Chcemy ujrzeć Jezusa!

C

Niech
będzie pochwalony Jezus Chrystus! Witam wszystkich i bardzo
serdecznie pozdrawiam, życząc pięknej niedzieli!
Niech
Was błogosławi Bóg wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty!
Amen
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

5
Niedziela Wielkiego Postu, B,
do
czytań: Jr 31,31–34; Hbr 5,7–9; J 12,20–33

CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA JEREMIASZA:
Pan
mówi: „Oto nadchodzą dni, kiedy zawrę z domem Izraela i z domem
judzkim nowe przymierze. Nie jak przymierze, które zawarłem z ich
przodkami, kiedy ująłem ich za rękę, by wyprowadzić z ziemi
egipskiej. To moje przymierze złamali, mimo że byłem ich władcą,
mówi Pan.
Lecz
takie będzie przymierze, jakie zawrę z domem Izraela po tych
dniach, mówi Pan: Umieszczę swe prawo w głębi ich jestestwa i
wypiszę na ich sercu. Będę im Bogiem, oni zaś będą Mi narodem.
I
nie będą się musieli wzajemnie pouczać mówiąc jeden do
drugiego: «Poznajcie Pana». Wszyscy bowiem od najmniejszego do
największego poznają Mnie, mówi Pan, ponieważ odpuszczę im
występki, a o grzechach ich nie będę już wspominał”.

CZYTANIE
Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:
Chrystus
podczas swojego życia doczesnego z głośnym wołaniem i płaczem
zanosił gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go
wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości.
A
chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co
wycierpiał. A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia
wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Wśród
tych, którzy przybyli, aby oddać pokłon Bogu w czasie święta,
byli też niektórzy Grecy. Oni więc przystąpili do Filipa,
pochodzącego z Betsaidy Galilejskiej, i prosili go, mówiąc:
„Panie, chcemy ujrzeć Jezusa”. Filip poszedł i powiedział
Andrzejowi. Z kolei Andrzej i Filip poszli i powiedzieli Jezusowi.
A
Jezus dał im taką odpowiedź: „Nadeszła godzina, aby został
uwielbiony Syn Człowieczy. Zaprawdę, zaprawdę powiadani wam:
Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie
tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto
miłuje swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym
świecie, zachowa je na życie wieczne. A kto by chciał Mi służyć,
niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A
jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec.
Teraz
dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć? Ojcze, wybaw Mnie
od tej godziny. Nie, właśnie dlatego przyszedłem na tę godzinę.
Ojcze, uwielbij imię Twoje”.
Wtem
rozległ się głos z nieba: „I uwielbiłem, i znowu uwielbię”.
Tłum stojący usłyszał to i mówił: „Zagrzmiało!” Inni
mówili: „Anioł przemówił do Niego”. Na to rzekł Jezus: „Głos
ten rozległ się nie ze względu na Mnie, ale ze względu na was.
Teraz odbywa się sąd nad tym światem. Teraz władca tego świata
zostanie precz wyrzucony. A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony,
przyciągnę wszystkich do siebie”.
To
powiedział zaznaczając, jaką śmiercią miał umrzeć.

Zapowiadając
zawarcie nowego przymierza – przymierza trwałego i nierozerwalnego
– Bóg przez Proroka Jeremiasza obwieszcza: Takie
będzie przymierze, jakie zawrę z domem Izraela po tych dniach, mówi
Pan: Umieszczę swe prawo w głębi ich jestestwa i wypiszę na ich
sercu. Będę im Bogiem, oni zaś będą Mi narodem.

Wiemy,
że tych przymierzy, jakie Bóg na przestrzeni historii zbawienia
zawierał ze swoim ludem, było wiele. I wszystkie one w końcu były
łamane przez ludzi,
którzy
najpierw obiecywali swemu Bogu najwyższe oddanie, poświęcenie i
wierność, po czym – jak gdyby nigdy nic – odchodzili
na bezdroża grzechu.
A
Bóg zamiast ich ukarać i odrzucić, wychodził wciąż z nowymi
inicjatywami i propozycjami. Zawierał kolejne
przymierza,

prosząc wręcz swoje
dzieci,
aby wreszcie przestały
się buntować i swemu Bogu zaufały.

