Pójść za porywem serca…

P
Msza św. w Uraju, 11.01.2017

(Hbr 4,12-16)
Żywe jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca. Nie ma stworzenia, które by było przed Nim niewidzialne, przeciwnie, wszystko odkryte i odsłonięte jest przed oczami Tego, któremu musimy zdać rachunek. Mając więc arcykapłana wielkiego, który przeszedł przez niebiosa, Jezusa, Syna Bożego, trwajmy mocno w wyznawaniu wiary. Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu. Przybliżmy się więc z ufnością do tronu łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie i znaleźli łaskę dla /uzyskania/ pomocy w stosownej chwili.

(Mk 2,13-17)
Jezus wyszedł znowu nad jezioro. Cały lud przychodził do Niego, a On go nauczał. A przechodząc, ujrzał Lewiego, syna Alfeusza, siedzącego w komorze celnej, i rzekł do niego: Pójdź za Mną! On wstał i poszedł za Nim. Gdy Jezus siedział w jego domu przy stole, wielu celników i grzeszników siedziało razem z Jezusem i Jego uczniami. Było bowiem wielu, którzy szli za Nim. Niektórzy uczeni w Piśmie, spośród faryzeuszów, widząc, że je z grzesznikami i celnikami, mówili do Jego uczniów: Czemu On je i pije z celnikami i grzesznikami? Jezus usłyszał to i rzekł do nich: Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników.

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pozdrawiam serdecznie z Syberii, z Surgutu.

Ociepliło się tu u nas, Bogu dzięki, teraz jest tylko -25, w porywach do -30. W mijającym tygodniu byliśmy na wyjeździe po oddalonych punktach naszej parafii. Pierwszym punktem był Uraj (720 km. od Surgutu). Mieliśmy jechać tam w poniedziałek, jednak obserwując pogodę, temperaturę, w różnych miejscach naszego przejazdu, zdecydowałem się przenieść wyjazd na wtorek. W poniedziałek było wszędzie -37, -40. W taką pogodę lepiej w dalekie trasy się nie wybierać. We wtorek było już tylko -31, a potem w trasie, na większości trasy – 27, -28, a dojeżdżając do Uraju, już nawet -24. Super pogoda na drogę, żadnego padająceo śniegu, co zawsze utrudnia jazdę, widoczność. 720 km. zrobiliśmy w 8 godzin i 20 minut. Była jedna przerwa 10 minut na tankowanie, a potem 2 razy na 1 minutę na zmianę za kierownicą.

Co do tankowania, od Chanty-Mansyjska do Uraju (420 km.) jest tylko jedna stacja benzynowa, która tego dnia była nieczynna. Dobrze, że doświadczenie podpowiedziało przewidzieć to w Chanty-Mansyjsku.

Potem dzień we wspaniałej wspólnocie w Uraju i w czwartek 350 km. do Niagani, tam Msza św., spotkanie z ludźmi i obiad, a potem 300 km. do Chanty-Mansyjska, tam Msza św., spotkanie z ludźmi, kolacja i nocleg. Na piątek zostało już tylko 300 km.

Dziś w domu, a jutro ruszamy w drugą stronę, na północ, do Nojabrska (320 km.)

Dobrze, że jest już trochę cieplej…

Przepraszam, że Was zanudzam takimi swoimi tutaj przeżyciami… Tak, dzielę się trochę jak przeżyłem tydzień i proszę Was o modlitwę za mnie i całą tą moją parafię.

Widzę, jak trudno jest tym ludziom żyć wiarą, kiedy na Mszy św. mogą być raz na 2, 3 miesiące. Jak wiele można było by tam zrobić, jeśli by ksiądz był bliżej, jeśli by księży tu było więcej…

Żniwo wielkie…

Ale co dziś w słowie?

Dziś widzimy historię powołania Lewiego, Mateusza.

Spójrzmy raz jeszcze na ten główny moment:

„A przechodząc, ujrzał Lewiego, syna Alfeusza, siedzącego w komorze celnej, i rzekł do niego: Pójdź za Mną! On wstał i poszedł za Nim”.

Ciekawe, że w Oremusie jest, że siedział na komorze celnej. Ciekawe, jak wyglądała owa komora celna i czy siedział w czy na?

