Biskup powinien być nienaganny…

B
Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Robert
Pogorzelski, nasz stały Komentator, tak bardzo ubogacający nas na
blogu swoją rozległą wiedzą, głębokimi i błyskotliwymi
przemyśleniami i szczerą pobożnością. Dziękując za każde
napisane tu słowo i za bezkompromisową postawę moralną, życzę
tego, o czym mowa dzisiaj w rozważaniu: ciągłego dążenia w górę!
Zapewniam o swojej modlitwie!
Niech
ten dzień przyniesie nam wszystkim wiele dobra!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek
Wtorek
24 Tygodnia zwykłego, rok I,
do
czytań: 1Tm 3,1–13; Łk 7,11–17
CZYTANIE
Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO TYMOTEUSZA:
Nauka
ta zasługuje na wiarę. Jeśli ktoś dąży do biskupstwa, pożąda
dobrego zadania. Biskup więc powinien być nienaganny, mąż jednej
żony, trzeźwy, rozsądny, przyzwoity, gościnny, sposobny do
nauczania, nie przebierający miary w piciu wina, nie skłonny do
bicia, ale opanowany, nie kłótliwy, nie chciwy na grosz, dobrze
rządzący własnym domem, trzymający dzieci w uległości, z całą
godnością. Jeśli ktoś bowiem nie umie stanąć na czele własnego
domu, jakżeż będzie się troszczył o Kościół Boży? Nie może
być świeżo ochrzczony, ażeby wbiwszy się w pychę, nie wpadł w
diabelskie potępienie. Powinien też mieć dobre świadectwo ze
strony tych, którzy są z zewnątrz, żeby się nie naraził na
wzgardę i sidła diabelskie.
Diakonami
tak samo winni być ludzie godni, w mowie nie obłudni, nie
nadużywający wina, nie chciwi brudnego zysku, utrzymujący
tajemnicę wiary w czystym sumieniu. I oni niech będą najpierw
poddawani próbie, i dopiero wtedy niech spełniają posługę, jeśli
są bez zarzutu. Kobiety również czyste, nieskłonne do
oczerniania, trzeźwe, wierne we wszystkim. Diakoni niech będą
mężami jednej żony, rządzący dobrze dziećmi i własnymi domami.
Ci bowiem, skoro dobrze spełnili czynności diakońskie, zdobywają
sobie zaszczytny stopień i ufną śmiałość w wierze, która jest
w Chrystusie Jezusie.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
ŁUKASZA:
Jezus
udał się do pewnego miasta, zwanego Nain; a szli z Nim Jego
uczniowie i tłum wielki. Gdy zbliżył się do bramy miejskiej,
właśnie wynoszono umarłego, jedynego syna matki, a ta była wdową.
Towarzyszył jej spory tłum z miasta.
Na
jej widok Pan użalił się nad nią i rzekł do niej: „Nie płacz”.
Potem przystąpił, dotknął się mar, a ci, którzy je nieśli,
stanęli.
I
rzekł: „Młodzieńcze, tobie mówię, wstań”. Zmarły usiadł i
zaczął mówić; i oddał go jego matce.
A
wszystkich ogarnął strach; wielbili Boga i mówili: „Wielki
prorok powstał wśród nas i Bóg łaskawie nawiedził lud swój”.
I
rozeszła się ta wieść o Nim po całej Judei i po całej
okolicznej krainie.
Zapewne
i dzisiaj zarówno biskupi, jak i diakoni, mogliby skorzystać z
porad,
jakich w pierwszym czytaniu udziela Święty Paweł
wszystkim, zamierzającym pełnić wspomniane urzędy. Może nie ze
wszystkich porad, bo aktualnie biskup raczej nie
jest „mężem jednej żony”,
ale wszystkie inne wskazania są
jak najbardziej do zastosowania.
Oczywiście,
musimy tu także uwzględnić kontekst historyczny i eklezjalny, a
ten jest taki, że w tamtym czasie poszczególne stopnie hierarchii
kościelnej nie były jeszcze wykrystalizowane, podobnie nie
były jeszcze precyzyjnie określone kompetencje każdego z nich.
Dlatego słyszeliśmy przed chwilą o biskupach i diakonach, nie
słyszeliśmy n
ic o kapłanach, ale to są już
kwestie szczegółowe. Natomiast sposób i duchowy styl pełnienia
wskazanych urzędów jest wciąż aktualny.
Niewątpliwie,
wymagania tu zarysowane są bardzo wysokie. Słyszymy
dokładnie, że podejmujący się posługi w Kościele winni panować
nad sobą, ściśle przestrzegać określonych norm moralnych,
ale też – zwykłej ludzkiej kultury. A tak na marginesie, to
bardzo ciekawą wydaje się uwaga, że biskupem nie powinien zostać
człowiek świeżo ochrzczony, ażeby wbiwszy się w pychę,
nie wpadł w diabelskie potępienie.
Trudno odmówić
racji takiemu zastrzeżeniu – z pewnością wynika ono z głębokiego
i wszechstronnego życiowego doświadczenia Apostoła Narodów.
Cóż
więc możemy powiedzieć o całej tej duszpasterskiej instrukcji
– bo chyba tak właśnie wolno nam nazwać zestaw porad, jakie
doświadczony Apostoł daje tym, którzy będą jego
współpracownikami i kontynuatorami? Cóż możemy o niej
powiedzieć? Jakie refleksje się nam nasuwają po uważnej lekturze
tegoż fragmentu Listu do Tymoteusza?
Czy
nie takie, że Kościołowi od samego początku naprawdę
zależało na najwyższym poziomie pełnionej przez siebie misji?
Skoro wymagania, jakie musi spełnić nowy pasterz, są tak –
powiedzielibyśmy – „wyśrubowane”, to znaczy, że chodzi tu
naprawdę o skuteczną i pełnowartościową posługę, a nie
tylko o suchą formalność, czy jakąś sztukę dla sztuki.
A
swoją drogą, to bardzo dobrze świadczy o uczciwości Apostoła,
że skoro stawia generalnie wysokie wymagania wszystkim swoim uczniom
i tym, do których dociera ze swoją apostolską misją, to równie
konkretne, a może i większe wymagania stawia pasterzom. Bo
to właśnie oni winni być wzorem dla wszystkich wiernych. I to
właśnie oni – w imieniu Jezusa – mają dokonywać rzeczy
wielkich i świętych.
Także tak niezwykłych, jak ta, dokonana
dzisiaj przez samego Jezusa: wskrzeszenie młodego człowieka z Nain.

