Czytanie z Księgi proroka Izajasza (Iz 26,1-6)
W ów dzień śpiewać będą tę pieśń w ziemi judzkiej:
«Miasto mamy potężne; On jako środek ocalenia umieścił mur i przedmurze. Otwórzcie bramy! Niech wejdzie naród sprawiedliwy, dochowujący wierności; jego charakter stateczny Ty kształtujesz w pokoju, w pokoju, bo Tobie zaufał.
Złóżcie nadzieję w Panu na zawsze, bo Pan jest wiekuistą skałą! Bo On poniżył przebywających na szczytach, upokorzył miasto niedostępne, upokorzył je aż do ziemi, sprawił, że w proch runęło; podepczą je nogi, nogi biednych i stopy ubogich».
Słowa Ewangelii według Świętego Mateusza (Mt 7, 21. 24-27)
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Nie każdy, kto mówi Mi: „Panie, Panie!”, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie.
Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały rzeki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony.
Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku. Spadł deszcz, wezbrały rzeki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był wielki».
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Serdecznie i gorąco pozdrawiam z Syberii, z Surgutu.
Dziś wspomnienie św. Mikołaja, radosny dzień, kiedy nieoczekiwanie otrzymujemy prezenty, które przynosi św. Mikołaj. Mówią, że jednym z najbardziej traumatycznych dni w życiu człowieka jest ten, kiedy człowiek dowiaduje się, że to nie św. Mikołaj przynosi prezenty.
Jednak warto wierzyć w św. Mikołaja, a raczej zapoznać się z jego biografią i spróbować go naśladować. Spróbujmy dziś pomagać św. Mikołajowi i obdarowujmy ludzi, jeśli nawet nie materialnymi prezentami, to duchowymi – modlitwą, dobrym słowem, uśmiechem…
A o św. Mikołaju możemy poczytać tu:
https://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/12-06.php3
A co dziś w słowie?
W adwencie jest tak, że zawsze I czytanie jest związane z tekstem Ewangelii, jest jakaś wspólna myśl. Pamiętamy wczoraj, że i w czytaniu i w Ewangelii była uczta, była dobroć i troska Pana Boga wyrażona jedzeniem, tym, że Pan Bóg zastawia stół.
Spróbujmy dziś znaleźć taką wspólną myśl pomiędzy czytaniami.
Myślę, że takim wspólnym mianownikiem tych czytań jest – skała – mocne oparcie.
W I czytaniu słyszymy słowa:
„Złóżcie nadzieję w Panu na zawsze, bo Pan jest wiekuistą skałą!”
W Ewangelii czytamy:
„Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały rzeki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony. ”
Skała – mocne oparcie.
Potrzebujemy oparcia, potrzebujemy wsparcia, potrzebujemy w różnych sprawach naszego życia wsparcia różnych specjalistów. Potrzebujemy oprzeć się na wiedzy lekarzy, żeby poradzić sobie z chorobą, potrzebujemy wiedzy i doświadczenia nauczycieli, żeby zdobyć wykształcenie lub pomóc je zdobyć dzieciom.
Ja dziś spotkałem się z Nataszą, która prowadzi naszą księgowość, ponieważ ja sam nigdy w życiu bym sobie z tym nie poradził – mnóstwo papierków, rozliczeń, przepisów. Potrzebuję oparcia w takim człowieku, który się na tym zna. Mąż Nataszy, Wołodzia jest budowlańcem, z nim omawiamy sprawy remontu domu w Kogałymie, w którym chcemy zrobić kaplicę. Znów kolejne sprawy, w których ja muszę podejmować decyzję, jednak stwierdzam, że się na nich nie znam. Potrzebuję oprzeć się na zdaniu specjalistów, ludzi, którzy w tym temacie są bardziej obeznani niż ja.
Potrzebujemy oparcia w różnych dziedzinach życia.
Jednak czasem stwierdzamy, że człowiek, na którym chcieliśmy się oprzeć jest słaby. Doświadczamy zawodu, ów człowiek nie zrobił tego co obiecał, albo okazało się, że nie zna się na danej sprawie tak, jak nam się wydawało i jego pomoc jest niewystarczająca. Bardzo często doświadczamy w życiu takiego zawodu, związanego z taką czy inną ludzką słabością. Mieliśmy nadzieję, że znajdziemy oparcie w tym człowieku a okazało się, że takiego oparcia nie mamy. Czasem denerwujemy się, czasem obrażamy się, czasem płaczemy… Człowiek nie okazał się skałą.
