Idzie Mocniejszy!

I
Niech
będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym
przeżywamy Święto Chrztu Pańskiego i jest to zakończenie Okresu
Bożego Narodzenia. Co prawda, w naszych kościołach pozostaną
jeszcze choinki i szopki, ale w sensie ścisłym, w liturgii ten
Okres się już kończy. Swoją drogą, mogłoby z czasem dojść do
uzgodnienia tych dwóch wymiarów: liturgii i tradycji, bo póki co,
jest pewne zamieszanie. Ale takie niegroźne.
A
jeśli mowa o liturgii, to znowu zamieszczam uwagę, którą
zamieściłem w Święto Świętej Rodziny, iż w naszych kościołach
możemy usłyszeć dziś różne czytania: według nowego układu
Lekcjonarza, będą to te, które są tu poniżej, według starego –
będą inne: z Proroctwa Izajasza i z Dziejów Apostolskich.
Ewangelia za każdym razem będzie ta sama.
Dzisiaj
ponadto przeżywamy pierwszą niedzielę miesiąca, co w sumie daje
nam okazję do podziękowania Jezusowi tak za Chrzest Święty, jak i
za Eucharystię.
Na
radosne i głębokie przeżywanie dzisiejszego dnia – niech Was
błogosławi Bóg wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty.
Amen
Gaudium
et spes! Ks. Jacek
Niedziela
Chrztu Pańskiego, B,
do
czytań: Iz 55,1–11; 1 J 5,1–9; Mk 1,6b–11
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
To
mówi Pan: „Wszyscy spragnieni, przyjdźcie do wody, przyjdźcie,
choć nie macie pieniędzy. Kupujcie i spożywajcie bez pieniędzy i
bez płacenia za wino i mleko. Czemu wydajecie pieniądze na to, co
nie jest chlebem? I waszą pracę na to, co nie nasyci? Słuchajcie
Mnie, a będziecie jeść przysmaki i dusza wasza zakosztuje tłustych
potraw.
Nakłońcie
wasze ucho i przyjdźcie do Mnie, posłuchajcie Mnie, a dusza wasza
żyć będzie. Zawrę z wami wieczyste przymierze: są to niezawodne
łaski dla Dawida. Oto ustanowiłem cię świadkiem dla ludów, dla
ludów wodzem i rozkazodawcą. Oto zawezwiesz naród, którego nie
znasz, i ci, którzy cię nie znają, przybiegną do ciebie ze
względu na Pana, twojego Boga, przez wzgląd na Świętego u
Izraela, bo On cię przyozdobi.
Szukajcie
Pana, gdy się pozwala znaleźć, wzywajcie Go, dopóki jest blisko.
Niechaj bezbożny porzuci swą drogę i człowiek nieprawy swoje
knowania. Niech się nawróci do Pana, a Pan się nad nim zmiłuje, i
do Boga naszego, gdyż hojny jest w przebaczaniu. Bo myśli moje nie
są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami. Bo jak niebiosa
górują nad ziemią, tak drogi moje nad waszymi drogami i myśli
moje nad myślami waszymi.
Zaiste,
podobnie jak ulewa i śnieg spadają z nieba i tam nie powracają,
dopóki nie nawodnią ziemi, nie użyźnią jej i nie zapewnią
urodzaju, tak iż wydaje nasienie dla siewcy i chleb dla jedzącego,
tak słowo, które wychodzi z ust moich: nie wraca do Mnie bezowocne,
zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem, i nie spełni pomyślnie
swego posłannictwa”.
CZYTANIE
Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:
Najmilsi:
Każdy,
kto wierzy, że Jezus jest Mesjaszem, z
Boga się narodził; i każdy miłujący Tego, który dał życie,
miłuje również tego, który życie od Niego otrzymał. Po tym
poznajemy, że miłujemy dzieci Boże, gdy miłujemy Boga i
wypełniamy jego przykazania, albowiem miłość względem Boga
polega na spełnianiu Jego przykazań, a
przykazania
Jego nie są ciężkie.