I
oto dzisiaj słyszymy tę właśnie zapowiedź, że Bóg
umieści swe
Prawo
w głębi jestestwa człowieka.
To
dość tajemnicze, chociaż jednocześnie piękne stwierdzenie,
oznacza, że Boże Prawo nie będzie dla ludzi tylko jakimś suchym,
sformalizowanym zapisem

na papierze, ale będzie najgłębszą zasadą
ich życia, motywacją
do działania i kryterium
oceny zamierzonych i wykonanych czynów.
Tak
bowiem
działa
prawo – każde prawo – które człowiek nosi
w sercu,

a nie tylko widzi zapisane w różnych kodeksach i regulaminach,
starając się robić wszystko, aby je jakoś obejść i życia sobie
z jego powodu za bardzo nie komplikować. Z
Prawem Bożym tak nie można postępować.

Dlaczego?
Dlatego,
że jest ono znakiem
i darem miłości Boga do człowieka,

konkretnym wyrazem troski Boga o jego zbawienie i jednocześnie
drogowskazem na drogach życia – tak, by do tegoż zbawienia
ostatecznie dojść. Właśnie dlatego! I
także dlatego, że za to Prawo i za tę szansę zbawienia człowieka
– Boży Syn, Bóg Człowiek, Jezus Chrystus, oddał
swoje życie na krzyżu.

Dzisiaj, w Ewangelii, wyraźnie to zapowiedział, mówiąc: Teraz
odbywa się sąd nad tym światem. Teraz władca tego świata
zostanie precz wyrzucony. A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony,
przyciągnę wszystkich do

siebie.
Władca
tego świata – to oczywiście szatan. On naturalnie nie ma nad
światem tak naprawdę żadnej
władzy, ale ją sobie uzurpuje,

a wielu ludzi przyznaje mu władzę nad swoim własnym światem, nad
swoim życiem, przez co zły duch jeszcze bardziej się rozzuchwala i
sięga po więcej. Jezus swoją krzyżową Ofiarą unicestwił zapędy
szatana i ostatecznie
odebrał mu władzę nad światem,

natomiast nie odebrał wolności człowiekowi, przez co ten może
wciąż wybierać:

zbawienie – lub potępienie. Jezusa – lub szatana. Ostateczne
zwycięstwo – lub klęskę.
Jak
dziś stwierdził Jezus: władca
tego świata zostaje precz wyrzucony. Chyba, że człowiek nadal
chce go za swego władcę uważać…

Wiemy, że tak jest bardzo często. Jezus zapowiedział dzisiaj, że
kiedy zostanie wywyższony na krzyżu, wszystkich do siebie
przyciągnie. Tak, Krzyż
Chrystusa rzeczywiście przyciąga

tych wszystkich, którzy chcą być Jego uczniami i chcą pod Jego
przewodnictwem podążać do zbawienia. Jest jednak również znakiem
sprzeciwu
– dobrze o tym wiemy. Decyzja zawsze należy do nas – czy
powtórzymy za owymi tajemniczymi Grekami z dzisiejszej Ewangelii, iż
chcemy
ujrzeć Jezusa,

czy
też
pójdziemy własnymi drogami.
Co
jednak mamy zrobić, aby konkretnie
i rzeczywiście

pójść za Jezusem, aby Go ujrzeć, aby się z Nim naprawdę
zjednoczyć, a nie zakończyć wszystkiego – po raz kolejny – na
pięknych obietnicach. Jezus odpowiada nam na te wątpliwości,
mówiąc: Ten,
kto miłuje swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na
tym świecie, zachowa je na życie wieczne. A kto by chciał Mi
służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój
sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec.

Nagroda
jest bardzo zachęcająca, ale droga do jej osiągnięcia – bardzo
trudna. Co bowiem znaczy: „nienawidzić
swego życia”?

Przecież każdy z nas chce żyć, a odebranie życia sobie lub komuś
ciągle jeszcze – na szczęście – traktujemy
jako coś złego.
Zresztą,
zgodnie z Bożymi przykazaniami. Co zatem znaczy owo „nienawidzenie”
swego życia na tym świecie?
Oczywiście,
sięgamy po przykład z najwyższej półki i uczymy się od samego
Jezusa! On to – jak mówi dziś Autor Listu do Hebrajczyków w
drugim czytaniu – podczas
swojego życia doczesnego z głośnym wołaniem i płaczem zanosił
gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od
śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości.
A
chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co
wycierpiał. A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia
wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają.

