Kielich mój pić będziecie…

K
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny obchodzi Kinga Kaltenberg, należąca w swoim czasie do jednej ze Wspólnot młodzieżowych, z którymi miałem przyjemność współpracować. Życzę Jubilatce wszelkiego Bożego błogosławieństwa. I o to będę się dziś modlił.
       Pozdrawiam serdecznie ze Szklarskiej Poręby, gdzie pogoda jest… taka sobie. Jest trochę śniegu, ale generalnie jest mokro. I w miarę ciepło. Natomiast dla mnie osobiście pogoda w tym miejscu nie ma szczególnego znaczenia, bo zawsze się tu dobrze czuję. Zapewniam o modlitwie za Was i w Waszych intencjach.
         Szczęść Boże! Dobrego dnia!
                                              Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Środa
2 Tygodnia Wielkiego Postu,
do
czytań: Jr 18,18–20; Mt 20,17–28

CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA JEREMIASZA:
Niegodziwi
rzekli: „Chodźcie, uknujemy zamach na Jeremiasza. Bo przecież nie
zabraknie kapłanowi pouczenia ani mędrcowi rady, ani prorokowi
słowa. Chodźcie, uderzmy go językiem, nie zważajmy wcale na jego
słowa”.
Usłysz
mnie, Panie, i słuchaj głosu moich przeciwników. Czy złem za
dobre się płaci? A oni wykopali dół dla mnie. Wspomnij, jak
stawałem przed Tobą, aby się wstawiać za nimi, aby odwrócić od
nich Twój gniew.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Mając
udać się do Jerozolimy, Jezus wziął osobno Dwunastu i w drodze
rzekł do nich: „Oto idziemy do Jerozolimy: tam Syn Człowieczy
zostanie wydany arcykapłanom i uczonym w Piśmie. Oni skażą Go na
śmierć i wydadzą Go poganom na wyszydzenie, ubiczowanie i
ukrzyżowanie; a trzeciego dnia zmartwychwstanie”.
Wtedy
podeszła do Niego matka synów Zebedeusza ze swoimi synami i
upadając Mu do nóg, o coś Go prosiła.
On
ją zapytał: „Czego pragniesz?”
Rzekła
Mu: „Powiedz, żeby ci dwaj moi synowie zasiedli w Twoim królestwie
jeden po prawej, a drugi po lewej Twej stronie”.
Odpowiadając
Jezus rzekł: „Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić
kielich, który Ja mam pić?”
Odpowiedzieli
Mu: „Możemy”.
On
rzekł do nich: „Kielich mój pić będziecie. Nie do Mnie jednak
należy dać miejsce po mojej stronie prawej i lewej, ale dostanie
się ono tym, dla których mój Ojciec je przygotował”.
Gdy
dziesięciu to usłyszało, oburzyli się na tych dwóch braci. A
Jezus przywołał ich do siebie i rzekł: „Wiecie, że władcy
narodów uciskają je, a wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie
tak będzie u was. Lecz kto by między wami chciał stać się
wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być
pierwszym między wami, niech będzie waszym niewolnikiem.
Na
wzór Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby Mu służono,
lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu”.

Zapewne
rozczarowanie, jakie wywołała u Jeremiasza postawa jego
przeciwników, było nieraz także naszym udziałem. Swoje przeżycia
Prorok wyraził dziś tymi oto słowami: Usłysz
mnie, Panie, i słuchaj głosu moich przeciwników. Czy złem za
dobre się płaci? A oni wykopali dół dla mnie. Wspomnij, jak
stawałem przed Tobą, aby się wstawiać za nimi, aby odwrócić od
nich Twój gniew
.
Sytuacja
jest więc oczywista: Jeremiasz wstawiał się za nimi, bronił ich
przed gniewem Bożym, na który zasługiwali – a
oni
nawet może sobie nie zdawali
sprawy z tego, że to właśnie
on, Prorok, ratował ich

niejednokrotnie. I to właśnie ci ludzie dzisiaj mówią bezczelnie:
Chodźcie,
uknujemy zamach na Jeremiasza. Bo przecież nie zabraknie kapłanowi
pouczenia ani mędrcowi rady, ani prorokowi słowa. Chodźcie,
uderzmy go językiem, nie zważajmy wcale na jego słowa.

Chciałoby
się powiedzieć: oto
ludzka wdzięczność!

Ty się człowieku starasz, głowę
nadstawiasz, narażasz się, a w
zamian za to 
doświadczasz
cynizm
u,
odrzuceni
a,
wręcz agresj
i.
Ot,
ludzka wdzięczność… Na pewno nieraz doświadczyliśmy takich
ludzkich postaw na sobie… Czy jednak sami
nigdy takich postaw nie przyjmowaliśmy?…
A
przecież to wszystko, czego doświadczył i o czym dzisiaj mówił
Jeremiasz, stało się w całej pełni także
udziałem
Jezusa.

On sam dzisiaj zapowiada udręki,
jakie
mają Go spotkać ze strony niewdzięcznych ludzi. Mówi: Oto
idziemy do Jerozolimy: tam Syn Człowieczy zostanie wydany
arcykapłanom i uczonym w Piśmie. Oni skażą Go na śmierć i
wydadzą Go poganom na wyszydzenie, ubiczowanie i ukrzyżowanie; a
trzeciego dnia zmartwychwstanie.

I
w sumie nie wiadomo, co jest bardziej bolesne i okrutne: czy
owe cierpienia
fizyczne,

które
Jezus zapowiedział,
czy owo wyszydzenie,
o którym też wspomniał,
a które bezpośrednio wiąże się z odrzuceniem przez własny
naród?
Swoistym
zaś
dopełnieniem
dramatyzmu

całej tej sytuacji, w
jakiej w tym momencie znalazł się Jezus,
jest prośba,
z jaką zwróciła się do Niego matka synów Zebedeusza.

Oczywiście, ona chciała dobrze dla swoich dzieci – jak każda
dobra matka. Ale całość jej prośby – popieranej z pewnością
przez synów – jasno pokazała,
że wszyscy oni nic
nie
rozumieją
z tego, co Jezus powiedział, czego nauczał i co im chciał swoją
postawą pokazać.