Kiedyś pewna małżonka opowiadała o konflikcie z mężem, rozważała rozwód z mężem, opowiadała o różnych problemach, że mąż ma jakieś plany na życie a ona się na to nie zgadza. I w końcu powiedziała takie słowa, które chyba dotknęły głównego źródła konfliktu. Powiedziała – ja nie czuję, że mogę stać za nim jak za ścianą.
A więc – nie mam w nim oparcia, nie ufam mu, czuję, że nie mogę mu zaufać, nie mogę się na nim oprzeć, nie jest twardą skałą na której można się oprzeć.
Słowo Boże mówi nam dziś, że prawdziwe, pewne oparcie możemy znaleźć tylko w Bogu – On jest wiekuistą skałą, dom zbudowany na tej skale nie runie przy największych burzach.
Oprzeć się można tylko na Panu Bogu!
Czasem doświadczamy tego (nie wiem, czy mieliście takie doświadczenie, ale ja milion razy), że próbujemy załatwić, rozwiązać jakąś sprawę i jakoś nie idzie. I zdawało się, że tylu fachowców pytaliśmy, włączyliśmy w sprawę, i coś nie idzie… A potem zaczynamy się modlić, oddajemy sprawę Panu Bogu i nagle, za jakiś czas, patrzymy a tu sprawa się rozwiązała i nawet sami nie wiemy jak.
Budować na skale to słuchać słowa Bożego i postępować tak, jak słowo Boże uczy. Czasem coś nam nie wychodzi, ponieważ nie robimy tego co chce Pan Bóg, albo jak On tego chce. Robimy po swojemu.
Kiedyś pewien młody mężczyzna miał pomysł, rozkręcić swój biznes. Idea zadziwiająca, wszyscy się dziwili, żeby nie powiedzieć stukali się po głowie, co on wymyślił. On uparcie dążył do realizacji swoich marzeń, zwolnił się z pracy, żeby rozwijać swój biznes. Kiedy już wszystko zrobił okazuje się, że to wszystko nie przynosi takich dochodów, jak się spodziewał, że napotyka na mnóstwo problemów, jakich wcześniej nie widział. Gdzieś przygnieciony tym wszystkim zaczyna wyrażać pretensje do Pana Boga – dlaczego nie pomagasz? Czy Ty w ogóle jesteś?
Można mieć wątpliwości, czy Pan Bóg podpisał się pod projektem, który on sobie wymyślił, czy było to Bożą wolą, czy tylko jego własnym pomysłem. A potem pretensje – czemu takie problemy?
Możliwe, że i my doświadczamy wielu problemów, rozczarowań, może i mamy pretensje do Pana Boga, ponieważ pod naszym jakimś pomysłem, wymysłem, projektem, nie ma podpisu Pana Boga. Budujemy na sobie, na chorych ambicjach, na własnej pysze, a nie na skale Bożego słowa, nie na skale Bożej woli i Bożego prowadzenia.
Często działamy tylko po ludzku, bez Pana Boga, bez Bożego błogosławieństwa. A potem stoimy na ruinach naszego dzieła i płaczemy.
Dziś wieczorem w naszej parafii będziemy przeżywali ślub. Rodzina, oczekująca na drugie dziecko dojrzała do decyzji – zawrzeć ślub kościelny. A może lepiej powiedzieć – żonie udało się namówić męża do zawarcia ślubu kościelnego.
Kiedy rozmawiałem z nimi przed ślubem, ów małomówny i mało wierzący małżonek postawił pytanie – a po co jest ślub kościelny?
Odpowiedziałem mu – bardzo dobre pytanie. Nie ma na nie odpowiedzi, nie może pojąć tego człowiek niewierzący, nie modlący się, nie znający tego czym jest relacja z Panem Bogiem. Taki człowiek żyje tylko na poziomie ludzkim, nie ma owego spojrzenia wiary, spojrzenia głębiej, drugiego, głębszego poziomu życia. Ślub kościelny jest wydarzeniem duchowym, religijnym, i można go zrozumieć tylko na poziomie wiary. Jeśli tej wiary nie ma to nie można zrozumieć sakramentu.
