Jak naprawdę kochać Jezusa?…

J

Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Kinga
Kaltenberg, należąca w swoim czasie do jednej z młodzieżowych
Wspólnot. Życzę Solenizantce, by tak, jak Jej Patronka, konkretem
codziennej postawy potwierdzała swą miłość do Jezusa! Zapewniam
o modlitwie.
Wszystkich
serdecznie – wraz z moją Ekipą – pozdrawiam ze Szklarskiej
Poręby. Wczoraj szczególnie modliliśmy się za tych, którzy
polecili się moim modlitwom i którym ją obiecałem – w intencji
tych wszystkich Osób, czyli także Was, odprawiłem Mszę Świętą;
również na szlaku, w górach (czyli bliżej Boga!) pamiętałem, a
i w trakcie naszych modlitw wspólnotowych polecałem Was Bogu.
Kubuś, Dawid i Łukasz włączyli się w te moje modlitwy.
Bardzo
Im jestem wdzięczny za wspaniałą atmosferę, jaką tworzą i raz
jeszcze wszyscy serdecznie pozdrawiamy! Dzisiaj – Śnieżka!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Wtorek
16 Tygodnia zwykłego, rok II,
Wspomnienie
Św. Kingi, Dziewicy,
do
czytań: Mi 7,14–15.18–20; Mt 12,46–50

CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA MICHEASZA:
Paś
lud Twój, Panie, laską Twoją, trzodę dziedzictwa Twego, co
mieszka samotnie w lesie, pośród ogrodów. Niech wypasają Baszan i
Gilead, jak za dawnych czasów. Jak za dni Twego wyjścia z ziemi
egipskiej ukaż nam dziwy.
Któryż
Bóg podobny Tobie, który oddalasz nieprawość, odpuszczasz
występek Reszcie dziedzictwa Twego? Nie żywi On gniewu na zawsze,
bo upodobał sobie miłosierdzie. Ulituje się znowu nad nami, zetrze
nasze nieprawości i wrzuci w głębokości morskie wszystkie nasze
grzechy. Okażesz wierność Jakubowi, Abrahamowi łaskawość, co
poprzysiągłeś przodkom naszym od najdawniejszych czasów.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Gdy
Jezus przemawiał do tłumów, oto Jego Matka i bracia stanęli na
dworze i chcieli z Nim mówić. Ktoś rzekł do Niego: „Oto Twoja
Matka i Twoi bracia stoją na dworze i chcą mówić z Tobą”.
Lecz
On odpowiedział temu, który Mu to oznajmił: „Któż jest moją
matką i którzy są moimi braćmi?”
I
wyciągnąwszy rękę ku swoim uczniom, rzekł: „Oto moja matka i
moi bracia. Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie,
ten Mi jest bratem, siostrą i matką”.

Dzisiejsza
modlitwa Proroka Micheasza to prośba o przebaczenie grzechów ludu,
połączona z jakimś przeogromnym podziwem dla
wielkości, miłosierdzia i świętości Boga. Tylko tak bowiem
możemy rozumieć słowa: Któryż
Bóg podobny Tobie, który oddalasz nieprawość, odpuszczasz
występek Reszcie dziedzictwa Twego? Nie żywi On gniewu na zawsze,
bo upodobał sobie miłosierdzie. Ulituje się znowu nad nami, zetrze
nasze nieprawości i wrzuci w głębokości morskie wszystkie nasze
grzechy.

A
zatem, ludzie widzą i dostrzegają, że Bóg jest wyjątkowo dobry i
miłosierny, czemu zatem sprawiają Mu tyle przykrości? Oczywiście,
dobrze, że z ludzkich serc wyrywają się słowa podziwu. Jednak ten
podziw o tyle ma sens, o ile prowadzi
do posłuszeństwa Jego woli

i postępowaniu zgodnemu z Jego nauką.
Jasno
wybrzmiało to w dzisiejszej Ewangelii, kiedy
Jezus na informację, skierowaną do Niego w trakcie któregoś ze
spotkań z ludem: Oto
Twoja Matka i Twoi bracia stoją na dworze i chcą mówić z Tobą;

zadał
niesamowite pytanie: Któż
jest moją matką i którzy są moimi braćmi?

