Co tylko dotknie – zamienia w Niebo!

C

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, wczoraj otrzymałem wiadomość od Księdza Marka, że dzień wcześniej, czyli we wtorek, zmarł nagle Ojciec Siostry Joanny, współpracującej z Nim w Parafii w Surgucie. Miał niespełna sześćdziesiąt dwa lata. Polecam zmarłego Jana i Jego Rodzinę, na czele z Siostrą Joanną, Waszej modlitewnej pamięci!

A dzisiaj także módlmy się za naszą Ojczyznę!

Przepraszam za opóźnienie w zamieszczeniu wpisu, ale w nowym mieszkaniu co i raz jeszcze nie wszystko zagra tak, jak trzeba. Byłem już w nocy przygotowany na zamieszczenie, a tu – masz ci los! Ale już się udało. Jak zawsze, dziękuję za interwencję Moderatorowi, Krzysztofowi Fabisiakowi. I za Jego stałą opiekę nad naszym locum.

Pozdrawiam z Samogoszczy!

Życzę jak najpiękniejszego przeżycia dzisiejszego dnia, na co – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny,

do czytań z t. VI Lekcjonarza:

Ap 11,19a;12,1.3–6a.10ab; 1 Kor 15,20–26; Łk 1,39–56

CZYTANIE Z KSIĘGI APOKALIPSY ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:

Świątynia Boga w niebie się otwarła i Arka Jego Przymierza ukazała się w Jego świątyni. Potem ukazał się wielki znak na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu.

Ukazał się też inny znak na niebie: Oto wielki Smok ognisty, ma siedem głów i dziesięć rogów, a na głowach siedem diademów. Ogon jego zmiata trzecią część gwiazd z nieba i rzucił je na ziemię. Smok stanął przed mającą urodzić Niewiastą, ażeby skoro tylko porodzi, pożreć jej Dziecko.

I porodziła Syna – Mężczyznę, który będzie pasł wszystkie narody rózgą żelazną. Dziecko jej zostało porwane do Boga i do Jego tronu. Niewiasta zaś zbiegła na pustynię, gdzie ma miejsce przygotowane przez Boga.

I usłyszałem donośny głos mówiący w niebie: „Teraz nastało zbawienie, potęga i królowanie Boga naszego i władza Jego Pomazańca”.

CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:

Bracia: Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli. Ponieważ bowiem przez człowieka przyszła śmierć, przez człowieka też dokona się zmartwychwstanie. I jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni, lecz każdy według własnej kolejności. Chrystus jako pierwszy, potem ci, co należą do Chrystusa, w czasie Jego przyjścia. Wreszcie nastąpi koniec, gdy przekaże królowanie Bogu i Ojcu i gdy pokona wszelką Zwierzchność, Władzę i Moc.

Trzeba bowiem, ażeby królował, aż położy wszystkich nieprzyjaciół pod swoje stopy. Jako ostatni wróg, zostanie pokonana śmierć.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę.

Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała:

Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana”.

Wtedy Maryja rzekła:

Wielbi dusza moja Pana,

i raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy moim.

Bo wejrzał na uniżenie swojej służebnicy.

Oto bowiem odtąd błogosławić mnie będą

wszystkie pokolenia.

Gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny,

święte jest imię Jego.

A Jego miłosierdzie z pokolenia na pokolenie

nad tymi, którzy się Go boją.

Okazał moc swego ramienia,

rozproszył pyszniących się zamysłami serc swoich.

Strącił władców z tronu, a wywyższył pokornych.

Głodnych nasycił dobrami, a bogatych z niczym odprawił.

Ujął się za swoim sługą, Izraelem,

pomny na swe miłosierdzie.

Jak obiecał naszym ojcom,

Abrahamowi i jego potomstwu na wieki”.

