Zawsze i we wszystkim – zależymy od Nieba!

Z
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, dzisiejsza Uroczystość jest dniem ważnym i pięknym dla różnych Osób – z różnych względów: dla Pielgrzymów jest to dzień zwieńczenia ich wielodniowego trudu; dla Czcicieli Maryi – jest to kolejna okazja do pobożnego uczczenia Jej świętości; dla Rolników jest to okazja do poświęcenia pierwocin plonów, mniejszych w tym roku z powodu pogody, ale jednak nie zniweczonych całkowicie (więcej o tym w rozważaniu); dla naszej Ojczyzny i naszego Wojska – dzień podniosły, uroczysty i świąteczny; zaś dla Siostry Laury Wysockiej, Benedyktynki Misjonarki, jest to dzień Jubileuszu dwudziestej piątej rocznicy złożenia Profesji Zakonnej. 
       Ponieważ Siostra posługuje obecnie w Puławach, dlatego Msza Święta jubileuszowa odbędzie się dziś, o godzinie 12.00, w Jej rodzinnej Parafii, w pobliskim Żyrzynie. Wybieram się na tę Uroczystość. A już w tym miejscu składam Drogiej Siostrze wielkie podziękowanie za naszą świetną współpracę na „płaszczyźnie młodzieżowej” w Parafii w Trąbkach, oraz za Jej nieustającą życzliwość i ogromną radość życia. Życzę – i modlę się o to – aby nigdy Siostrze nie zabrakło tej pogody ducha, szalonego wręcz poczucia humoru, inwencji i inicjatywy w promowaniu i niesieniu innym dobra, a tak poza wszystkim – aby jak najszybciej została wybrana Matką Generalną! Codziennie, nie tylko dzisiaj, wspieram Jubilatkę modlitwą!
        Na głębokie i radosne przeżywanie dzisiejszej przepięknej Uroczystości – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
                                        Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Uroczystość
Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny,
do
czytań z t. VI Lekcjonarza:

Ap
11,19a;12,1.3–6a.10ab; 1 Kor 15,20–26; Łk 1,39–56

CZYTANIE
Z KSIĘGI APOKALIPSY ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:
Świątynia
Boga w niebie się otwarła i Arka Jego Przymierza ukazała się w
Jego świątyni. Potem ukazał się wielki znak na niebie: Niewiasta
obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie
wieniec z gwiazd dwunastu.
Ukazał
się też inny znak na niebie: Oto wielki Smok ognisty, ma siedem
głów i dziesięć rogów, a na głowach siedem diademów. Ogon jego
zmiata trzecią część gwiazd z nieba i rzucił je na ziemię. Smok
stanął przed mającą urodzić Niewiastą, ażeby skoro tylko
porodzi, pożreć jej Dziecko.
I
porodziła Syna – Mężczyznę, który będzie pasł wszystkie
narody rózgą żelazną. Dziecko jej zostało porwane do Boga i do
Jego tronu. Niewiasta zaś zbiegła na pustynię, gdzie ma miejsce
przygotowane przez Boga.
I
usłyszałem donośny głos mówiący w niebie: „Teraz nastało
zbawienie, potęga i królowanie Boga naszego i władza Jego
Pomazańca”.
CZYTANIE
Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Bracia:
Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli.
Ponieważ bowiem przez człowieka przyszła śmierć, przez człowieka
też dokona się zmartwychwstanie. I jak w Adamie wszyscy umierają,
tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni, lecz każdy według
własnej kolejności. Chrystus jako pierwszy, potem ci, co należą
do Chrystusa, w czasie Jego przyjścia. Wreszcie nastąpi koniec, gdy
przekaże królowanie Bogu i Ojcu i gdy pokona wszelką Zwierzchność,
Władzę i Moc.
Trzeba
bowiem, ażeby królował, aż położy wszystkich nieprzyjaciół
pod swoje stopy. Jako ostatni wróg, zostanie pokonana śmierć.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
W
tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do
pewnego miasta w pokoleniu Judy. Weszła do domu Zachariasza i
pozdrowiła Elżbietę.
Gdy
Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko
w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona
okrzyk i powiedziała:
Błogosławiona
jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona.
A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie. Oto,
skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło
się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś,
któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od
Pana”.
Wtedy
Maryja rzekła:
Wielbi
dusza moja Pana
i
raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy moim.
Bo
wejrzał na uniżenie swojej służebnicy.
Oto
bowiem odtąd błogosławić mnie będą
wszystkie
pokolenia.
Gdyż
wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny,
święte
jest imię Jego.
A
Jego miłosierdzie z pokolenia na pokolenie
nad
tymi, którzy się Go boją.
Okazał
moc swego ramienia,
rozproszył
pyszniących się zamysłami serc swoich.
Strącił
władców z tronu, a wywyższył pokornych.
Głodnych
nasycił dobrami, a bogatych z niczym odprawił.
Ujął
się za swoim sługą, Izraelem,
pomny
na swe miłosierdzie.
Jak
obiecał naszym ojcom,
      Abrahamowi
i jego potomstwu na wieki”.
Bardzo
dużo
Nieba jest w dzisiejszych czytaniach! W sumie, to
nic dziwnego, bo słowo Boże z Nieba jest nam dane i do Nieba ma nas
ostatecznie doprowadzić, ale dzisiaj temat ten jakoś szczególnie
wyraźnie się wybija.
I chyba jest to dość oczywiste, jeśli
się zważy, że przecież przeżywamy dziś Uroczystość
Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.
Przeżywamy tajemnicę
Jej wprowadzenia do Nieba, co zresztą w przepięknej wizji ukazane
zostało w pierwszym czytaniu, z Księgi Apokalipsy Świętego Jana
Apostoła.
Słuchając
go, widzimy jaśniejącą przed naszymi oczyma wspaniała Postać,
którą jest Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej
stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu.
Słyszymy
też o walce z ognistym smokiem, który chociaż chce pożreć Syna
Niewiasty, to jednak ma być ostatecznie przez Niego
pokonany.
Niezwykle uroczyście
ogłasza to ostatnie zdanie dzisiejszego fragmentu Apokalipsy: Teraz
nastało zbawienie, potęga i królowanie Boga naszego i władza Jego
Pomazańca.
Z
kolei epizod, opisany w dzisiejszej Ewangelii, jakkolwiek dokonuje
się nie w Niebie, a na ziemi
– i to w bardzo trudnych ziemskich realiach, bo obie spotykające
się Niewiasty są w stanie błogosławionym,
a do tego jeszcze Elżbieta jest w już mocno
leciwa, zaś
Maryja odbyła długą drogę do jej domu – to jednak to wszystko,
co się w trakcie tegoż spotkania dokonuje, przenosi jego
Uczestniczki i nas wszystkich w rzeczywistość niebieską.
Słyszymy
zatem, że Elżbieta wita
Maryję nie jako swoją krewną, ale jako Matkę swojego
Pana,
a więc Matkę
Boga.
I mówi, że w tym
momencie dzieciątko poruszyło się z radości w jej łonie. Z
tego to zapewne powodu
często podkreśla się,
że spotkanie to było nie tylko spotkaniem dwóch Kobiet i Matek,
ale też spotkaniem Ich
Synów: Syna Maryi
Syna Bożego – z Jego Poprzednikiem,
Janem Chrzcicielem.
Kiedy
zaś Elżbieta wypowiedziała słowa swego
przepięknego powitania, Maryja ani na moment nie
zatrzymuje na sobie
całego
tego uznania i nawet tego powitania do siebie nie odnosi, ale
natychmiast zwraca się do Boga w podniosłym
hymnie,
zwanym
od pierwszego jego słowa
w języku łacińskim – MAGNIFICAT.

Kiedy
się tego wspaniałego
tekstu słucha, to ma się wrażenie, że się jest w
przedsionku Nieba.
I w ogóle,
całe spotkanie i dokonująca się w jego
trakcie rozmowa – naprawdę wykraczają poza
rzeczywistość ziemską.
Można
chyba pozwolić sobie na stwierdzenie, że w domu Elżbiety
zapanowała atmosfera Nieba
– jej dom stał się w tym momencie taką małą cząstką
Nieba.
I
od razu uwaga na marginesie: jak wiele dobrego
mogą w swoim własnym domu uczynić ludzie, kiedy sobie nawzajem
okazują miłość i wszystko, co się w ich życiu dzieje, odnoszą
do Boga! Mają wtedy we własnym domu cząstkę Nieba.
Niestety, musimy zauważyć i takie sytuacje, w których ludzie sobie
nawzajem, z całego serca, „fundują” piekło na ziemi.
To też wynik działania ludzi
– bo to
ludzie ludziom taki los gotują.