Jak można postawić takie pytanie? Czyżby ktokolwiek – a już
szczególnie Jezus – miałby nie
wiedzieć, kto jest Jego Matką?!
Tymczasem
Jezus dopowiada, wskazując na swoich uczniów: Oto
moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest
w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką.

Jasno zatem wynika z tego pouczenia, jak i z innych tekstów Pisma
Świętego, że jakiekolwiek
osobiste odniesienie człowieka do Boga

– oczywiście, to dobre odniesienie, czyli miłość, podziw,
wdzięczność,
poczucie
jedności, bliskości, czy wręcz pokrewieństwa – winno
się
wyrazić
przede wszystkim w czynie,

w postawie, w przestrzeganiu Bożych przykazań, w pełnieniu woli
Bożej.
Bo
my się może nieraz zastanawiamy, jak najpełniej
i najlepiej wyrazić swoją miłość do Boga?

Zwłaszcza, jeśli się weźmie pod uwagę, że mamy do czynienia z
Kimś,
kogo nie widzimy,

kto jest istotą duchową; kogo nie możemy dotknąć czy
bezpośrednio usłyszeć… Czy w takim razie nasza miłość do
takiej Osoby może
być

prawdziwa, szczera, pełna?

A
jeśli tak, to
jak
się winna wyrażać?

Bo
– z całą pewnością – mamy do czynienia z nieco inną
sytuacją, niż ta, kiedy myślimy o miłości
pomiędzy dwojgiem ludzi;

kiedy to sam widok ukochanej osoby wywołuje niezwykłe poruszenie
serca. W przypadku Boga mamy do czynienia z nieco inną sytuacją.
Owszem, i tutaj dążymy do tego, aby miłość do Niego wypełniała
całe serce

i wyrażała się w najszczerszych uczuciach, ale nawet jeśli jej
tak wprost (jeszcze)
nie
przeżywamy, jeśli tej miłości tak
po ludzku nie „odczuwamy”,

to nie znaczy, że jej nie ma.
Jej
wyraźnym i konkretnym znakiem jest chętne, pełne zapału,
gorliwości i zaangażowania, najczystszymi intencjami motywowane –
przestrzeganie
Bożych przykazań, pełnienie Bożej woli…

Jeżeli
taką postawę przyjmujemy, to możemy śmiało powiedzieć, że
naprawdę
kochamy Jezusa!
Tak,
jak czyniła to Patronka dnia dzisiejszego. Kinga,
a inaczej: Kunegunda, urodziła
się w 1234 roku,
jako
córka Beli IV, króla węgierskiego. Była siostrą Świętej
Małgorzaty Węgierskiej oraz Błogosławionej Jolanty. O latach
młodości Kingi nie wiemy nic poza tym, że była trzecią
z kolei córką
i że do
piątego roku życia przebywała na dworze królewskim. Miała dwóch
braci i pięć sióstr. Możemy przypuszczać, że otrzymała
głębokie wychowanie
religijne
i
pełne – jak na owe czasy – wykształcenie.
Około
roku 1247 poślubiła
Bolesława,
ówczesnego
władcę księstwa krakowsko – sandomierskiego. A ponieważ był to
czas najazdów Tatarów
i wieści o ich barbarzyńskich mordach dochodziły do Polski coraz
częściej, Bolesław z Kingą opuścili Sandomierz i udali
się do Krakowa, a następnie uciekli na Węgry

w nadziei, że tam będzie bezpieczniej. Jednak i tu nie znaleźli
spokoju. Wojska węgierskie bowiem, w 1241 roku, poniosły klęskę.
Dlatego Kinga uciekła z Bolesławem na Morawy. Powrócili
do Polski w 1243 roku,
zatrzymując
się w Nowym Korczynie.
I
to właśnie tam Kinga nakłoniła swego męża do
zachowania dozgonnej czystości,

