Jesteśmy „uczestnikami Chrystusa”!

J
Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu
dzisiejszym imieniny świętują:

Ksiądz
Arkadiusz Bylinka i Arkadiusz Buczkowski – należący niegdyś do
prowadzonych przeze mnie Wspólnot młodzieżowych;

Ksiądz
Arkadiusz Zawistowski – znajomy Ksiądz z Diecezji warszawsko –
praskiej, obecnie: Krajowy Duszpasterz Służby Zdrowia i Chorych;

Arkadiusz
Piotrowski – bardzo życzliwy, młody Człowiek, z Parafii w
Tłuszczu;

Arkadiusz
Jarosiewicz – mój Kolega z rodzinnej Parafii.
Życzę
Drogim Solenizantom, aby zawsze byli – a jednocześnie ciągle
coraz bardziej stawali się – „uczestnikami Chrystusa”. Więcej
o tym w dzisiejszym rozważaniu. Zapewniam o moim modlitewnym
wsparciu!
Moi
Drodzy, po
tym wszystkim, co działo się wczoraj w polskim Parlamencie, nie
mogę się powstrzymać
przed przypomnieniem słów Świętego Jana Pawła II, właśnie
tam wypowiedzianych
w dniu 11 czerwca 1999 roku, a
będących cytatem z Encykliki „Centesimus annus” (p.
46)
– zresztą także autorstwa tegoż Papieża:
„Historia
uczy, że demokracja bez wartości łatwo przemienia się w jawny lub
zakamuflowany totalitaryzm”.
Patrząc
na to, co wyprawiają w Sejmie posłowie – przestępcy, zastanawiam
się, czy jeżeli Policja zatrzyma mnie za przekroczenie prędkości,
mogę nie przyjąć mandatu, tłumacząc to tym, że skoro im wolno
terroryzować najwyższą władzę w kraju, a do tego stosować
bandyckie ataki na posłów i dziennikarzy – i to wszystko w
obiektywach kamer, zupełnie otwarcie i bez najmniejszych oporów –
to czyż mi nie wolno przekraczać prawa w znacznie mniejszym
wymiarze?
Dlaczego
ode mnie Państwo
wymaga więcej, niż od swoich najwyższych przedstawicieli? Czy to
przypadkiem nie powinno być odwrotnie?
Dobrego
dnia!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek
Czwartek
1 Tygodnia zwykłego, rok I,
do
czytań: Hbr 3,7–14; Mk 1,40–45
CZYTANIE
Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:
Bracia:
Postępujcie, jak mówi Duch Święty: „Dziś, jeśli głos Jego
usłyszycie, nie zatwardzajcie serc waszych jak w buncie, jak w dzień
kuszenia na pustyni, gdzie kusili Mnie ojcowie wasi przez wystawianie
na próbę, chociaż widzieli dzieła moje przez czterdzieści lat.
Gniewałem się przeto na to pokolenie i powiedziałem: «Zawsze
błądzą w sercu, oni zaś nie poznali dróg moich»; toteż
przysiągłem w gniewie moim: «Nie wejdą do mego odpoczynku»”.
Uważajcie,
bracia, aby nie było w kimś z was przewrotnego serca niewiary,
której skutkiem jest odstąpienie od Boga żywego, lecz zachęcajcie
się wzajemnie każdego dnia, póki trwa to, co „dziś” się
zwie, aby żaden z was nie uległ zatwardziałości przez oszustwo
grzechu.
Jesteśmy
bowiem uczestnikami Chrystusa, jeśli pierwotną nadzieję do końca
zachowamy silną.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Trędowaty
przyszedł do Jezusa i upadając na kolana, prosił Go: „Jeśli
chcesz, możesz mnie oczyścić”. Zdjęty litością, wyciągnął
rękę, dotknął go i rzekł do niego: „Chcę, bądź
oczyszczony”. Natychmiast trąd go opuścił i został oczyszczony.
Jezus
surowo mu przykazał i zaraz go odprawił, mówiąc mu: „Uważaj,
nikomu nic nie mów, ale idź, pokaż się kapłanowi i złóż za
swe oczyszczenie ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo
dla nich”.
Lecz
on po wyjściu zaczął wiele opowiadać i rozgłaszać to, co
zaszło, tak że Jezus nie mógł już jawnie wejść do miasta, lecz
przebywał w miejscach pustynnych. A ludzie zewsząd schodzili się
do Niego.
W
dzisiejszym pierwszym czytaniu warto zwrócić uwagę na
stwierdzenie: Jesteśmy
bowiem uczestnikami Chrystusa…

Co
ono tak naprawdę znaczy? Zauważmy, że myśl ta nie jest
sformułowana w ten oto
sposób,
że jesteśmy przyjaciółmi
Chrystusa,

albo że jesteśmy uczestnikami
jakiejś wspólnoty

z Jezusem, albo że jesteśmy blisko
Chrystusa,
ale wprost: Jesteśmy
[…]
uczestnikami
Chrystusa.

To
tak, jakby Chrystus był jakąś zbiorową
instytucją,
albo jakąś
grupą osób… A może właśnie tak należy to rozumieć, mając na
myśli Kościół
Święty,

o którym się mówi, iż jest to Chrystus
działający w świecie.