My
dzisiaj na szczęście jesteśmy świadkami przenoszenia na ziemię
atmosfery Nieba, czego zgodnie dokonały
Maryja z Elżbietą. Nie
pozostaje nam nic innego, Kochani, jak tylko uczyć się od tych
dwóch świętych
Niewiast takiej właśnie
sztuki. Bo tylko w ten sposób – poprzez tworzenia Nieba na ziemi –
staniemy się uczestnikami radości Nieba już w całej
pełni,
co Święty Paweł w
drugim dzisiejszym czytaniu bardzo jasno zapowiada w słowach: jak
w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą
ożywieni, lecz każdy według własnej kolejności. Chrystus jako
pierwszy, potem ci, co należą do Chrystusa, w czasie Jego
przyjścia. Wreszcie nastąpi koniec, gdy przekaże królowanie Bogu
i Ojcu i gdy pokona wszelką Zwierzchność, Władzę i Moc.

Trochę
ten Pawłowy obraz Bożej potęgi przypomina podobny obraz – już
przez nas dzisiaj zauważony – w pierwszym czytaniu. Możemy zatem
powiedzieć, że liturgia słowa, która – jako rzekliśmy – jest
dzisiaj „pełna Nieba”,
rysuje przed naszymi oczyma zarówno obraz tego ostatecznego
i pełnego Nieba,
jak i tego
„zwyczajnego”, budowanego w codzienności.

Oczywiście,
w rzeczywistości Niebo jest jedno
i tu na ziemi nigdy nie osiągniemy tej pełni szczęścia, jaka
stanie się naszym udziałem – daj Boże – w wieczności. Ale
nawet dzisiejsze Boże słowo
uczy nas, że do tego
pełnego i ostatecznego, i
szczęśliwego Nieba nie inaczej się zmierza, jak poprzez budowanie
małych przedsionków Nieba w
swojej codzienności. I to jest raczej logiczne, bo trudno się
spodziewać, żeby ktoś, kto na każdym kroku wszystkim
wokół „funduje” piekło na ziemi,

nagle liczył na to, że w wieczności posiądzie Niebo. Trudno to
sobie raczej wyobrazić.
Do
Nieba, niczym po kolejnych stopniach wysokich schodów, idzie się
poprzez cierpliwe i
konsekwentne budowanie Nieba w codzienności.
To są kolejne etapy drogi.
I im więcej tego Nieba na ziemi, tym większa jego pewność w
wieczności. A i to życie doczesne staje się łatwiejsze,
piękniejsze, mądrzejsze, bardziej sensowne i owocne…
Czy
dzisiaj ludzie tak żyją?
Czy
dzisiaj ludzie budują Niebo na ziemi
– w swoich domach, w swoim sąsiedztwie, w miejscach pracy?… Czy
macie takie wrażenie, Kochani, że Wasz dom – to
przedsionek Nieba?
A firma lub
urząd, w którym pracujecie – to przedsionek Nieba? A czy nasza
Parafia, nasza miejscowość, nasza gmina – to przedsionek Nieba?
Oczywiście,
nie mówimy tu o jakimś idealnym stanie błogości, sielanki i
absolutnej zgody, bo to jest niestety tu,
na ziemi, jeszcze nierealne,
ale mówimy o takiej sytuacji, w której ludzie starają
sobie nawzajem pomagać,

nawzajem się odwiedzają, niosąc sobie – jak Maryja i Elżbieta –
słowo pocieszenia i odrobinę serca… Mówimy o takiej sytuacji, w
której ludzie mówią do siebie ludzkim głosem
nie tylko w Wigilię Bożego Narodzenia… I w ogóle mówią – a
nie warczą… Czy tak jest?
Moi
Drodzy, budowanie tu na ziemi, przedsionków Nieba na tym właśnie
polega, że ludzie sobie nawzajem okazują miłość i wspólnie
zwracają się do Boga, świadomi, że wielkie rzeczy
uczynił
[im] Wszechmocny,
święte jest imię Jego. A Jego miłosierdzie z
pokolenia na pokolenie
nad tymi, którzy się Go boją.
Tak,
Kochani, wszystko, co dobre w nas, jest z Boga. Czyli
– z Nieba. I w ogóle wszystko to, co mamy na ziemi – z
Nieba mamy.
Bo i skądże?…
Ten, kto to sobie uświadomi, mądrze przeżyje swoje życie i Niebo
na wieki osiągnie. Bo nasze życie tu, na ziemi, tak naprawdę
bardzo mocno związane jest z Niebem.
Szkoda, że niektórzy tego nie uznają, albo
nie wiedzą, albo w to nie
wierzą – albo przynajmniej tak udają. Szkoda, że na siłę swoje
życie, swoje serce przykuwają do ziemi.
Przecież
nasze życie na ziemi się nie kończy. My jesteśmy wręcz – choć
to fatalnie zabrzmi – „zaprogramowani” na Niebo.
Takimi nas Bóg stworzył i po
to nas Jezus zbawił – abyśmy w sposób naturalny wręcz
dążyli do Nieba. A to dążenie winno się realizować w
codzienności
– właśnie
poprzez to, że z Bożej ręki
będziemy przyjmować dary i Bogu będziemy oddawać
owoce naszej modlitwy, pracy, owoce naszych myśli i dobrych
zamiarów… To na tym polega związek ziemi z Niebem.
Zaprawdę, jest on bardzo ścisły.
A
w ostatnich dniach jest on w jakiś szczególny sposób
zauważalny
poprzez tę
sytuację, w której znalazł się nasz kraj, a mianowicie – stan
morderczych upałów i
wielkiej suszy. Iluż to ludzi, moi Drodzy, w tych dniach wpatruje
się w niebo!
Iluż
telewizyjnych mędrców, ekspertów, specjalistów, synoptyków –
wpatruje się w tych dniach
w niebo! I wszystko tam widzą, tylko nie Boga.
Szkoda!
Oczywiście,
nie chodzi tu o jakieś cudowne wizje i nadzwyczajne objawienia, ale
z całą pewnością chodzi o to, że Bóg naprawdę chce
nam coś ważnego powiedzieć, pokazać, przypomnieć!

