Tobie mówię – wstań!

T
Szczęść Boże! Moi Drodzy, co myślicie o kolejnej wizycie Komisji Weneckiej w Polsce? Bo mnie osobiście mocno już drażni to bezczelne wtrącanie się unijnych biurokratów w polskie sprawy. Dlatego właśnie codziennie modlę się o jak najszybsze rozwiązanie Unii Europejskiej – tworu złego, całkowicie zdemoralizowanego i kompletnie skompromitowanego. Jednocześnie modlę się o powrót Europy do chrześcijańskich korzeni i budowanie jej jedności na tym właśnie fundamencie. A do tego żadna Komisja Wenecka nie jest potrzebna.
     Z takich zaś lepszych i piękniejszych spraw, to tylko przypomnę, że dzisiaj w większości naszych Parafii odbywają się nabożeństwa fatimskie. Zachęcam do udziału. Pogoda też zachęca…
            Życzę Wszystkim błogosławionego dnia!
                                       Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wtorek
24 Tygodnia zwykłego, rok II,
Wspomnienie
Św. Jana Chryzostoma, Biskupa i Doktora Kościoła,
do
czytań: 1 Kor 12,12–14.27–31a; Łk 7,11–17
CZYTANIE
Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Bracia:
Podobnie jak jedno jest ciało, choć się składa z wielu członków,
a wszystkie członki ciała, mimo iż są liczne, stanowią jedno
ciało, tak też jest i z Chrystusem. Wszyscyśmy bowiem w jednym
Duchu zostali ochrzczeni, aby stanowić jedno Ciało: czy to Żydzi,
czy Grecy, czy to niewolnicy, czy wolni. Wszyscyśmy też zostali
napojeni jednym Duchem. Ciało bowiem to nie jeden członek, lecz
liczne członki.
Wy
przeto jesteście Ciałem Chrystusa i poszczególnymi członkami. I
tak ustanowił Bóg w Kościele najprzód apostołów, po wtóre
proroków, po trzecie nauczycieli, a następnie tych, co mają dar
czynienia cudów, wspierania pomocą, rządzenia oraz przemawiania
rozmaitymi językami. Czyż wszyscy są apostołami? Czy wszyscy
prorokują? Czy wszyscy są nauczycielami? Czy wszyscy mają dar
czynienia cudów? Czy wszyscy posiadają łaskę uzdrawiania? Czy
wszyscy przemawiają językami? Czy wszyscy potrafią je tłumaczyć?
Lecz wy starajcie się o większe dary.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jezus
udał się do pewnego miasta, zwanego Nain; a szli z Nim Jego
uczniowie i tłum wielki. Gdy zbliżył się do bramy miejskiej,
właśnie wynoszono umarłego, jedynego syna matki, a ta była wdową.
Towarzyszył jej spory tłum z miasta.
Na
jej widok Pan użalił się nad nią i rzekł do niej: „Nie płacz”.
Potem przystąpił, dotknął się mar, a ci, którzy je nieśli,
stanęli.
I
rzekł: „Młodzieńcze, tobie mówię, wstań”. Zmarły usiadł i
zaczął mówić; i oddał go jego matce.
A
wszystkich ogarnął strach; wielbili Boga i mówili: „Wielki
prorok powstał wśród nas i Bóg łaskawie nawiedził lud swój”.
I
rozeszła się ta wieść o Nim po całej Judei i po całej
okolicznej krainie.
Treść
dzisiejszego pierwszego czytania najkrócej można by zapewne
streścić słowami: jedność w różnorodności. Taka
właśnie jedność panujewinna panować – w
Kościele Chrystusowym.
Tu każdy ma swoje własne miejsce
i swoją funkcję do spełnienia, swoje zadanie do
wykonania i swoją rolę do odegrania, przy czym każdy ma to
swoje własne miejsce i zadanie zupełnie różne od zadania kogoś
innego.
Różne
są bowiem funkcje i role, różne są zdolności i predyspozycje,
ale jedno jest dzieło – Boże dzieło – czyli właśnie
Kościół.
Kościół jako wspólnota, Kościół jako jedno
ciało.
Właśnie ta analogia do ciała budzi skojarzenia ze
wspólnotą bardzo ścisłą i komplementarną.
Święty
Paweł tłumaczy to w sposób wręcz drobiazgowy: Wy
przeto jesteście Ciałem Chrystusa i poszczególnymi członkami. I
tak ustanowił Bóg w Kościele najprzód apostołów, po wtóre
proroków, po trzecie nauczycieli, a następnie tych, co mają dar
czynienia cudów, wspierania pomocą, rządzenia oraz przemawiania
rozmaitymi językami
.
Po
czym wzmacnia swój przekaz kilkoma retorycznymi pytaniami: Czyż
wszyscy są apostołami? Czy wszyscy prorokują? Czy wszyscy są
nauczycielami? Czy wszyscy mają dar czynienia cudów? Czy wszyscy
posiadają łaskę uzdrawiania? Czy wszyscy przemawiają językami?
Czy wszyscy potrafią je tłumaczyć?

