Bóg daje dużo, czy mało?…

B

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu wczorajszym imieniny przeżywał Mikołaj Czernecki, mój były Uczeń w Technikum w Radoryżu Smolanym.

Urodziny natomiast przeżywał Ksiądz Adam Potapczuk, mój Poprzednik na wikariacie w Miastkowie Kościelnym.

Urodziny także przeżywali: Hubert Maksymiuk oraz Joanna Zawadka – oboje należący w swoim czasie do młodzieżowych Wspólnot.

Dzisiaj zaś imieniny przeżywa Ojciec Ambroży Skorupa, salwatorianin, w swoim czasie – mój Kolega i Współpracownik w Katedrze Prawa Sakramentów Świętych i Prawa Zakonnego na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.

Wszystkim świętującym życzę, aby byli dobrymi i ofiarnymi Współpracownikami Pana w rozdzielaniu ludziom Bożych darów. Więcej o tym w rozważaniu. Zapewniam o modlitwie!

Bardzo serdecznie dziękujemy Księdzu Markowi za wczorajsze słówko z Syberii! Dzięki za słowo o «owym dniu», ale i za słówko na drabinie, i za słówko w czarnych okularach… I wreszcie – za propagowanie muzyki organowej, która staje się dla wielu drogą do kościoła. Na razie, do tego pisanego przez małe „k”, ale może – dzięki łasce Bożej – także do tego, pisanego przez wielkie „K”. O to się modlimy.

Także dzisiaj, w pierwszą sobotę miesiąca, na Roratach, które w tylu naszych Parafiach są odprawiane. Zachęcam do udziału!

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Sobota 1 Tygodnia Adwentu,

Wspomnienie Św. Ambrożego, Biskupa i Doktora Kościoła,

do czytań: Iz 30,19–21.23–26; Mt 9,35–10.1.5.6–8

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:

To mówi Pan Bóg, Święty Izraela: Zaiste, o ludu, który zamieszkujesz Syjon w Jerozolimie, nie będziesz gorzko płakał. Rychło Bóg okaże ci łaskę na głos twojej prośby. Ledwie usłyszy, odpowie ci.

Choćby ci dał Pan chleb ucisku i wodę utrapienia, twój Nauczyciel już nie odstąpi, ale oczy twoje patrzeć będą na twego Mistrza. Twoje uszy usłyszą słowa rozlegające się za tobą: „To jest droga, idźcie nią!”, gdybyś zboczył na prawo lub na lewo.

On użyczy deszczu na twoje zboże, którym obsiejesz rolę, a chleb z urodzajów gleby będzie soczysty i pożywny. Twoja trzoda będzie się pasła w owym czasie na rozległych łąkach. Woły i osły obrabiające rolę żreć będą paszę dobrze przyprawioną, która została przewiana opałką i siedlaczką.

Przyjdzie do tego, iż po wszystkich wysokich górach i po wszystkich wzniesionych pagórkach znajdą się strumienie płynących wód na czas wielkiej rzezi, gdy upadną warownie. Wówczas światło księżyca będzie jak światło słoneczne, a światło słońca stanie się siedmiokrotne, jakby światło siedmiu dni, w dniu, gdy Pan opatrzy rany swego ludu i uleczy jego sińce po razach.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Jezus obchodził wszystkie miasta i wioski. Nauczał w tamtejszych synagogach, głosił Ewangelię królestwa i leczył wszystkie choroby i wszystkie słabości.

A widząc tłumy ludzi, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce nie mające pasterza. Wtedy rzekł do swych uczniów: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo”.

Wtedy przywołał do siebie dwunastu swoich uczniów i udzielił im władzy nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli wszystkie choroby i wszelkie słabości.

Tych to Dwunastu wysłał Jezus, dając im następujące wskazania: „Idźcie do owiec, które poginęły z domu Izraela. Idźcie i głoście: Bliskie już jest Królestwo niebieskie. Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy. Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie”.

Prorocy często – dla zobrazowania nieograniczonego szczęścia, jakie stanie się udziałem ludzi zbawionych w wieczności – posługiwali się obrazem wielkiej obfitości wszelkich dóbr. Tak też jest i dzisiaj. Zapewne zwróciliśmy na to uwagę, słuchając uważnie pierwszego czytania. Odnosi się wrażenie, że jest tam ukazany po prostu bezmiar wszelkiego rodzaju bogactw!