Nic
nie rozumieją…

Zobaczmy,
oto On tak
bezinteresownie i bezgranicznie
poświęca
się dla
nich,
zapowiada
cierpienia, jakie mają Go spotkać – łącznie
z oddaniem
życia za
nich i
dla
ich zbawienia, dla ich dobra – a
oni dopytują
o
doraźne
i wymierne korzyści,

prestiżowe,
wysokie stanowiska… Totalne
niezrozumienie

tego, co Jezus chciał im zaofiarować! Totalne rozminięcie się z
tą ideą, która tak mocno przyświecała Jezusowi. Czyż to Go nie
bolało?
Czy
świadomość tego, że On – z jednej strony – tak
wiele ludziom dał, tak wiele dobra im uczynił,

tak wiele nauk wygłosił,
tak wielu chorych uzdrowił, i chleba im rozmnożył; a oni – z
drugiej strony – w momencie, kiedy On ma już życie oddać, nagle
pokazują, że nic z tego nie zrozumieli; czyż
świadomość tego nie była przytłaczająca?

Tak samo zresztą, jak drwiny, szyderstwa,
czy odrzucenie?…

My
najczęściej
w każdej tego
typu
sytuacji zniechęcamy się do dalszego czynienia dobra. Bo sobie
mówimy, że
to nie ma sensu,

że oto
staraliśmy się, a ktoś tego w ogóle nie zauważył,
albo
może
nawet zauważył,
a
zlekceważył

– i nie dość, że nie podziękował, to jeszcze skomentował za
plecami, wyszydził, zmarnował okazane mu
dobro… A
my się dla niego tak poświęcaliśmy!
Dlatego
w takiej sytuacji
zwykle
rezygnujemy z dalszej
realizacji
dobra, tłumacząc to tym, że nie
można się przecież narzucać,

nikogo na siłę nie można uszczęśliwiać, a poza tym jeżeli ktoś
nie potrafi docenić tego, co już otrzymał,

to nie
zasługuje na to, by dalej się dla niego o cokolwiek starać. W
końcu musi się nauczyć jakiejś podstawowej kultury, a jak nie –
to już jego problem!
I
chociaż z wieloma z tych stwierdzeń zasadniczo trudno się nie
zgodzić, to jednak żadna
z tych okoliczności nie powinna w nas z
gasić
zapału do czynienia dobra.

I – tak naprawdę – żadna
z takich sytuacji nie
usprawiedliwia

naszej bezczynności, naszej duchowej apatii, czy rezygnacji
z dobra.
Ostatecznym
bowiem odbiorcą wsz
ystkiego,
co

uczyniliśmy, jest Bóg!

On wszystko widzi, On wszystko dobrze policzy, On wszystko nagrodzi.
Dlatego
chociaż ludzka niewdzięczność, niezrozumienie czy
lekceważenie na pewno bardzo boli (bo
trudno, żeby nie bolało),
to jednak warto
wznieść się ponad to wszystko

i tak, jak Jeremiasz; i tak, jak Jezus – trwać
na raz obranej drodze.
Jeżeli
bowiem nasze zaangażowanie lub poświęcenie – jakiekolwiek –
uzależnimy jedynie
od
ludzkiej wdzięczności, ludzkiego
zauważenia, uznania,
czy
pochwały,
to
raczej niczego
dobrego w życiu nie osiągniemy.
Ludzie
z klasą – prawdziwi przyjaciele Jezusa – patrzą dalej i wyżej,
dlatego nawet w obliczu tak jaskrawej niewdzięczności czy
obojętności ze strony
otoczenia, pozostają wierni
swoim zasadom i celom.

Warto, Kochani, naprawdę warto odważyć
się

przyjąć taką właśnie piękną postawę…
W
tym kontekście zastanówmy się:

Jak
reaguję na ewidentną niewdzięczność ze strony ludzi wobec
okazywanego im przeze mnie dobra?

Czy
stać mnie na
to,
aby na szyderstwo lub lekceważenie z ich strony – nie odpowiadać
tym samym?

Czy
sam
doceniam i odwdzięczam każde dobro, jakie od innych otrzymuję?

Na
wzór Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby Mu służono,
lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu…

80 komentarzy

  • … Mieć udział w losie Pana Jezusa! Oto pragnienie pulsujące w sercu chrześcijanina. Upodobnić się do Niego. Przylgnąć do Niego. Uznać wszystko za śmieci, byleby tylko Go poznać. Wszak nic ani nikt nie liczy się poza Nim. Wszak nic ani nikt nie może nas odłączyć od Jego miłości, miłości do końca i na zawsze.

    W czym chcemy mieć udział? W kielichu, który On wypija. Zauważmy bliskość i zażyłość. Pić kielich, który Jezus ma pić to pić z tego samego kielicha. To wielki zaszczyt dla uczestników uczty. Pić z kielicha Najwyższego. Raczyć się najlepszym winem miłości. Potrzeba nam takiej intymności, a czasami lękamy się, bo wydaje się nam zbyt bliska. Mówimy słowa o higienie, o nie przesadzaniu itd. A wszystko to, by nie pić. Jesteśmy w środku rozdarci, bo chcielibyśmy, a nie podejmujemy, bo jest pragnienie, a widzimy, że nie w pełni wypełniane.

    Chcemy być przy Panu Jezusie, ale po prawej i lewej Jego stronie, a to pokazuje tylko chwałę. Zapowiedź śmierci i zmartwychwstania przedstawia całość i jedność. Przyjęte obie integrują, jednoczą końce i początki, kroki, myśli, słowa i decyzje. Dlaczego? Bo jest oś centralna. Bo jest punkt odniesienia. Jezus Chrystus wczoraj i dziś, i jutro, ciągle ten sam na wieki!

    Tak więc z Nim jesteśmy i w doli i w niedoli, w chorobie i zdrowiu, w bogactwie i ubóstwie. A dokładniej byśmy mogli powiedzieć, że nie z Nim, a w Nim. Ponieważ On tam jest obecny. Tu i teraz jest Bóg.

