Roztropni i nieskazitelni

R
Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Ksiądz
Arcybiskup Henryk Hoser, Biskup Warszawsko – Praski.
Imieniny
przeżywają także: Kamil Charkiewicz i Kamil Lewczuk, należący w
swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Białej Podlaskiej; Kamil
Krupa – za moich czasów: Lektor w Parafii w Celestynowie; oraz
Kamil Śledziewski – za moich czasów: Lektor w Parafii w Tłuszczu.
Wszystkim
Świętującym życzę pełnej wierności Jezusowi, szczególnie zaś
tej roztropności i nieskazitelności, do której zachęca dzisiaj.
Zapewniam o modlitwie!
A
jutro – wreszcie, po tak długim czasie duchowej i intelektualnej
posuchy – słówko z Syberii!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek
Piątek
14 Tygodnia zwykłego, rok I,
do
czytań: Rdz 46,1–7.28–30; Mt 10,16–23
CZYTANIE
Z KSIĘGI RODZAJU:
Izrael
wyruszył w drogę z całym swym dobytkiem. A gdy przybył do
Beer–Szeby, złożył ofiarę Bogu ojca swego, Izaaka. Bóg zaś w
widzeniu nocnym tak odezwał się do Izraela: „Jakubie, Jakubie!”.
A gdy on odpowiedział: „Oto jestem”, rzekł do niego: „Jam
jest Bóg, Bóg ojca twego. Idź bez obawy do Egiptu, gdyż uczynię
cię tam wielkim narodem. Ja pójdę tam z tobą i Ja stamtąd cię
wyprowadzę, a Józef zamknie ci oczy”.
Potem
Jakub wyruszył z Beer–Szeby. Synowie Izraela umieścili ojca
swego, Jakuba, swe dzieci i żony na wozach, które faraon przysłał
dla przewiezienia go. Zabrali też swe trzody i swój dobytek, który
nabyli w Kanaanie. Tak przybył Jakub do Egiptu wraz z całym swym
potomstwem: wziął ze sobą do Egiptu synów, wnuków, córki i
wnuczki, całe swe potomstwo.
Wysłał
on przed sobą Judę do Józefa, aby ten mógł go wyprzedzić do
Goszen przed ich przybyciem. A gdy przybyli do ziemi Goszen, Józef
kazał zaprząc do swego wozu i wyjechał na spotkanie Izraela, ojca
swego, do Goszen. Kiedy zobaczył go, rzucił mu się na szyję i
długo szlochał na jego szyi. Wreszcie Izrael odezwał się do
Józefa: „Teraz mogę już umrzeć, skoro zobaczyłem ciebie, że
jeszcze żyjesz”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus
powiedział do swoich apostołów: „Oto Ja was posyłam jak owce
między wilki. Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni
jak gołębie.
Miejcie
się na baczności przed ludźmi. Będą was wydawać sądom i w
swych synagogach będą was biczować. Nawet przed namiestników i
królów będą was wodzić z mego powodu, na świadectwo im i
poganom. Kiedy was wydadzą, nie martwcie się o to, jak ani co macie
mówić. W owej bowiem godzinie będzie wam poddane, co macie mówić.
Gdyż nie wy będziecie mówili, lecz Duch Ojca waszego będzie mówił
przez was.
Brat
wyda brata na śmierć i ojciec syna; dzieci powstaną przeciw
rodzicom i o śmierć ich przyprawią. Będziecie w nienawiści u
wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten
będzie zbawiony.
Gdy
was prześladować będą w tym mieście, uciekajcie do innego.
Zaprawdę powiadam wam: Nie zdążycie obejść miast Izraela, nim
przyjdzie Syn Człowieczy”.
Wsłuchując
się w dzisiejsze teksty biblijne, mamy z jednej strony do czynienia
z sytuacją, w której po wielu latach dochodzi do spotkania ojca
z synem,
gdzie obaj bardzo boleśnie przeżyli brutalną rozłąkę,
po czym nastąpiło wiele lat tęsknoty i niepewności, czy ów drugi
żyje, a wręcz przekonania Jakuba, że syn nie żyje; z drugiej
strony Jezus zapowiada sytuację, w której brat wyda brata na
śmierć i ojciec syna; dzieci powstaną przeciw rodzicom i o śmierć
ich przyprawią.
Jakież te ludzkie losy pogmatwane…