Zresztą, przywołajmy raz jeszcze te obrazy: On użyczy deszczu na twoje zboże, którym obsiejesz rolę, a chleburodzajów gleby będzie soczysty i pożywny. Twoja trzoda będzie się pasła w owym czasie na rozległych łąkach. Woły i osły obrabiające rolę żreć będą paszę dobrze przyprawioną, która została przewiana opałką i siedlaczką.

I tylko na marginesie można dodać, że «opałka i siedlaczka» to ówczesne narzędzia do przesiewania zboża, stąd zdanie: Woły i osły obrabiające rolę żreć będą paszę dobrze przyprawioną, która została przewiana opałką i siedlaczką, zostało w innym tłumaczeniu wyrażone słowami: Bydło i owce uprawiające rolę będą się karmić mieszanką zbożową, przewianą widłami i szuflą, a z kolei w nowszej wersji Lekcjonarza mszalnego przeczytamy: Woły i osły obrabiające rolę żreć będą paszę dobrze przyprawioną, która została starannie przewiana.

Oczywiście, akurat kwestia sprzętu, użytego do przewiania zboża, nie jest tu sprawą kluczową, natomiast z całą pewnością wszystko, o czym tu sobie mówimy i co odczytujemy, pokazuje nam – wspomnianą już wcześniej – niezwykłą obfitość wszelkich Bożych darów. Ale też pokazuje ich najwyższą jakość – Bóg nie daje człowiekowi byle czego, nie daje niczego, co dzisiejszym językiem określilibyśmy jako wybrakowane czy przeterminowane. Bóg daje nam rzeczy najlepsze i najwspanialsze!

Zresztą, kolejne zdania Izajaszowego Proroctwa także to zapowiadają. Słyszymy: Przyjdzie do tego, iż po wszystkich wysokich górach i po wszystkich wzniesionych pagórkach znajdą się strumienie płynących wód na czas wielkiej rzezi, gdy upadną warownie. Wówczas światło księżyca będzie jak światło słoneczne, a światło słońca stanie się siedmiokrotne, jakby światło siedmiu dni, w dniu, gdy Pan opatrzy rany swego ludu i uleczy jego sińce po razach.

Zatem, wielkie bogactwo wszelkiego dobra, urodzaju, zdrowia, a do tego jeszcze – światła. Skoro księżyc, świecący – jak wiemy – światłem odbitym od słońca, ma świecić tak jasno, jak samo słońce, a z kolei słońce ma świecić siedmiokrotnie, co Autor biblijny ujmuje ciekawym stwierdzeniem: jakby światło siedmiu dni, to znaczy, że od tej całej obfitości wręcz się tu przelewa!

Całe to bogactwo po prostu bije po oczach, ono jest nie do ogarnięcia, nie do przeliczenia, a chyba nawet nie do obejrzenia, bo blask światła jest tak potężny, że może wprost człowieka oślepiać! Chociaż akurat Bóg nikogo nie chce oślepiać – On chce tym swoim blaskiem zachwycić, olśnić! Tak, Bóg chce człowieka olśnić blaskiem swojej chwały i bogactwem darów, które w szczęśliwej wieczności staną się udziałem zbawionych. Tam, po prostu, człowiekowi niczego nie będzie brakowało!

Zapowiedzią takiego stanu rzeczy w wieczności była obfitość darów, jakich Jezus udzielał ludziom w czasie swojej ziemskiej działalności. Słyszeliśmy dzisiaj w Ewangelii, że Jezus obchodził wszystkie miasta i wioski. Nauczał w tamtejszych synagogach, głosił Ewangelię królestwa i leczył wszystkie choroby i wszystkie słabości. A widząc tłumy ludzi, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce nie mające pasterza.

Jednak wspaniałomyślność Jezusa była tak wielka, że nie chciał – i nadal nie chce – aby udzielanie owych darów kiedykolwiek się zakończyło. To nie było tak, że Jezus w czasie swojej ziemskiej działalności dał, co miał dać: tylu uzdrowił, ilu uzdrowił, iluś tam nakarmił, niektórych wskrzesił, innych jeszcze podtrzymał na duchu, ale po tym wszystkim odszedł do Nieba – i na tym koniec. Mówiąc kolokwialnie: to by było na tyle. Nie! Jezus tak nie chciał.

On chciał, aby Jego dary nadal były rozdzielane przez tych, którzy czynić to będą w Jego imię. Dlatego powiedział: Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. A następnie przywołał do siebie dwunastu swoich uczniów i udzielił im władzy nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli wszystkie choroby i wszelkie słabości. Po czym im polecił: Idźcie do owiec, które poginęły z domu Izraela. Idźcie i głoście: Bliskie już jest Królestwo niebieskie. Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy. Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie.

