Słowo, które Bogiem się stało – i Człowiekiem…

S
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym – całą naszą Rodziną – świętujemy imieniny naszej Mamy, Danuty Jaśkowskiej. Dziękując za piękną atmosferę naszego rodzinnego Domu, za wspieranie nas modlitwą, życzliwością, dobrym słowem i pogodą ducha, życzymy nadal tego nieustannego zapału, optymizmu, radości i nadziei, po których nasza Mama jest po prostu rozpoznawana! Życzymy też wszelkiej Bożej łaski i dobrych natchnień, oraz – jeżeli to zgodne z wolą Bożą – powrotu do pełnego zdrowia! I o te dobre dary dzisiaj dla naszej Czcigodnej Solenizantki się modlimy!
        Moi Drodzy, zapraszam dzisiaj do refleksji nad sprawą, która zawsze wydawała mi się ważna, ale ostatnio – jakby bardziej. Ciekaw jestem Waszych opinii. A ponieważ jutro będę od rana mocno zajęty, przeto przychodzi mi z odsieczą pomocna ręka… I umysł jasny… Mówiąc krótko – słówko z Syberii! Może dowiemy się coś o ruskiej bani?…
      Na głębokie i religijne przeżywanie Dnia Pańskiego – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
                                           Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Druga
Niedziela po Narodzeniu Pańskim,
do
czytań: Syr 24,1–2.8–12; Ef 1,3–6.15–18; J 1,1–18
CZYTANIE
Z KSIĘGI SYRACYDESA:
Mądrość
wychwala sama siebie,
chlubi
się pośród swego ludu.
Otwiera
swe usta na zgromadzeniu Najwyższego
i
ukazuje się dumnie przed Jego potęgą:
Wtedy
przykazał mi Stwórca wszystkiego,
Ten,
co mnie stworzył, wyznaczył mi mieszkanie
i
rzekł: „W Jakubie rozbij namiot
i
w Izraelu obejmij dziedzictwo”.
Przed
wiekami, na samym początku mnie stworzył
i
już nigdy istnieć nie przestanę.
W
świętym przybytku, w Jego obecności,
zaczęłam
pełnić świętą służbę
i
przez to na Syjonie mocno stanęłam.
Podobnie
w mieście umiłowanym dał mi odpoczynek,
w
Jeruzalem jest moja władza.
Zapuściłam
korzenie w sławnym narodzie,
w
posiadłości Pana, w Jego dziedzictwie.
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO EFEZJAN:
Niech
będzie błogosławiony Bóg i Ojciec
Pana
naszego Jezusa Chrystusa,
który
napełnił nas
wszelkim
błogosławieństwem duchowym
na
wyżynach niebieskich w Chrystusie.
W
Nim bowiem wybrał nas
przed
założeniem świata,
abyśmy
byli święci i nieskalani
przed
Jego obliczem.
Z
miłości przeznaczył nas dla siebie
jako
przybranych synów przez Jezusa Chrystusa,
według
postanowienia swej woli,
ku
chwale majestatu swej łaski,
którą
obdarzył nas w Umiłowanym.
Przeto
i ja usłyszawszy o waszej wierze w Pana Jezusa i o miłości
względem wszystkich świętych, nie zaprzestaję dziękczynienia,
wspominając
was w moich modlitwach. Proszę w nich, aby Bóg Pana naszego Jezusa