Potwierdza
to zresztą życiowe doświadczenie i obserwacja naszej codzienności:
niekiedy członkowie rodziny bardzo chcą, ale nie
mogą ze sobą być,
bo rozdziela ich przedwczesna śmierć, czy
przeróżne trudne okoliczności, nakazujące rozstanie; innym
razem mogą ze sobą być,
bo wszystko układa się pomyślnie i
warunki życiowe mają bardzo dobre – ale nie chcą, bo
nawet patrzeć już na siebie nie mogą, więc fundują sobie
nawzajem piekło na ziemi, uprzykrzają sobie życie, a wręcz –
szczerze się nienawidzą.
Ileż
to razy człowiek, opłakujący ukochaną osobę, albo tęskniący za
nią, z niedowierzaniem patrzy na tych, którzy mogliby żyć, jak u
Pana Boga za piecem, ale nie potrafią – czy nie chcą –
docenić
tego, jaką wartością jest dla nich najbliższa osoba,
dlatego na siłę wręcz wyszukują problemów… Ot,
pogmatwane ludzkie losy… Któż to wszystko ogarnie?…
A
jednak, Boże słowo – poprzez to właśnie, że uświadamia nam
takie szokujące zestawienia i kontrasty – przekonuje nas, że
wszystkie tego typu sytuacje są znane Bogu i dlatego tylko
razem z Bogiem należy je przeżywać. Co więcej, można nawet
stwierdzić, że tak historia rozstania się Józefa ze swoją
rodziną, jak i zapowiadana w Ewangelii nieprzyjaźń pomiędzy
członkami jednej rodziny – to także, w jakimś sensie, z
powodu Boga!
Bo przecież Józef taką właśnie cenę zapłacił
za wierność Bogu, a i Jezus dzisiaj zapowiada, że rozłam w
rodzinach będzie miał miejsce z Jego powodu.
Tak
się zresztą rzeczywiście dzieje: w wielu przypadkach to właśnie
przywiązanie do Jezusa i zasad ewangelicznych powoduje
niechęć, a niekiedy wręcz wrogość członków najbliższego
otoczenia. Jasno i wyraźnie mówi o tym Jezus dzisiaj w Ewangelii,
doradzając jednocześnie: Bądźcie […]
roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie.
Miejcie się na baczności przed ludźmi.
Przy
czym, każda z tych sytuacji, w której powodem niesnasek czy nawet
wrogości ze strony ludzi jest nasza wierność Jezusowi – nie może
nam tak naprawdę przynieść większej szkody. Albo inaczej: nie
może nam zaszkodzić w dłuższej perspektywie,
a już
szczególnie – w tej wiecznej. I w tej moralnej
także. Bo człowiek, który jest jedno z Jezusem, choć będzie
ściągał na siebie niechęć, a nawet wrogość wielu ludzi, to
jednak sam pozostanie zwycięzcą. Ludzka nienawiść, ludzkie
plotki, ludzka wrogość – nic mu tak naprawdę nie zrobią, bo
stoi za Nim Jezus.
Zresztą,
On sam jasno to dzisiaj zapowiedział, mówiąc w Ewangelii: Kiedy
was wydadzą, nie martwcie się o to, jak ani co macie mówić. W
owej bowiem godzinie będzie wam poddane, co macie mówić. Gdyż nie
wy będziecie mówili, lecz Duch Ojca waszego będzie mówił przez
was;
oraz nieco dalej: Będziecie w nienawiści
u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten
będzie zbawiony.
Można
by zatem powiedzieć, że takie konflikty, takie niesnaski, taka
wrogość ludzi – to tak naprawdę nie problem (jakkolwiek
dziwnie by to nie brzmiało…). Problem zaczyna się wówczas, kiedy
te niesnaski, wrogość, konflikty rodzinne, kłótnie, nienawiść i
wszelkie inne odsłony tego typu postaw spowodowane są naszym
egoizmem, naszą pychą,
naszą chęcią dominowania nad innymi,
naszą pretensjonalnością, po prostu: naszym grzechem. Wtedy
to jest problem. Bo wtedy na pewno nie stoi za nami Jezus ze
swoją mocą i swoimi natchnieniami, a ktoś dokładnie przeciwny
Jezusowi…
Mówiąc
zatem krótko, chrześcijaństwo w swoich założeniach nie ma
zgody ze wszystkimi wokół za wszelką cenę.
Na pewno – nie
za cenę rezygnacji z najwyższych wartości. Natomiast na pewno ma w
swych założeniach miłość do drugiego człowieka – także
tego, który owe konflikty i napięcia powoduje…
Oby
nam Pan pomógł uniknąć – na tym obszarze – zarówno kłótni
i konfliktów, powodowanych ludzkim egoizmem, jak i zgody ze
wszystkimi za cenę rezygnacji z najważniejszych zasad. Niech
nam pomoże budować z ludźmi relacje mądre i adekwatne do
sytuacji; w duchu tego właśnie wskazania Jezusa: Bądźcie
[…] roztropni jak węże, a nieskazitelni
jak gołębie…
Pomyślmy
w tym kontekście:
– Czy
w swoich poglądach i w budowaniu relacji z ludźmi trzymam się
mocno zasad Jezusowych?
– Czy
nie powoduję niepotrzebnych napięć i konfliktów z ludźmi,
tłumacząc to wiernością jakimś swoim, prywatnym, egoistycznym
zasadom?
– Czy
generalnie staram się być człowiekiem przystępnym i otwartym na
innych?

Oto
Ja was posyłam jak owce między wilki. Bądźcie więc roztropni jak
węże, a nieskazitelni jak gołębie…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.