Przejrzyj!

P
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny obchodzi mój dostojny Dziadek, Edmund Jaśkowski. Życzę Solenizantowi wielkiej pogody ducha i dobrego zdrowia, aby mógł jak najdłużej cieszyć się życzliwością Rodziny i wszystkich Bliskich. Modlę się o wszelkie dobro dla Drogiego Dziadka.
       Modlitwą ogarniam także innego Solenizanta, Księdza Edmunda Szarka, Dziekana Dekanatu łaskarzewskiego w Diecezji siedleckiej – Kapłana, z którym miałem przyjemność współpracować na początku swojego kapłaństwa i w parafii którego, w Serokomli, przez rok mieszkałem, kiedy zaczynałem studia specjalistyczne na KUL. A z okazji urodzin, wspieram modlitwą Księdza Marcina Komoszyńskiego, z mojej rodzinnej Parafii. Życzę obu Księżom nieustannego entuzjazmu i zapału do pełnienia kapłańskiej posługi.
            Wszystkim zaś życzę błogosławionego dnia – i całego tygodnia!
                                          Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Poniedziałek
33 Tygodnia zwykłego, rok I,
do
czytań: 1 Mch 1,10–15.41–43.54–57.62–64; Łk 18,35–43

CZYTANIE
Z PIERWSZEJ KSIĘGI MACHABEJSKIEJ:
Wyszedł
korzeń wszelkiego grzechu, Antioch Epifanes, syn króla Antiocha.
Przebywał on w Rzymie jako zakładnik, a zaczął panować w sto
trzydziestym siódmym roku panowania greckiego.
W
tym to czasie wystąpili spośród Izraela synowie wiarołomni,
którzy podburzyli wielu ludzi, mówiąc: „Pójdźmy zawrzeć
przymierze z narodami, które mieszkają wokoło nas. Wiele złego
bowiem spotkało nas od tego czasu, kiedyśmy się od nich oddalili”.
Słowa te w ich mniemaniu uchodziły za dobre. Niektórzy zaś
spomiędzy ludu zapalili się do tej sprawy i udali się do króla, a
on dał im władzę, żeby wprowadzili pogańskie obyczaje. W
Jerozolimie więc wybudowali gimnazjum według pogańskich zwyczajów.
Pozbyli się też znaku obrzezania i odpadli od świętego
przymierza. Sprzęgli się też z poganami i zaprzedali się im, aby
robić to, co złe.
Król
wydał dekret dla całego państwa. „Wszyscy mają być jednym
narodem i niech każdy zarzuci swoje obyczaje”. Wszystkie narody
przyjęły ten rozkaz królewski, a nawet wielu Izraelitom spodobał
się ten kult przez niego nakazany. Składali więc ofiary bożkom i
znieważali szabat.
W
dniu piętnastym miesiąca Kislew sto czterdziestego piątego roku na
ołtarzu całopalenia wybudowano „ohydę spustoszenia”, a w
okolicznych miastach judzkich pobudowano także ołtarze; ofiary
kadzielne składano nawet przed drzwiami domów i na ulicach. Księgi
Prawa, które znaleziono, darto w strzępy i palono ogniem.
Królewskie polecenie zabijało tego, u kogo gdziekolwiek znalazła
się Księga Przymierza albo jeżeli ktoś postępował zgodnie z
nakazami Prawa.
Wielu
jednak spomiędzy Izraelitów postanowiło sobie i mocno się
trzymało swego postanowienia, że nie będą jedli nieczystych
pokarmów. Woleli raczej umrzeć aniżeli skalać się pokarmem i
zbezcześcić święte przymierze. Oddali też swoje życie. Wielki
gniew Boży strasznie zaciążył nad Izraelem.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Kiedy
Jezus zbliżył się do Jerycha, jakiś niewidomy siedział przy
drodze i żebrał. Gdy usłyszał, że tłum przeciąga, dowiadywał
się, co się dzieje. Powiedzieli mu, że Jezus z Nazaretu
przechodzi.
Wtedy
zaczął wołać: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!”
Ci, co szli na przedzie, nastawali na niego, żeby umilkł. Lecz on
jeszcze głośniej wołał: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade
mną!”
Jezus
przystanął i kazał przyprowadzić go do siebie.
A
gdy się zbliżył, zapytał go: „Co chcesz, abym ci uczynił?”
Odpowiedział:
„Panie, żebym przejrzał”.
Jezus
mu odrzekł: „Przejrzyj, twoja wiara cię uzdrowiła”.
Natychmiast
przejrzał i szedł za Nim, wielbiąc Boga. Także cały lud, który
to widział, oddał chwałę Bogu.