Mówimy
tu o pytaniach retorycznych, bo odpowiedź na każde z nich jest
oczywista
– i jest to odpowiedź
przecząca.

Jasnym
jest bowiem, że nie wszyscy są apostołami, nie wszyscy są
prorokami, nie wszyscy są nauczycielami, i tak dalej… A my, z
naszej perspektywy, dodalibyśmy jeszcze, że nie
wszyscy są duchownymi,

nie wszyscy są zakonnikami lub zakonnicami, nie
wszyscy należą do oazy,

nie wszyscy należą do neokatechumenatu, nie wszyscy należą do
domowego Kościoła, nie wszyscy należą do kółka różańcowego…
I także nie
wszyscy żyją w małżeństwie

– podobnie, jak nie wszyscy żyją w celibacie…
Idąc
zaś
w
tych rozważaniach jeszcze dalej – może,
w odczuciu niektórych, zbyt daleko – możemy powiedzieć, że nie
wszyscy są w sytuacji uregulowanej moralnie i nie wszyscy mogą
przystępować do 
Sakramentów
Świętych…

A
jednak ci wszyscy, tu wyliczeni – we wszystkich grupach, bez
wyjątku – wszyscy
należą do Kościoła!

Również ci, którzy z przeróżnych względów nie mogą w pełni
korzystać z duchowych dóbr Kościoła, mogą jednak w
nim i razem z nim się modlić

– i są otoczeni duchową
opieką i modlitwą całego Kościoła.

I nawet jeżeli ktoś z tegoż Kościoła wystąpi aktem formalnym,
albo zostanie ukarany ekskomuniką, czyli wyłączeniem ze wspólnoty
Kościoła, to nadal w
jakiś sposób będzie do niego
przynależał,
bo nadal będzie otoczony modlitwą tych jego członków, którzy
będą martwili
się
o jego zbawienie…
Oto
bowiem, moi Drodzy, Kościół
jest tak wielką, wspaniałą i różnorodną wspólnotą,

że jednoczy w sobie nie tylko ludzi spełniających bardzo różne
funkcje, ale też ludzi obdarzonych żnymi
talentami

i tak bardzo różnym temperamentem. A do tego – jak wspomnieliśmy
– znajdujących się w
różnej sytuacji moralnej i będących w różnym stopniu
zjednoczenia

z tymże Kościołem…
Oczywiście,
to nie oznacza, że ktokolwiek jest do przynależności do tej
wspólnoty w jakikolwiek sposób przymuszany. Każdy ma
prawo z niej formalnie i świadomie wystąpić.

Ale przecież nikt nie może nikomu zabronić modlić się za takiego
człowieka. Kościół bowiem jest wspólnotą
zatroskaną
o
każdego ze swych członków.
Taki
styl przejął od
swego Mistrza, Jezusa Chrystusa,

który poprzez ukazany w dzisiejszej Ewangelii znak wskrzeszenia
umarłego, jedynego syna wdowy, przekonuje nas, że jest
zdecydowany ratować każdego człowieka do końca,

a nawet wtedy, kiedy – zdawałoby się – ten koniec już
nastąpił. Dla Jezusa każdy czas i każda okoliczność jest dobra,
żeby
człowiekowi pomóc się podnieść.
Oby
tylko człowiek sam chciał się podnieść – i dał sobie pomóc,
dał się Jezusowi uratować.
Bo
chyba to jest właśnie największym zmartwieniem w Kościele:
obojętność
i opór
w
postawie niektórych jego członków. Kiedy bowiem mogą oni „pełnymi
garściami” korzystać z duchowych darów Kościoła i jednocześnie
sami mogą go swoimi darami ubogacić – właśnie w duchu tej
różnorodności, o której dzisiaj pisze Apostoł – to oni wolą
być na uboczu,

w ogóle nie angażować się w jego
życie,
ani nawet nie przywiązywać większej wagi do tego, że są w
Kościele i powinni
postępować w 
jego
duchu.
Niestety,
zaangażowanie
niektórych
ludzi w Kościele przypomina
leżenie
na marach

owego zmarłego z dzisiejszej Ewangelii. Prosimy więc Jezusa, aby
zwrócił się do nich
tak, jak dzisiaj zwrócił się właśnie do tegoż zmarłego: Tobie
mówię, wstań!

