Kiedy będzie koniec świata?…

K

Niech
będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym
imieniny przeżywa Ksiądz Profesor Roman Krawczyk, mój Rektor Seminarium –
przez pierwsze cztery lata mojej formacji.
Urodziny
natomiast przeżywa Magda Martyniuk, należąca w swoim czasie do
jednej z młodzieżowych Wspólnot.
Niech
Pan Im błogosławi i obdarza swoimi łaskami. Będę się o to dla
Nich modlił.
Niezmiernie
ciepło i serdecznie dziękuję Księdzu Markowi za prowadzenie bloga
przez ostatni tydzień, a także wszystkim Osobom, które – pod
Jego kierunkiem – włączyły się w to dzieło. Jakubowi natomiast
dziękuję za słówko sobotnie. Słowa rozważań, jakie w tych
dniach się pojawiały, były dla mnie wielkim wsparciem w czasie
rekolekcji. Ja zaś odwdzięczałem się Księdzu Markowi i Wam
wszystkim swoją modlitwą, jaką każdego dnia zanosiłem za Was i w
Waszych intencjach.
W
tych dniach wypadła także ósma rocznica powstania naszego forum, o
czym zechcieliście przypomnieć. To było dla mnie dodatkową okazją
do modlitwy dziękczynnej.
Na
głębokie i radosne przeżywanie dnia Pańskiego – niech Was
błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty.
Amen
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

33
Niedziela zwykła, B,
do
czytań: Dn 12,1–3; Hbr 10,11–14.18; Mk 13,24–32

CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA DANIELA:
W
owych czasach wystąpi Michał, wielki książę, który jest
opiekunem dzieci twojego narodu. Wtedy nastąpi okres ucisku, jakiego
nie było, odkąd narody powstały, aż do chwili obecnej. W tym
czasie naród twój dostąpi zbawienia, każdy, kto się okaże
zapisany w księdze.
Wielu
zaś, co posnęli w prochu ziemi, zbudzi się: jedni do wiecznego
życia, drudzy ku hańbie, ku wiecznej odrazie.
Mądrzy
będą świecić jak blask sklepienia, a ci, którzy nauczyli wielu
sprawiedliwości, jak gwiazdy przez wieki i na zawsze.

CZYTANIE
Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:
W
Starym Przymierzu każdy kapłan staje codziennie do pełnienia swej
służby, wiele razy te same składając ofiary, które żadną miarą
nie mogą zgładzić grzechów. Jezus Chrystus przeciwnie, złożywszy
raz na zawsze jedną ofiarę za grzechy, zasiadł po prawicy Boga,
oczekując tylko, „aż nieprzyjaciele Jego staną się podnóżkiem
nóg Jego”.
Jedną
bowiem ofiarą udoskonalił na wieki tych, którzy są uświęcani.
Gdzie jest odpuszczenie, tam już więcej nie zachodzi potrzeba
ofiary za grzechy.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „W owe dni, po wielkim ucisku
słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku. Gwiazdy będą
padać z nieba i moce na niebie zostaną wstrząśnięte.
Wówczas
ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą
i chwałą. Wtedy pośle On aniołów i zbierze swoich wybranych z
czterech stron świata, od krańca ziemi aż do szczytu nieba.
A
od drzewa figowego uczcie się przez podobieństwo. Kiedy już jego
gałąź nabiera soków i wypuszcza liście, poznajecie, że blisko
jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie, że to się dzieje, wiedzcie, że
blisko jest, we drzwiach.
Zaprawdę
powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko
stanie. Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą. Lecz
o dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani
Syn, tylko Ojciec”.

