Ku dobru…

K
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Rafał Rękawek, należący w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach, a imieniny przeżywa Aleksandra Szcześniak, należąca ongiś do Wspólnoty młodzieżowej w Wojcieszkowie. Życzę obojgu Świętującym – zgodnie z myślą dzisiejszego rozważania – aby wszystkie swoje życiowe doświadczenia wykorzystywali ku dobremu! Zapewniam o modlitwie.
       Dzisiaj także wspominamy dziewięćdziesiątą siódmą rocznicę urodzin Jana Pawła II. Pomódlmy się przez Jego wstawiennictwo za Kościół, świat – i we własnych intencjach. A może będzie możliwość sięgnąć do Jego nauczania i coś sobie z niego przypomnieć?…
        Moi Drodzy, ja dzisiaj udaję się Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Górkach koło Garwolina, gdzie o godzinie 15.00 rozpocznie się spotkanie formacyjne Katechetów trzech Dekanatów naszej Diecezji: łaskarzewskiego, osieckiego i garwolińskiego. Mam w jego trakcie wygłosić słowo Boże na Mszy Świętej, konferencję formacyjną oraz poprowadzić Różaniec. Cieszę się z tego, że raz jeszcze będę miał możliwość sięgnięcia do „ducha fatimskiego”, bo właśnie w takim duchu będzie utrzymana całość tego spotkania.
        A jutro na naszym forum także zagości dobry duch – bo na pewno w takim duchu będzie utrzymane słówko z Syberii!
          Życzę Wszystkim błogosławionego dnia!
                                            Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Czwartek
5 Tygodnia Wielkanocy,
do
czytań: Dz 15,7–21; J 15,9–11
CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
W
Jerozolimie, po długiej wymianie zdań, przemówił Piotr do
apostołów i starszych:
Wiecie,
bracia, że Bóg już dawno wybrał mnie spośród was, aby z moich
ust poganie usłyszeli słowa Ewangelii i uwierzyli. Bóg, który zna
serca, zaświadczył na ich korzyść, dając im Ducha Świętego tak
samo jak nam. Nie zrobił żadnej różnicy między nami a nimi,
oczyszczając przez wiarę ich serca.
Dlaczego
więc teraz Boga wystawiacie na próbę, wkładając na uczniów
jarzmo, którego ani ojcowie nasi, ani my sami nie mieliśmy siły
dźwigać. Wierzymy przecież, że będziemy zbawieni przez łaskę
Pana Jezusa tak samo jak oni”.
Umilkli
wszyscy, a potem słuchali opowiadania Barnaby i Pawła o tym, jak
wielkich cudów i znaków dokonał Bóg przez nich wśród pogan.
A
gdy i oni umilkli, zabrał głos Jakub i rzekł: „Posłuchajcie
mnie, bracia! Szymon opowiedział, jak Bóg raczył wybrać sobie lud
spośród pogan. Zgadzają się z tym słowa proroków, bo napisano:
«Potem
powrócę i odbuduję przybytek Dawida, który znajduje się w
upadku. Odbuduję jego ruiny i wzniosę go, aby pozostali ludzie
szukali Pana i wszystkie narody, nad którymi wzywane jest imię
moje, mówi Pan, który to sprawia. To są Jego odwieczne wyroki».
Dlatego
ja sądzę, że nie należy nakładać ciężarów na pogan,
nawracających się do Boga, lecz napisać im, aby się wstrzymali od
pokarmów ofiarowanych bożkom, od nierządu, od tego, co uduszone, i
od krwi. Z dawien dawna bowiem w każdym mieście są ludzie, którzy
co szabat czytają Mojżesza i wykładają go w synagogach”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
JANA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i
Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie
zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej,
tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości.
To
wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza
była pełna”.
Tak
zwany Sobór Jerozolimski doszedł do porozumienia.
Słyszeliśmy o tym przed chwilą. Wczoraj poznaliśmy przedmiot
sporu, a więc wątpliwość, czy pogan można wprowadzać do
wspólnoty Kościoła bezpośrednio,
czy może właśnie
pośrednio, a więc – poprzez judaizm. Rozstrzygnięcie, jakie w
tej sprawie zapadło – jak słyszeliśmy – było jednoznaczne:
nie trzeba ich wprowadzać aż tak długą drogą, nie muszą
przyjmować zasad judaizmu, aby móc przyjąć Chrzest. Mają
zachować tylko kilka konkretnie wskazanych zasad, ale generalnie mają otwartą drogę do Kościoła, otwartą drogę
do Jezusa.
I
chociaż niewątpliwie cieszy fakt tak zgodnego i skutecznego
rozwiązania problemu, to jednak trzeba zauważyć, iż proces
dochodzenia do tej konkluzji był dość długi i niełatwy. Bo
najpierw – jak czytaliśmy wczoraj – doszło do niemałych
sporów i zatargów,
ale też dzisiaj dowiadujemy się o
długiej wymianie zdań. Wziąwszy pod uwagę
temperament niektórych uczestników dyskusji, o którym dowiadujemy
się z lektury Nowego Testamentu, możemy być pewni, że ta wymiana
zdań także była burzliwa.
My
dzisiaj słyszymy jej końcówkę, a więc bezpośrednie zmierzanie
do ostatecznej konkluzji. I tutaj zwracamy uwagę na to, że
poszczególni rozmówcy przywołali konkretne cytaty z Pisma
Świętego,
ale też powołali się na swoje doświadczenia
misyjne,
na fakty z życia młodego Kościoła, a Piotr
nawet powołał się na swój autorytet i fakt wybrania go przez