Wstań, podnieś się z marazmu, obojętności, formalizmu i lenistwa
i
zacznij funkcjonować w Kościele, zacznij żyć Kościołem!
Tak,
jak żył nim – i dla niego – Patron dnia dzisiejszego, Święty
Jan Chryzostom, Biskup i Doktor Kościoła.

Urodził
się
on
około 349 roku w Antiochii.
Pochodził
z możnej rodziny. Jego ojciec był oficerem cesarskim. Jednak
wcześnie zmarł. Dlatego wychowaniem syna zajęła się matka, która
zapewniła
mu wszechstronne wykształcenie.
U
jej boku Jan rozczytywał się w literaturze klasycznej. Ale też –
trzeba przyznać – lubił rozrywkę i nie gardził młodzieńczymi
figlami.
Chrzest
przyjął dopiero, gdy miał dwadzieścia lat.
To był punkt
zwrotny w jego dotychczasowym życiu. Zapragnął wstąpić do stanu
duchownego. Jednakże po śmierci matki, w roku 372, opuścił
Antiochię i udał się na pustkowie, by tam prowadzić życie
ascetyczne.
W jednej z grot przeżył na modlitwie cztery lata,
ale zbyt surowe życie tak dalece nadwyrężyło jego zdrowie, że
musiał pustynię opuścić. Powrócił więc do Antiochii, gdzie w
385 roku, w wieku trzydziestu sześciu lat, przyjął święcenia
kapłańskie.
I
to w Antiochii właśnie, w roku 387, udało się mu wyciszyć
rozruchy, jakie powstały przeciwko cesarzowi Teodozemu. Wskutek
interwencji Jana, cesarz ogłosił amnestię i zakazał swojemu
namiestnikowi represji,
jakie planował wobec ludu za wywołane
zamieszanie. Ta właśnie interwencja zjednała naszemu
Patronowi wielką wdzięczność ludu.
W
roku 397 zmarł ówczesny patriarcha Konstantynopola.
Urząd ten
cesarz ofiarował Janowi. Konsekrowany na biskupa, z całym zapałem
wziął się nasz Patron do pracy dla dobra swojej owczarni. Na swoim
biskupim dworze zniósł wszelki przepych, jakim dotąd otaczali
się jego poprzednicy.
Zachęcał swoje duchowieństwo do
podobnej reformy.
Lud
ujął sobie wspaniałymi kazaniami, jakie regularnie wygłaszał,
a jakich z czasem słuchały już tłumy.
Troszczył się też o
potrzeby ludu. Piętnował nadużycia, nie szczędząc także dworu
cesarskiego. Podniósł splendor nabożeństw liturgicznych. Dla
ubogich i bezdomnych wystawiał gospody i schroniska. Użyczył azylu
nawet ministrowi cesarskiemu, kiedy ten popadł w niełaskę. Wysyłał
misjonarzy na obszary objęte przez Arabów.
Jednak
– co oczywiste – po jakimś czasie dali znać o sobie przeciwnicy
radykalnego patriarchy.
Duchowni diecezjalni mieli mu za złe, że
zbyt wiele od nich wymagał; zakonnicy – że wprowadzał w
klasztorach pierwotną dyscyplinę i surowość, a zwalczał
rozluźnienie. Najwięcej kłopotów wywołało jednak to, że Jan
zaatakował w swoich kazaniach zbyt swobodne życie dworu
cesarskiego, przede wszystkim – cesarzowej Eudoksji. I to
właśnie z jej polecenia usunięto Jana z urzędu patriarchy i
skazano na wygnanie. Lud jednak tak gwałtownie wystąpił w
obronie swego pasterza,
że cesarzowa była zmuszona
natychmiast przywrócić
biskupowi wolność.
Spokój
jednak trwał krótko. Oto bowiem cesarzowa kazała wystawić
sobie pomnik przed samą katedrą,
a przy pomniku tym zaczęto
urządzać krzykliwe festyny i zabawy, nie licujące ze świętym
miejscem. Jan wystąpił w kazaniach przeciwko temu z całą
stanowczością.
W odwecie cesarzowa zwołała do Konstantynopola
synod swoich zwolenników. Synod ten ponownie odwołał Jana ze
stanowiska patriarchy, a cesarzowa – w roku 404 – ponownie
skazała go na wygnanie.
Musiał znieść wiele szykan i
niewygód, do których należy zaliczyć surową zimę, jaką
przyszło mu przeżyć na wygnaniu.
Nie
załamał się jednak!
Pisywał listy do Papieża i do ludzi
wiernych sobie. Papież pięknym listem pochwalił bohaterstwo Jana i
wysłał legatów w jego obronie do Konstantynopola. Dwór cesarski
jednak ich nie przyjął. Zmarł nasz dzisiejszy Patron w dniu 14
września 407 roku.
Pozostawił
po sobie ogromną spuściznę literacką. Obok wspaniałych
mów i szerokiej korespondencji, zachowały się teologiczne traktaty
o naturze boskiej i ludzkiej Jezusa, o Eucharystii, o kapłaństwie…
Jego wspaniałe kazania, które zjednały mu tytuł Chryzostoma,
czyli Złotoustego,
są w znacznej mierze komentarzem do Pisma
Świętego, szczególnie – pism Świętego Pawła Apostoła, za
znawcę których Jan powszechnie był uważany.
Święty
Jan Chryzostom należy do czterech wielkich Doktorów Kościoła
Wschodniego. Papież Pius V ogłosił go – w roku 1568 – Doktorem
Kościoła Powszechnego.
Jest on też szczególnym Patronem
kaznodziejów.
A
żeby doświadczyć nieco ducha i kaznodziejskiego kunsztu
Biskupa Jana Chryzostoma, wczytajmy się we fragment jego homilii,
traktującej – między innymi – o charakterze jego pasterskiej
posługi. Święty Biskup tak mówił:
„Oto
fale gwałtowne i groźne burze uderzają; nie obawiajmy się jednak
zagłady; wszak opieramy się o skałę. Niech szaleje morze, nie
potrafi skruszyć skały; niech podnoszą się fale, nie zdołają
zatopić Jezusowej łodzi. Czegóż mamy się lękać? Śmierci? Dla
mnie życiem jest Chrystus, a śmierć jest mi zyskiem.