    Nie ma zmartwychwstania bez doświadczenia umierania. Stary człowiek musi umrzeć, by nowy mógł się narodzić. Jeśli chcemy przeskoczyć Golgotę to naprawdę nie wiemy o co prosimy. Bóg nie zawiesza w próżni. Jednoczy się z człowiekiem, by go przeprowadzić ku zmartwychwstaniu

    Brak przylgnięcia do Pana (i Jego nauki) skutkuje przesadnym patrzeniem na siebie (egoizm) i oburzeniem względem bliźnich, bo są traktowani jako rywale (zajmą „moje” miejsce). Znika wtedy Bóg, a co za tym idzie znika także Boże patrzenie. Wtedy ci, co za władców się uważają, uciskają tych, co wpadli w ich ręce (jak człowiek schodzący z Jerozolimy wpada w ręce zbójców). Wtedy wielcy dają odczuć swą władzę. Bez Boga ani do proga, bo bez Niego nie ma domu, nie ma braterstwa, nie ma jedności.

    Pan Jezus podkreśla, iż nie tak będzie u nas, u Jego uczniów, u wyznawców Jego. Wzorem nie ma być świat i jego sposób rządzenia (ucisku, wyzysku). Wskazuje dwa, jakże niemodne kierunki: kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą i kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym. Być sługą czy wręcz niewolnikiem. Cały czas z podkreśleniem na między nami. Nie ma lepszych i gorszych, większych i mniejszych.

    Z czego to wynika? Gdzie ten właściwy punkt patrzenia? Na wzór Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu. I nie ma innego! I nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni …

    • Kiedy kilka dni temu napisałem, że mojej Koleżance Pan zaszczycił udziałem w swoim Krzyżu, pojawiło się kilka bardzo ostrych komentarzy. Bo co to za zaszczyt – Krzyż? A oto Domownik – Anna pisze o zaszczycie picia z kielicha Jezusa. A to dokładnie to samo, bo udział w kielichu, to udział w losie, także – udział w cierpieniu… A więc jednak nie jestem odosobniony w swoim poglądzie… Ks. Jacek

    • Ostrych komentarzy chyba nie było :). Ja jednak nadal, w modlitwach, proszę Boga, o to, aby trzymał daleko od moich bliskich takie zaszczyty :). Do tego całkiem serio traktuję słowa pieśni błagalnej „Od powietrza, ognia, głodu i wojny zachowaj nas, Panie”. Oczywiście jak już trafi się niedola, to wówczas ten zaszczyt ofiaruję Bogu.

    • … Prędzej czy później życie każdego z nas zderzy się z '' poprzeczną belką '' , która naznaczy je krzyżem. Może to będzie choroba, śmierć, jakieś nieszczęście osobiste lub kogoś bliskiego. Krzyż – cierpienie jest czymś realnym w życiu każdego człowieka, tylko bywa, że coraz mniej ludzi przygotowanych na spotkanie z nim i pogodzenie się dźwigania go. Nie ma wyboru ! Albo go podejmiemy albo on nas złamie. Krzyż – cierpienie doświadczeń można tylko wtedy dźwigać , kiedy zrozumiemy jego głęboki sens. Krzyż – cierpienie przypomina nam całą naszą nagą prawdę o człowieku, że jesteśmy biedni, słabi, ułomni. Krzyż wyzwoli nas od wszystkiego , co grozi zatraceniem prawdziwie ludzkich wartości. Krzyż nie usunie nam naszych cierpień ale dopomoże zrozumieć ich sens.

      Wziąć krzyż, to podjąć ze spokojem to cierpienie, które przychodzi spoza nas, wbrew naszej woli.

      Nie wymyślajmy sobie własnych krzyży. Przyjmujmy ten, jaki przychodzi z ręki Boga ….

    • Patrząc z perspektywy własnego życia, wiem , nie mam wątpliwości co do tego, że moje cierpienie jest zaszczytem przez duże Z . Tak naprawdę nieważne jest tyle samo cierpienie, co owoce tego cierpienia.

    • To gratuluję łaski zrozumienia :). A ponieważ ja tej łaski nie posiadam, to powtarzam: "Od powietrza (chorób, zarazy) , ognia, głodu i wojny zachowaj nas Panie" :). Wybaczcie mi tę małość 🙂

    • … Bóg pozwala człowiekowi cierpieć, tylko tyle ile on potrafi unieść. Wytapiać go duchowo w ten sposób jak złoto w wysokiej temperaturze, tylko do pewnego stopnia, aby zanieczyszczenia spłynęły i oddzielił się brud od złota, a nie złoto zrobiło się matowe i stopiło. Kiedy złoto się topi i staję się błyszczące, gdy złotnik widzi w nim odbicie swojej twarzy wtedy wyciąga je z ognia. Bóg chce, abyśmy w podobny sposób byli odbiciem Jego twarzy. Chrzci nas dlatego w ten sposób Ogniem i Duchem Świętym. …

    • Aniu, nie jestem w niczym wielki, raczej mały i upadający, potykający się o każdy korzeń wystający na drodze życia :). Z tym cierpieniem i ciężarami jakie Bóg "daje" człowiekowi nosić, to może trochę jest tak, jak z taczkami pełnymi cegieł na budowie: dopóki majster nie zobaczy, że jesteś w stanie udźwignąć pełną taczkę, dopóty każe wozić do połowy wypełnioną ;).

    • Aaaa – jeszcze jedna sprawa mi się przypomniała. Nie tak dawno temu zmarła na raka głowy (w 7 miesięcy od diagnozy) koleżanka mojej żony. Prosiłem tutaj na blogu o modlitwę w jej intencji. Wracając do rzeczy: rozumiem, że owa śmierć i ogromne cierpienie przed śmiercią, to było właśnie to doświadczanie tego, co Bóg uważał, że Joanna zniesie? Nie zniosła – przynajmniej na tym łez padole – zostawiając dwie córki (13 i 8 lat, z tego co pamiętam). Chyba, że popatrzymy na to od strony "perspektywy Nieba": wtedy śmierć jest wybawieniem z cierpień tutaj, na ziemi. A w takim razie, dlaczego na ogół modlimy się o uzdrowienie z ciężkiej choroby, a nie o wyzwolenie od wszelakich ziemskich problemów w postaci przeniesienia się na łono Abrahama (a nie, to chyba tylko nasi "starsi bracia w wierze")?