Uświadamiamy sobie bowiem w tych dniach, że my naprawdę wszystko,
co mamy na ziemi, mamy od Boga. Mamy z Nieba – dosłownie
i w przenośni.
Z tego Nieba,
pisanego przez wielkie „N”, jak i
z tego, pisanego przez małe
„n”.
Bo
wystarczyło, że kilka dni przygrzało słońce i deszcz nie padał,
a już mamy problemy z wodą, mamy problemy z prądem – i wiele
jeszcze innych. Owszem, są tacy mędrcy, którzy mówią,
że nic nam nie grozi,
a
żeby zaczęło nam brakować wody, to musiałoby pięćset dni nie
padać. Z całą pewnością Bogu wystarczyłoby pięć
dni,
a nawet pięć
minut,
gdyby chciał nas
pozbawić wody. I co wtedy?
Kochani,
my naprawdę wszystko mamy od Niego!
Dlatego nie mogę się nadziwić
tym, którzy robią zakupy w
niedzielę, którzy pracują
w niedzielę, bo uważają, że inaczej się nie dorobią, że dużo
na tym stracą. Nie potrafię zrozumieć tych, którzy w
niedzielę wychodzą do prac polowych,

bo – jak tłumaczą – trzeba wykorzystać dobrą pogodę i
zbierać plony, żeby się nie zmarnowały, ratując je przed złą
pogodą. Przecież pogoda czy niepogoda – to wszystko
pochodzi od Boga!
Jeżeli On
nie pobłogosławi i swoich darów nie da, to na nic cała
nasza zapobiegliwość!
Dlatego
ja w tych dniach – przyznaję szczerze – nie modlę się
o to,
żeby Pan zabrał upały
i dał deszcz, chociaż osobiście upały bardzo źle znoszę, a
deszcz faktycznie jest
dramatycznie potrzebny. Ale
ja w tych dniach codziennie modliłem się i będę się modlił o
to, by ludzie coś z tego znaku zrozumieli
i aby wreszcie zgięli swe kolana i harde karki przed
Bogiem
– nie tylko z prośbą
o deszcz, ale ze wszystkim, co stanowi treść ich życia. Żeby
wreszcie zrozumieli, że we wszystkim zależą od Boga
i wszystko, co mają – tylko od Niego mają. Żeby
wreszcie przestali przed Bogiem „cwaniakować” i
udawać, że są samowystarczalni i że sobie bez Boga poradzą.

Ostatnie dni bardzo dobitnie to
pokazały.
Oczywiście,
możemy być pewni, że Bóg da nam i w tym roku chleb,
i nie zabraknie plonów ziemi
na naszych stołach. I zelżą upały, i przyjdzie deszcz
– Bóg zlituje się nad nami, bo cóż Mu pozostało?… W końcu,
kocha człowieka bezgranicznie i po
raz kolejny nie zostawi go
bez pomocy. Ale biada, jeżeli my nic nie zrozumiemy z tych
znaków,
które nam aktualnie
daje.
Bo
po dane nam jest
całe to doświadczenie ostatnich dni – i po to jest
także dzisiejsza
Uroczystość – abyśmy wpatrując się w Maryję, zrozumieli
tak naprawdę, zrozumieli raz jeszcze
i na nowo zapisali sobie głęboko w sercach i umysłach, że drogę
do Nieba buduje się codziennie, tworząc małe przedsionki
Nieba w zwykłych okolicznościach życia.