Powiedz, może wygnania? Pana jest ziemia i wszystko, co ją
napełnia.
Może przejęcia mienia? Nic nie
przynieśliśmy na ten świat, nic też nie możemy z niego wynieść.

Groźbami tego świata pogardzam, zaszczyty lekceważę. Ubóstwa się
nie boję, bogactwa nie pragnę, przed śmiercią się nie wzdrygam,
jeśli zaś pragnę życia, to tylko dla waszego pożytku. Z
tego właśnie powodu mówię o tym, co się dzieje, i proszę,
abyście nie tracili ufności.
Czyż
nie słyszysz Pana, jak mówi: Gdzie są dwaj albo trzej
zebrani w imię moje, tam jestem pośrodku nich.
Czyż więc
nie będzie Go tam, gdzie cały lud złączony jest węzłem miłości?
Mam Jego zapewnienie: czyż liczę na własne siły? Mam Jego
słowo.
Oto moje oparcie, oto zabezpieczenie, oto spokojna dla
mnie przystań. Choćby cały świat przeciw mnie powstał, trzymam
się Jego obietnicy,
odczytuję Jego słowa; oto mój mur
warowny, oto moja obrona. Jakież to słowa? Oto Ja jestem z
wami przez wszystkie dni aż do skończenia świata.
Chrystus
jest ze mną, kogóż będę się lękał? Choćby wystąpiły
przeciw mnie fale, choćby morza, choćby gniew możnych: wszystko to
mniej dla mnie znaczy niż zwykła pajęczyna. Gdyby nie
miłość, jaką do was żywię, nie wzbraniałbym się nawet dziś
wyruszyć. Wszak mówię zawsze: Panie, bądź wola Twoja.
Wykonam to, czego Ty chcesz, a nie to, czego pragnie ten albo tamten.
Oto moja twierdza, oto skała nieporuszona, oto niezawodna podpora.
Jeśli Bóg tak chce, niech się dzieje. Jeśli chce, abym
pozostał tutaj, dzięki Mu składam. Gdziekolwiek zechce mnie mieć,
ja Jego błogosławię.
Gdzie
ja jestem, tam i wy jesteście; gdzie wy, tam i ja. Tworzymy jedno
ciało
i ani ciało od głowy nie może być odłączone, ani
głowa od ciała. Przestrzenią jesteśmy oddaleni, lecz miłością
jesteśmy złączeni. Takich więzów nawet śmierć nie może
zerwać.
Choć nawet umrze moje ciało, to jednak dusza będzie
żyć i pamiętać o swoim ludzie.
Wy
jesteście moimi współobywatelami, wy ojcami moimi, wy braćmi,
synami, członkami, ciałem moim, dla mnie jesteście światłem,
owszem, droższymi niż światło. Wasza miłość daje mi
nieporównanie więcej radości niż promień słońca.
Słońce
potrzebne mi jest w życiu doczesnym, miłość zaś wasza gotuje mi
nagrodę w życiu przyszłym.” Tak mówił w homilii Święty Jan
Chryzostom.
A
my, wsłuchując się w jego słowo i wpatrując się świetlany
przykład jego świętości, ale także wsłuchując się w Boże
słowo dzisiejszej liturgii, zastanówmy się:
– Czym
dla mnie osobiście jest Kościół?
– Jaką
duchową korzyść Kościół ma ze mnie?
– Co
robię, aby Kościołowi w żaden sposób nie szkodzić?