    • Ja też modlę się o łaskę zdrowia i ulgę w cierpieniu dla siebie – jeśli przyjdzie – i dla innych. Ostatnią Mszę Świętą w tej intencji odprawiałem wczoraj. Ale w tym, co piszę, cały czas chodzi mi o to, abyśmy dojrzewali do głębszego pojmowania cierpienia, kiedy ono już przyjdzie i nie da się go uniknąć, ani pokonać. Chodzi o to, aby cierpienie i śmierć nie były dla człowieka czarną tragedią i rozpaczą, ale drogą do uszlachetnienia i duchowej wielkości.
      Natomiast jeszcze raz podkreślam: nikomu cierpienia nie życzę i o łaskę zdrowia cały czas się modlę dla kogo tylko mogę.
      Pozdrawiam! Ks. Jacek

    • … Przez postawę posłuszeństwa Bogu, modlitwę, post możemy prosić Boga o zmianę naszego, lub czyjegoś losu . Decyzja należy jednak do Boga, który wie co dla nas jest korzystne.

      Zakończę jednym z moich ulubionych wersetów:

      Ps.37,4-5 Rozkoszuj się Panem, A da ci, czego życzy sobie serce twoje!
      Powierz Panu drogę swoją, Zaufaj mu, a On wszystko dobrze uczyni

      Uczyni dobrze według Jego woli, nie naszej …

    • Tak, ma Ksiądz rację. Ale – niestety – człowiek potrafi tę współpracę mocno komplikować, odrzucać, a nawet zacząć współpracować z szatanem….

    • … Dominiko

      Jezus do każdego mówi '' Pójdź za Mną '' . Do narzeczonych, którzy się odnaleźli, do samotnych, którzy się pogubili, do profesorów, krawców – wszystkich po kolei . Mówi stale " Pójdź za Mną, Pójdź za Mną … '' W odpowiedzi , czasem ktoś idzie do spowiedzi, zaczyna się modlić, odwiedza chorych, porzuca złe znajomości, potrafi przebaczyć komuś, kogo chciał przedtem wyrzucić z drugiego piętra, bo nie umiał ukoić swojej nienawiści, złości.
      Jeżeli słuchamy głosu zegara na wieży albo małego zegarka na ręku, możemy nieraz powtarzać bezmyślnie : tik – tak, tik – tak, ale możemy też w duchu Ewangelii słyszeć ciągłe " Pójdź za Mną , Pójdź za Mną '' Żeby wszystko porzucić, trzeba coś oddać, czegoś się wyrzec.
      W Gorzkich Żalach śpiewamy jak Jezus cierpiał, jak bolała Go głowa, ręce, nogi, jak popychał Go ten ' nieposkromiony tłum '' Najważniejsze jest jednak to, dlaczego On cierpiał '' Dobrowolnie wydał się na mękę '' – czytamy w kanonie Mszy świętej.

      Gdy dotyka nas cierpienie, ból lubimy skarżyć się , co nas boli, jak nas boli. Ale ważne jest dlaczego nas boli. Bóg powołuje nas do przyjaźni z sobą na drodze krzyżowej w Gorzkich Żalach. Czy umiemy wzbudzić w sobie intencję cierpienia ? Samo w sobie cierpienie może być obrzydliwe, ale intencja świadomość dlaczego cierpię – gdy otwierają się rany ciała, czy trapi nas niepokój duszy – może być słońcem które rozjaśnia wszystko.
      Jeżeli nas coś zaboli, a chcemy iść za Jezusem, postawmy sobie pytanie : Dlaczego Bóg powołał mnie do tego, żebym cierpiał ? Widocznie czegoś chce ode mnie i w ten sposób stawia mi wymagania.

      Cóż z tego, że bolą nogi. głowa pęka, serce cierpi, jeżeli za utrudzone ręce prowadzi nas do Jezusa wielka miłość ….

  • Na ile franciszkowe wypowiedzi są wynikiem temperamentu południowca, a na ile tego, co w jego sercu tkwi? Oto jest pytanie :)? Niezbadane są wyroki Boże :). To tak w kontekście prasówki na pokładzie samolotu w czasie papieskiego powrotu z Meksyku – miałem napisać o tym kilka dni temu, ale musiałem to przemyśleć – a może bardziej należałoby przemodlić…

    • Owszem, sowieckie służby mieszały się w życie KK – mocno przed i w trakcie II Soboru Watykańskiego. Ale, żeby naszego papieża Franciszka od KGB – owców? W Ameryce Południowej bardziej trockizm się zadomowił niż leninizm-stalinizm (w gruncie rzeczy to jest to samo). Franciszek niedawno spotkał się ze współpracownikiem służb sowieckich, ale nie sądzę aby sam maczał w tym palce 🙂

  • Dziękuję Księże Jacku za te mądre rozważania dzisiejszej Ewangelii. Słowo na dziś utwierdziło mnie w przekonaniu, że moje postępowanie wobec sąsiadki – alkoholiczki jest słuszne. Ponieważ przeżyłam 25 lat z mężem uzależnionym od alkoholu i wypracowałam sobie pewne postawy wobec takich osób, próbuję jej pomóc wyjść z tego nałogu. Mimo iż ona "upada", Bóg daje mi siłę dźwigać ten mój krzyż. Mieszkam z nią razem, ponieważ sprzedałam swoje mieszkanie a jeszcze nie kupiłam docelowego. Staram się być cierpliwa i otaczać ją miłością czekając aż ona zmieni choć częściowo swoje postępowanie. Pierwsze efekty tego już są w postaci chodzenia do kościoła, spowiedzi św i przyjmowania Boga do serca swego. Codziennie odmawiam różaniec w intencji nawrócenia grzeszników. Proszę Was o wsparcie mnie w tej modlitwie. Myślę, że te moje sprawy mieszkaniowe są zaplanowane przez Najwyższego i chociaż komplikują się trochę, to ma być moja droga służenia innym.

