To Ona – trwała pod krzyżem…

T

Szczęść
Boże! Moi Drodzy, serdecznie dziękuję za Waszą łączność
duchową z nami po śmierci ś.p. Dziadka Edmunda. Dziękujemy Bogu
za Jego życie i za tyle dobra, jakie nam pozostawił. I chociaż tak
po ludzku trudne jest każde rozstanie, to jednak w naszych
modlitwach wyrażamy szczerą wdzięczność Panu za to, że skrócił
naszemu ś.p. Dziadkowi cierpienia, gdyż ostatnie lata były
naprawdę bardzo dla Niego trudne.
Było
to też wielkie wyzwanie dla Rodziny, a szczególnie dla trójki Jego
Dzieci, które postanowiły opiekować się na zmianę swoim Ojcem.
Niech Pan będzie uwielbiony w tym ogromnym dobru i pięknym
świadectwie miłości Dzieci do Ojca, jakie – bez względu na
jakiekolwiek trudności, własne dolegliwości, oraz swoje
zobowiązania i zajęcia – dawała Ciocia Tereska, oraz nasz Tato i
Wujek Rysiek.
Moi
Drodzy, raz jeszcze, dziękuję za Waszą duchową jedność z nami.
Dziękuję
też Jakubowi za Jego wierność i trwanie na posterunku – dzisiaj
Jego słówko.
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Wspomnienie
Najświętszej Maryi Panny Bolesnej,
do
czytań z t. VI Lekcjonarza: Hbr 5,7–9; J 19,25–27 lub Łk
2,33–35

CZYTANIE
Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:
Chrystus
podczas swojego życia doczesnego z głośnym wołaniem i płaczem
zanosił gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go
wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości.
A
chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co
wycierpiał. A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia
wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
JANA:
Obok
krzyża Chrystusa stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria,
żona Kleofasa, i Maria Magdalena.
Kiedy
więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego
miłował, rzekł do Matki: „Niewiasto, oto syn Twój”. Następnie
rzekł do ucznia: „Oto Matka twoja”.
I
od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.

ALBO:

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
ŁUKASZA:
Po
przedstawieniu Jezusa w świątyni Jego ojciec i Matka dziwili się
temu, co o Nim mówiono.
Symeon
zaś błogosławił Ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: „Oto Ten
przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na
znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz
przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu”.

A
OTO SŁÓWKO JAKUBA:

Główną
bohaterką dnia dzisiejszego jest Maryja. To ona jest w centrum
naszej uwagi. Patrząc dokładniej, mamy dzisiaj wspomnienie Matki
Bożej Bolesnej, czyli Kobiety, która wycierpiała więcej, niż
wszystkie inne.
We
fragmencie z Ewangelii według świętego Jana, pomimo tego, że jest
on stosunkowo krótki, stajemy się uczestnikami naprawdę
„zniewalającego” momentu. Otóż Pan Jezus, wisząc na krzyżu,
wypowiada jedne z Jego ostatnich słów, mówiąc do Maryi:
Niewiasto, oto syn Twój, a do świętego Jana: Oto
Matka twoja.
Gest może niewielki, ale jakże znaczący.
Każdy z nas, bez wyjątku, otrzymuje Matkę. I to jaką Matkę…
Samą Maryję, Bogarodzicę – Tę, której dusza została przeszyta
siedmioma mieczami boleści.
To
Maryja otrzymała od Symeona proroctwo o tym, że Jezus przeznaczony
jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu
sprzeciwiać się będą.
To Ona odczuwała strach, gdy
uciekała do Egiptu. To Ona tęskniła, gdy zgubiła Jezusa w
świątyni. To Ona cierpiała, widząc Syna, idącego na Golgotę. To
w końcu Ona widziała śmierć swojego Syna, Jedynego Boga –
Człowieka, który na swoją śmierć niczym nie zasłużył, którego
bezgraniczna miłość zmazała wszelki grzech ludzki.
A
jednak dała radę! Przezwyciężyła wszystkie trudne momenty. Mimo
częstego cierpienia, nie dawała tego po sobie poznać. Zawsze
wspierała Syna we wszystkim, co robił. Oddała się po prostu w
ręce Boga, oddała Mu swój ster, dała się poprowadzić. Miała w
sobie odwagę i nadzieję. W cierpieniu Jezusa, a przez to także w
swoim, widziała wyższy cel – zbawienie ludzkości.
Czyż
to nie najpiękniejszy przykład miłości matczynej? Powinniśmy się
takiej postawy od Maryi uczyć. My, jako jedna wspólnota – Kościół
– winniśmy darzyć się wzajemną miłością. Powinniśmy się
wspierać we wszystkich, zarówno cieszących nas, jak i bolących
sytuacjach.
W
Ewangelii widzimy także drugą postać – świętego Jana. Postać
nietuzinkową, mającą ogromną rolę w dziele zbawienia. I mimo, że
dzisiaj naszą uwagę przykuwa Maryja, to warto wspomnieć o tym, że
to właśnie Jan jest naszym reprezentantem. To on symbolizuje cały
Kościół. To on, jako pierwszy, a my zaraz po nim – otrzymujemy
od Jezusa Maryję za matkę.
Od
Jana moglibyśmy uczyć się prawdziwej wierności. On jako jedyny z
uczniów Chrystusa dotarł z Nim na miejsce ukrzyżowania. Był z Nim
bardzo blisko, wręcz mówi się, że Jezus faworyzował Jana. My też
powinniśmy zawrzeć z Jezusem bliską relację i być z Nim zawsze.
Wtedy nie mamy się czego obawiać.
Na
koniec powróćmy jeszcze do dzisiejszego czytania. Tutaj widzimy
pewną niewielką sprzeczność, bowiem: Chrystus podczas
swojego życia doczesnego z głośnym wołaniem i płaczem zanosił
gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od
śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości.
Jak
to? Jezus został wysłuchany? Przecież umarł na krzyżu. Wręcz
przeciwnie został odrzucony przez Ojca…
Tak
powiedziałby człowiek, myślący kategoriami ludzkimi. Na nasze
szczęście, Jezus kierował się miłosierdziem. Jego prośba
została wysłuchana, gdyż modlił się o to, żeby spełniła się
wola Boża, do czego przecież ostatecznie doszło.
Czy
zatem staram się zawierzać Panu Bogu? Czy mam odwagę i nadzieję –
jak Maryja – na to, aby dać się poprowadzić Jezusowi? Czy
potrafię dziękować Bogu za to, co moim zdaniem mi nie wyszło, lub
czego nie dałem rady osiągnąć? Czy w życiu spoglądam też na
dobro innych i czy obdarzam wszystkich moich bliźnich miłością –
prawdziwą katolicką miłością?… Czy jestem przyjacielem
Chrystusa?…

6 komentarzy

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.