Jakoś
ten opis odstępstw narodu wybranego bardzo przypomina mi to, co
dzisiaj widzi się niemal powszechnie na świecie: totalne
odstępstwo od Boga i Jego zasad!
Niejedna „ohyda spustoszenia”
zastępuje dzisiaj ludziom krzyż i inne symbole religijne, z
ośrodków decyzyjnych płynie polecenie: Wszyscy
mają być jednym narodem i niech każdy zarzuci swoje obyczaje,

a
ponato
– podobnie, jak wówczas – wielu ludziom podoba
się taki właśnie kult

wymyślonych bogów.
I
dzisiaj nieobce są nam sceny darcia
Księgi
Prawa
Bożego – Pisma Świętego – na koncertach samozwańczych
artystów. A ci, którzy stają w obronie wartości najwyższych i
prawdziwego kultu – podobnie, jak i wówczas – są zabijani,
prześladowani,

w najłagodniejszej formie: wyśmiewani.
W
czytaniu z Księgi Machabejskiej usłyszeliśmy jednak dwa mocne
stwierdzenia na koniec: jedno optymistyczne,
a drugie… dające
dużo do myślenia.
To
pierwsze wyrażone zostało w słowach:
Wielu
jednak spomiędzy Izraelitów postanowiło sobie i mocno się
trzymało swego postanowienia, że nie będą jedli nieczystych
pokarmów. Woleli raczej umrzeć aniżeli skalać się pokarmem i
zbezcześcić święte przymierze. Oddali też swoje życie.

Ostatnie
zdanie – tak po ludzku rzecz biorąc – nie jest nazbyt
optymistyczne, bo trudno cieszyć się z tego, że ktoś musiał
oddać życie w obronie wartości.
Natomiast
bardzo optymistyczne jest to, że znaleźli się ludzie, którzy nie
popłynęli na fali

powszechnego zepsucia obyczajów, ani – jak byśmy dzisiaj
powiedzieli – poprawności
politycznej;
którzy
nie dali się zwariować, ale pozostali wierni wyznawanym zasadom.
Pozostali wierni Bogu. Za
cenę życia.
To
jest z pewnością bardzo optymistyczna wiadomość.
Z
kolei,
ta wiadomość
dająca
do myślenia wyrażona została w zdaniu ostatnim: Wielki
gniew Boży strasznie zaciążył nad Izraelem.
Czy
wszyscy ci, którzy w ciągu wieków – i w naszych czasach – tak
zapamiętale walczą z Bogiem, naprawdę
mają jakąkolwiek nadzieję na zwycięstwo?

Czy wielokrotne upadki wszystkich tego typu pomysłów i totalne
klęski wszystkich tego typu „reformatorów” nie
są dostateczną lekcją i przestrogą?

Czy ci ludzie naprawdę nie
boją się gniewu Bożego?

Na co oni liczą?
Owszem,
spowodują wiele nieszczęścia, przeleją wiele krwi, będą
przyczyną bólu tylu niewinnych, skrzywdzonych ludzi – a wszystko,
oczywiście, pod
sztandarami nowoczesności, humanizmu, tolerancji i obrony ludzkich
praw

– ale i tak nie osiągną tego, co zamierzają.
Bo
zawsze znajdzie się – większa
lub mniejsza –
garstka
„niepokornych”, „niepoprawnych politycznie”,

którzy im popsują szyki, pomieszają plany, zakłócą statystyki.
Zawsze znajdą się tacy, którzy zachowają
zdrowy rozsądek

i nie dadzą się – niczym stado baranów – poprowadzić
bezwiednie na rzeź.

Oczywiście, mamy tu na myśli ostateczne rozstrzygnięcie, bo w tym
ludzkim wymiarze, niestety, niejedno
cierpienie może ich spotkać.
I
często spotyka.
Ale
to oni są zwycięzcami – ci, którzy nie poddają się nagonce,
którzy wśród
powszechnego jazgotu zła zawsze mówią prawdę i czynią dobro.

Trwają przy Bogu. Często wymaga to od
nich niemałej
odwagi. Jakie
to
szczęście, że

tacy
ludzie!
A
wszystkim tym, którym tej odwagi brakuje, których ogarnia duchowa
ślepota, można jedynie życzyć – i o to się dla nich bardzo
modlić – aby im z
własną ślepotą zaczęło być tak bardzo źle,
że
wreszcie zaczną wołać wraz z Bartymeuszem, bohaterem dzisiejszej
Ewangelii: Jezusie,
Synu Dawida, ulituj się nade mną!
Może
trzeba, aby wcześniej dotknęli
wręcz dna rozpaczy i beznadziejności,

aby od tego dna mogli się odbić – niech i tak się stanie! Oby
tylko mogli doświadczyć i przekonać się, że nie da się dalej
trwać w ślepocie. I oby Jezus mógł nad nimi – i nam nami –
wypowiedzieć z całą mocą i skutecznością słowo uzdrowienia:
Przejrzyj!
W
tym kontekście zastanówmy się:
– Czy
mam odwagę sprzeciwić się – odważnym słowem i konsekwentną
postawą – powszechnemu lekceważeniu Boga i Jego zasad?
– Jak
znoszę szyderstwo ze strony innych, jakie mnie spotyka z powodu
mojej wiary – czy nie odgrażam się i nie złorzeczę?
– Czy
w obawie przed tymże szyderstwem nie „łagodzę” niektórych
aspektów swojego zdecydowanego stanowiska w sprawach wiary?

Przejrzyj,
twoja wiara cię uzdrowiła!

Dodaj komentarz

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.