którą ślubowali oboje na ręce biskupa krakowskiego Prandoty.
Dlatego historia nadała Bolesławowi przydomek „Wstydliwy”.
Wtedy także zapewne Kinga wpisała
się do III Zakonu Świętego Franciszka jako tercjarka.
I
w tej formie czystości
małżeńskiej przeżyła
z
Bolesławem czterdzieści lat.
W
tym czasie także zapewne
kilka razy odwiedzała rodzinne Węgry. Sprowadziła
stamtąd do Polski górników,

którzy dokonali pierwszego odkrycia złoży soli w Bochni. Stąd to
powstała piękna legenda o cudownym odkryciu soli. Aby dopomóc w
odbudowie zniszczonego przez Tatarów kraju, Kinga
ofiarowała Bolesławowi część swojego ogromnego posagu.

Bolesław za to –
przywilejem z 2 marca 1252
roku – oddał
jej w wieczyste posiadanie ziemię sądecką.
Pomagała
ona Bolesławowi
w rządach nad obu księstwami: krakowskim i sandomierskim.

Wskazuje na to spora liczba wystawionych przez oboje małżonków
dokumentów. Hojnie wspierała katedrę krakowską, klasztory
benedyktyńskie, cysterskie i franciszkańskie. Ufundowała
wiele nowych kościołów i klasztorów.

W sposób istotny przyczyniła
się do przeprowadzenia kanonizacji Biskupa Stanisława ze
Szczepanowa.
Miało to
miejsce w roku 1253. To ona właśnie miała wysłać do Rzymu
poselstwo w tej sprawie i pokryć koszty związane z tą misją.
W
dniu 7 grudnia 1279 roku umarł w Krakowie książę Bolesław
Wstydliwy. Długosz wspomina, że biskup krakowski Paweł i niektórzy
z panów zaofiarowali Kindze rządy. Ta jednak, kiedy poczuła się
wolna, postanowiła zrezygnować
z władzy i oddać się wyłącznie sprawie zbawienia własnej duszy.

Upatrzyła sobie klaryski ze Starego Sącza jako zakon dla siebie
najodpowiedniejszy – i do niego od razu po śmierci męża
wstąpiła. Prawdopodobnie nie
zajmowała w nim żadnych urzędów.

Jej staraniem była natomiast rozbudowa i troska o byt materialny
klasztoru.
Przeżyła
tam dwanaście lat, poddając się we wszystkim surowej regule. Tam
też zmarła w dniu 24
lipca 1292 roku.

Beatyfikacja nastąpiła
dopiero 10 czerwca 1690 roku.

A chociaż dekrety, wydane przez Papieża Urbana VIII, zalecały w
sprawach beatyfikacyjnych i kanonizacyjnych jak najdalej posuniętą
ostrożność i surowość, to jednak kult
świątobliwej
Księżnej
trwał od wieków.
Sam
fakt porzucenia przez nią świata i jego rozkoszy, oraz fakt
wstąpienia do najsurowszego
zakonu żeńskiego
był
dowodem heroicznej świętości Kingi.
Pamięć
dzieł miłosierdzia chrześcijańskiego, jak również instytucji
pobożnych, których była fundatorką, były bodźcem tegoż kultu,
który po Beatyfikacji
jeszcze wzrósł.
Była
powszechnie czczona przez okoliczny lud jako jego szczególna
Patronka. Do jej grobu napływali nieustannie pielgrzymi. Dlatego
w 1999 roku Papież Jan Paweł II
ogłosił
Kingę Świętą.
A
oto fragment zachowanego dokumentu fundacyjnego klasztoru klarysek w
Starym Sączu: „Nie znająca granic ludzka przewrotność często
obala to, co uczyniono dla dobra śmiertelnych, a nawet i dzieła
powstałe na chwałę i cześć wiekuistego i żywego Boga.