Pasterze
Kościoła także mają wskrzeszać ludzi. Jeżeli nawet
niekoniecznie ze śmierci fizycznej, to na pewno ze śmierci
duchowej, ze śmierci grzechu.
Ale żeby mogli to czynić, sami
muszą być nieskazitelni, wręcz krystaliczni, i muszą spełniać
owe wysokie normy moralne, o których mowa w pierwszym czytaniu.
Bo
Chrystus Pan chce w swoim Kościele udzielać wszelkich i naprawdę
wspaniałych darów. Liczy jednak na to, że ci, którym zechce
ich udzielić,
jak i ci, przez których będzie ich udzielać,
zgodzą się wejść na wysoki poziom ducha i chrześcijańskiej
postawy – co jest przecież znakiem rozpoznawczym wszystkich Jego
uczniów. To prawda, że nie wszyscy pasterze i nie wszyscy wierni
taki poziom osiągają
i zachowują. Ale z całą pewnością –
mają się o to szczerze starać!
Bo
w Kościele wysoki poziom ducha, wysoki styl życia, wysoka moralna
postawa – to coś naturalnego i oczywistego! Przynajmniej – tak
powinno być… Czy zawsze tak jest?…
Co
ja robię w tym celu, aby tak właśnie było?…

4 komentarze

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.