Chrystusa, Ojciec chwały, dał wam ducha mądrości i objawienia w
głębszym poznawaniu Jego samego. Niech da wam światłe oczy serca,
tak byście wiedzieli, czym jest nadzieja waszego powołania, czym
bogactwo chwały Jego dziedzictwa wśród świętych.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Na
początku było Słowo,
a
Słowo było u Boga,
i
Bogiem było Słowo.
Ono
było na początku u Boga.
Wszystko
przez Nie się stało,
a
bez Niego nic się nie stało,
co
się stało.
W
Nim było życie,
a
życie było światłością ludzi,
a
światłość w ciemności świeci
i
ciemność jej nie ogarnęła.
Pojawił
się człowiek posłany przez Boga,
Jan
mu było na imię.
Przyszedł
on na świadectwo,
aby
zaświadczyć o światłości,
by
wszyscy uwierzyli przez niego.
Nie
był on światłością,
lecz
posłanym, aby zaświadczyć o światłości.
Była
światłość prawdziwa,
która
oświeca każdego człowieka,
gdy
na świat przychodzi.
Na
świecie było Słowo,
a
świat stał się przez Nie,
lecz
świat Go nie poznał.
Przyszło
do swojej własności,
a
swoi Go nie przyjęli.
Wszystkim
tym jednak, którzy Je przyjęli,
dało
moc, aby się stali dziećmi Bożymi,
tym,
którzy wierzą w imię Jego,
którzy
ani z krwi,
ani
z żądzy ciała,
ani
z woli męża,
ale
z Boga się narodzili.
Słowo
stało się ciałem
i
zamieszkało wśród nas.
I
oglądaliśmy Jego chwałę,
chwałę,
jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca,
pełen
łaski i prawdy.
Jan
daje o Nim świadectwo i głośno woła w słowach: „Ten był, o
którym powiedziałem: Ten, który po mnie idzie, przewyższył mnie
godnością, gdyż był wcześniej ode mnie”. Z Jego pełności
wszyscyśmy otrzymali łaskę po łasce. Podczas gdy Prawo zostało
nadane przez Mojżesza, łaska i prawda przyszły przez Jezusa
Chrystusa. Boga nikt nigdy nie widział. Jednorodzony Bóg, który
jest w łonie Ojca, o Nim pouczył.
Ewangelia
dzisiejsza to piękny poemat o odwiecznym
Słowie Boga, które stało się
ciałem
– o Bożym Synu, który „zrodzony
przez wiekami, zaczął istnieć w czasie”.
Usłyszany
przed chwilą fragment,
stanowiący początek Ewangelii według Świętego Jana, jakkolwiek
jest dość znany i charakterystyczny, to jednak w ciągu całego
roku nie jest aż tak często czytany,
jak właśnie w Okresie Bożego Narodzenia, kiedy to pojawia się –
w przeciągu kilkunastu
dni – aż trzy razy:
w
sam dzień Bożego Narodzenia, w dniu 31 grudnia, oraz właśnie
dzisiaj, w drugą Niedzielę po Narodzeniu Pańskim.
Chyba
nas owa częstość
pojawiania się tego fragmentu w
tych dniach nie dziwi, bowiem
zdajemy sobie sprawę, że traktuje on właśnie o tym, co aktualnie
przeżywamy: Słowo
stało się ciałem
i
zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę,
jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca,
pełen
łaski i prawdy.

