma pierwsze miejsce – czy na pewno Jezus?

Jak
konkretnie dbam o utrzymanie w swym sercu trwałego pokoju?

Czy
mam odwagę sprzeciwić się ludziom, nawet najbliższym, jeżeli
tego wymagałoby ode mnie świadectwo wiary?

Kto
Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał.

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.