Papież Franciszek czasem używa tego porównania, jak np. w czasie dni młodzieży – wstać z kanapy, albo wczoraj w czasie homilii (zachęcam do lektury: http://pl.radiovaticana.va/news/2017/01/13/papie%C5%BC_na_pi%C4%85tkowej_mszy_p%C3%B3j%C5%9Bcie_za_jezusem_wymaga_ryzyka/1285493 ) – kiedy to zauważył, że faryzeusze, którzy krytykowali Jezusa siedzieli, a ci którzy pomagali paralitykowi chodzili, trudzili się, ryzykowali.

Dziś też, idąc za tą symboliką, widzimy, że Lewi siedzi – siedzi w albo na komorze celnej. A potem kiedy Jezus go woła, powołuje, on wstaje i idzie. Rusza w drogę.

Siedzi w lub na komorze celnej… To jest jego praca, źródło jego utrzymania, źródło dochodu, pieniądze, kasa, materialna, życiowa stabilizacja.

Czasem łatwiej jest wstać z fotela, ale jeśli to oznacza stratę materialną, to już nie tak łatwo.

Myślę sobie o tym człowieku, Lewim, jaki on był? Próbuję wejść w jego sposób myślenia, patrząc gdzieś tu ze swojej, naszej, perspektywy.

To zapewne człowiek młody, jeśli potem był jeszcze Apostołem Jezusa. Człowiek, który miał swoje marzenia, ideały. Do czegoś doszedł, miał niezłe stanowisko, pracę, pieniądze, ale chyba nie był szczęśliwy. Miał inne marzenia, czegoś innego chciał w życiu. Jezus swoim powołaniem trafia w sedno tych marzeń.

Lewi zapewne wiele już o Jezusie słyszał, jeśli tak łatwo idzie za Jego wezwaniem. Możliwe, że jego marzeniem było, być uczniem takiego Nauczyciela. Zostawia komorę w lub na której siedział i idzie. Porzuca stanowisko pracy, zostawia swoje zabezpieczenie materialne, a idzie za porywem serca.

Pewna piękna dziewczyna z Syberii, będąc na Światowych Dniach Młodzieży, zakochała się w przystojnym chłopaku z Polski. Tak czasem bywa, coż poradzić. (Zaczyna się jak ciekawa historia miłosna).

Obecnie owa dziewczyna pojechała do Polski, na miesiąc, żeby się ze swoim ukochanym spotkać. Mam z nimi kontakt, więc czasem się uśmiecham, ale też widzę w tym coś zachwycającego i pięknego.

Czemu o tym piszę? Przylecieć z Syberii do Polski, to i koszt i czas, trzeba to wszystko znaleźć i wygospodarować. Jednak… Czego człowiek nie zrobi idąc za porywem serca. Specjalnie nie nazywam tego miłością, bo myślę, że w etapie zakochania, zauroczenia, to jeszcze zbyt wielkie słowo. Ale właśnie – poryw serca. Czego człowiek nie zrobi, ile nie straci (materialnie), na jakie wyrzeczenia nie pójdzie idąc za porywem serca.

Wydaje mi się, że decyzja Lewiego, była właśnie takim porywem serca. Decyzją strasznie głupią i nieracjonalną, jeśli patrzymy na to czysto rozumowo. Jednak…

Dziś się Mateuszem (Lewim) zachwycamy i stawiamy jego za wzór, kiedy rozmyślamu nad słowem Bożym.

Jednak czy wtedy, patrząc na jego decyzję, na jego pójście za porywem serca, tak byśmy ocenili tę decyzję?

Msza św. w Niagani, 12.01.2017

Jezus nas powołuje. Przechodzi obok nas i mówi nam – pójdź za Mną!

I nie jest to tylko jednorazowe zaproszenie, jak często przedstawia się to w słodkich i naiwnych prymicyjnych wierszykach.

To jest Jego codzienne wezwanie. Jesteś już księdzem, siostrą zakonną, jesteś mężem i ojcem, jesteś żona i matką. I dziś Jezus znów mówi Ci, mi – pójdź za mną. Zostaw swoją komorę celną, wstań ze swojego wygodnego fotela, wydaj coś na Mnie, strać jekieś pieniądze, czas, ale pójdź za porywem serca, za swoim ideałem, pójdź za Mną!

Jednak, czy wiara, czy modlitwa, jest dla mnie jeszcze porywem serca?