Tak,
wiem – to nie do nas. Nie do nas ta gadka o końcu świata,
prawda? Tak sobie myślimy. I to nie dlatego, że lekceważymy
Jezusa, czy może nie chcemy Go słuchać, albo podejrzewamy
Go o kłamstwo – absolutnie! I także nie dlatego, że jesteśmy
mało pobożni, albo zamknięci na Boże słowo – nic z tych
rzeczy! Przecież gdybyśmy tacy byli, to byśmy dzisiaj nie
przyszli do kościoła.
Zresztą, wielu naszych bliskich i
znajomych nie przyszło, a myśmy przyszli.
I
nie ma w nas takiego nastawienia, że nie chcemy słuchać tego, co
ma nam do powiedzenia Jezus – owszem, chcemy! Ile z tego
usłyszymy i zapamiętamy – to już inna sprawa, ale nie to,
żebyśmy z góry nie chcieli słuchać.
Zatem,
przyjmujemy do wiadomości, iż w owych czasach
wystąpi Michał, wielki książę,
[…].
Wtedy nastąpi okres ucisku, jakiego nie było, odkąd
narody powstały, aż do chwili obecnej.
Oraz, że w
owe dni, po wielkim ucisku słońce się zaćmi i księżyc nie da
swego blasku. Gwiazdy będą padać z nieba i moce na niebie zostaną
wstrząśnięte.
Słyszymy
wyraźnie te słowa. I nie mamy wątpliwości, że się spełnią.
Kiedyś tam. W owe dni. W jakie? Oj, pewnie nie te
nasze. Bo już tyle razy były zapowiadane, już tyle razy miał
być koniec świata,
różni szarlatani wskazywali jego dokładną
datę, bo tak im wychodziło z im tylko wiadomych wyliczeń; jacyś
wariaci wygłaszali swoje durnowate teorie – i nigdy nic z tego się
nie sprawdziło. Końca świata nie było. To pewnie i teraz
jeszcze nie nastąpi…
A
jeśli nastąpi?
Jeśli nastąpi jutro? A jeśli nastąpi
dzisiaj? Może nawet z kościoła nie zdążymy wyjść?… I co
wtedy?…
I
nie chodzi tu o jakieś straszenie kogokolwiek, bo to nie w
tym rzecz. Bardzo często taki zarzut pada pod adresem duszpasterzy,
którzy w homiliach, albo na katechezie poruszają tematy –
nazwijmy je – drażliwe, niewygodne, nieprzyjemne dla ucha. To
wtedy pada zarzut, że ksiądz straszy, że jakiś staroświecki,
zacofany! Od „mądrych tego świata” słyszy, że dzisiaj już
tak nie należy mówić,
że minęły te czasy, kiedy to
proboszcz wdrapywał się na wysoką ambonę i z jej wysokości
grzmiał na ciemny lud, walił pięścią „w dechę” i straszył
piekłem, a biedny i pokorny ludek słuchał go uniżenie, bojąc się
cokolwiek powiedzieć. Te czasy minęły!
Teraz
trzeba mówić łagodnie, przyjemnie dla ucha, bo ludzie –
jeśli już przychodzą do kościoła, to nie po to, żeby tu znowu
się denerwować, ale żeby im było błogo, przyjemnie,
sympatycznie…
Dlatego najlepiej, gdyby im ksiądz tego
błogostanu nie burzył, tylko powiedział, że Pan Bóg ich
wszystkich bardzo kocha i wszystko jest super!
Owszem,
to prawda, Pan Bóg bardzo, bezgranicznie wręcz kocha każdego
człowieka. Każdego bez wyjątku. I o tym na pewno trzeba mówić.
Ale co ma zrobić ksiądz, duszpasterz, kiedy w Ewangelii padają
takie słowa, jak dzisiaj? Jak ma się nie odnieść do zapowiedzi,
wówczas ujrzą Syna Człowieczego,
przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą. Wtedy pośle
On aniołów i zbierze swoich wybranych z czterech stron świata, od
krańca ziemi aż do szczytu nieba?
Albo do słów
Proroka Daniela, iż wielu […], co
posnęli w prochu ziemi, zbudzi się: jedni do wiecznego życia,
drudzy ku hańbie, ku wiecznej odrazie?
Przecież
to są bardzo wyraźne stwierdzenia – wyraźne i jednoznaczne, w
których nie ma żadnych „znieczulaczy”, w stylu: „A
może tak, a może inaczej, a może się to jakoś ułoży, a może
się jakoś dogadamy” – nie! Po prostu: przyjdzie ostatni dzień,
nastanie Sąd, i jedni pójdą do Nieba, a drudzy – do piekła.
Proste to i jasne, tu nie ma niczego do komentowania lub
dopowiadania, trzeba to po prostu wyraźnie usłyszeć i wziąć
głęboko do serca.
Co
ma
jednak w takiej sytuacji zrobić duszpasterz?
Powiedzieć: „To nic takiego, nie przejmujcie się, bo Bóg Was
kocha i wszystko będzie dobrze”? Czy tak ma powiedzieć: Nie
przejmujcie się?
Ależ – dokładnie odwrotnie: Przejmujcie
się!
Przejmijcie się tym, że przyjdzie ten dzień! Czy Wam się
to podoba, czy nie – ten dzień przyjdzie! I czy chcecie o
tym słuchać, czy nie – ten dzień nastąpi! Nie wiemy
kiedy, ale wiemy, że nastąpi. Może za tysiąc lat – a może za
dwa dni. A może za pięć minut. To wie tylko Ojciec Niebieski.
Natomiast
Jezus to mówi dzisiaj bardzo jasno, a w innych miejscach
Ewangelii ta nauka jest jeszcze bardziej surowa, radykalna, budząca
wręcz grozę. Weźmy chociażby Ewangelie ostatnich dni, w których
słyszeliśmy, że w tym dniu jeden będzie wzięty, drugi
zostawiony,
chociaż obaj będą przebywali w jednym miejscu,
zajęci tą samą pracą. I że w sposób radykalny zostaną
wówczas przerwane
różne ludzkie działania, plany, dążenia –
w jednym momencie! Nie będzie czasu na zastanawianie się, na
dyskusje, na prośbę o odroczenie terminu. Usłyszmy jeszcze raz
słowa Jezusa: W owe dni, po wielkim ucisku słońce się zaćmi
i księżyc nie da swego
blasku. Gwiazdy będą
padać z nieba i moce na niebie zostaną wstrząśnięte.
Moi
Drodzy, to naprawdę nie jest jakiś straszak na niegrzeczne dzieci.
To prawdziwa zapowiedź Jezusa! Naturalnie, cała ta
rzeczywistość nie będzie niczym strasznym dla kogoś, kto w tym
momencie będzie trwał w przyjaźni z Jezusem. Wszak Jezus
dokonał zbawienia człowieka – o czym Autor Listu do Hebrajczyków
mówi w drugim czytaniu tak: Jezus Chrystus […],
złożywszy raz na zawsze jedną ofiarę za grzechy,
zasiadł po prawicy Boga, oczekując tylko, „aż nieprzyjaciele
Jego staną się podnóżkiem nóg Jego”.
Jedną
bowiem ofiarą udoskonalił na wieki tych, którzy są uświęcani
.