Wszystko
bowiem, co z Boga zrodzone, zwycięża świat; tym właśnie
zwycięstwem, które
zwyciężyło świat, jest nasza wiara. A
kto
zwycięża świat, jeśli nie ten, kto wierzy, że Jezus jest Synem
Bożym?
Jezus
Chrystus jest Tym,
który przyszedł przez wodę i krew, i Ducha, nie tylko w wodzie,
lecz w wodzie i we krwi. Duch
daje świadectwo, bo Duch jest prawdą. Trzej bowiem dają
świadectwo: Duch, woda i krew, a ci trzej w jedno się łączą.
Jeśli przyjmujemy świadectwo ludzi, to świadectwo Boże więcej
znaczy, ponieważ jest to świadectwo Boga, które dał o swoim Synu.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
MARKA:
Jan
Chrzciciel tak głosił: „Idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja
nie jestem godzien, aby się schylić i rozwiązać rzemyk u Jego
sandałów. Ja chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie
Duchem Świętym”.
W
owym czasie przyszedł Jezus z Nazaretu w Galilei i przyjął od Jana
chrzest w Jordanie. W chwili, gdy wychodził z wody, ujrzał
rozwierające się niebo i Ducha jak gołębicę zstępującego na
siebie. A z nieba odezwał się głos: „Tyś jest mój Syn
umiłowany, w Tobie mam upodobanie”.
Idzie
za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby się
schylić i rozwiązać rzemyk u jego sandałów. Ja chrzciłem was
wodą, On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym.
W ten
sposób Jan zapowiadał przyjście Mesjasza. Ale oto dzisiejsza
Ewangelia przedstawia nam opis wydarzenia, które zdaje się jakby
zaprzeczać temu, co Jan mówił. Ten „Mocniejszy” bowiem
przychodzi,
aby od tego „słabszego” – od tego, który
tylko zapowiada, który tylko przygotowuje Jego przyjście –
przyjąć chrzest. Z innych opisów ewangelicznych wiemy, że
Jan wzbraniał się, nie czując się godnym ochrzczenia
Jezusa.
Ale – jak to nawet wynika z dzisiejszej Ewangelii –
okazało się, że taki był zamysł Boży i tak właśnie miało się
stać.
Bo
całe to wydarzenie dokonało się także po to, aby Bóg mógł
objawić światu, że Jezus to Jego Syn umiłowany, w którym ma
upodobanie
. I chyba dzisiaj zarówno ci, którzy Chrzest
przyjmują, jak i ci, którzy go udzielają, mogliby powiedzieć, że
w dużej mierze identyfikują się z tym, co zostało powiedziane i
co się dokonało nad Jordanem.
Ci,
którzy chrzest przyjmują,
mają świadomość, że to nie jest
tylko prosta czynność polania głowy kilkoma kroplami wody. Jest to
bowiem rzeczywiście prosty znak, ale poprzez
jego dokonanie
człowiek włączony
zostaje do Kościoła, staje się dzieckiem Bożym, uzyskuje swoje
jedyne miejsce w Kościele, uzyskuje w 
nim swoje prawa
i obowiązki, swoją osobowość prawną, swoją godność; zostaje
włączony w misję Chrystusa – misję nauczania, pasterzowania i
uświęcania. Zostaje mu
też otwarta droga do innych
Sakramentów, zostaje mu otwarta droga do zbawienia.
Moi Drodzy, tak bardzo wiele dokonuje się w tym jednym momencie! Na
tak wiele człowiek sobie niczym i nigdy nie zasłużył.
Dlatego
ważne jest, aby starał się odpowiedzieć na ten wielki dar poprzez
podjęcie osobistej odpowiedzialności za Kościół,
do którego został włączony. Aby też miał świadomość, iż ten
Kościół jest jego Kościołem, dlatego nie będzie mówił
o Kościele: „oni”, myśląc jedynie o biskupach czy księżach,
tylko sam będzie się czuł członkiem tej Wspólnoty,
tej Rodziny. Jedynie w ten sposób może godnie odpowiedzieć na tak
wielkie obdarowanie.