Boga, aby był misjonarzem wśród pogan. I to wszystko razem, moi
Drodzy, złożyło się na ostateczny werdykt. Wszystko razem.
Czyli co?
Spróbujmy
to zebrać. Były to zarówno doświadczenia radosne i wzniosłe, jak
i doświadczenia trudne; były to konkretne cytaty z Bożego słowa,
był to apostolski autorytet, ale także – były to kłótnie i
spory! Wszystko to razem złożyło się na ową
konkluzję, a więc na jakieś wielkie dobro Kościoła – i
przyczyniło się do pomnożenia jego duchowego bogactwa.
A
to potwierdza tylko, że w swoim działaniu Apostołowie i członkowie
młodego Kościoła kierowali się tymi oto słowami Jezusa,
wypowiedzianymi dzisiaj w Ewangelii: Jak Mnie umiłował
Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie
w
miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania,
będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem
przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości.
Tak,
oni trwali w miłości Jezusa, co konkretnie wyraziło się w miłości
do siebie nawzajem, w miłości do całego Kościoła. Dlatego
wszystko, co przeżywali i czego doświadczali – nawet
momenty trudne i napięte – służyły im do tego, by przymnażać
dobra Kościołowi i przyczyniać się do jego rozwoju.
Oczywiście,
to nie oznacza na przyszłość, że aby dobrze służyć Kościołowi,
to trzeba się najpierw porządnie pokłócić i wywołać jakieś
potężne napięcie – absolutnie nie! Gdybyśmy bowiem zgodzili się
na takie pojmowanie sprawy, to musielibyśmy zgodzić się na
zasadę, że cel uświęca środki
i dla osiągnięcia owego
dobrego celu, jakim jest dobro i rozwój Kościoła, trzeba
doprowadzić najpierw do potężnego „tąpnięcia”, a więc
zgodzić się na zło. Nic z tych rzeczy.
Chodzi
natomiast o to, że wszystko, co nas spotyka i co jest naszym
udziałem – także, a może szczególnie doświadczenia trudne,
zdarzające się nam nierzadko wbrew naszej woli – winniśmy
przynajmniej próbować „przekierować” na jakieś dobro.
Wykorzystać ku dobremu.
Tak,
ja wiem, że to się dobrze mówi na kazaniu, ale w praktyce wcale
nie jest rzeczą prostą wyprowadzić, czy choćby dostrzec
jakiekolwiek dobro,
kiedy się z kimś spieramy, kiedy z jego
strony padają słowa obraźliwe, czy wręcz obelżywe… Kiedy w
domu i w pracy jest ciężka atmosfera, kiedy nie widać
wyraźnych i konkretnych owoców pracy…
A
jednak, to wszystko może służyć dobru. Bo może nas
zbliżać do Boga, wzmacniać naszą ufność wobec Boga,
który jako jedyny może nas ratować z tych wszystkich trudnych
sytuacji. Ale też – dobrze o tym wiemy – wszystko, co trudne,
czegoś nas może nauczyć, jakoś nas
wewnętrznie wzmocnić, uodpornić
nas na zło… O ile tylko wszystko to przeżywać będziemy z
Bogiem, z różańcem w ręku…
Chodzi
zatem o to – i tego uczy nas wspólnota młodego Kościoła,
zebrana na pierwszym Soborze w Jerozolimie – żebyśmy wszystko, co
przeżywamy, a więc nie tylko trudne doświadczenia, ale w ogóle
wszystko: wykorzystywali ku dobremu. Zarówno te trudne, jak i
dobre swoje doświadczenia, i te wręcz radosne; ale także:
całą swoją wiedzę, swoje kontakty i spotkania z ludźmi, swoje
osiągnięcia duchowe i zawodowe, zdobyte na drodze realizacji
życiowego powołania; swoje relacje rodzinne, ale również: swoje
osobiste obserwacje życia i świata – to wszystko możemy
traktować jako swój duchowy skarb.
I
to wszystko możemy – i powinniśmy – wykorzystywać do tworzenia
i dawania innym dobra.
Obficie czerpać z tego skarbca, aby nieść
ludziom dobro,
jednocześnie ciągle zastanawiając się, jak to
zrobić najlepiej i najskuteczniej: jak to wszystko, co przeżywamy i
co jest naszym udziałem na co dzień – przekuwać na dobro
swoje własne i swoich najbliższych, i swego środowiska zawodowego
czy szkolnego, a wreszcie: na dobro całego Kościoła!
Tak,
to żadna przesada: my możemy i nawet powinniśmy mieć na oku dobro
całego Kościoła. I nie musimy zastanawiać się nad tym, jak to
jest możliwe, że my, skromni ludzie, żyjący tu i teraz, możemy
przyczyniać się do dobra całego Kościoła. Nie musimy się
o to zamartwiać. O to już sam Bóg się zatroszczy. Bo to właśnie
On sprawia, że każdy nasz dobry uczynek, choćby
najmniejszy, pomnaża duchowe dobro Kościoła, tworząc jego
duchowy skarbiec. Niestety, każdy zły uczynek, każdy grzech,
choćby najmniejszy, uderza w Kościół i go niszczy.
Dlatego
naszym zadaniem jest wykorzystywanie wszystkich życiowych
doświadczeń do tego, by służyć nimi Bogu, Kościołowi i
ludziom,
wśród których przyszło nam żyć – i którzy są
dla nas wielkim Bożym darem, ale też nie mniejszym zadaniem…
W
tym kontekście pomyślmy w chwili refleksji:
– Czy
rzeczywiście staram się korzystać z mojego życiowego
doświadczenia jedynie po to, by innym pomagać, czy też czasami –
żeby zaszkodzić, albo się na kimś odegrać?
– Na
ile staram się – potrafię – wykorzystywać ku dobremu
doświadczenia trudne, jakie na mnie spadają?
– Czy
staram się mobilizować innych do wspólnego tworzenia dobra?