Przyznaję,
że zawsze zastanawiały mnie te słowa, bo wydawało mi się dziwne,
że
Jezus musiał się uczyć posłuszeństwa,
a
wręcz Ojciec musiał na Nim to posłuszeństwo wymusić cierpieniem.
Czy tak?
Nie,
na pewno nie.

Wiemy, że Jezus w sposób doskonały był posłuszny Ojcu. Ale wiemy
też – chociażby wspominając Jego modlitwę w Ogrójcu – że
jako Człowiek przeżywał zwykle
ludzkie obawy, a nawet strach.

Zatem, jako Człowiek ciągle dojrzewał do tego, aby w sposób
najdoskonalszy wypełnić wolę Bożą. Zauważmy, że nawet dzisiaj
w Ewangelii mówi: Teraz
dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć? Ojcze, wybaw Mnie
od tej godziny. Nie, właśnie dlatego przyszedłem na tę godzinę.
Ojcze, uwielbij imię Twoje!

Podkreślmy
to mocno jeszcze raz:
Teraz
dusza moja doznała lęku…

Moi
Drodzy, jeżeli Jezus nie wstydzi się przyznać przed nami do swego
lęku, do swoich obaw, to z pewnością także doskonale
rozumie nasze obawy

i wszelkie trudności, związane z wypełnianiem Bożej woli i życiem
po chrześcijańsku. Bo to nie jest łatwe –
owszem. Ale nie jest też
tak trudne, by miało być niemożliwe!

Chociaż może niektórym tak się wciąż wydaje, że życie po
Bożemu, pełnienie woli Bożej, kroczenie za Jezusem – to wieczna
mordęga, to wieczne utrapienia,

ciągłe odmawianie sobie przyjemności, ciągłe nakazy i zakazy,
ograniczenia i upomnienia, i tym podobne koszmary.
W
takim rozumieniu rzeczywiście nie pozostaje nic innego, jak
dosłownie:
nienawidzić
swego życia

na tym świecie i czekać, aż się ono wreszcie skończy, bo dopiero
wtedy otworzy się przed nami pełne szczęście w wieczności. I to
akurat, że pełnia
szczęścia czeka nas w wieczności,

jest prawdą, bo na tym świecie na pewno nie zaznamy pełni
szczęścia. Ale to nie oznacza, że życie chrześcijanina ma być
smutne i marsowy, z góry skazane na ciągły płacz i narzekanie.
Nie!
To nie tak!
Życie
na tym świecie jest
rzeczywiście
drogą do życia wiecznego, ale samo
w sobie jest piękne i wartościowe,

jeżeli jest przeżywane po Bożemu! Jeżeli przez całą swoją
ziemską wędrówkę człowiek wpatruje
się w Jezusa,

jeżeli naprawdę chce Go ujrzeć i robi wszystko, by sobie Jego
obrazu niczym nie przesłonić, jeżeli trzyma
Go za rękę i z Nim przez życie idzie,

jeżeli Prawo Boże zapisuje w głębi swego jestestwa, czyli w głębi
swego serca, a więc: kieruje
się nim tak na poważnie

przy podejmowaniu wszystkich życiowych decyzji i dokonywaniu
życiowych wyborów – wówczas przekona się, jak to życie na
ziemi może
być naprawdę piękne!

I
to dzisiaj, moi Drodzy, zechciejmy sobie uświadomić bardzo mocno i
jasno powiedzieć: właśnie w tę piątą już Niedzielę Wielkiego
Postu, kiedy Jezus
zapowiada wprost
czekające
Go cierpienia, kiedy my w naszych kościołach zakrywamy
krzyże,

aby w ten sposób jeszcze mocniej podkreślić atmosferę skupienia i
tajemnicy tych ostatnich dni, chcąc obraz krzyża przechować i
rozważać w swoich sercach, czekając, aż zostanie od uroczyście
odsłonięty w Wielki Piątek – właśnie dzisiaj my, przyjaciele
Jezusa, pragnąc Go ujrzeć i rzeczywiście się w Niego w sercu
swoim wpatrując: właśnie
my dzisiaj mówimy o wielkiej radości życia!
Tak,
o wielkiej radości tego
doczesnego życia!
Tego
życia, które Jezus kazał nam nienawidzić, ale nienawidzić w
takim sensie, że nie
stawiać na pierwszym miejscu,

jako cel sam w sobie, ale aby je
podporządkować
swemu Prawu i ukierunkować na jedyny jego cel, jakim jest życie
wieczne. Bo chrześcijanin po to żyje na tym świecie ileś lat, aby
potem
już żyć wiecznie z Bogiem.