Jest
to naprawdę wielką tajemnicą, w jaki sposób Słowo,
wypowiedziane przez Boga, mogło stać się ciałem. I dlaczego Bóg
wybrał taki właśnie sposób, aby Jego
Syn pochodził od Niego – jako wypowiedziane przezeń słowo…

Tego nie sposób zrozumieć ludzkimi tylko siłami, to trzeba przyjąć
sercem,

trzeba to przyjąć – jak się zwykło nieraz mawiać – „na
wiarę”,

chyląc czoła przed tak niezmierną tajemnicą miłości Bożej.
Bo
to Słowo,
o którym sobie dziś mówimy i które Bóg wypowiedział, jest
właśnie słowem
wielkiej miłości

– z miłości Bóg wypowiedział przed wiekami swoje Słowo,
przeto Jego Syn jest owocem Jego bezgranicznej miłości. I
z tej bezgranicznej miłości Bóg swego Syna posyła na świat,
aby
zbawił człowieka, który
chociaż został stworzony
na obraz i podobieństwo Boże, to
jednak ten obraz i to podobieństwo tak bardzo zeszpecił
swymi grzechami.
Moi
Drodzy, co by tu nie powiedzieć, to zawsze nasze rozważania,
wnioski i myśli będą za
małe

i tak naprawdę niczego
nie wyjaśnią,
bo
– jako rzekliśmy – stajemy w obliczu przeogromnej tajemnicy.
Dlatego
może nie o nasze rozważania tu chodzi, ale o naszą wdzięczność,
o nasze uwielbienie, i o
naszą
odpowiedź
na tę wielką miłość Boga

– o to, jak my zareagujemy na ową
tajemnicę
i na całe to Boże działanie…
Jeśli
zaś
trzymać się przesłania dzisiejszej Ewangelii, to z pewnością
skierujemy
swą
uwagę
na
słowo,

jako ten instrument, którym Bóg posłużył się, aby okazać swoją
bezgraniczną miłość zarówno swemu Synowi, jak i nam wszystkim.
Bóg w ten sposób „usakralizował”
słowo, uświęcił je, podniósł słowo do rangi najwyższej;
uczynił słowo – Bogiem samym!

Dlatego
nie dziwmy się, że w tych dniach częściej
może, niż przy innych okazjach, w rozważaniach, kazaniach czy
innego typu refleksjach pojawia się temat
słowa: jego poszanowania, jego należytego traktowania, jego
doceniania,

a może też – w stopniu właściwym – jego oszczędzania…

Nie
dziwmy się temu, bo jeżeli zestawi się sposób,
w jaki słowo potraktował Bóg, a w jaki swoje słowa traktuje
człowiek,

to chyba mamy do czynienia z jakąś niepokonalną wręcz przepaścią.
Bóg – żeby to jeszcze raz powtórzyć – uczynił
słowo Bogiem samym!

Człowiek rzuca słowa na wiatr, człowiek drugiego człowieka słowem
obrzuca, człowiek drugiego człowieka słowem atakuje, nierzadko
rani… A czasami – wręcz
zabija!
Jakaż
to wielka przepaść pomiędzy traktowaniem słowa przez Boga, a
traktowaniem go przez człowieka. Mówiąc zaś o traktowaniu słowa
przez Boga, nawet niekoniecznie mamy na myśli tylko i wyłącznie
fakt
wcielenia Słowa Przedwiecznego

– Syna Bożego. Myślimy tu także o tym, jak ów Boży Syn, kiedy
już żył na ziemi i przemierzał ją, nauczając o Królestwie
Bożym, traktował
wypowiadane przez siebie słowa.

Czy
w całym nauczaniu Jezusa było
jakieś słowo niepotrzebne?

A czy było tam jakieś słowo
kłamliwe?
A
czy było tam jakieś słowo
krzywdzące?

A czy było tam słowo, które
by nie niosło najistotniejszych treści?
Zatem,
nawet w takim codziennym „obiegu” słowa, Jezus, Boży Syn,
stosował „najwyższe
standardy”.

Bo wiedział, jak ważnym narzędziem jest słowo; jak znaczącym
nośnikiem treści; jak jednocześnie jest ono niezwykłym
i tajemniczym środkiem wyrazu…

Bo
czymże jest słowo w swej istocie? Nie ma ono postaci materialnej,
nie
m
ożna
go zobaczyć, ani dotknąć…

Nie można go zmierzyć,
ani zważyć…

Nie
można go określić tymi miarami i sposobami, jakimi określamy
ziemską, materialną rzeczywistość.
A
przecież – pomimo tych wszystkich
spostrzeżeń i zastrzeżeń – nikt nie ma wątpliwości, że słowo
ma swoją wewnętrzną moc, ma swoją siłę…

I ma również – jeśli tak można to ująć – swój
ciężar.

