Czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi?…

C
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Ojciec Mateusz Fleiszerowicz, franciszkanin, mój Kolega ze studiów prawa kanonicznego na KUL, a obecnie Proboszcz Parafii Świętej Elżbiety Węgierskiej w Nysie. 
      Natomiast dwa dni temu – o czym dowiedziałem się, a właściwie: o czym przypomniano mi wczoraj – urodziny obchodził Ksiądz Wojciech Bazan, mój dobry Kolega jeszcze z czasów seminaryjnych, a obecnie Prefekt Liceum i Gimnazjum Katolickiego, funkcjonującego przy mojej rodzinnej Parafii.
      Życzę obu Jubilatom, aby rozwijając wiarę we własnych sercach, pomagali ją także rozwijać w sercach tych, którym służą, aby na tytułowe pytanie mogła zawsze padać pozytywna odpowiedź. Zapewniam o moim modlitewnym wsparciu!
     Dzisiaj ogarniam też swoją modlitwą całą moją Diecezję – z okazji wspomnienia jej Patrona.
    Życzę Wszystkim bardzo, ale to bardzo sensownego i w pełni wykorzystanego dnia!
                                        Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Sobota
32 Tygodnia zwykłego, rok II,
Wspomnienie
Św. Jozafata Kuncewicza,
Biskupa
i Męczennika, Patrona Diecezji Siedleckiej,
do
czytań: 3 J 5–8; Łk 18,1–8

CZYTANIE
Z TRZECIEGO LISTU ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:
Ty,
umiłowany Gajusie, postępujesz w duchu wiary, gdy pomagasz braciom,
a zwłaszcza przybywającym skądinąd. Oni to świadczyli o twej
miłości do Kościoła; dobrze uczynisz zaopatrując ich na drogę
zgodnie z wolą Boga. Przecież wyruszyli w drogę, dla imienia Jego
nie przyjmując niczego od pogan. Powinniśmy zatem gościć takich
ludzi, aby wspólnie z nimi pracować dla prawdy.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jezus
opowiedział swoim uczniom przypowieść o tym, że zawsze powinni
się modlić i nie ustawać: „W pewnym mieście żył sędzia,
który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi.
W
tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z
prośbą: «Obroń mnie przed moim przeciwnikiem». Przez pewien czas
nie chciał.
Lecz
potem rzekł do siebie: «Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi
się nie liczę, to jednak ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa,
wezmę ją w obronę, żeby nie przychodziła bez końca i nie
zadręczała mnie»”.
I
Pan dodał: „Słuchajcie, co ten niesprawiedliwy sędzia mówi. A
Bóg czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i
nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie?
Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn
Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?”

Jak
wynika z dzisiejszego pierwszego czytania, sprawy Bożego królestwa,
budowanego i rozwijanego w sercach ludzi tu, na ziemi, mocno wiążą
się ze sprawami doczesnymi.
Oto
bowiem słyszymy Jana Apostoła, jak chwali niejakiego Gajusa za to,
że okazuje miłość swoim współwyznawcom.
I to właśnie owi współwyznawcy mieli dawać o Gajusie dobre
świadectwo. Święty Jan tak o tym pisze: Oni to świadczyli o
twej miłości do Kościoła; dobrze uczynisz zaopatrując ich na
drogę zgodnie z wolą Boga. Przecież wyruszyli w drogę, dla
imienia Jego nie przyjmując niczego od pogan. Powinniśmy zatem
gościć takich ludzi, aby wspólnie z nimi pracować dla prawdy.

Zauażmy
przy tym, że dzisiaj całe czytanie poświęcone jest właśnie temu
problemowi – nie ma tam żadnych „większych” i głębszych
treści.
A to oznacza, że omawiana kwestia także jest bardzo
ważna i nie może być lekceważona, nie może być pomijana.
Chociaż bowiem celem wszelkich dążeń ludzi wierzących,
pielgrzymujących przez ziemię, jest dążenie do Ojczyzny
niebieskiej,
to jednak na tym świecie w końcu też trzeba
jakoś żyć – za coś żyć –
a ponieważ nie jest
tajemnicą, że jednym powodzi się lepiej, a innym gorzej, to
trzeba, aby ci pierwsi wspomagali tych drugich.
Zwłaszcza,
jeśli motywem tego – i jednocześnie czynnikiem jednoczących
jednych i drugich – jest wspólna wiara. Właśnie ta wiara
ma się rozwijać również poprzez ludzką dobroć, hojność,
wzajemne obdarowywanie się;
poprzez jałmużnę… Ot, takie
zwyczajne – jeszcze raz to powiedzmy – przyziemne sprawy…