Wielki
prorok powstał wśród nas i Bóg łaskawie nawiedził lud swój!

6 komentarzy

  • Dzien dobry
    Moim zdaniem te przyjazdy Komisji sie niedlugo skoncza.Po prostu nic nie znajduja,szukaja ale nic konkretnego z tego nie wynika.
    Cale to dzialanie jest inspirowane przez tzw.opozycje pod pozorem troski o praworzadnosc.Tylko tak moga uratowac tonacy okret.Jak nie ma argumentow to jest krzyk.Przegrali wybory i krzycza a z nimi tzw elita.Kazdy ma swoja role,mowia ze sie boja tego rzadu,kreuja sie na meczennokow systemu itp.Pokonczyly sie przywileje i dlatego taka reakcja.
    Wczesniej komisji weneckiej nie bylo w Polsce.Moznaby mnozyc miliony przykladow ale szkoda slow.
    Obecnej wladzy zycze czujnosci oby nie dala sie zwiesc atmosferze wygranej i nie wpadla w sidla kolesiostwa i tych kombinacji jak poprzednicy.
    Pozdrawiam
    Robson

  • Dziś uczestniczyłam we Mszy Świętej za ojczyznę, która jest uroczyście odprawiana z pocztami sztandarowymi zakładów pracy, każdego 13 miesiąca w pierwszej mojej konińskiej parafii pw. Św. Wojciecha od czasów "Solidarności". Pamiętam jeszcze te wielkie tłumy, las rąk wyciągniętych w górę z palcami rozwartymi w kształcie literki "V" i ten gromki śpiew " Boże coś Polskę…". Dziś, mimo iż zbiegły się dwie okazję, bo i dzień fatimski, tłumów nie było, nawet siedzące miejsca świeciły pustkami…gdzie są Ci wszyscy ludzie, którzy tak prosili wówczas " Ojczyznę wolną racz nam wrócić , Panie".
    Boże błogosław nam, błogosław naszej Ojczyźnie, błogosław każdej polskiej rodzinie, błogosław Kościołowi, błogosław rządzącym. Daj nam swojego Ducha, by zesłał na swój naród, Tobie powierzony wszelkie dary, byśmy odrodzili się na nowo, byśmy ożyli dotknięci Twoją łaską, jak umarły młodzieniec z dzisiejszej Ewangelii. Jezu, my jesteśmy ukochanymi dziećmi Twojej Matki, ulituj się nad nami. Jezu, powiedz do każdego z nas "wstań" a wstaniemy. Powiedz " obudź się" a obudzimy się i żyć będziemy w Twojej chwale, w Twoim Królestwie. Amen.

    • Przyznaję, że i ja zastanawiam się głęboko, gdzie są te wielkie tłumy, które przychodziły na Msze Święte, sprawowane przez Księdza Jerzego Popiełuszkę, albo na Msze Święte za Ojczyznę w moim rodzinnym mieście – Białej Podlaskiej?… Gdzież ci ludzie dzisiaj są?… Ks. Jacek

  • "co myślicie o kolejnej wizycie Komisji Weneckiej w Polsce?" – Robson trafnie opisał hucpę jaką stanowi tzw. obrona demokracji w Polsce, to mi pozostało tylko podsumować: "Dłużej klasztora niż przeora" :). Nie takie komisje udało się Polsce przetrwać….. 🙂

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.