Duchowa specjalizacja

D
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu wczorajszym urodziny obchodziła Pani Doktor Marzena Pazik – Wolska, Lekarz stomatolog, z pomocy której systematycznie korzystam. Dziękując Pani Doktor za wszelką życzliwość, życzę Bożego błogosławieństwa na każdy dzień. 
      Dzisiaj zaś urodziny obchodzi Ewelina Lisiewicz, za moich czasów – działająca we Wspólnocie młodzieżowej w Trąbkach. Życzę Ewelinie stałego i konsekwentnego podążania za Jezusem! Obie Jubilatki powierzam Bogu w modlitwie!
         A oto dzisiaj, moi Drodzy, pierwsza sobota miesiąca. Oddajmy cześć Niepokalanemu Sercu Najświętszej Maryi Panny. I nie zapominajmy o codziennych nabożeństwach majowych.
            Zachęcam teraz do refleksji na temat, który wydaje się naprawdę ważny w naszym codziennym praktykowaniu wiary…
                                       Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Sobota
6 Tygodnia Wielkanocy,
do
czytań: Dz 18,23–28; J 16,23b–28

CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Paweł
zabawił w Antiochii pewien czas i wyruszył, aby obejść kolejno
krainę galacką i Frygię, umacniając wszystkich uczniów.
Pewien
Żyd, imieniem Apollos, rodem z Aleksandrii, człowiek uczony i
znający świetnie Pisma, przybył do Efezu. Znał on już drogę
Pańską, przemawiał z wielkim zapałem i nauczał dokładnie tego,
co dotyczyło Jezusa, znając tylko chrzest Janowy. Zaczął on
odważnie przemawiać w synagodze. Gdy go Pryscylla i Akwila
usłyszeli, zabrali go z sobą i wyłożyli mu dokładniej drogę
Bożą.
A
kiedy chciał wyruszyć do Achai, bracia napisali list do uczniów z
poleceniem, aby go przyjęli. Gdy przybył, pomagał bardzo za łaską
Bożą tym, co uwierzyli. Dzielnie uchylał twierdzenia Żydów,
wykazując publicznie z Pism, że Jezus jest Mesjaszem.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam:
O cokolwiek byście prosili Ojca, da wam w imię moje. Do tej pory o
nic nie prosiliście w imię moje: Proście, a otrzymacie, aby radość
wasza była pełna.
Mówiłem
wam o tych sprawach w przypowieściach. Nadchodzi godzina, kiedy już
nie będę wam mówił w przypowieściach, ale całkiem otwarcie
oznajmię wam o Ojcu. W owym dniu będziecie prosić w imię moje, i
nie mówię, że Ja będę musiał prosić Ojca za wami. Albowiem
Ojciec sam was miłuje, bo wyście Mnie umiłowali i uwierzyli, że
wyszedłem od Boga.
Wyszedłem
od Ojca i przyszedłem na świat; znowu opuszczam świat i idę do
Ojca”.

Przykład
Apollosa pokazuje nam wszystkim – uczniom i świadkom
Jezusa; tak duchownym, jak i świeckim – że w
dziele głoszenia Dobrej Nowiny nie wystarczy sama gorliwość i
dobre chęci.
To oczywiście ważne, ale to za mało. Apollos
miał dużo dobrych chęci, dużo zapału i dużo odwagi – to
trzeba mu oddać.
Wszak
Autor Dziejów Apostolskich relacjonuje: Pewien
Żyd, imieniem Apollos,

[…]
przemawiał
z wielkim zapałem i nauczał dokładnie tego, co dotyczyło Jezusa,

[…].
Zaczął
on odważnie przemawiać w synagodze.

W dodatku, miał też bardzo rozległą
wiedzę, o czym Autor natchniony zaświadcza, pisząc, iż był to
człowiek
uczony i znający świetnie Pisma,

który
znał
[…]
już
drogę Pańską.

A
zatem, jak
mogłoby się wydawać,
same
pozytywy.

A
jednak – nie
do końca…
Okazało
się bowiem, że chociaż faktycznie nauczał
dokładnie tego, co dotyczyło Jezusa,

to
jednak czynił to, znając
tylko chrzest Janowy.