Podobną
świadomość mają ci, którzy tego Sakramentu
udzielają.
To przez ich posługę człowiek jest przez Jezusa
włączany do Kościoła. Czy może
któryś z nas, którzy udzielamy
Chrztu Świętego, stwierdzić, że czyni to
swoją mocą?
Chyba nikt z nas się na to nie poważy, bo każdy
doskonale uświadamia sobie, iż dokonuje czegoś, co go po wielekroć
przerasta i że jest wyłącznie narzędziem w ręku
Jezusa, który sam dokonuje tego niezwykłego
dzieła.
Tak
więc, pomimo, iż Chrzest przyjmują ludzie i dokonują go ludzie,
to jednak w całe to wydarzenie włącza się Jezus ze swoją mocą.
I to On sam dokonuje rzeczy nadzwyczajnych. On, który jest
mocniejszy
– jak mówi Jan Chrzciciel – i któremu nikt z nas
nie jest godzien nie tylko rozwiązać rzemyka u sandała, ale też
do którego nikt z nas nie jest godzien wypowiedzieć choćby jednego
słowa: On sam czyni nas niemal równymi sobie! Właśnie
poprzez Chrzest.
I
dlatego dobrze, że kończąc Okres liturgiczny Bożego Narodzenia, a
wchodząc w Okres zwykły, niejako na granicy tych dwóch Okresów
przeżywamy Niedzielę Chrztu Pańskiego. Jest to dla nas
okazją, aby podziękować Bogu za nasz Chrzest i zdać sobie sprawę,
co przyjęcie tego Sakramentu dla każdego z nas osobiście znaczy.
A
znaczy tyle, że już nie jesteśmy i nigdy nie będziemy sami, bo
jest z nami Jezus. My żyjemy w Nim On żyje w
każdym z nas!
Mamy się do kogo zwrócić z naszymi problemami –
ze wszystkim w ogóle, co stanowi treść naszych serc, treść
naszych przeżyć. Mamy na kogo liczyć, mamy komu zaufać!
Już nie ma dla nas sytuacji beznadziejnych, czy sytuacji, którym
byśmy nie podołali. Owszem, mogą być sytuacje trudne, ale nigdy
nie beznadziejne! Bo przecież jesteśmy chrześcijanami, a to
wielka godność
. To wielki zaszczyt, to wielkie wyniesienie.
I
dlatego trzeba nam się wreszcie pozbyć tego kompleksu niższości,
tego dziwacznego i niczym nie dającego się wytłumaczyć
zażenowania, jakie towarzyszy dzisiaj wielu ochrzczonym.
Dzisiaj bowiem wielu dało sobie wmówić, że wiara to taka nudna
i smutna rzeczywistość,
to propozycja na stare lata, to szansa
dla tych, którzy nigdzie indziej nie mogą sobie znaleźć miejsca;
których ludzie nie bardzo lubią, więc niech ślęczą godzinami w
kościele i „klepią” paciorki. A tymczasem to zupełna
nieprawda! To całkowity nonsens!
Wiara
jest propozycją dla wszystkich, chrześcijaństwo jest
zaproszeniem skierowanym do każdego bez wyjątku człowieka
dobrej woli.
Serdeczne
zaproszenie, skierowane ze strony Boga, odnajdujemy już w
dzisiejszym pierwszym czytaniu, w którym Prorok Izajasz tak mówi w
Bożym imieniu:
Wszyscy
spragnieni, przyjdźcie do wody, przyjdźcie, choć nie macie
pieniędzy. Kupujcie i spożywajcie bez pieniędzy i bez płacenia za
wino i mleko.

I
dalej: Nakłońcie
wasze ucho i przyjdźcie do Mnie, posłuchajcie Mnie, a dusza wasza
żyć będzie.

I
wreszcie: Szukajcie
Pana, gdy się pozwala znaleźć, wzywajcie Go, dopóki jest blisko.