Zatem,
dla tych, którzy są uświęcani ten
dzień, ten moment, będzie bardzo radosny. Bo będzie momentem
wielkiego szczęścia – szczęścia spotkania z Panem. A On
przecież tyle wycierpiał, złożył swoją jedyną i największą
Ofiarę, abyśmy my już nie musieli się niczego bać, ale z
radością przeżywali swoją bliskość z Nim, z radością przyjęli
z Jego ręki dar zbawienia.
Jeżeli
jednak tej radości w pełni nie odczuwamy, jeżeli na myśl o
dniu ostatnim pojawia się w naszym sercu jakaś obawa – i dlatego
wolimy, żeby o tym w ogóle nie mówić – to znaczy, że coś
jest do zmiany,
do poprawy, w naszym życiu. I tu nie jest żadnym
wyjściem niemówienie o tych sprawach – tak, jak sposobem na
zbicie gorączki nie jest zbicie termometru.
Trzeba o tym mówić
– i trzeba się zmienić. Krótko i jasno. Trzeba się nawrócić.
Zacząć
się modlić, zacząć się spowiadać, przystępować do Komunii
Świętej, w ogóle – pobożnie przeżywać Mszę Świętą
w każdą niedzielę i święto, a może i w zwykłe dni… I trzeba
żyć Ewangelią na co dzień. To wszystko. Dużo to, czy mało?
Dla niejednego – to bardzo dużo. To dużo za dużo! Do
Spowiedzi co miesiąc? Do Komunii co niedzielę? Na Różaniec w
październiku? Adoracja po Mszy Świętej? Kto to widział? Ale
jeżeli jest to sposobem na osiągnięcie szczęśliwej
wieczności,
to chyba nie jest to zbyt dużo?…
Zresztą,
można ten problem postawić nieco inaczej: jeżeli teraz komuś jest
za dużo przebywania z Jezusem, to jak wytrzyma z Nim całą
wieczność?!
Tak, wiem, to trochę przewrotne postawienie
sprawy, ale czy nieprawdziwe? Przecież jeżeli ktoś nie chce
przebywać z Jezusem, to na pewno nie będzie do tego zmuszony.
Jezus nigdy nikogo do niczego nie zmusza. On zaprasza, proponuje,
czeka, zachęca – ale nie zmusza. Można nie przyjść,
można nie skorzystać z Jego darów.
Tylko
potem nie można mieć do Niego – ani do nikogo – jakichkolwiek
dziwnych pretensji, że to życie ziemskie zupełnie „do kitu”, a
i wieczność nie lepsza. No, cóż… To nie wina Jezusa! On
zaprasza na ucztę. Korzystać – nikt nie ma obowiązku. Ale to tak
samo, jak u przysłowiowej cioci na imieninach: można w ogóle
nie przyjść, albo przyjść, ale nic nie zjeść. Z pewnością,
nie będzie to zbyt miłe i grzeczne w oczach cioci, ale może akurat
jej kuchnia nam nie odpowiada – różnie to bywa… Jednak, w
takiej sytuacji, trudno mieć pretensje do cioci, że się z
imprezy wychodzi głodnym.
Tak
i do Jezusa trudno mieć pretensje o marne życie na ziemi i straconą
wieczność, jeżeli się samemu tak wybrało! On tylko
uszanował nasz wybór.
Przeto
kiedy dzisiaj słyszymy zapowiedź Jezusa, iż pośle On
aniołów i zbierze swoich wybranych z czterech stron świata, od
krańca ziemi aż do szczytu nieba;
oraz kiedy
słyszymy Proroka Daniela, zapowiadającego, iż wielu
[…],
co posnęli w prochu ziemi, zbudzi się: jedni do
wiecznego życia, drudzy ku hańbie, ku wiecznej odrazie,