Naturalnie,
zdajemy sobie sprawę, że pod określeniem chrzest
Janowy

rozumiemy w tym przypadku nie
tyle sam
fakt
udzielania
chrztu przez Jana Chrzciciela, ile o pewien
poziom wiedzy,
poziom
świadomości,

na
jakim się to wówczas odbywało.
Jan
był Poprzednikiem Jezusa, zapowiadał Jego przyjście i na to
przyjście przygotowywał ludzi. Nie
mógł jednak znać

tego wszystkiego, czego Jezus nauczał dopiero w czasie swojej
publicznej działalności, przeto nauczanie Jana – siłą rzeczy –
musiało
być niepełne.
Miało
charakter wstępny, przygotowawczy. I oto Apollos na tym poziomie
wiedzy i świadomości religijnej funkcjonował, głosząc – raz
jeszcze to podkreślmy – bardzo
gorliwie i odważnie naukę o Jezusie.

naukę niepełną,
okrojoną,

albo – dokładniej mówiąc – nie
w pełni ukształtowaną.

A
przecież wyznawcy Jezusa znali już tę „ulepszoną
wersję”,

bo byli już bogatsi o całe nauczanie swego Mistrza. Dlatego
Pryscylla i Akwila postanowili także Apollosa wprowadzić
na wyższy stopień wtajemniczenia,

dlatego właśnie zabrali
go z sobą i wyłożyli mu dokładniej drogę Bożą.

Zauważmy,
jak bardzo było to ważne. Przecież – tak na dobrą sprawę –
gdyby zadowolili się tym, co Apollos już wiedział i co głosił,
też pewnie nie
byłoby z tego powodu jakiegoś większego dramatu.

Oczywiście, nauka byłaby niepełna, ale przecież to był czas,
kiedy cała – nazwijmy to tak oficjalnie – doktryna
chrześcijańska dopiero się kształtowała.
Kształtowało
się również całe to przesłanie, które my dzisiaj mamy zebrane
i spisane
w jednej Księdze – w
Piśmie
Święt
ym.
Zatem,
gdyby Apollos pozostał przy swojej wersji i ją głosił, pewnie sam
z czasem zorientowałby się,

że czegoś w jego przekazie brakuje, natomiast swoją gorliwością
i odwagą pewnie niejedną
osobę przekonałby do Chrystusa.

A
jednak, przedstawiciele młodego Kościoła nie
chcieli zgodzić się na taką połowiczność.

Uznali, że gorliwość, zapał i odwaga to jedno, ale pełna
wiedza – to drugie. I też ważne.

Dlatego zadbali o uzupełnienie wiedzy Apollosa. Gdyż
sama gorliwość i nawet odwaga – podkreślmy to jeszcze raz bardzo
mocno – to za mało! Musi
być jeszcze wiedza

– oczywiście, na takim poziomie, na jakim jesteśmy w stanie ją
powziąć.
Wszak
mamy i to w świadomości, że mówimy tu cały czas o wierze, o
tajemnicy, a więc
o rzeczywistości, której nie
da się

ująć w żadne traktaty naukowe

i której nie da się do
końca rozumem ogarnąć.

Dlatego tak bardzo przekonują nas słowa Świętego Tomasza z
Akwinu, że „co dla zmysłów niepojęte, niech dopełni wiara w
nas”. Owszem, mamy to na uwadze.
Ale
co „dla zmysłów pojęte”,
co umysł jest w stanie przyjąć i ogarnąć, to
powinien jednak przyjąć.

W tym sensie, nie da się religijnej
ignorancji,
na
którą niestety cierpi wielu polskich katolików, tłumaczyć
albo zasłaniać gorliwością w spełnianiu praktyk.

To nie jest właściwy kierunek. Bo w ten sposób można pobłądzić,
albo popaść
w jakiś fanatyzm,

polegający
na ubieraniu
w szaty prawd objawionych własnych
jaki
chś
mglist
ych
teori
i
lub przekona
ń.

Wydaje
się, moi Drodzy, że ten brak wiedzy religijnej to jest aktualnie
jeden z większych problemów, z jakim my, katolicy polscy, naprawdę
musimy się uporać.

My za mało i za rzadko czytamy Pismo Święte, nie sięgamy po
katolicką prasę czy
książkę, nie śledzimy też nauczania Kościoła, począwszy od
nauczania Ojca Świętego. Skutek
tego jest taki, że nie
znamy stanowiska Kościoła w kwestiach bioetycznych, czy
społecznych,

a wszystko to wychodzi później przy wyborach do władz
samorządowych czy państwowych, kiedy to katolicy
głosują na ludzi, wprost negujących naukę Bożą

w sprawach najważniejszych.
Nam
naprawdę brakuje orientacji
i
biegłości,

jeśli idzie o odniesienie nauki ewangelicznej do poszczególnych
dziedzin naszego życia osobistego, rodzinnego, społecznego – o
politycznym już nawet nie wspominając. A czasami to chyba nawet
łapiemy się na brakach
w podstawowej wiedzy katechizmowej.

