Człowiek – tak bardzo potrzebny!

C
Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Andrzej
Ostapiuk, należący w swoim czasie do jednej z młodzieżowych
Wspólnot. Życzę Jubilatowi, by zawsze cieszył się bliskością
wielu życzliwych Osób, a nade wszystko – bliskością Boga.
Zapewniam o modlitwie!
Życzę
Wszystkim błogosławionego dnia!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek
Poniedziałek
1 Tygodnia zwykłego, rok II,
do
czytań: 1 Sm 1,1–8; Mk 1,14–20
POCZĄTEK
PIERWSZEJ KSIĘGI SAMUELA:
Był
pewien człowiek w Ramataim, Sufita z górskiej okolicy Efraima,
imieniem Elkana, syn Jerochama, syna Elihu, syna Tochu, syna Sufa
Efratyty. Miał on dwie żony: jednej było na imię Anna, a drugiej
Peninna. Peninna miała dzieci, natomiast Anna była bezdzietna.
Corocznie
człowiek ten udawał się z miasta swego, aby oddać pokłon i
złożyć ofiarę Panu Zastępów w Szilo. Byli tam dwaj synowie
Hellego: Chofni i Pinchas, kapłani Pana.
Pewnego
dnia Elkana składał ofiarę. Dał wtedy żonie swej Peninnie,
wszystkim jej synom i córkom po części ze składanej ofiary.
Również Annie dał część, lecz podwójną, gdyż Annę bardzo
miłował, mimo że Pan zamknął jej łono. Jej rywalka zasmucała
ją bardzo w tym celu, aby się trapiła, że Pan zamknął jej łono.
I
tak działo się przez wiele lat. Ile razy szła do świątyni Pana,
dokuczała jej w ten sposób. Anna więc płakała i nie jadła.
I
rzekł do niej jej mąż, Elkana: „Anno, czemu płaczesz? Dlaczego
nie jesz? Czemu się smuci twoje serce? Czyż ja nie znaczę dla
ciebie więcej niż dziesięciu synów?”
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Gdy
Jan został uwięziony, Jezus przyszedł do Galilei i głosił
Ewangelię Bożą. Mówił: „Czas się wypełnił i bliskie jest
królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”.
Przechodząc
brzegiem Jeziora Galilejskiego ujrzał Szymona i brata Szymonowego,
Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. Jezus
rzekł do niech: „Pójdźcie za Mną, a sprawię, że się
staniecie rybakami ludzi”. I natychmiast zostawili sieci i poszli
za Nim.
Idąc
nieco dalej ujrzał Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego, Jana,
którzy też byli w łodzi i naprawiali sieci. Zaraz ich powołał, a
oni zostawili ojca swego Zebedeusza, razem z najemnikami w łodzi i
poszli za Nim.
Jak
wielką wartość ma dla człowieka drugi człowiek! Jak bardzo jeden
człowiek potrzebny jest drugiemu człowiekowi!
To takie
oczywiste oczywistości, ale dzisiejsze czytania mszalne właśnie na
to zwracają nam uwagę: człowiek potrzebny jest człowiekowi. Co
więcej – człowiek potrzebny jest Bogu! Dlatego trzeba
zawsze doceniać obecność i wartość tego drugiego człowieka,
którego ma się przy sobie.
Oto
w pierwszym czytaniu otrzymujemy opis sytuacji w rodzinie Elkany,
Sufity z Ramataim. Otóż, tenże Elkana miał dwie żony. Jedna,
Peninna, dała mu dzieci. Druga, Anna, nie dała mu ich, ale to
jednak Annę Elkana bardziej miłował, dodatkowo faworyzując
ją wobec Peninny. To było powodem rozlicznych przykrości,
czynionych przez wiele lat przez tę ostatnią, co ostatecznie
doprowadzało Annę niemalże do rozpaczy. To właśnie z tego powodu
ciągle płakała i nie jadła.
W
sumie – trudno się dziwić. Z jednej strony: doświadczane
przykrości;
z drugiej – świadomość, że Peninna ma rację,
bo kobieta pozbawiona możliwości rodzenia dzieci uchodziła wówczas
za obarczoną jakimś przekleństwem, a na pewno hańbą w oczach
ludzi.