I że jesteśmy z Niebem naprawdę bardzo mocno związani, bo w
każdym momencie i we wszystkim – tylko od Nieba
zależymy…

8 komentarzy

  • W to przeiękne święto przypada dzisiaj 95 rocnicy Bitwy Warszawskiej nazwanej Cudem nad Wisłą. Naszym przodkom udało się powstrzymać na 20 lat zalanie naszej ojczyzny bolszewicką, chrystofobiczną, obłędną i krwawą ideologią. Dziękujmy Bogu za wiatry wolności i prośmy NMP o opiekę nad jej królestwem.

  • A ja na upały nie narzekam i nie jestem na urlopie :). Nie wiem czy Bóg daje nam tą wspaniałą pogodą jakieś znaki – koedyś pisałem tu na blogu, że za mało zdajemy sobie sprawę z tego, w jak dobrym miejscu na ziemi przyszło nam żyć: bez trzęsień ziemi, wulkanów, półrocznych (sic) susz lub długotrwałych pór deszczowych. Za to Bogu dziękujmy. BTW. podobno sierpień 1939 roku też był upalny….

  • "Dlatego nie mogę się nadziwić tym, którzy robią zakupy w niedzielę, którzy pracują w niedzielę, bo uważają, że inaczej się nie dorobią, że dużo na tym stracą. Nie potrafię zrozumieć tych, którzy w niedzielę wychodzą do prac polowych, bo – jak tłumaczą – trzeba wykorzystać dobrą pogodę i zbierać plony, żeby się nie zmarnowały, ratując je przed złą pogodą. Przecież pogoda czy niepogoda – to wszystko pochodzi od Boga! Jeżeli On nie pobłogosławi i swoich darów nie da, to na nic cała nasza zapobiegliwość!"…

    – Hmmm… Nie chciałbym sądzić innych błędnie, jednak ta postawa Księdza wyczerpuje, jak mi się wydaje, w świetle nauk głoszonych przez Jezusa, wszelkie znamiona faryzeizmu…

    W końcu sabat jest dla człowieka – nie człowiek dla sabatu…

    Pozdrawiając, upału życzę.

  • Uroczystosc Wniebowziecia Najswietszej Maryi Panny ukazuje nam cel naszej wedrowki / pielgrzymki/ – niebo.
    W Maryi dostrzegamy ideal swietosci, do ktorej Bog wzywa wszystkich. Nie jest to swietosc abstrakcyjna, ale bardzo konkretna, zakorzeniona niejako w naszych codziennych obowiazkach, w naszych pracach,troskach,niepokojach i radosciach. Kazdego dnia, jak Ona stajemy przed szansa dojrzewania w wierze i w milosci. Codziennie nasza ufnosc wobec Boga moze wzrastac, a milosc do bliznich moze sie poglebiac.
    Dzis w Celestynowie odpust poprzedzony wczorajsza adoracja od rana. Bardzo duzo osob korzystalo wczoraj ze spowiedzi podczas calodziennej adoracji. Msze uswietnia swoja obecnoscia kapucyn Bernard Morawski pochodzacy z tutejszej parafii a przebywajacy na misjach.
    Blogoslawionego dnia dla wszystkich tu zagladajacych.
    Wiesia.

  • Dziś rano mój mąż otworzył Pismo Święte.. Księga Jeremiasza, rozdział 14 – Plaga suszy. Przeczytajmy koniecznie.

    O godz. 9.00 wyruszyliśmy na pieszą pielgrzymkę do pobliskiego Sanktuarium. Trasa 18 km w obydwie strony. Opiekunem duchowym był kleryk. Wspaniały młody człowiek. Pierwszy raz szedł z nami. Atmosfera była wspaniała. Mimo upału, 32 stopnie radośnie modliliśmy się, śpiewaliśmy i słuchaliśmy konferencji. Pozdrawialiśmy spotykanych ludzi. Niektórzy przy swoich domach czekali, by nas pozdrowić.
    Po drodze zbieraliśmy zioła, pojedyncze kłosy zbóż pozostałe na polach, by zanieść do poświęcenia .

    Gdy mamy kapłana, stałego spowiednika, bądź kierownika duchowego, to też radośniej idzie nam się przez życie.

    Ksiądz Jan Vianney w swojej wiosce Ars nie pozwalał parafianom pracować w niedzielę na polach i zdążali oni pozbierać plony w 6 dni tygodnia. Warto przeczytać książkę "Święty i diabeł".

    Pozdrawiam wszystkich serdecznie .
    Maria

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.