A może to już tylko obowiązek, ciężar…? A moje serce rwie się już w inną stronę…

Jak rozbudzić to serce? Jak zrobić, aby robudzić dawne ideały? Jak zrobić aby serce wyrywało się do Jezusa?

Tyle razy próbowałem i bez skutku…

Trzeba czegoś co jest bardziej skuteczne, co jest żywe…

„Żywe jest słowo Boże, skuteczne”.

Usiąść w ciszy z Biblią, wziąć to słowo, słowo Boga, które jest żywe i skuteczne, uwierzyć, że to właśnie w tym słowie i przez to słowo Jezus dotyka mnie i uzdrawia, podnosi z mojej komory celnej i prowadzi w nieznane.

Żywe jest słowo Boże i skuteczne…

„Zdolne osądzić pragnienia i myśli serca” – osądzić pragnienia i myśli serca, a zatem jest zdolne porwać to serce, rozdmuchać ów przytłumiony ogień.

„Nie ma stworzenia, które by było przed Nim niewidzialne, przeciwnie, wszystko odkryte i odsłonięte jest przed oczami Tego, któremu musimy zdać rachunek” – wszystko widzi i wszystko zna… Nic się nie ukryje.

„Przybliżmy się więc z ufnością do tronu łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie i znaleźli łaskę dla /uzyskania/ pomocy w stosownej chwili”.

Pozdrawiam

8 komentarzy

  • My którzy mamy kościół na wyciągnięcie ręki (u mnie 2,6 km) to niestety nie mamy się czym chwalić. Uważam że Pan Bóg powinien stosować kryterium procentowe co do naszego uczestnictwa we Mszy św. Słabym z Matematyki wyjaśniam. Tacy mieszkańcy Uraju którzy są na każdej Mszy św. Ks. Marka mają współczynnik 100% a może i większy jeżeli zdarza im się przyjechać na Msze do Surgutu. A my co mamy na swoją obronę??

  • Mocne i budujace slowa ks.Marka. Zdjecia jak zwykle piekne. Dobrze, ze nie sam kieruje samochodem tylko sie zmieniaja bo tyle km to zmeczenie daje o sobie znac. A tu jeszcze Eucharystia. Ja raz w miesiacu jezdze 410 km Wroclaw Celestynow prowadzac i powrot i czasami juz mam dosyc. Maz nie ma prawa jazdy, a przyjezdzamy na kontrole do lekarza bo mial zabieg zatok.
    Oremus to nasza codzienna lektura a tu prosze jakie spostrzezenia, sama bym na to nie wpadla.
    Pocieszam sie, ze chociaz moge za ks. Marka i ks. Jacka wstawiac sie do Pana Boga modlitwa Siostry Faustyny w intencji kaplanow.
    Pozdrawiam. Wiesia.

  • Proszę nas "zanudzać" swoimi przeżyciami i zdjęciami jak najczęściej i jak najdłużej:) Żniwo wielkie, ale kapłanów, którzy zdecydowaliby się porzucić wygodniejsze i zdecydowanie łatwiejsze życie w polskich parafiach na rzecz takich trudnych warunków bytowych, pogodowych i z dala od kraju, najbliższych nie znalazłabym i wcale się nie dziwię, że nie. Tym bardziej podziwiam księdza, że podjął się tak trudnej misji. Ania2.

    • Jestem tez za zanudzaniem. Takie wiadomosci z zycia na zywo i biezaco sa naprawde podnoszace na duchu. Bedac tam tez sie ma inne spojrzenie i uczucia czy odczucia niz u nas. Po prostu ks. Marek zyje tak jak ludzie tam mieszkajacy i tamtymi problemami i to jest piekne doswiadczenie mysle ze dla Niego ale dla nas bardziej.
      Pozdrawiam tez troszke zimowo : troche bialo i na malym minusie mrozu.
      Wiesia.

  • To wyrażenie " że siedział na komorze celnej" ja odczytuję jako powiedzenie dzisiejsze np. " siedzieć na urzędzie". Bardziej frapuje mnie stwierdzenie donośnie powołań apostołów "On wstał i poszedł za Nim", bo to nie jest jedyny przypadek z Lewim, podobnie było z innymi. Co w sobie miał Jezus, że taką natychmiastową decyzję podejmowali uczniowie…My dziś wiemy, że Jezus miał Ducha Bożego a Duch Święty działa z mocą, w sposób zaskakujący, po ludzku niepojęty.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.