Widzimy więc, że i oni mieli dawać dary dobre i mieli dawać obficie. Skoro do ich zadań należało nawet wskrzeszanie umarłych – to czy można w ogóle dać więcej?…

To wszystko dokonuje się w Kościele Chrystusowym. Owszem, może na naszych oczach umarli nie są wskrzeszani, chociaż w życiorysach niektórych Świętych i takie wypadki się zdarzały. Cudowne uzdrowienia fizyczne zdarzają się częściej, ale i one nie są tu najważniejsze. Dużo ważniejsze jest bowiem wskrzeszanie ze śmierci grzechu i z uzdrawianie z duchowych chorób. A to dokonuje się na bieżąco. I może dostąpić tego każdy, kto tylko zapragnie.

Wiele też innych duchowych darów, spośród których na pierwszym miejscu trzeba nam wymienić Boże słowo i Sakramenty – jest nam udzielanych. Bóg chce im nam ciągle udzielać. Z tym naprawdę nie ma problemu – Bóg nigdy nie zniechęci się w obdarowywaniu człowieka.

Jeżeli jest w tym procesie jakiś problem, to tylko po stronie człowieka: czy zechce przyjąć Boże dary i czy zechce pomóc Bogu w ich rozdawaniu innym. Bo właśnie po to Jezus kazał się modlić o robotników na Boże żniwo – by zbierali i rozdzielali innym to, co otrzymali z Bożej łaskawości. Niestety, i w jednym, i w drugim – Bóg nie zawsze może na człowieka liczyć…

Z całą pewnością, mógł pod tym względem liczyć na Patrona dnia dzisiejszego, Świętego Ambrożego, Biskupa i Doktora Kościoła.

Święty ten urodził się około 340 roku w Trewirze – ówczesnej stolicy cesarstwa. Jego ojciec był namiestnikiem cesarskim, prefektem Galii. Podanie głosi, że przy narodzeniu Ambrożego – ku przerażeniu matki – rój pszczół osiadł na ustach niemowlęcia. Matka chciała siłą odgonić owady, ale roztropny ojciec kazał poczekać, aż pszczoły same odlecą. Ojciec po tym wypadku uznał, że jeśli niemowlę przeżyje, to będzie kimś wielkim! Wróżono nawet, że będzie wielkim mówcą.

Chrzest przyjął Ambroży bardzo późno. W owych czasach był bowiem zwyczaj, że Sakrament ten odkładano na lata późniejsze – przyjmowano go często przed samą śmiercią, aby w stanie niewinności przejść do wieczności. Innym powodem odkładania Chrztu Świętego był fakt, że traktowano go nader poważnie, z całą świadomością, że przyjęte zobowiązania trzeba wypełniać. Dlatego Ambroży przez wiele lat był tylko katechumenem, czyli kandydatem i przyjął Chrzest Święty dopiero przed otrzymaniem godności biskupiej. Potem sam zwalczał ten zwyczaj.

Po śmierci ojca, mając zaledwie rok, przeniósł się Ambroży wraz z matką i rodzeństwem do Rzymu. Tam potem uczęszczał do szkoły gramatyki i wymowy. Kształcił się równocześnie w prawie. O jego wykształceniu najlepiej świadczą jego pisma. Po ukończeniu szkół założył własną szkołę.

Po kilku latach został mianowany przez cesarza namiestnikiem prowincji, ze stolicą w Mediolanie. Pozostawał na tym stanowisku przez trzy lata, do 373 roku. Zaledwie prowincję uporządkował i doprowadził do ładu jej finanse, został wybrany Biskupem Mediolanu. A stało się to w niezwykle oryginalnych okolicznościach.

Kiedy bowiem zmarł poprzedni Biskup tego miasta, Auksencjusz, powstał gwałtowny spór między katolikami a arianami: i jedni, i drudzy, chcieli mieć swojego biskupa. Ambroży udał się tam jako namiestnik cesarski dla dopilnowania porządku pomiędzy zwaśnionymi stronami. I kiedy obie strony nie mogły dojść do zgody, nagle jakieś dziecko miało zawołać: „Ambroży biskupem!” Wszyscy uznali to za głos Boży i zawołali także: „Ambroży biskupem!”

Zaskoczony namiestnik cesarski poprosił o czas do namysłu. Po cichu nawet uciekł z miasta nocą, ale rano stwierdził, że dotarł do… bram Mediolanu! Widząc w tym wolę Bożą, postanowił się jej więcej nie opierać. Dnia 30 listopada przyjął Chrzest Święty i wszystkie święcenia, a 7 grudnia – konsekrację na Biskupa.