to powiedzmy jasno, że ci skazani na hańbę dlatego jej
dostąpią, że sami tak wybrali! Sami tego chcieli! Ich wolna
wola, którą Jezus po prostu uszanował. Do nikogo więc – poza
samymi sobą
– nie mogą mieć pretensji.
Jeżeli
zatem, moi Drodzy, dzisiaj pytamy: Czy mamy się bać tego
ostatniego dnia?
– to odpowiadamy: Nie! Mamy w niego
uwierzyć. A jeżeli uwierzymy, że Jezus nie żartował i że
ten dzień rzeczywiście przyjdzie – jeżeli naprawdę w to
uwierzymy,
to już na pewno będziemy wiedzieli, co dalej robić…

3 komentarze

  • Słowo Boże z końcówki roku liturgicznego dotyka czasów ostatecznych, przypomina nam, o rzeczach trudnych z którymi musimy się zmierzyć i nie uciekać od nich ale przygotować się duchowo, psychicznie na własną śmierć i spotkanie z Bogiem lub na powtórne przyjście Jezusa na końcu czasów. Tylko pytanie, czy my mamy czas na takie refleksje, czy chcemy myśleć co nas czeka. Biblia poucza jak żyć, jak przygotować się, by oczekiwać jeśli nie radością to przynajmniej ze spokojnym (czystym) sumieniem na to najważniejsze spotkanie z Jezusem, by ten dzień nie zaskoczył nas jak złodziej. Byśmy tak jak św.Paweł zdążyli przemienić swoje życie, abyśmy mogli tak jak On powiedzieć "bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan, sprawiedliwy Sędzia. "

  • Dla wierzących koniec świata to wydarzenie jest tym czego oczekują, spełnieniem nadziei pokładanej w obietnicy Pana. Ten kto kocha wyczekuje na Jego powrót.
    W tych dniach przeczytałam bardzo dobrą książkę "Ojciec Eliasz Czas Apokalipsy" autora Michaela O'Briena. Obecnie powstaje film na jej podstawie. Polecam. Pokazuje również Kościół od strony jego zagrożeń, ilu wrogów mamy tu na ziemi co zapewne jest dziełem szatana. To nie przypadek.
    Wiesia.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.