I jak tu na co dzień myśleć o Niebie, kiedy ziemia tak mocno przyciąga swoimi sprawami i problemami? Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że ziemska grawitacja nie tylko w tym wymiarze zewnętrznym jest odczuwalna, ale i w tym wymiarze duchowym… Mocno, naprawdę mocno odczuwamy owo ziemskie „przyciąganie”, dlatego tak trudno wznieść nam myśli i serca do Boga. Tyle codziennych problemów nas absorbuje, tyle obowiązków mamy do wykonania, tyle zmartwień spędza nam sen z powiek… A to wszystko – takie zwyczajne, powszednie, codzienne…

Tak, jak codzienną, zwyczajną i z pewnością nielekką była pomoc starszej Niewieście, która z niezbadanych wyroków Bożej Opatrzności znalazła się w stanie błogosławionym. Najpierw trzeba było do niej dojść, a to odległość ponad stu pięćdziesięciu kilometrów, co wiązało się z pięcioma przynajmniej dniami w drodze… Potem zaś ta cała praca, związana z pielęgnacją i pomocą w znoszeniu trudów codzienności, co o tyle nie było łatwe, że i Maryja przecież była także w stanie błogosławionym! Owszem, była dużo młodsza od Elżbiety, ale przecież stan ten ma swoje prawa i niesie pewne trudności bez względu na wiek.

I oto tak się ciekawie składa, że oddajemy w liturgii cześć Maryi w tajemnicy Jej Wniebowzięcia, w pierwszym czytaniu słyszymy o Niej jako Niewieście obleczonej w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu, gdy tymczasem Ewangelia pokazuje Ją w totalnej prozie życia: zmęczoną długą drogą, pewnie spoconą i zakurzoną pyłem unoszącym się spod stóp, a potem – zapracowaną w domu starszej krewnej…

Gdzież tu ten cały majestat Nieba, którego byśmy się spodziewali? Gdzież ta Niewiasta obleczona w słońce? Widzimy Ją bardziej spaloną słońcem, a śpiącą nocami w blasku księżyca pod gołym niebem, w drodze do Ain Karim, gdzie mieszkała Elżbieta… Gdzież to całe wielkie Niebo, gdzie wieniec z gwiazd dwunastu? A może właśnie, moi Drodzy, odkrywamy to Niebo w owym pięknym powitaniu, jakie Maryi zgotowała Elżbieta, a potem – w słowach samej Maryi?

Zobaczmy, Elżbieta powitała Maryję nie jako młodszą Krewną, ale jako «Matkę swojego Pana»! Skąd wiedziała, że Maryja rzeczywiście jest w ogóle w stanie błogosławionym – i że rzeczywiście jest Matką Syna Bożego? Skąd o tym wiedziała?

W internecie była o tym wzmianka? W telewizji powiedzieli? Smsa dostała w tej sprawie? Przecież spotkanie Maryi z Aniołem i zwiastowanie Jej Bożych zamiarów odbyło się w takiej ciszy i dyskrecji, że nawet Józef o niczym nie wiedział, gdyż dopiero później okrył odmienny stan swojej Małżonki… To skąd mogła o tym wiedzieć Elżbieta? A jednak wiedziała! Czyż to nie było jakieś specjalne natchnienie Boże, jakaś informacja duchowa – prosto z Nieba?

A czyż reakcja dzieciątka, które nosiła pod sercem, czyli owo wspomniane przez nią «poruszenie się z radości» – nie było potwierdzeniem prawdziwości jej słów, że oto rzeczywiście Matka jej Pana stanęła przed nią? Możemy więc powiedzieć, że chociaż widzimy dziś w Ewangelii scenę opisującą totalną prozę życia, to jednak jest ona totalnie przesycona Niebem.

I dlatego bardzo dobrze, że właśnie to wydarzenie rozważamy w liturgii Bożego słowa w tym dniu. Że nie wchodzimy w jakąś anielską poezję, w jakieś poematy pełne ozdobnych i kwiecistych metafor i obrazów, ale dotykamy zwyczajnej prozy życia – prozy, w której jednak jest miejsce na sprawy Nieba, w której Niebo świetnie się „odnajduje”. Bo to właśnie ta nasza codzienna proza życia ma być przedsionkiem Nieba! A Maryja w taki właśnie sposób swoją codzienność przeżywała.

Mówi o tym bardzo wyraźnie Święty Paweł w swoim Pierwszym Liście do Koryntian, którego fragmentu wysłuchaliśmy w drugim dzisiejszym czytaniu. Usłyszeliśmy tam, że Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli. Ponieważ bowiem przez człowieka przyszła śmierć, przez człowieka też dokona się zmartwychwstanie. I jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni, lecz każdy według własnej kolejności. Chrystus jako pierwszy, potem ci, co należą do Chrystusa, w czasie Jego przyjścia…

Owszem, imię Maryi ani razu tu nie pada. Ale chyba nikt z nas nie ma wątpliwości, że nikt bardziej od Niej nie «należał do Chrystusa w czasie Jego przyjścia». Maryja zawsze była i jest najbliżej swego Syna – jako Jego ziemska Matka, ale też jako Jego pierwsza Uczennica i najwierniejsza Przyjaciółka. Dlatego dzisiaj wspominamy Jej Wniebowzięcie, czyli tę specjalną interwencję Boga, który – jak za chwilę kapłan będzie się modlił w Prefacji – nie chciał, aby skażenia w grobie doznała Dziewica, która wydała na świat [Jego] Syna, Dawcę wszelkiego życia”.