Aby zapobiec tak niecnemu postępowaniu, stwierdzamy na piśmie i
wobec świadków ku wiecznej pamiątce tak współczesnych, jak i
potomnych:
My
Kunegunda, pani i właścicielka Sącza, wdowa po świętej pamięci
Bolesławie, księciu Krakowa i Sandomierza, pobożnie i dogłębnie
rozważywszy, że w dniu zdania ostatecznego i szczegółowego
rachunku tylko czyny
miłosierdzia będą mogły przebłagać i zjednać surowego Sędziego
Tego, który daje
życie sprawiedliwym, a na śmierć wieczną wydaje bezbożnych, i że
tylko miłosiernym zostaną otwarte wrota wiekuistej szczęśliwości,
postanawiamy: we wspomnianej wyżej miejscowości Sącz ma być
założony i wzniesiony
klasztor Panien zakonu
Świętej
Klary, ku chwale Boga i świętej Bogarodzicy Maryi

oraz ku czci chwalebnego wyznawcy, Błogosławionego Franciszka, dla
wzmocnienia naszej świętej wiary i dla zbawienia duszy naszego
małżonka i naszej własnej.
W
tym domu mają zamieszkać ksieni i wspólnota sióstr tego zakonu i
służyć Panu w bojaźni dniem i nocą, a wyzbywszy się woli
własnej, niech wyrzekną
się siebie i swego mienia i kroczą przed Bogiem w świętości i
sprawiedliwości,
postanowiwszy
wejść do życia idąc ciasną drogą i wąskim przejściem.
Słusznie
trzeba je wesprzeć w ich
doczesnych potrzebach,
bo
w ten sposób w pokoju i z oddaniem będą służyły Panu, otrzymają
nagrodę pobożnego życia, a bliźnim przyniosą owoce modlitw i
dobry przykład. Chcemy zatem, by nie cierpiały niedostatku, a
natomiast postępowały w życiu duchowym.

Dlatego zapisujemy im i przekazujemy na własność i na zawsze –
wyżej wymienioną
miejscowość Sącz wraz ze wszystkimi dochodami,

oddając je w ręce czcigodnego nam ojca w Chrystusie, brata
Mikołaja, prowincjała, który je przyjmuje w imieniu konwentu
tychże Panien Zakonu Świętej Klary powagą wielebnego Macieja,
kardynała, protektora wyżej wymienionego zakonu Świętego
Franciszka.
W
dowód czego poleciliśmy spisać
niniejszy akt i opatrzyć go naszą pieczęcią, Roku Pańskiego
1280,
w oktawie świętych
Apostołów, w obecności księcia Leszka, władcy Krakowa,
Sandomierza i Sieradza, który publicznie potwierdził niniejszą
darowiznę i przyłożył na niej swą pieczęć.”
Tyle
z dokumentu fundacyjnego, wydanego przez naszą dzisiejszą Patronkę.
Wpatrzeni w jej postawę miłości do Boga, wyrażającej się w
konsekwentnym pełnieniu Jego woli, a także zasłuchani w Boże
słowo dzisiejszej liturgii, raz jeszcze zapytajmy samych siebie, czy
możemy dziś z całym przekonaniem powiedzieć, że naprawdę
kochamy Jezusa?…

2 komentarze

  • Osobliwa para książęca – Bolesław i Kinga. On – impotent, ona wydana za mąż w 9 roku życia [vide – kroniki biskupie tamtych lat. To wyjaśnia jako tako sprawy intymne. Ale jako władcy… Na pierwszą wieść o nawale mongolskiej uciekają jak szczury z tonącego okrętu, a potem uciekają od swego węgierskiego dobroczyńcy, który ich przyjął. Taki śląski Henryk Pobożny wolał polec w walce… Tyle, że on nie był malowanym figurantem. I ledwie nawała cofnęła się, wracają do zrujnowanego państewka [szacuje się, że trzecią część ludności. Naszych ziem uśmiercono na trasach najazdów mongolskich] i wydusza z ocalałych co się da na… fundowanie klasztorów. Takie też są drogi pochwał trwających przez stulecia, a nawet dochodzenia do świętości.
    Odrażający przykład niekompetencji, bezmyślnej dewocji, na koniec – zaślepienia i złej woli apologetów.

    – Co to ma wspólnego z miłością Jezusa, to może tylko Panu Bogu wiadomo…

    • To trzeba Pana Boga o to spytać na modlitwie. Tylko posłuchać, co odpowie, a nie od razu zakładać, że się wszystko samemu najlepiej wie.
      xJ

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.