  • Siejąc oset nie zbierzesz pszenicy. Zawsze warto siać pszenicę, ale nie zawsze możemy oczekiwać, że ludzie nam za tą pszenicę podziękują. Czyż to nie jest nasza pycha, gdy oczekujemy podziękowań? Jak mi nie podziękują to nie będziemy siać dobra? Trzeba się zastanowić, nad tym czego oczekuje od nas Bóg?
    Czy TY dziękujesz za dobro jakie otrzymałeś od Boga? Nie wymagaj więc od ludzi aby Ci dziękowali. Dziękuj Bogu, abyś dalej mógł siać dobro i nie oczekuj nic w zamian.

    • Zasadniczo zgadzam się z całą tą opinią, chociaż w jednej kwestii chciałbym doprecyzować: uważam, że oczekiwanie, a może dokładniej: spodziewanie się wdzięczności nie jest niczym złym. To jest takie zwyczajne i ludzkie. Natomiast to nie może stanowić motywu czynienia przeze mnie dobra.
      Wdzięczność jest postawą człowieka z klasą. Jest znakiem wysokiej kultury człowieka. Dlatego uważam, że osoby odpowiedzialne za wychowanie innych powinny się nawet domagać od swych wychowanków wdzięczności za okazane im dobro – właśnie po to, aby ich takiej postawy nauczyć. Pozdrawiam serdecznie! Ks. Jacek

    • W pełni się z Księdzem zgadzam. Chrześcijaństwo nie ucieka od cierpienia i daje siłę je znosić: i to jest główny punkt naszej dyskusji. Natomiast mi chodzi i o to (o czym kiedyś dyskutowaliśmy), że w naszym chrześcijaństwie za dużo jest Wielkiego Piątku, a za mało Wielkiej Niedzieli. Zbyt dużo przygnębienia, smutku i "uciemiężenia", a za mało radości, świeżości. A przecież Chrystus powstał z martwych. Chrześcijaństwo to wiara w zwycięstwo, w pokonanie ciemności 🙂

    • … Czemu tak często panuje w świecie stereotyp, że człowiek cierpiący to człowiek smutny, odizolowany, przysłowiowo '' chodzący z głową pod pachą '' Nic bardziej mylnego , nawet w cierpieniu można mieć wiele '' Wielkich Niedziel ''

    • Bo w stereotypach jest sporo prawdy :). Chociaż tak być nie musi :). Kiedy spotykam się w gronie znajomych starszych osób, to dyskusja rozpoczyna się od wymieniania kto na co choruje i co go boli, albo ile to lekarstw musi przyjmować. Wszystko to z odpowiednio "cierpiącą" miną :).

    • … Myślę, że młode pokolenie też lubi sobie ponarzekać.
      Znam osoby młode które '' umierają '' mając katar.

      A jeśli chodzi o ludzi starszych, prawda jest taka , że często te osoby nie mają z kim porozmawiać, siedzą '' zamknięci w swoich czterech ścianach '' a gdy już opuszczą mury domów, to może właśnie takimi tematami próbują przekazać jak jest im źle . Bo kto ma ich zrozumieć jak nie ci co samotnie cierpią za kolejnymi ścianami betonowych bloków …

    • Czyli jednak wracamy do punktu wyjścia: cierpienie bez radosnych pląsów :). Co do młodych: być może. Bratanica mojej żony (21 lat) wydzwania z każdym zdarciem naskórka, jakby co najmniej straciła palce :).

    • … Cierpienie bez '' radosnych pląsów '' jak i bez robienia z siebie cierpiętnika. Jeśli w sercu jest radość mimo cierpienia , to nie potrzeba nic więcej .Nie chodzi o afiszowanie się, ale o pokorne znoszenie tego czym się zostało obdarowanym ….

    • Wydaje mi się, że drepczemy w kółko jak uwiązani do kołka. Owszem, pokorne znoszenie tego, czym zostało się doświadczonym jest ważne i wcale nie trzeba przylepiać sztucznego uśmiechu kiedy boli w trzewiach, ani też przyjmować miny siedzącego na kaktusie. Nie jestem również zwolennikiem przyjmowania postawy "co będzie to będzie" i z wywalonymi do nieba oczami biernego oczekiwania na nie wiadomo co….

    • Naprawdę, świetna dyskusja. Kapitalna, dynamiczna i mądra wymiana zdań. A użyta przez Roberta metafora dreptania, jak drepce uwiązany do kołka – po prostu rewelacyjna! Nieźle się uśmiałem. Dzięki! Ks. Jacek

  • Po ludzku, boję się cierpienia, prześladowania… ale wiem że jest wpisane w ludzkie życie i chcę je przeżywać z Chrystusem. Modlę się o zdrowie dla innych i siebie ale bardziej ważne są dla mnie sprawy duchowe, ponieważ dostrzegam wokół brak wiary, ignorowanie spraw Bożych, płytkość, powierzchowność – letność wiary. Zawszę się dziwię gdy widzę rozentuzjazmowane tłumy ludzi w Warszawie( na stadionie 60tys.), Licheniu, Częstochowie, na polach lednickich czy w innych Sanktuariach, gdzie Ci ludzie mieszkają, że ja ich na co dzień nie widzę…

    • Anno, Ci ludzie mieszkają blisko nas. To może być sąsiadka którą spotykasz na bazarze, sąsiad który przytrzymuje drzwi. Tylu ludzi uśmiecha się do nas, pozdrawia nas każdego dnia. Takie zwyczajne '' dzień dobry '' + uśmiech w pakiecie . Nie trzeba być w Warszawie na stadionie, Licheniu czy Częstochowie by spotkać i ujrzeć w drugim człowieku samego Boga.