Bóg tego rzeczywiście nie chciał, dlatego powszechna wiara Kościoła już od pierwszych wieków wyraża najgłębsze przekonanie, że ciało Tej, z której wziął swe ciało Boży Syn, nie mogło doznać zniewagi grobu. Ta, która została poczęta bez grzechu pierworodnego i dała ziemskie życie Bożemu Synowi, musiała zostać w sposób wyjątkowy potraktowana po swoim odejściu z tego świata – i to nawet nie rozstrzygając, czy była to rzeczywista ludzka śmierć, czy jedynie przejście, zwane też często, zwłaszcza w teologii wschodniej, zaśnięciem…

Nie mogła doznać skażenia w grobie ta, która pozostała pełną łaski – najświętszą z ludzi! Nie bez znaczenia bowiem pozostaje tu fakt całkowitej bezgrzeszności Maryi w czasie Jej ziemskiego życia. Maryja w ten sposób – jeśli tak można powiedzieć – wykorzystała tę niepowtarzalną szansę, jaką dał Jej Bóg, a jaką było Jej poczęcie bez grzechu pierworodnego. Wolna od tego grzechu – pozostała Maryja wolną od jakiegokolwiek grzechu. I to właśnie dlatego, wchodząc do domu Świętej Elżbiety, wniosła tam tyle radości i szczęścia! Wniosła tam po prostu trochę Nieba.

Nie tylko zresztą tam, i nie tylko w tak radosnej atmosferze, jaka towarzyszyła owemu opisanemu dzisiaj spotkaniu, ale także w sytuacjach trudnych, czy wręcz groźnych, kiedy Jej Synowi zagrażało realne niebezpieczeństwo – Ona zawsze wnosiła ów element miłości, zatroskania, opieki, bliskości… Podkreślmy to mocno: w swojej codzienności!

W takiej codzienności, jaka ona była. Maryja ani nie wybierała sobie bardziej odpowiednich czy lepszych warunków do działania, ani nie czekała na lepsze czasy… Właśnie w tych warunkach, jakie towarzyszyły życiu Jej i Jej Syna, oraz w takim czasie, w jakim wypadło Jej żyć – wprowadzała Niebo na ziemi. Okazało się, że i czas był po temu, i warunki. Jeśli się tylko bardzo chce i stara, to w każdym czasie można zrobić bardzo wiele dobrego!

A jak się niekiedy mówi o niektórych ludziach – zdolnych, twórczych, zaangażowanych i oddanych sprawie – że czego by się nie dotknęli, to „zamieniają w złoto”, tak o Maryi możemy z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że czego by się nie dotknęła, to zamieniała w… Niebo!

Tak, Maryja wszędzie, gdzie była i czego by nie uczyniła, czy nie powiedziała – wszędzie wprowadzała Niebo. I żeby to jeszcze raz z mocą powtórzyć: czego by się nie dotknęła – zamieniała w Niebo. Dlatego nie dziwi nas, że to Niebo stało przed Nią otworem i że oczywistą sprawą było, iż znalazła się tam z duszą i ciałem.

W ten sposób nam wszystkim pokazała cel naszej ziemskiej drogi i sposób na życie. Celem naszej drogi jest oczywiście także Niebo. A sposobem na życie – cóż jest? A to właśnie, co było Jej sposobem na doczesne życie, czyli zamienianie wszystkiego, czego by się nie dotknęło, w przedsionek Nieba na ziemi!

Moi Drodzy, czy możemy ze spokojnym sumieniem powiedzieć, że tak właśnie podchodzimy do całej sprawy? Oczywiście, nie będziemy w stanie w stu procentach naśladować Maryi, bo nie jesteśmy bezgrzeszni – tak, jak Ona jest bezgrzeszna. Ale na miarę swoich możliwości – odpowiednio do swojej sytuacji – my także możemy zrobić bardzo dużo, by Nieba było więcej na tej naszej biednej ziemi…

Możemy, naprawdę możemy, na tyle solidnie spełniać swoje codzienne obowiązki, aby to było świadectwem nie tylko naszej rzetelności, ale i głębokiej wiary i odpowiedzialności przed Bogiem za talenty, które nam dał – i za ludzi, których nam powierzył. Możemy, naprawdę możemy, zanieść tym ludziom trochę radości i nadziei.