I ma swoje
rozmiary,

bo mówimy o słowach
wielkich

– i słowach małych. I
ma swoją wartość, bo mówimy
o słowach
bogatych

– i słowach pustych. Mówimy o słowach
wzniosłych

– i słowach miernych. Mówimy wreszcie o słowach
świętych, pięknych i dobrych

– ale i o słowach grzesznych, złych i
podłych…
I
może zastanawiamy się nieraz, jak to jest, że słowo nie ma swego
fizycznego
ciężaru, czy rozmiaru materialnego, a jego uderzenie może tak
bardzo, wręcz namacalnie być odczuwalne, że

fizyczny
ból wywoł
uje?…
Zapewne
bowiem
znane nam
są sytuacje,
w
których to
po usłyszeniu takiego, czy innego słowa, ktoś godzinami płakał,
ktoś inny znowu zżymał się i złościł, a kogoś innego wreszcie
słowo
przyprawiło o zawał serca…
A
znowu, z drugiej strony, trzeba z
radością powiedzieć
o
tych
słowach,
które stawiają człowieka „do pionu”, które podnoszą go ze
stanu załamania czy rezygnacji, które przywracają
mu poczucie sensu życia, dają mu radość i nadzieję!
Tak,
takie słowa również krążą w naszym „obiegu”. Oby
ich zresztą było jak najwięcej!
I
dlatego, Kochani, te Święta, które już są co prawda za nami, ale
które jeszcze żyją w liturgii Kościoła – o ile nie mają być
tylko przeżywaniem zewnętrznej radości z tego, co zewnętrzne, bez
wejścia wgłąb tajemnicy – powinny nas skłonić choćby do
refleksji nad naszymi słowami.

To jest – z jednej strony, jak by się mogło wydawać – nic
takiego znowu wielkiego i znaczącego,

z drugiej jednak strony: byłby
to jakiś konkret.

Zanim
bowiem przekształcimy rzeczywistość wokół nas, zanim wpłyniemy
na zmianę postępowania

osób nam najbliższych lub ludzi z dalszego otoczenia, zanim uda się
nam dokonać
jakiejś rewolucyjnej zmiany

w sprawach naszego życia rodzinnego, sąsiedzkiego, zawodowego, czy
jakiegokolwiek innego, to naprawdę bardzo dużo możemy osiągnąć
tym, że konkretnie
i zdecydowanie zmienimy coś

w całej, ogromnej sferze
wypowiadanych przez nas słów.

Jeśliby się nam to
udało,
to z całą pewnością wielu problemów byśmy
uniknęli,
a znowu inne – same
by
się rozwiązały.

I
dlatego prosimy dzisiaj Boga, aby przeżywanie przez nas tajemnicy
Słowa,
które stało się ciałem; Słowa, które Bogiem się stało i
Człowiekiem,
a
w
ten sposób zostało tak bardzo uświęcone – aby przeżywanie tej
tajemnicy zaowocowało w naszym życiu większym uświęceniem
naszych słów!
W
tym duchu,
razem z Mędrcem Syracydesem, prosimy o dar mądrości – tej
mądrości, która wychwala
sama siebie, chlubi się pośród swego ludu. Otwiera swe usta na
zgromadzeniu Najwyższego
i
ukazuje się dumnie przed Jego potęgą.

Słyszeliśmy
te słowa w pierwszym czytaniu.
A
znowu, razem z Pawłem Apostołem prosimy, aby
Bóg Pana naszego Jezusa Chrystusa, Ojciec chwały, dał

[nam]
ducha
mądrości i objawienia w głębszym poznawaniu Jego samego. Niech da

[nam]
światłe
oczy serca, tak

[byśmy]
wiedzieli,
czym jest nadzieja

[naszego]
powołania,
czym bogactwo chwały Jego dziedzictwa wśród świętych.
Tak,
prosimy o to, byśmy
dostrzegali
Chrystusa,
żyjącego
i działającego wśród nas. Bo jeżeli będziemy Go widzieli i cały
czas będziemy o Nim pamiętali, to i
nasze
słowa będą tego świadectwem.
Jak
bowiem bardzo dzisiaj zdewaluowane zostało słowo – to widzimy na
każdym kroku. Ileż
słów pustych,

ileż zapewnień kłamliwych i obietnic, których się w ogóle nie
zamierza dotrzymać! A
ileż słów złośliwych, ile plotek, obmów, oszczerstw!