To
wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza
była pełna!

6 komentarzy

  • Uszła mojej pamięci rocznica urodzin Jana Pawła II gdy byłam w kościele a miałam ją zaznaczoną w kalendarzu ściennym, rano przeczytałam o niej na tym blogu więc wkleję tu modlitwę naszego rodaka za Kościół i sama się nią pomodlę.
    Modlitwa za Kościół św. Jana Pawła II
    O, Matko Kościoła! Spraw, ażeby Kościół cieszył się wolnością i pokojem w spełnianiu swojej misji. Niech się w tym celu stanie dojrzały nową dojrzałością wiary i wewnętrznej jedności. Pomóż nam przemóc opory, trudności i słabości. Pomóż nam ujrzeć na nowo całą prostotę i godność chrześcijańskiego powołania. Spraw, aby nie brakowało „robotników w winnicy Pańskiej”. Uświęcaj rodziny. Czuwaj nad duszą młodzieży i sercem dzieci. Pomóż w przezwyciężaniu wielkich zagrożeń moralnych, które w różnych narodach godzą w podstawowe środowiska życia i miłości. Daj nam odradzać się wciąż pięknem świadectwa dawanego Krzyżowi i zmartwychwstaniu Twojego Syna. Amen.

  • Szczęść Boże!
    Idę dzisiaj po raz kolejny do szpitala w związku z moim chłoniakiem. Proszę o westchnienie w intencji mojego zdrowia. Pozostawiam tu piękną modlitwę, którą otrzymałam od Stowarzyszenia Pomocników Mariańskich:

    "Prosiłem Go o zdrowie,
    abym robił rzeczy wielkie:
    On dał mi chorobę,
    abym robił rzeczy lepsze…
    Prosiłem Go o bogactwo,
    abym był szczęśliwym:
    On dał mi ubóstwo,
    abym był wrażliwym i mądrym…
    Prosiłem Go o moc,
    aby ludzie liczyli na mnie:
    Dał mi słabość,
    żebym potrzebował tylko Boga…
    Prosiłem Go o towarzysza,
    abym nie był sam:
    On dał mi serce zdolne kochać
    wszystkich braci…
    Prosiłem Go o wszystko,
    abym cieszył się życiem:
    On dał mi życie, abym cieszył się wszystkim.

    Nie otrzymałem nic, o co prosiłem, ale mam wszystko,
    czego mogłem oczekiwać, ponieważ, chociaż modliłem się
    o coś przeciwnego, Bóg mnie wysłuchał,
    i jestem najszczęśliwszym z ludzi."

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.