I gdzieś tu jest chyba owa różnica w budowaniu na skale wiary, na wiekuistej skale, a budowaniu na piasku.
Spróbujmy dziś stawiać Panu Bogu pytania – co mam dziś robić? Czy to co robię jest zgodne z Twoją wolą? Czy robię to co Ty chcesz abym robił? Czy robię tak jak Ty chcesz, żebym robił? Czy błogosławisz to co ja robię?
Tobie Panie oddaję każdą sprawę mojego życia, każdą sprawę i każdą minutę dzisiejszego dnia – prowadź mnie Panie, bym budował swoje życie na wiekuistej skale, na Tobie Panie.
A co u nas na Syberii?
W zeszłym tygodniu nie miałem możliwości napisać słówka z Syberii, ponieważ było bardzo dużo wyjazdów.
Gdyby można było pisać za kierownicą, pewnie bym mógł codziennie pisać, ale tak się nie da.
W przygotowaniu do adwentu odwiedziliśmy 4 wspólnoty – kierunek na północ – Nojabrsk i Kogałym (niedziela – poniedziałek) i kierunek na południowy zachód – Uraj i Chanty-Mansyjsk. Łącznie zrobiliśmy w przeciągu tygodnia prawie 2,5 tysiąca km. Na Mszę św. w Chanty-Mansyjsku przyjechała pani Walentyna, z Niagani, która specjalnie jechała 300 km., żeby być na Mszy Św.
Piękne były te spotkania, wspólne modlitwy, katechezy. Np. w Uraju (730 km. od Surgutu) Przyjechaliśmy ok. 21. Na sygnał o naszej obecności zaczęli przychodzić ludzie. Około 1 w nocy skończyła się spowiedź i rozpoczęła się Msza Św. Wszyscy cierpliwie czekali, ciesząc się, że mogą uczestniczyć we Mszy Św.
Pięknie i wzruszająco jest obserwować żywą wiarę tych ludzi.
Jeździliśmy przy temperaturze poniżej – 20, a niekiedy nawet i poniżej – 30 stopni. Dosyć mroźnie ale za to widoki jakie mogliśmy podziwiać były nie do opisania. Próbowaliśmy fotografować, ale stwierdziliśmy, że żadne zdjęcia tego nie oddadzą.
Teraz rozpoczęliśmy adwent, były już pierwsze roraty, które w całości są odprawiane przy świecach.
Dziś jak wspomniałem będzie w naszym kościele ślub.
Powierzam owych małżonków i całą naszą parafię Waszym modlitwom.
W najbliższą niedzielę będzie w Polsce niedziela pomocy Kościołowi na Wschodzie. Trochę bierzemy udział w przygotowaniu obchodów tego dnia. Niedawno gościła u nas Justyna, która pracuje w Biurze Prasowym KEP i dzielnie pomaga Zespołowi Pomocy Kościołowi na Wschodzie przy KEP. Możecie w niedziele oglądać Angelus na Polsacie, tam zapewne ona coś o Surgucie powie.
W związku z tą niedzielą pomocy Kościołowi na Wschodzie i ja proszę Was o hojną pomoc, zwłaszcza modlitewną, i z góry za nią dziękuję.
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący, Ojciec i Syn i Duch Święty. Amen.
Coooraz bliżej święta, coooraaaz bliżej święta – śpiewają w pewnej reklamie i chyba ten reklamowy śpiew oraz krasnal w saniach są dla większości synonimem Bożego Narodzenia. Smutny to czas …. niestety.