Ile w ludzkich słowach podejrzliwości, oskarżeń, wręcz
nienawiści!
W
debacie polityczn
ej
słyszymy słowa „najcięższego kalibru”.

Wydaje się, że przeciwnicy polityczni wypowiedzieli wobec
siebie już
najgorsze oskarżenia, kalumnie i
epitety.
Już
więcej – i gorzej – powiedzieć się nie da!
Z
mównicy sejmowej i przed kamerami telewizyjnymi można powiedzieć
wszystko,
co
najgorsze, w sposób najbardziej brutalny

– i to bez żadnych konsekwencji,

bez
żadnej

odpowiedzialności!

Tak,
Kochani, bo jeżeli można przeciwnika politycznego oskarżyć o
totalitaryzm, o
faszyzm, o zamach stanu, albo i inne zbrodnie, czy
wręcz porównać do Hitlera, to znaczy, że można
już wszystko!
Nie
ma już żadnej miary! Zupełny brak choćby odrobiny zdrowego
rozsądku! Nienawiść, która zaślepia!

Człowiek
człowieka może zmieszać z błotem, zgnoić go bezkarnie,
sprowadzić do parteru, wdeptać w ziemię, poniżyć go, a nawet
zniszczyć –
i nic się nie dzieje! Życie
toczy
się

dalej…
Nikt
nie pyta o konsekwencje, o odpowiedzialność za słowo, o jakąś
elementarną przyzwoitość. Nikt o to nie pyta – już zdążyliśmy
się przyzwyczaić…
I
pomyśleć, że był taki czas – także w naszej polskiej historii
– że słowo
znaczyło wiele.

Danie słowa – oznaczało jego dotrzymanie. I
było to sprawą honoru!
Na
tym polegał chociażby etos rycerski – to przecież stąd wzięło
się owo
znane powiedzenie, iż na
czyimś słowie można polegać, jak na słowie Zawiszy.
Tak,
bo
słowo
polskiego
rycerza było tak mocne i stałe, jak jego honor, jak jego męstwo i
oddanie Bogu i Ojczyźnie!
A
dzisiaj można stanąć przed kamerą i
naobiecywać,
ile
tylko się da;
i nakłamać,

ile tylko dusza zapragnie, i
naopowiadać najrozmaitszych dyrdymałów,

i tak zaciemnić całą sprawę, żeby już zupełnie nie było
wiadomo, co jest prawdą, a co kłamstwem, i gdzie jest sens, a gdzie
go nie ma…
I
można wypowiedzieć tysiące słów – a
tak naprawdę niczego konkretnego nie powiedzieć.

Po
prostu – bełkot, zwyczajny
bełkot…
Jak
wielu dzisiaj, niestety, posiadło i tę sztukę – sztukę
bełkotu
.
Ich wyjaśnienia niczego
nie wyjaśniają,

a jeszcze bardziej wszystko komplikują. Ich ekspertyzy – naukowe,
czy prawne – nie są w istocie obiektywnymi
opiniami eksperta,
tylko próbą
udowodnienia
na siłę tego, co się chce
z
góry
udowodnić.
A przecież dobrze wiemy, że jak się chce coś udowodnić, to się
udowodni – powołując się nawet
na
dane naukowe, dane liczbowe, czy odpowiednie paragrafy.
Niestety,
trzeba z pewnym bólem i rozczarowaniem stwierdzić, że tego typu
postawę prezentuje
w naszych mediach
także
kilku duchownych:

księży i zakonników. Nie są oni liczni, ale ich głos –
niestety – jest słyszalny, zwłaszcza, kiedy swoim uczestnictwem w
niektórych programach, otwarcie zwalczających Kościół, powodują
naprawdę spore
zamieszanie
w
umysłach ludzi
.
I swoimi artykułami, publikowanymi w gazetach, które otwarcie
sprzeciwiają
się
chrześcijańskiej
moralności,
naprawdę sieją
wątpliwości w ludzkich sercach.
Oczywiście,
są oni bardzo chętnie zapraszani do
tego typu mediów
i dlatego często ich widzimy i słyszymy. Jako
ksiądz, odcinam się od ich stwierdzeń, otwarcie krytykuję
ich
tak

nieodpowiedzialne zachowanie i równie otwarcie pytam: gdzie są ich
przełożeni?

Dlaczego ich biskupi lub prowincjałowie zakonni nie zabronią ich
tego typu medialnej aktywności?
Wszak
aktywność medialną duchownych regulują
konkretne
przepisy prawa kościelnego i instrukc
je
Episkopatu Polski.

Dlaczego więc dla niektórych duchownych robi się wyjątek,
pozwalając im wypowiadać – znowu: bez żadnej odpowiedzialności
– jakieś prywatne poglądy, które prezentują
oni jako naukę
całego Kościoła? To
nie jest nauka Kościoła!

Przykro
mi to stwierdzić, ale dla pełnego obrazu sprawy muszę to dziś
powiedzieć: niektórzy duchowni, swoimi wypowiedziami, sprzecznymi z
linią Episkopatu, a wręcz – z nauczaniem Kościoła, robią
bardzo złą robotę Kościołowi, diabłu na uciechę!
Powinni
jak najszybciej zamilknąć i głęboko przemyśleć swoje
postępowanie! Myślę, że wiecie, o kim mówię. Widzimy ich w
serwisach informacyjnych tych mediów, które są Kościołowi
nieprzychylne.
Widząc
i słysząc to wszystko, moi Drodzy, postanówmy
sobie mocno, aby nasze słowa

wszystkie: te uroczyste, i te zwyczajne; te odświętne, i te
powszednie; te oficjalne, i te wypowiadane w domowym zaciszu – były
dobre, mądre, potrzebne…

O to też warto się modlić…
Przyznam
szczerze, że widząc wagę tej sprawy w moim kapłańskim życiu,
zacząłem jakiś czas temu właśnie
o
to się modlić. Dodałem do mojego Różańca jedną tajemnicę,
którą sam dla siebie nazwałem tajemnicą
Ośmiu Błogosławieństw,

a w której modlę się o
mądrość życia i słowa.

Zachęcam i Was, moi Drodzy, abyście się o to modlili. Niech
Pan da nam światłe
oczy serca

– jak modlił się dziś Święty Paweł.
Módlmy
się i starajmy się codziennie o to, abyśmy
poprzez
wypowiadanie słów kłamliwych lub wulgarnych, nie stawali się –
jak mawiał nasz Profesor w Seminarium – „listonoszami
diabła”,
ale
abyśmy przez wypowiadanie słów dobrych, mądrych i potrzebnych
stawali się głosicielami
Bożej mądrości,
odważnymi
świadkami prawdy,
apostołami
radości i nadziei!

13 komentarzy

  • "Tak, Kochani, bo jeżeli można przeciwnika politycznego oskarżyć o geny zdrady, o pochodzenie od konfidentów Gestapo, albo przydzielić jemu i jego rodzinie miejsce w szeregach Polaków Drugiego Sortu, czy wręcz porównać go do NKW-dzisty, komucha i oskarżyć kilkunastolatka / kilkudziesięciolatka o wszystkie zbrodnie wschodniego systemu, przy okazji "dokopać Ojcu Świętemu Franciszkowi, bo w swym zapyziałym zacietrzewieniu nie zrozumiało się Jego Orędzia, to znaczy, że można już wszystko! Nie ma już żadnej miary! Zupełny brak choćby odrobiny zdrowego rozsądku! Nienawiść, która zaślepia!…Jako ksiądz, odcinam się od ich stwierdzeń, otwarcie krytykuję ich tak nieodpowiedzialne zachowanie i równie otwarcie pytam: gdzie są ich przełożeni? "…

    – Szanowny Księże, czy podpisze się Ksiądz pod tak zmienionym [za co przepraszam] własnym tekstem.