Niechaj bezbożny porzuci swą drogę i człowiek nieprawy swoje
knowania. Niech się nawróci do Pana, a Pan się nad nim zmiłuje, i
do Boga naszego, gdyż hojny jest w przebaczaniu.

Oto
serdeczne zaproszenie, jakie Bóg kieruje do człowieka, aby ten
wszedł z Nim w prawdziwą i trwałą wspólnotę duchową.
Święty
Jan Apostoł zaś, w swoim Pierwszym Liście, którego fragmentu
wysłuchaliśmy w drugim dzisiejszym czytaniu, precyzuje jakby myśl
Proroka Izajasza i odnosi ją do rzeczywistości Nowego Testamentu,
mówiąc:
Każdy,
kto wierzy, że Jezus jest Mesjaszem,
z
Boga się narodził; i każdy miłujący Tego, który dał życie,
miłuje również tego, który życie od Niego otrzymał. Po tym
poznajemy, że miłujemy dzieci Boże, gdy miłujemy Boga i
wypełniamy jego przykazania, albowiem miłość względem Boga
polega na spełnianiu Jego przykazań,
a
przykazania
Jego nie są ciężkie. Wszystko bowiem, co z Boga zrodzone, zwycięża
świat; tym właśnie zwycięstwem,
które
zwyciężyło świat, jest nasza wiara.
A
k
to
zwycięża świat, jeśli nie ten, kto wierzy, że Jezus jest Synem
Bożym?
Jak
widzimy, tutaj także mamy zaproszenie do wiary, ale wiara ta ma się
skonkretyzować w czynach, a dokładniej: w wypełnianiu
Bożych przykazań,
które – jak podkreśla Apostoł – wcale
nie są ciężkie. Z pewnością, dla tego, kto odważy się je
wypełniać, nie okażą się one ciężkie. Jako zbyt ciężkie są
one postrzegane zwykle przez tych, którzy wcale nie chcą ich
wypełniać
i tylko szukają usprawiedliwienia dla swego
duchowego lenistwa. To ci zwykle twierdzą, że przykazania są za
ciężkie… Już z góry to wiedzą, zanim jeszcze w ogóle
spróbują je wypełnić…
Człowiek
wierzący natomiast stara
się z zapałem wypełniać
Boże przykazania. Na
tym właśnie polega wiara.

I ta wiara – taka wiara: autentyczna, prawdziwa, wypraktykowana, a
nie tylko deklarowana – zwycięża świat! Źródłem
zaś
jej
i
początkiem jest Chrzest Święty.

I to Chrzest Święty jest także źródłem siły i natchnienia do
codziennego odważnego świadczenia o wierze – szczególnie w
naszych czasach.
Bo
chrześcijanin w dzisiejszych czasach ma być świadkiem
nadzie
i! Ma być Bożym przedstawicielem w swojej
rodzinie, w swoim sąsiedztwie, w swojej szkole, w swojej firmie –
wszędzie. Ma tam właśnie świadczyć, że jest Ktoś
mocniejszy,
komu nie jest on – ani nikt inny – godzien
rozwiązać rzemyka u sandała, ale kto naprawdę działa w świecie.
Dzisiaj potrzeba takich odważnych chrześcijan! Potrzeba
takich
radosnych świadków!
Tymczasem
musimy uczciwie przyznać, że nie zawsze to nasze chrześcijaństwo
jest takie przebojowe i radosne… Dlaczego tak jest? Dlaczego
daliśmy sobie wmówić, że być chrześcijaninem to rzecz
wstydliwa, to decyzja naiwna, oznaka starości lub słabości?
Dlaczego daliśmy się wpędzić w kompleks niższości?
Dlaczego wstydzimy się znaku krzyża w pociągu, na stołówce;
dlaczego nie stać nas na zdjęcie czapki i znak krzyża przed
kościołem? Dlaczego nie stać nas na to, aby sprzeciwić się
tym, którzy przeklinają,
kłamią, wypowiadają bez
poszanowania imię Boże? Dlaczego tacy ludzie się nie wstydzą
mówić tego, co mówią i robić to, co robią, a my się wstydzimy?