A
czyż przyziemną – i to bardzo przyziemną – nie jest postawa
ludzkiej natarczywości,
a wręcz natręctwa, którą wykazała
się wdowa, zamęczająca sędziego, aby wziął ją w obronę? To
jej zdecydowane działanie doprowadziło w końcu do tego, że sędzia
ów musiał stwierdzić: Chociaż Boga się nie boję ani z
ludźmi się nie liczę, to jednak ponieważ naprzykrza mi się ta
wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie przychodziła bez końca i nie
zadręczała mnie.
Co
więcej, Jezus opowiadając tę historię, ukazuje postawę wdowy
jako przykład pozytywny, tak o tym mówiąc: Słuchajcie, co
ten niesprawiedliwy sędzia mówi. A Bóg czyż nie weźmie w obronę
swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy
będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich
w obronę.
Widzimy
zatem – nie po raz pierwszy zresztą – że Boże królestwo
rozwija się tu, na ziemi, w okolicznościach najbardziej
zwyczajnych, wręcz przeciętnych,
i to nawet niekoniecznie
pozytywnych… Natarczywość bowiem nie jest zwykle
postrzegana jako wyraz szczególnie wysokiej kultury człowieka… Co
innego – materialne wspieranie ubogich, ale i ono jest działaniem
niejako „na uboczu”,
działaniem dodatkowym…
Rozwój
bowiem Bożego królestwa i jego promocja bardziej kojarzy nam się z
jakimiś „działaniami pobożnymi”:
z modltiwą i
Sakramentami, z głoszeniem i słuchaniem Bożego słowa… I to
wszystko jest prawdą. Ale dla tegoż dzieła bardzo ważne są
wszystkie okoliczności ludzkiego życia
i każda postawa, każde
zachowanie… Bo każde działanie może – a wręcz powinno –
zbliżać człowieka do Bożego królestwa.
Mówiąc
krótko: wszysto w życiu człowieka winno być nastawione na
zdobywanie
Nieba! Wszystkie ludzkie postawy,
działania, decyzje i wybory – winny być na to ukierunkowane! I
tylko jakimś bolesnym tonem pobrzmiewa pytanie, którym Jezus
zakończył dzisiejszą Ewangelię: Czy jednak Syn Człowieczy
znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?
Właśnie,
czy Jezus, gdy przyjdzie, znajdzie wiarę, która naprawdę
przenika wszystkie okoliczności naszego codziennego życia,
czy
jedynie taką, która będzie zapisana na zaświadczeniach z
kancelarii parafialnej, albo we wspomnieniach z dzieciństwa?…
Warto pod tym kątem prześwietlić całe swoje życie
wszystkie nasze codzienne sprawy…
W
warunkach bardzo trudnych przyszło budować to Boże królestwo w
sercach ludzi Patronowi dnia dzisiejszego, którym jest Święty
Jozafat Kuncewicz, Biskup i Męczennik.
Jan
Kuncewicz urodził się
w 1580 roku, we Włodzimierzu Wołyńskim.

Pochodził z rodziny mieszczańskiej. Wysłany do Wilna, aby
przygotować się do zawodu kupieckiego, zetknął
się tam ze sprawą Unii.

Wiedziony głosem odkrytego powołania kapłańskiego, w
roku 1604 przyjął habit bazyliański oraz imię zakonne: Jozafat.

W pięć lat później, po odbyciu studiów teologicznych, przyjął
święcenia kapłańskie. W
wieku trzydziestu ośmiu lat został arcybiskupem unickim w Połocku,

gdzie podjął pracę bardziej misjonarza, niż pasterza diecezji.
Będąc
biskupem, nadal prowadził
życie skromne i surowe. Swoje jednoizbowe mieszkanie dzielił z
pewnym bezdomnym człowiekiem.