    Miłego i Owocnego Dnia…
    Szczęśliwego i Sprawiedliwego Nowego Roku…

    Obywatel Drugiego Sortu

  • Boże Słowo, pisane przez duże "S" jest dla nas katolików niepodważalne, prawdziwe i skuteczne. Ludzkie słowo( moje, nasze) pisane zawsze przez małą literkę rzeczywiście jest małe, liche i nie skuteczne, chyba że oprzemy je na Bożym Słowie. Obrazowo to przedstawił dzisiaj nasz Wikary, gdy prosił dzieci podczas "kazania" by głośno zawołały " Stoliczku nakryj się" a stoliczek trzykrotnie był pusty w przeciwieństwie do Słowa Boga podczas stwarzania świata, kiedy to wszystko się stało, jak wyrzekł Bóg.
    Ta moja powyższa wypowiedź nie świadczy, że musimy się godzić na naszą małość w słowach i czynach. Wszak Bóg stworzył nas na obraz i podobieństwo swoje i powinniśmy dążyć ze wszystkich sił byśmy upodabniali się do Ojca i w tym względzie również.
    Ps. Pamiętałam na Eucharystii o trzech Danutach w tym i o Mamie Księży ofiarowując za wszystkie Komunię Świętą.

    • Dzięki, Pani Anno, za tę rozweselającą dykteryjkę, która jako żywo przypomina mi scenę z "Matki" M. Gorkiego. Tam bolszewik [rozkazawszy wpierw zrobić dziurę w suficie klasy} kazał dzieciom modlić się do Boga o cukierki, które oczywiście nie spadły. Gdy natomiast polecił modlić się do Towarzysza Lenina – na maleńkie główki posypał się grad cukierków. Tak to dla realizacji różnych celów niekiedy przydaje się jedna metoda działania…

    • Środki przekazu rzeczywiście były podobne, ale cel zgoła inny. Księdzu zależało, aby dzieci same stwierdziły różnicę między mocą Słowa Boga a mocą ich słów. Przykład który Pan podał służył do manipulacji i tu jest zasadnicza różnica.

  • Słowo…. u mnie słowo ważniejsze od pieniędzy… jak mawiał Kargul. Kiedyś coś znaczyło teraz coraz mniej.
    Każdy jest grzeszny, ale każdego Bóg kocha.
    Nam się wydaję, że kapłan powinien postąpić tak i tu następuje nasza ocena, ale czy słuszna?
    Czy wolno nam sądzić? Powiedziane jest nie sądź nie będziesz sądzony, a z tych co w naszej ocenie zgrzeszyli módlmy się, aby Bóg ich sprowadził na właściwą drogę i umocnił ich Duchem Św.

  • "I może zastanawiamy się nieraz, jak to jest, że słowo nie ma swego fizycznego ciężaru, czy rozmiaru materialnego, a jego uderzenie może tak bardzo, wręcz namacalnie być odczuwalne, że aż fizyczny ból wywołuje?… "

    Dlatego też dobrze żebyśmy się pilnowali i umieli "ugryźć" w język, bo słowem można zranić, a wypowiedzianych słów już nie cofniemy.

    Myślę, że w dzisiejszych czasach rzadko się słyszy "daję słowo" albo "obiecuję" , bo i tak mało kto jeszcze wierzy komuś na słowo.

    Pozdrawiam
    Gosia

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.