Czego się wstydzimy? Kogo?! Jezusa?!
Przecież
On jest mocniejszy i większy od wszystkich mędrców i mocarzy tego
świata. Dlaczego zatem my chrześcijanie wpatrujemy się tak
bezkrytycznie w ekran telewizora czy monitor komputera – i tam
szukamy odpowiedzi
na nasze pytania, tam szukamy recept na
szczęście? Dlaczego tak jest? Dlaczego
my, chrześcijanie, w którymś momencie zaczynamy myśleć
i mówić tak, jak nam podpowie telewizja,
internet czy
gazeta?
Dlaczego sądy i opinie tam wypowiadane stają się –
nie wiedzieć nawet kiedy – naszymi sądami i opiniami?
Przecież
jesteśmy chrześcijanami, ludźmi Chrystusa, Jego przyjaciółmi!
Dlaczego Jego samego nie pytamy o rozwiązanie naszych wątpliwości?
Czemu Jezus przegrywa w konkurencji z telewizją i internetem,
i występującymi
tam głosicielami „jedynie słusznej” racji?
Moi
Drodzy, dzisiaj właśnie, kiedy przeżywamy Niedzielę Chrztu
Pańskiego, kiedy dziękujemy Bogu za nasz Chrzest i za to, że
zostaliśmy włączeni do wspólnoty Kościoła, że zostaliśmy
prawdziwymi przyjaciółmi Jezusa – właśnie dzisiaj potrzeba,
abyśmy na nowo zapragnęli pogłębienia tej przyjaźni. Aby
jak najwięcej było czasu i okazji do spotkania z Jezusem na
pobożnie, radośnie i jak najpełniej przeżywanej Mszy Świętej; w
Komunii Świętej, chętnie i systematycznie przyjmowanej; w
modlitwie serca,
także tej bardzo cichej modlitwie, modlitwie
bez słów… Aby jak najwięcej było kontaktu z Bożym słowem –
z tym u nas naprawdę nie jest najlepiej.
I
wreszcie – aby jak najwięcej było w nas odwagi, byśmy na
co dzień czuli się zobowiązani do wypełniania swojej
osobist
ej odpowiedzialności za Kościół.
To brzmi bardzo górnolotnie, ale chodzi o rzeczy bardzo proste: o
pewien styl życia, o pewien styl wypowiadanych słów. Chodzi
o to, aby być człowiekiem z klasą, człowiekiem
na wysokim poziomie, człowiekiem
z fantazją, człowiekiem oryginalnym i nieprzeciętnym, człowiekiem
o wysokiej kulturze ludzkiej, intelektualnej, a
nade wszystko duchowej!
Chodzi
też o to, aby na świat i ludzi patrzeć oczami Jezusa, kochać
Jego sercem, pomagać ludziom Jego rękami, ogarniać wszystkich Jego
miłością!
Aby na tyle mocno się z Nim zjednoczyć, by – jak
już było wspomniane – On mógł żyć w każdym z nas, a każdy z
nas mógł żyć w Nim. Abyśmy w każdej chwili życia – bez
względu na okoliczności – pamiętali, że Jezus jest przy nas,
że
nas widzi, że nas wspiera, że nas
ratuje,
że nas wynagrodzi i umocni zwłaszcza wtedy, gdy
bardziej, niż Jego samego, będziemy widzieli ludzi o szyderczych
uśmiechach czy też słyszeli, kierowane do nas, obraźliwe słowa…
Abyśmy
szczególnie w takich właśnie momentach – ale i we wszystkich
innych – pamiętali, że jesteśmy chrześcijanami,
jesteśmy ludźmi Chrystusa, a On jest mocniejszy, On jest
najmocniejszy,
On jest największy! I On na końcu
zwycięży!

5 komentarzy

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.