Jego działalność budziła niezadowolenie przeciwników Unii z
Kościołem Rzymskim, dlatego kiedy wrócił z sejmu w Warszawie, w
1621 roku, doszło do zamieszek
i tumultów prawosławnej ludności.

I oto, kiedy Jozafat wyszedł do tłumu demonstrującego przed jego
mieszkaniem w Witebsku, aby podjąć próbę dialogu, został
napadnięty i zabity.

Stało
się to w dniu 12
listopada 1623 roku.
Sponiewierane
ciało utopiono w Dźwinie.
Arcybiskup
Męczennik został kanonizowany w 1867 roku. Jego natomiast relikwie
odbyły tułaczą i długą drogę.

W związku z rozszerzającym się wpływem prawosławia na terenach
wschodnich Królestwa Polskiego, były one składane w miastach
Białorusi, na Litwie i w Polsce. W 1667 roku, powróciły do
Połocka. W 1706 roku, z
obawy przed profanacją, umieszczono je w kaplicy zamku Radziwiłłów
w moim rodzinnym mieście, Białej Podlaskiej.

Po kanonizacji Świętego, carat zażądał, aby je ukryto w
podziemiu tamtejszego kościoła bazylianów. W 1916 roku
przewieziono je do Wiednia. Od
1949 roku spoczywają w Bazylice Świętego Piotra na Watykanie.
A
oto jak świętość naszego dzisiejszego Patrona charakteryzował i
opisywał Papież Pius XI,
w encyklice „
Ecclesiam
Dei
”:
„Zgodnie
z przedziwnym zamiarem Boga, Kościół tak został ustanowiony, aby
w pełni czasów mógł się okazać jako wielka rodzina, obejmująca
cały rodzaj ludzki. Wiemy, że z
woli Bożej wyróżnia go, oprócz innych wspaniałych znamion, także
ekumeniczna jedność.

[…]
Aby
zaś owa jedność i zgoda trwała na zawsze, Bóg w swojej
opatrzności poświęcił ją jakby pieczęcią świętości i
męczeństwa zarazem. Tej
właśnie chwały dostąpił arcybiskup Połocka, Jozafat, obrządku
słowiańskiego wschodniego,

w którym słusznie upatrujemy wspaniałą chlubę i ostoję Słowian
wschodnich. Nikt chyba nie wsławił bardziej ich imienia, nikt
bardziej nie przyczynił się do zbawienia tych ludów, jak właśnie
ów Pasterz i Apostoł,
zwłaszcza gdy swą krew przelał za jedność
Świętego
Kościoła.
Pod
wpływem pochodzącego od Boga natchnienia zrozumiał, że najwięcej
będzie się mógł przysłużyć przywróceniu jedności, skoro w
Kościele Powszechnym zachowa wschodni obrządek słowiański oraz
bazyliańską regułę życia monastycznego. Zatroskany przede
wszystkim o jedność swoich współziomków z Katedrą Świętego
Piotra,
szukał wszędzie sposobów budowania tej jedności i jej
umacniania. W szczególności badał księgi liturgiczne, które
według zaleceń Ojców stosowane były na Wschodzie, także przez
chrześcijan odłączonych. Po tym starannym przygotowaniu podjął
się dzieła przywracania jedności.
Czynił to z tak wielką
mocą, a zarazem łagodnością, oraz tak bardzo owocnie, iż sami
jego wrogowie nazwali go „duszochwatem”.
Tyle
z papieskiej encykliki. Słuchając tychże słów i wpatrując się
w przykład świętości dzisiejszego naszego Patrona, a jednocześnie
wsłuchując się bardzo uważnie w Boże słowo, zastanówmy się:
– Czy
w codziennych relacjach z ludźmi staram się wykazywać taką
zwyczajną dobrocią, uprzejmością, życzliwością?…
– Czy
nawet trudne decyzje, które muszę podjąć, lub konieczne surowe
moje zachowanie wobec drugiego – służy jego dobru?
– Czy
unikam takich postaw i zachowań, które nie służą budowaniu
Bożego królestwa w sercach ludzi, lub mu wprost szkodzą?

Czy
jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?…

Dodaj komentarz

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.