Dlatego, na
przykład, zbyt
łatwo
operujemy

takimi chociażby pojęciami, jak „przebaczenie”, „miłosierdzie”,
rozumiejąc je jako akceptację czyjejś bezkarności, albo
zawieszenie podstawowej sprawiedliwości.
I
wiele jeszcze podobnych sytuacji
można by tu
mnożyć
– przykładów sytuacji, które znane nam porzekadło oddaje w
stwierdzeniu,
że ktoś „słyszy,
że dzwoni, ale nie wie, w którym kościele”.

A zatem, słyszy
„coś tam”, „gdzieś tam”, „jakoś tam”, ale „co?”,
„gdzie?” i „jak?” – tego
już
konkretnie
nie wiadomo.

Jeżeli
zatem chcemy, aby nasze świadectwo było czytelne i przekonujące,
to musi ono podlegać procesowi stałej – nazwijmy
to tak – specjalizacji.
Tak, w świecie, w którym ludzie specjalizują
się nieraz w kilku różnych dziedzinach
jednocześnie
i ciągle podnoszą swe kwalifikacje, chrześcijanin ze swymi
duchowymi
kwalifikacjami
nie może pozostać na
poziomie
dziecka pierwszokomunijnego.
Przecież
– jak nieraz przekonują duszpasterze na kazaniach – człowiek
dorosły nie
jest w stanie przywdziać pierwszokomunijnego ubrania.

Właśnie! A w sprawach wiary, w sprawach duchowych, w sprawach
wiedzy i świadomości religijnej, często do takiego paradoksu
dochodzi. A to wygląda niezwykle
„pokracznie”

i gdyby nie wyglądało dramatycznie, to moglibyśmy powiedzieć, że
jest to zabawne. Ale to nie jest zabawne! Z
tym trzeba koniecznie coś zrobić – i to jak najszybciej!

Tylko
wtedy bowiem będziemy w stanie należycie zrozumieć chociażby te
słowa, które Jezus wypowiedział dzisiaj w Ewangelii: Mówiłem
wam o tych sprawach w przypowieściach. Nadchodzi godzina, kiedy już
nie będę wam mówił w przypowieściach, ale całkiem otwarcie
oznajmię wam o Ojcu. W owym dniu będziecie prosić w imię moje, i
nie mówię, że Ja będę musiał prosić Ojca za wami. Albowiem
Ojciec sam was miłuje, bo wyście Mnie umiłowali i uwierzyli, że
wyszedłem od Boga.

Tak,
potrzeba z naszej strony większego
wysiłku,

abyśmy dokładniej
poznali drogę Bożą i jasno zrozumieli to, co Jezus mówi do nas
tak przecież otwarcie!
Pomyślmy:

Jaki
jest mój codzienny kontakt z Pismem Świętym?

Czy
swoją wiedzę religijną buduję w oparciu o wydawnictwa, które
mają aprobatę Kościoła, czy może chętniej czytam pozycje
niewiadomego pochodzenia i o wątpliwej wartości duchowej?

Czy
staram się rzetelnie poznać naukę Kościoła w różnych
kwestiach, czy raczej dorabiam własną teorię do własnych
przekonań?

O
cokolwiek byście prosili Ojca, da wam w imię moje. Do tej pory o
nic nie prosiliście w imię moje: Proście, a otrzymacie, aby radość
wasza była pełna!

5 komentarzy

  • 1. Czytam codziennie.
    2. Byłoby naiwnością czytać tylko wydawnictwa "aprobowane". Brak wtedy możliwości porównania stanowisk. Przecież w niedalekiej jeszcze przeszłości KK aprobował postawy, poglądy i "wiedzę" budzące dziś politowanie lub śmiech.
    3. Staram się. Rzecz w tym jednak,że owa "rzetelna nauka Kościoła" nie zawsze jest rzetelna. "Dorabianie" własnego zdania jest prawem, obowiązkiem i jedyną możliwością człowieka myślącego. Rzecz oczywista – bigotów, dewotek i manipulatorów to nie obowiązuje.

    • A może moglibyśmy się dowiedzieć, które to postawy, wiedza i poglądy aprobowane przez Kościół budzą ów śmiech i kto się śmieje, bo ja jakoś nic śmiesznego w nauczaniu Kościoła nie widzę.
      Pozdrawiam serdecznie
      J.B.

    • @J.B. – tego się nie dowiemy :). To jest tylko wiedza hasłowa nie poparta rzeczywistą refleksją. To jest takie zachowanie, taki czyn jak wrzucenie dla zabawy puszki po konserwach do czystego jeziora…..

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.