      I w drugą stronę – Jak często możemy mijać się z Jezusem , chociaż wiele o Panu Bogu wiemy. Często jesteśmy pyszni i nieraz nam się wydaje, że jesteśmy mądrzejsi od innych. Ile razy jesteśmy pyszni , ile razy wyobrażamy sobie naszą świętość , ile razy po ludzku wyobrażamy sobie nasze życie, tle razy mijamy się z Jezusem, zabijamy Go w naszym życiu.
      Jeśli będziemy uczyć się wielkiej pokory, połączonej z wiedzą, wtedy odnajdziemy Boga w naszym życiu i życiu innych …

    • Masz rację, trochę przeholowałam, przejaskrawiłam pisząc," że ja ich na co dzień nie widzę…", bo przecież widzę i dobrych ludzi i dobre serca, ale widzę również przerażająco wiele odejść od Boga, wiele rozwodów, wiele konkubinatów, wolnych związków, nie mówiąc o wspomnianych już letnich katolikach. Cóż począć nie noszę różowych okularów, widzę świat, tak jak widzę. Wierz mi, że chciałabym dostrzegać w każdym człowieku Chrystusa ale czy to możliwe…sam Jezus pozostawił nam pytanie, pod naszą rozwagę " Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie? "(Łk 18,8)

    • … Anno, ja też nie noszę różowych okularów. Też widzę wiele zła . Ktoś mądry powiedział, że jeśli chcesz zmienić świat, zacznij od siebie. Żaden człowiek nie jest aż tak dalece zły, jak go o to się oskarżają sporadyczne, najgorsze momenty jego życia. Nikt też nie jest aż tak doskonały, jak o tym świadczyć by mogły pojedyncze fakty jego postępowania. Jedno potknięcie człowieka nie może rzucać plamy na jego całe życie. ….

    • Chyba jednak przyznasz Droga imienniczko, że nie jedna zła decyzja podjęta w życiu może być nieodwracalna. Pan Bóg dał wolną wolę człowiekowi i sami możemy wybierać dobro lub zło, mówić tak lub nie. Nie czarujmy się, piekło nie jest puste o czym świadczy choćby dzisiejsza Ewangelia. A tak poza tym podziwiam i szanuję Twoje wszystkie komentarze a Ciebie kocham jak siostrę :*). Dobrej nocy z Panem Bogiem.

    • … Tak Anno zgadzam się z tym co napisałaś odnośnie złych decyzji.
      Ale wiem też, że człowiek prowadzi człowieka do światła.
      Z tą wolną wolą różnie bywa. ludzie zniewoleni, opętani też podejmują decyzje , a ich wolna wola nie jest do końca wolną wolą.

      Tak jak wierzę w Niebo , jak i wierzę w Piekło.

      Anno, nie wiem co napisać na drugą część Twojego komentarza.
      Jestem zaszczycona.
      Dziękuję 🙂

    • Zniewolenie czy opętanie to rzecz wtórna, przed nim już człowiek w wolności postąpił źle, zgrzeszył. Dobrze że Pan nasz zanim przyjdzie powtórnie jako Sędzia Sprawiedliwy, przychodzi nieustannie jako Bóg Miłosierny. Zgadzam się z Tobą, że Bóg działa bezpośrednio jak i poprzez drugiego człowieka. Obyśmy wszyscy chcieli być narzędziami w Jego rękach. Pozdrawiam.

    • … Anno, nie wiem czy Cię teraz dobrze zrozumiałam

      '' Zniewolenie czy opętanie to rzecz wtórna, przed nim już człowiek w wolności postąpił źle, zgrzeszył ''

      Jeśli dobrze odbieram Twoje słowa, to nie do końca masz rację.

      Istnieje jeszcze dręczenie pokoleniowe. Dręczenie które dostaje się '' w pakiecie '' nie mając nic wspólnego z określonym złem …

    • "Istnieje jeszcze dręczenie pokoleniowe." Jeśli masz na myśli "grzechy pokoleniowe" to jednoznacznie wypowiedział się w ich sprawie Episkopat
      http://episkopat.pl/informacje_kep/6966.1,Episkopat_Polski_nt_Grzechu_pokoleniowego_quot_i_uzdrowienia_miedzypokoleniowego_quot.html

      Ja pisząc o wtórności opętania czy jakiegokolwiek zniewolenia miałam na myśli, że wcześniej człowiek świadomie , bądź mniej nieświadomie ( małe dziecko może być zniewolone przez działanie dorosłego) dopuścił do siebie szatana a więc zgrzeszył np. wchodząc do grupy satanistycznej, interesując się okultyzmem itd. Myślę jednak że sprawa jest skomplikowana i indywidualna i nie podejmuję się dalszej dyskusji. Nie jestem przecież fachowcem. Na ten temat bardziej wiarygodnie wypowiadają się egzorcyści.

    • '' . Myślę jednak że sprawa jest skomplikowana i indywidualna i nie podejmuję się dalszej dyskusji ''

      Dobrze Anno, w takim razie ja również zamilknę w tym temacie

      Pozdrawiam serdecznie 🙂

    • (Ja pisząc o wtórności opętania czy jakiegokolwiek zniewolenia miałam na myśli, że wcześniej człowiek świadomie , bądź mniej nieświadomie ( małe dziecko może być zniewolone przez działanie dorosłego) dopuścił do siebie szatana a więc zgrzeszył np. wchodząc do grupy satanistycznej, interesując się okultyzmem itd. Myślę jednak że sprawa jest skomplikowana i indywidualna i nie podejmuję się dalszej dyskusji. Nie jestem przecież fachowcem. Na ten temat bardziej wiarygodnie wypowiadają się egzorcyści.)

      miałam i przerabiałam to na własnej skórze byłam i jestem zniewolona przez działania dorosłego a ta osoba tzn ojciec nie zyje, ponosze teraz tego konsekwencje jak miałam 7 lat mama jezdziła ze mna juz wtedy do egzorcysty, w naszym domu była czarna biała magia spirytyzm okultyzm, pentagram na przedpokoju narysowany na de mnie były rozne wróżby robione w celu abym sie zmieniła na lepsza osoba a sama tez ponosze tego konsekwencje i to swiadomme bo napisałam kiedys 28 cyrografów tylko po ty aby zwrocic na siebie uwage, i nikomu nie życze tego typu problemów bo sami widzicie tego efekty co sie dzieje ze mna to są efekty złego, bo staram sie jak moge czytam pismo sw do was zagladam a wiadomo zły sie wkurza, jakis czas temu chciałam wejsc do koscioła stanełam przed kosciołem i nie mogłam wejsc i wiele innnych sytuacji jak mysle o rozancu aby wziasc go do reki sama mysl, nie powiem co ze mna robic i co sie dzieje, do jakos połowy stycznia jezdziłam do egzorcysty na egzorcyzmy i toczyła sie walka, ale ja nie miałam sił walczyc, zły wygrał w tamtej chwili, a teraz sami widzicie co sie dzieje, bo chce wrocic do boga ale ktos sie wkurza, i tak do połowy stycznia jezdziłam na egzorcyzmy cały rytuał i nikomu nie zycze tego typu problemów bo wtedy przezywa sie istne piekło naprawde, i na ten temat wiele bym mogła powiedziec, i wiem ze gdy wejde na droge Boga pierwsze co będe musiała zrobic telefon do egzorcysty i chyba temu boje sie wesc na ta droge i brne w tym bagnie, a do ojca mam ogromy żal przez to ze zniszczył mi życie, bo to co teraz sie dzieje ze mna itd to są własnie tego konsekwencje tego co ojciec robił,