A może ewentualnie będziemy
to tak pojmować, że jesteśmy uczestnikami
całego tego dzieła,

które Jezus realizował w czasie swojej ziemskiej działalności –
i wciąż realizuje?…
Zapewne
możemy zgodzić się na takie rozumienie tych słów, chociaż
także
inne sposoby ich interpretacji będą
się
nam nasuwać…
Tak, czy owak, Autor Listu do Hebrajczyków w całym swoim
dzisiejszym wywodzie bardzo mocno akcentuje sprawę świadomego
postępowania
człowieka,
za
które ten
ponosi odpowiedzialność przed Bogiem. Wyraźne nawiązanie do
historii wędrówki narodu wybranego przez pustynię i wielokrotnych
bunt
ów
przeciwko Bogu,

oraz kar, jakie za to na ów
naród
spadały, ma być zapewne jasnym podkreśleniem,
że – mówiąc nieco kolokwialnie – z
Bogiem nie ma żartów!
Autor
biblijny jasno przestrzega: Uważajcie,
bracia, aby nie było w kimś z was przewrotnego serca niewiary,
której skutkiem jest odstąpienie od Boga żywego, lecz zachęcajcie
się wzajemnie każdego dnia, póki trwa to, co „dziś” się
zwie, aby żaden z was nie uległ zatwardziałości przez oszustwo
grzechu.

I
to właśnie w tym kontekście padają słowa, na które już
zwróciliśmy sobie uwagę: Jesteśmy
bowiem uczestnikami Chrystusa, jeśli pierwotną nadzieję do końca
zachowamy silną.

Zatem
– żeby to jeszcze raz mocno podkreślić – jest
to wyraźne
zaakcentowanie
konieczności świadomego
i odpowiedzialnego przeżywania swojego chrześcijaństwa,

które nie może być tylko jakimś mało znaczącym dodatkiem do
codzienności, ale wyborem
wręcz egzystencjalnym!

Chrześcijanin bowiem to nie ktoś, kto od
czasu do czasu
pójdzie „do kościółka” i dwa razy w roku „zaliczy”
Spowiedź, i ewentualnie co jakiś czas weźmie opatrzone kilkoma
pieczątkami zaświadczenie z kancelarii parafialnej, potwierdzające
fakt przyjętego Chrztu…
Chrześcijanin
– prawdziwy chrześcijanin – to „uczestnik Chrystusa”!

A
zatem – to ktoś tak mocno zjednoczony z Chrystusem, że stanowi z
Nim wręcz egzystencjalną jedność. To
ktoś, kto Chrystusa
i swoją wiarę w Niego traktuje
niezwykle
poważnie,
kto
jest świadom swoich czynów, dlatego unika wszystkiego, co mogłoby
go od Chrystusa oddalać…
W
tym kontekście, dość ciekawie brzmi historia, opisana dzisiaj w
Ewangelii. Najpierw serdeczna
prośba trędowatego o uzdrowienie, jednak wyrażona w
formie pokornego poddania się woli
Jezusa,
na co Ten
odpowiedział natychmiastowym darem uzdrowienia, a potem – wyraźnie
sprzeczne z prośbą Jezusa – rozpowiadanie przez uzdrowionego
człowieka, komu zawdzięcza odmianę swej sytuacji.
Wydaje
się, że w takim właśnie działaniu owego człowieka nie było tak
naprawdę żadnej
złej
woli… Zapewne,
w
ten
właśnie sposób
przeżywał to wielkie
szczęście, jakie go spotkało.

Czyż my w tego
typu
sytuacji nie postępowalibyśmy podobnie?… I
nawet,
jeżeli akurat w tym momencie okazało się, że nie
było to Jezusowi „na rękę”,

to jednak trudno się dziwić człowiekowi, który nie był w stanie
utrzymać w sobie przeogromnej
euforii,

przepełniającej jego serce, a wynikającej z faktu otrzymanego daru
uzdrowienia…
Obyśmy
i my w taki właśnie sposób przeżywali naszą jedność z
Chrystusem: tak
bardzo żywiołowo,
tak szczerze i autentycznie,

tak dogłębnie – i tak stuprocentowo. Bo tylko wtedy będziemy
mogli stwierdzić, że jesteśmy „uczestnikami
Chrystusa”!
Pomyślmy:

Czy
analizując
swoją wiarę
mogę powiedzieć, że jestem „uczestnikiem Chrystusa”?

Czy
wiara wpływa na wszystkie moje decyzje i postawy?

Czy
nie ma takiej sfery mojego życia – choćby
najmniejszej –
która byłaby jakkolwiek „wyłączona” spod wpływu wiary?

Zdjęty
litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego:
„Chcę, bądź oczyszczony”…

5 komentarzy

  • "Dlaczego ode mnie Państwo wymaga więcej, niż od swoich najwyższych przedstawicieli?" – bo to ich państwo, niestety. Kiedyś można było warchoła przynajmniej szablami pogonić :), a dzisiaj trzeba się z pasoźytami nie tyle borykać, co jeszcze dopieszczać 🙁

  • Dlaczego ode mnie Państwo wymaga więcej, niż od swoich najwyższych przedstawicieli?a mi się wydaje,że dlatego iż sami obywatele sobie na to pozwalają co więcej każdy narzeka iż jest źle a nic nie robi a jak już ktoś coś zaczyna robić to nagle okazuje się iż znajduje się ktoś kto próbuje pokazać jakie mamy super Państwo i najwyższych przedstawicieli.Niestety sami sobie ich wybraliśmy,albo wcale nie wybieraliśmy i mamy co chcieliśmy mieć.Swój cyrk z własnymi małpami.M

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.