I tu nie chodzi o jakieś górnolotne deklaracje, albo szumne i wielkie słowa. Tu chodzi o takie zwyczajnie dobre i życzliwe nastawienie do ludzi, aby spotykając się z nimi, powiedzieć im coś dobrego, miłego, humorystycznego; żeby wlać w serce trochę radości i nadziei, trochę pozytywnego spojrzenia… No, niestety, można też atmosferę spotkania z drugim skutecznie zatruć swoim narzekaniem, malkontenctwem, krytykanctwem, obmowami…

Moi Drodzy, na pewno jesteście w stanie – bo ja jestem – wskazać takie osoby, po spotkaniu z którymi czujemy się jacyś… trochę lepsi! Radośniejsi, podniesieni na duchu, może nawet bardziej zmobilizowani do dobrego działania…

Niestety, znacie zapewne i takich – bo ja akurat, niestety, też znam – po spotkaniu z którymi jakby nam ktoś skrzydła podciął, jakby z nas powietrze wypuścił… Czujemy się jacyś tacy… gorsi, duchowo umniejszeni, zdołowani, zniechęceni do dobra… Ten ktoś tyle w nas wsączył jadu, który jest w jego sercu, że nam na długo wystarczy…

Do której z tych dwóch grup ludzi zaliczyłbym siebie? Czy o mnie też mogą powiedzieć, że czego bym się nie dotknął, to zamieniam w Niebo? Naturalnie, to są wielkie i górnolotne słowa. Ale tak to właśnie może wyglądać – a może też wyglądać zupełnie inaczej.

Czy zatem, po spotkaniu ze mną ludzie czują się po prostu lepsi? O krok bliżej Nieba – czy, niestety, piekła?… Czy moje codzienne postępowanie, moja proza życia, moje słowa i czyny, pozwalają na to, by Jezus mógł mnie – tak samo, jak swoją Matkę – bez chwili wahania zaprosić do Nieba?…

5 komentarzy

  • Fascynujące jest to jak mocny jest przekaz z Nielba, że Józef ucieka do Egiptu, Elżbieta poznaje tajemnicę Maryi, Symeon rozpoznaje mesjasza, a Szaweł zmienia swoje życie. Czy ten Głos w obecnych czasach jest zbyt słaby, że nie moze przebić się przez naszą doczesnosć? Czym nas Pan Bóg dotknie? Łaską jak Elżbietę czy grozą jak Szawła?

    • Dasiek, ja myślę, że głos Boga jest taki sam, tylko wrażliwość ludzkich serc była większa, nie było współczesnych zagłuszaczy ( np „muzyki” tz głośniczków w uszach ). Humorystycznie powiem, musiałby Pan Bóg dziś tuby używać, a i to nie jeden by powiedział coś buczy, huczy i nie słychać o co chodzi. Musiałby dostosować się do naszych potrzeb, spełniać nasze zachcianki…. a to my mamy się zmieniać , dostosować do standardów bożych.

  • Najświętsza Matko, Królowo Polski miej w opiece swoje królestwo i wstawiaj się za tymi, którzy go bronili i tymi, którzy w jego obronie polegli ….

  • Nawiedziłam dziś Sanktuarium MB Licheńskiej nie tylko ze względu na odpust i uroczystość Wniebowzięcia NMP. Dziś po 33dniowym przygotowaniu wg św. Ludwika Marii Grignon de Montfort oddałam się Jezusowi przez ręce Maryi w dobrowolną niewolę .
    Uroczystość odpustową sprawował JE Biskup Senior Bronisław Dembowski.
    Pragnę zainteresować wszystkich nową akcją Polska pod krzyżem, która będzie miała miejsce we Włocławku na którą zaprasza nasz biskup, JE ks. bp Wiesław Mering
    https://www.youtube.com/watch?time_continue=6&v=UBYn7nE3qxA

    • Na pytanie, postawione przez Daśka, odpowiem tak samo, jak Anna: Bóg mówi zawsze tak samo. To z naszym słuchaniem i słyszeniem bywa różnie…
      xJ

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.