      Nawet nie wiecie, ale sami mi tez otwieracie oczy na wiele spraw, i tez dziekuje wam,

  • … Przepraszam za ilość pozostawionych dzisiaj komentarzy.
    Proszę nie odbierajcie tego jako wymądrzanie się z mej strony.
    To nie tak , nikogo nie pouczam , po prostu mam taki dzień na refleksje …

    • Daj spokój Aniu – przecież m.in. po to jest ten blog, aby dyskutować :). Jestem pewien, że Ks. Jacek nie będzie przytłoczony dużą ilością komentarzy 🙂

    • Ja nie muszę być "aż tak wyrozumiały", bo jestem bardzo, ale to bardzo wdzięczny! Blog naprawdę żyje! I spełnia tę rolę, jaką spełniać powinien – jest forum wymiany poglądów mądrych i życzliwych ludzi.
      Dołączam się do podziękowań za powyższe dialogi. To prawdziwa kopalnia głębokich refleksji, popartych szczerą wiarą i życiowym doświadczeniem. Naprawdę, bardzo się z tego cieszę. I z ilości komentarzy – także!
      Pozdrawiam i błogosławię+! Ks. Jacek

  • Dominiko, to co napisałaś wczoraj 28 lutego 2016 21:29, przekonuje mnie, że koniecznie musisz skorzystać z pomocy egzorcysty i kontynuować je dopóty nie zostaniesz całkowicie uwolniona i uzdrowiona. Tylko Pan Bóg Wszechmocny może tego dokonać. Sama widzisz jak wygląda Twoje życie obecnie i przyznajesz że dłużej tego nie zniesiesz. Zmień to i otwórz się na pomoc Boga, przez posługę Kościoła i Kapłana. Dlaczego nie chcesz żyć szczęśliwie, dlaczego nie chcesz wyzwolić się od złego. Błagam Cię zrób to dla siebie, dla Boga. Przebacz Bogu, sobie, rodzicom. Podejmij odważną, wręcz heroiczną decyzję. Powiedź " Chcę być Twoim dzieckiem Boże i pragnę z całego serca, byś tylko Ty Jezu był Panem mojego życia. Tak mi dopomóż Bóg i wszyscy święci. Amen"

  • Przed chwilą czytając Pismo Święte rozdz. 15 z Łukasza przeznaczony do rozważania na dzień dzisiejszy napotkałam komentarz z http://www.deon.pl/spolecznosc/artykuly-uzytkownikow/modlitwa-i-duchowosc/art,173,drachma-i-10-groszy.html
    i czytając go miałam przed oczyma i w sercu ciebie Dominiko.

    Łk 15, 8-10

    O. Adam Szustak w jednym z odcinków "Kundla przydrożnego" mówi, że drachma to mniej więcej tyle, co 10 groszy. Pomyśl, czy Ty gdy zgubisz 10 groszówkę, robisz tak jak kobieta z przypowieści? Za wszelką cenę chcesz ją znaleźć? No jasne, że nie. A co ona robi? 1.Zapala światło. Skoro zapala, to możemy się domyślić, że nie był to piękny słoneczny dzień, tylko noc lub wieczór. Jak się okazuje zapalone światło nie wystarcza, bo nie znajduje drachmy. Widocznie jest w jakimś ukryciu, bo nie da się jej dostrzec nigdzie. Dlatego podejmuje następny krok.

    2.Wymiata dom i szuka starannie. Drachma jest mała, mogła wpaść wszędzie: pod łóżko, dywan, za szafę…. Jeśli bardzo zależy tej kobiecie, żeby ja znaleźć, to musi powynosić wszystko z domu, wszystkie meble, sprzęty, dywany, by móc ją znaleźć. Widać, że bardzo jej zależy, bo właśnie tak robi. Dlaczego? Wie, że gdy już wyniesie wszystko z domu, to w końcu ją znajdzie, bo zostanie tam tylko ona i drachma.

    3.Podnosi z ziemi. Nie dowiadujemy się z tej przypowieści wprost, że tak zrobiła, ale jest to oczywiste, że tak właśnie uczyniła. Tym bardziej, że z powodu jej odnalezienia sprasza przyjaciółki i sąsiadki by razem z nią świętowały. Więc na pewno będzie trzymała ją w rękach jako drogocenną perłę, by każdej z nich pokazać, że to jest właśnie ta drachma, tak dla niej ważna, a którą tak długo szukała. Pewnie zanim ją pokazała musiała ja ładnie umyć, bo nie sądzę, że ładnie wyglądała gdy została znaleziona….

    Jezus szuka jednej drachmy. On za wszelką cenę chce znaleźć właśnie tę dziesięciogroszówkę. On chce znaleźć ciebie! Jeśli myślisz o sobie, że nic nie jesteś wart, że jesteś beznadziejny, bo życie ci nie wyszło, bo nie dajesz sobie rady z problemami. Nawet jeśli w swoich oczach jesteś "nikim", nic nie osiągnąłeś, wszystko co miałeś – straciłeś, przegrałeś życie, jesteś na dnie, to zobacz co robi Jezus…. Jeśli przechodzisz przez jakąkolwiek noc w swoim życiu, noc trudu, cierpienia lub jesteś już od dłuższego czasu w ciemności grzechu i nie potrafisz się ruszyć, to wiedz jedno: Jezus Cię w tej ciemności szuka. Zapala światło, czyli posyła ci takie osoby na twojej drodze, które wnoszą w twoje życie promyki nadziei. To ludzie którzy pomagają Mu cię szukać. Gdy mimo to Cię nie znajduje, bo jesteś w jakimś ukryciu, schowany, poraniony, podeptany (tak, podeptany, bo jeśli dziesięcio- groszówka leżała gdzieś na ziemi np. pod dywanem, to jest bardzo możliwe, że była deptana przez domowników. A rany zadane przez osoby nam najbliższe, tych których kochamy, najbardziej bolą), to On się tym nie zniechęca. Pousuwa wszystko, to czym jesteś przygnieciony, byleby tylko Cię odnaleźć .