I tak rozumiane to życie doczesne – jest naprawdę piękne! Jest
sensowne
i celowe!
Niesie
prawdziwą radość!
Kiedy
natomiast człowiek tak
bardzo o 
nie
zabiega,

że wszystko podporządkowuje temu, żeby mu było zawsze wygodnie i
dostatnio, a wręcz żeby mieć jak najmniej trosk, a w portfelu
i na koncie jak najwięcej – i tylko
o to się stara za wszelką cenę
– to szybko przekonuje się, że tak naprawdę nigdy
nie jest szczęśliwy,

bo ciągle mu mało, bo ciągle mu źle, bo ludzie wokół źli i
świat cały przeciwko niemu, i to życie w sumie do niczego. Kiedy
człowiek tak bardzo całą
swoją uwagę koncentruje

na tym życiu doczesnym, to nigdy się nim tak naprawdę nie
ucieszy. Natomiast bardzo się nim ucieszy i tak naprawdę w
pełni z tego doczesnego życia skorzysta,

jeżeli potraktuje je jako drogę do życia wiecznego.
Dlatego,
moi Drodzy, nie bójmy się wielkopostnych wyrzeczeń i tych
faktycznych ograniczeń, które nakłada na nas Prawo Boże. To
naprawdę ma sens,

bo kieruje naszą uwagę ku
temu,
co naprawdę wartościowe, sensowne, mądre i potrzebne. Nie bójmy
się z
czegoś doczesnego zrezygnować, aby zyskać dużo więcej!

Nie chciejmy tylko doraźnej i ulotnej rozrywki –
aby dzięki
temu zyskać
prawdziwą radość, głęboko zakorzenioną w sercu.
We
wszystkim, co będziemy w życiu podejmować i realizować, kierujmy
się tym zawołaniem, jakie dziś usłyszeliśmy w Ewangelii z ust
tajemniczych Greków, a które to zawołanie warto uczynić hasłem
i zasadą

całego swego życia: Chcemy
ujrzeć Jezusa!
Tak,
Panie Jezu, ja bardzo chcę Ciebie ujrzeć! I już nigdy Cię sprzed
swoich oczu nie stracić! Chcę się w Ciebie w każdej chwili swego
życia wpatrywać! I iść tylko za Tobą. A Ty uczyń moje życie
sensownym,
celowym, mądrym – i bardzo radosnym!

2 komentarze

  • " Tak, Panie Jezu, ja bardzo chcę Ciebie ujrzeć! I już nigdy Cię sprzed swoich oczu nie stracić! Chcę się w Ciebie w każdej chwili swego życia wpatrywać! I iść tylko za Tobą. A Ty uczyń moje życie sensownym, celowym, mądrym – i bardzo radosnym!" Amen.Amen.Amen.
    Uwielbiam Cię Panie Jezu w mojej chorobie, bo choć jestem słaba fizycznie, moja dusza wznosi się do Ciebie i oddaje Ci hołd i uwielbienie. Dziękuję Ci Jezu za wczorajszą Eucharystię pod przewodnictwem Ojca Świętego Franciszka w Roku Jubileuszowym 100-lecia otrzymania stygmatów przez św. o. Pio oraz 50-lecia jego śmierci. Dziękuję Ci Jezu, że dziś będę mogła uczestniczyć dzięki mediom w Mszy świętej z kościoła pw. św. Apostołów Piotra i Pawła w Ciechocinku. Chwała Ci Chryste. Bądź uwielbiony Jezu, teraz i zawsze, w tej przestrzeni internetowej i wszędzie na ziemi , tak jak w Niebie wychwalają Cię wszyscy Jego mieszkańcy.

    • Dobrze, że Anna zawsze nam przypomina, że mamy – naprawdę! – za co Bogu dziękować! I że w naszych modlitwach nigdy nie może zabraknąć szczerego uwielbienia! Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.