Jak
się jednak okazało, Elkana – a przecież to o niego głównie tu
chodziło – widział całą sprawę zupełnie inaczej. Dla niego
Anna przedstawiała wielką wartość sama w sobie, a nie
tylko jako ewentualna matka jego dzieci. On doceniał jakieś jej
walory, o których dziś nie słyszymy, ale których musiała mieć
na tyle wiele, że przekonała do siebie swego męża. I mąż był
do niej przekonany: jak słyszymy – Annę bardzo miłował,
mimo że Pan zamknął jej łono.
A kiedy ta ciągle trwała
w smutku, wreszcie postawił jej bardzo ważne i kluczowe wręcz
pytania: Anno, czemu płaczesz? Dlaczego nie jesz? Czemu się
smuci twoje serce? Czyż ja nie znaczę dla ciebie więcej niż
dziesięciu synów?
Otóż, właśnie!
Czy
Elkana, jako mąż, nie przedstawiał w oczach Anny żadnej wartości?
Z pewnością, nie możemy aż tak ostro stawiać sprawy. A chyba
nawet możemy się domyślać, że właśnie przedstawiał taką
wartość,
dlatego tak bardzo zależało jej, aby go zadowolić,
aby sprostać jego ojcowskim pragnieniom i dać mu potomstwo.
Jednakże on uświadomił jej, że to nie jest żadnym warunkiem
tego, iż będzie ją kochał. Bo on i tak ją kocha – i tego
samego oczekuje od niej. Ona sama – jako Anna, jego żona –
przedstawia dla niego najwyższą wartość. Niech więc i ona
uzna taką samą wartość swego męża, tak bardzo w niej
zakochanego!
W
ten sposób, zanim się poczną ich dzieci – a nawet, jeśli wcale
się nie poczną – oni będą mogli być szczęśliwi,
ciesząc się sobą nawzajem, doceniając wagę i wartość bycia
przy sobie. Oto jak człowiekowi może zależeć na drugim człowieku!

Ale
Ewangelia dzisiejsza uświadamia nam, że także Bogu –
Człowiekowi zależy na drugim człowieku!
Oto Jezus, Boży Syn,
Bóg – Człowiek, rozpoczynając publiczną działalność,
powołuje współpracowników. Nie chce swej misji zbawczej
realizować sam.
A przecież mógłby! Z całą pewnością
mógłby! Poradziłby sobie… Dla Niego w końcu nie ma nic
niemożliwego. A jednak – nie chciał w ten sposób. Chciał
powołać ludzi, podzielić się z nimi odpowiedzialnością za
zbawienie świata, chciał ich włączyć w swoje dzieło.
Dlaczego tak?
Nie
wiemy. A może i wiemy… To chyba jednak miłość… Wielka
miłość do człowieka, wyrażająca się w przeogromnym zaufaniu –
i chyba także w jakiejś tęsknocie za człowiekiem… Jezus
po prostu nie chciał w swej działalności być sam. Chciał być z
człowiekiem – drugi człowiek był Mu potrzebny. Był – i
ciągle jest.
Bo
tak samo bardzo, jak wówczas zależało Mu na bliskości tamtych
ludzi, tak samo dzisiaj zależy Mu na naszej bliskości. I to
nie ze względu na to, że możemy Mu tyle czy tyle dać, lub
uczynić. On nas chce mieć przy sobie ze względu na nas samych,
z powodu bezgranicznej miłości do nas!
Bo taką wartość każdy
z nas dla Niego. Po prostu, Bogu bardzo zależy na bliskości
człowieka. Czy jednak zawsze – ze wzajemnością?…
I
czy nam samym zależy na bliskości z drugim człowiekiem, jak Bogu
zależy na bliskości z nami?… Czy może jesteśmy na tyle
samowystarczalni, że ani Bóg, ani drugi człowiek nie są nam
potrzebni?… Czy aby jednak na pewno?…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.