Wydaje mi sie,że nie koniecznie tak jest. W środę rano postanowiłam zajrzeć do mojego już byłego kościoła parafialnego. A kurta był to ostatni dzień rekolekcji w tym kościele i przyznam szczerze weszłam tam dosłownie na 5 minut, ale moje zdziwienie było dość duże kiedy zobaczyłam kościół wypełniony ludźmi jak w niedzielę na mszy św. I jeszcze trzy konfesjonały do których kolejki nie były zbyt krótkie. Dlaczego mnie to zdziwiło bo był środek tyg. Godz 9 rano i jakoś wydawało mi się, że zbyt dużo ludzi nie przyjdzie bo praca i inne zajęcia. Jednak pomyliłam się i to bardzo.M
Chodzi mi o wymiar ogólnochrześcijański :). Zresztą o komercjalizacji świat i handlowej degrengoladzie (ważniejsze prezenty pod choinką niż urodziny Jezusa) pisał G.K Chesterton już 100 lat temu :). Wolę Wielkanoc 🙂
Robert nie smutny to czas , lecz radosny! Oczekujemy przyjścia Pana i to w dwóch wymiarach, jako pamiątki Jego narodzenia Dziecka i jako Boga , Króla chwały! Nie pozwólmy , by otaczający nas świat przytłoczył nas swoimi świecidełkami. Jezus jest naszym Panem!
Robert nie drocz się :), aby mógł przyjść Jezus zmartwychwstały i tryumfujący, "to wszystko musiało się stać" aby wypełniła się wola Boga.
Co prawda to prawda wczoraj. Osobiście przeżyłam natłok Mikołaja i widok ludzi goniących za prezentami. I jak na ludzi, którzy są wierzą przygotowują się do świat niestety bardzo mało w nich życzliwości.
Anno, ależ właśnie niczego innego nie robię jak tylko radośnie oczekuję na narodziny Pana :). Moja refleksja związana jest z tym, że coraz mniej osób nie tylko nie oczekuje narodzin Jezusa, ale w ogóle w nie przestaje wierzyć…. ot, tala ciekawostka: wchodząc na niedzielną mszę w moim kościele mogłoby się wydawać, że jest dużo ludzi, bo kościól w miarę zapełniony :). Tymczasem kościelna statystyka jasno pokazuje, że na msze uczęszcza mniej niż ok. 18% parafian :(. Wiem, że na tle takiej Francji, gdzie w porywach dochodzi do 7% a regułą jest 3 – 5 % to jest to wynik niebotyczny :), ale mimo wszystko smutny….
Robert, ze statystykami nie dyskutuję, choć nie wiem jak są liczone te procenty ale przecież wystarczy popatrzeć wokół swojej rodziny i znajomych i mamy obraz polskiej wiary i religijności i muszę przyznać Ci rację. Zatrważające odejście od Boga; rozwody, konkubinaty, lenistwo duchowe i pracoholizm zarobkowy…
Dziękuję za tę dobrą dyskusję. Świetnie, kiedy poglądy o Kościele i świecie wymieniają Ludzie, którym naprawdę na Kościele zależy. I na prawdziwej wierze też! Raz jeszcze – dzięki! Przeczytałem ją po raz kolejny bardzo uważnie.
xJ
Statystyk właściwych – niestety – zwyczajnie nie znamy, bo wszelkie sondaże są wykonywane w nieadekwatny sposób. Kościół/państwo mówi "katolicy" o wszystkich ochrzczonych (semel catholicus, semper catholicus), a apostazja w żaden sposób nie zmienia faktu, że osoba po chrzcie (najczęściej za bobasa), będzie już zawsze liczona jako wierząca, nawet ja – walczący ateista.
Myślę, że prawdziwe liczby poznalibyśmy wówczas, gdyby wprowadzono podatek od religii. Bardzo szybko wykrzykiwane w telewizji 90% zamieniłoby się w małą cząstkę tej wartości.
Proszę o czytanie ze zrozumieniem: napisałem wyraźnie – 18%, widać wyraźnie, że liczenie wiernych przychodzących na mszę nie ma nic wspólnego z propagandą!!!
Wszelkie statystyki jakoś mi nie pasują do Kościoła… Owszem, one coś obrazują i warto mieć je gdzieś "z tyłu głowy", ale jak zmierzyć duchowe nastawienie konkretnego człowieka, przychodzącego na Mszę Świętą, jego wewnętrzne przeżycia i wpływ spełnianych przezeń praktyk religijnych na jego katolicką postawę?…
xJ
Nastawienia duchowego zmierzyć się nie da, ale chyba nie zaprzeczy Ksiądz, że człowiek uczestniczący w praktykach religijnych może mieć większą szansę na przeżycie czegokolwiek, niż ten który w ogóle nie przystępuje do sakramentów :)?
Tak, z tym – pełna zgoda.
xJ