    Nie chce żeby coś lub ktoś zakłócił czy przeszkodził w twoim odnalezieniu. Chce by w tym momencie był tylko ty i On. Co to jest za sytuacja? Jezus wie, że człowiek poraniony potrzebuje wielkiej delikatności, intymności. On pragnie spotkać się z Tobą sam na sam, bez żadnych gapiów. Ucałuje twoje rany, oczyści je, umyje cię z wszelkiego brudu, poda rękę i podniesie z ziemi. Podniesie cię do godności Dziecka Bożego. Już nie będziesz bezwartościową dziesięcio-groszówką, ale Córką Boga, Synem Boga. Weźmie cię na ręce i zaczniecie świętowanie! Jak pisze bp. Grzegorz Ryś w książce Skandal miłosierdzia "Człowiek nawraca się nie przez to, że sięgnął dna i widząc to chce się z niego wyrwać, ale przez to, że z tego dna podnosi go miłość."

  • (czytając go miałam przed oczyma i w sercu ciebie Dominiko)

    Wiesz aniu ta wiadomosc juz czytałam jak byłam w pracy i jak zobaczyłam te słowa aż pojawiła sie taka nadzieja, ze ktos myśli o mnie, i ktos ma mnie w sercu, i dziekuje ci bardzo za te słowa, naprawde, dziekuje ci, chyba pierwszy ktos do mnie tak długą wiadomosc napisał, i w sumie kazdemu jestem wdzieczna kiedys ktos pisze do mnie komentarz naprawde dziekuje za te słowa, wiesz dziekuje ci bardzo za te słowa, kiedy piszecie rozne komentarze i piszecie nawet moje imie lub odpisujecie cokolwiek na cos co napisze, nawet nie wiecie o tym ale pomagacie mi bardzo, dziekuje wam za kazde słowo nawet te ktore czasem mnie zaboli lub odbieram jakies słowo za atak, chcecie dla mnie dobrze, chcecie mi pomóc i pomagacie piszac, pomagacie za kazdym razem kiedy piszecie 🙂

    • Dominiko, na nas naprawdę możesz liczyć. Ale Ty też musisz być bardzo konsekwentna w pracy nad sobą! Pozdrawiam i błogosławię+! Ks. Jacek

    • Dominiko, wiedz że noszę Cię w swoim sercu, w codziennej modlitwie ( na pewno wszyscy którzy tu zaglądają na ten blog są Ci życzliwi i Cię wspierają duchowo). Tak jak kiedyś napisałam, mogłabyś być moją wnuczką, ze względu na swój młody wiek i bardzo boleję nad Twoim stanem ciała, duszy i ducha. Dlatego ośmielam się Cię prosić, byś nie zmarnowała swojego życia, które jest wielkim darem Boga Ojca. Posłuchaj naszych rad i podejmij decyzję zmiany życia. Czas jest sposobny i najwłaściwszy z możliwych; wielki post, rok miłosierdzia. Niech Bóg Ci błogosławi i na w swej opiece.
      Życzy Ci Babcia Anna :*)

    • … Skoro już tak piszemy o Dominice
      To, że nie jestem bardzo wylewna w '' głaskaniu' Dominki po głowie, nie oznacza braku sympatii . Wiem, że takim '' głaskaniem'' można zrobić wielką krzywdę, bo na swój sposób utwierdza się osobę w przekonaniu , ze jest bardzo biedna, pokrzywdzona przez los. Jedyne co robię to w codziennej modlitwie pamiętam o Dominice

      Dominiko, mogłabyś być moją córką.
      Mam dzieci w Twoim wieku.
      Dzieci które przeżyły piekło nim stały się moimi dziećmi.
      One nie miały możliwości zawalczenia o lepsze życie.
      Były poniewierane, odrzucone – porzucone przez biologicznych rodziców.
      Miały po parę lat …

      Ty masz możliwość zawalczenia o siebie .

      Dziś z perspektywy czasu, wiem, że moje dzieci są dla mnie Darem.
      Wyrosły na mądre, uśmiechnięte, dobre osoby.

      Zaufały ….

      Ty też możesz opuścić swoją pustynię samotności, odrzucenia, zniewolenia

      Podejmij męską decyzję, że nie tylko chcesz coś zmienić ale zrób wysiłek ku temu by się coś zmieniło na lepsze

      Ty tez jesteś Darem dla innych, chociażby dla Blogowej Rodzinki

      Zaufaj Jemu

      Zaufaj tutaj na blogu

      Zaufaj …

    • albo moja babcia bo mam tylko jedna babcie z ktora wogole nie rozmawiam bo nic nie rozumie i taka babcia do ktorej moglabym jezdzic w wakacje albo nie tylko w wakacje i z ktora moglabym rozmawiac o rzeczach religjnych, pomagac jej i spedzax czas, teraz tak jak patrzylan za okno i patrzylam na ten snieg ktory pada tak pomyslalam ze z jednej strony mam cala rodzine mame,babcie a nawet dwoch ojców heh, 🙂

    • Duchową Babcią, czemu nie. Wyleję na Was "niezrealizowaną" miłość, troskę i troszeczkę pobłażliwości :), bo nie mam swoich wnucząt i wszystko wskazuje na to że nie będę ich miała.

    • "Babcie są od przytulania i głaskania :), zaś mamy od mądrego wychowywania :)" – Oj, to moja śp. babcia spełniała funkcję mamy i chwała jej za to 🙂

  • Teraz z biegiem czasu a troche z WAMI juz jednak jestem jestem moge powiedziec ze widze wiele rzeczy, nim przeczytalam komentarz domownika-A chcialam napisac ze zaufalam wam, i naprawde dopiero jakos w sob chyba wam naprawde zaufalam i zaczynam wierzyc w slowa ktore piszecie naprawde, motywujecie mnie do zycia,

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.