Od razu rozdał ubogim cały swój majątek. I zajął się głoszeniem przy każdej okazji słowa Bożego, uważając to za swój podstawowy pasterski obowiązek. Sam również w każdy Wielki Post przygotowywał osobiście katechumenów na przyjęcie w Wigilię Paschalną Chrztu Świętego.

W rządach był łagodny, spokojny, rozważny, sprawiedliwy, życzliwy… Kapłani mieli więc w swoim Biskupie najpiękniejszy wzór dobrego pasterza! Dał się poznać jako pasterz rozważny, wrażliwy na krzywdę ludzką. Wyróżniał się silną wolą, poczuciem ładu, zmysłem praktycznym. Ideałem przyświecającym działalności Świętego Biskupa było państwo, w którym Kościół i władza świecka wzajemnie udzielają sobie pomocy, a wiara spaja cesarstwo.

Z kolei, dla odpowiedniego przygotowania duchowieństwa diecezjalnego, założył seminarium – klasztor – tuż za murami miasta. Życiu przebywających tam kapłanów nadał regułę. Sam też często ich nawiedzał i przebywał z nimi. Brał chętnie udział w licznych synodach, szczególnie wtedy, gdy trzeba było zwalczać błędy arian.

Cieszył się ogromnym autorytetem. Potwierdzeniem tego był fakt, że kiedy cesarz Teodozjusz Wielki, w 390 roku, krwawo stłumił zamieszki w Tesalonikach, mordując siedem tysięcy ludzi, Ambroży wystosował do niego list pełen czci, ale i wyrzutu, prosząc Teodozjusza, aby za tę publiczną, głośną zbrodnię przyjął publiczną pokutę. I – o dziwo! – cesarz pokutę wyznaczoną przyjął i przez trzy miesiące nie wstępował do kościoła, jako grzesznik. Pod wpływem kazań Świętego Ambrożego nawrócił się przecież także Święty Augustyn!

Pracowite życie zakończył Ambroży w Wielki Piątek, 4 kwietnia 397 roku, w wieku pięćdziesięciu siedmiu lat. Pochowano go w bazylice w Mediolanie. Pozostawił po sobie liczne pisma moralno – ascetyczne, dogmatyczne, mowy, listy oraz hymny liturgiczne.

O jego duchowości niech świadczy fragment listu, jaki skierował do Biskupa Konstancjusza. W liście tym czytamy: „Przyjąłeś urząd kapłański i siedząc przy sterze Kościoła przeprowadzasz ten statek przez wiry morskie. Trzymaj więc mocno ster wiary, abyś się nie poddał potężnym falom nawałnic tego świata! Wielkie to i rozległe morze, ale się go nie lękaj! […] Jest pewne, że wśród zmiennego świata Kościół Pana, zbudowany na fundamencie Apostołów, pozostaje na nim niewzruszony – mimo iż wkoło niego burzy się rozpętane morze. Uderzają weń fale, lecz nie mogą nim zachwiać, a chociaż często prądy świata z szumem rozbijają się o niego, pozostaje on dla wszystkich zbawiennym i bezpiecznym portem. […]

Niech więc Twoje słowa płyną obficie, niech będą przejrzyste i jasne. W ten sposób dasz Twojemu ludowi pouczenie, które go pociągnie, a lud ten urzeczony tym, co mówisz, pójdzie za Tobą z dobrej woli tam, dokąd go prowadzisz. Twoje słowa niech będą pełne treści. […] Niech to, co mówisz, będzie oczywiste i zrozumiałe samo przez się, a wtedy twoje wywody nie będą potrzebowały innego jeszcze uzasadnienia, lecz będą same w sobie dowodem. I niech nie wychodzi z twoich ust żadne słowo zawieszone w próżni i pozbawione znaczenia.”

Wsłuchani w te zachęty dzisiejszego Patrona, ale też wpatrzeni w przykład jego świętości, a wreszcie także wsłuchani w Boże słowo dzisiejszej liturgii, zastanówmy się raz jeszcze, czy chętnie przyjmujemy wszystkie dary, jakich tak chętnie i tak hojnie udziela nam Pan? I czy jesteśmy przekazicielami Bożych darów innym ludziom – czy przez nas Pan może innych obdarzać swoim Słowem, dobrym słowem, pocieszeniem, wsparciem, radością i nadzieją? Czy dzięki naszej modlitwie za innych Pan może im błogosławić?

A przy okazji: czy modlimy się o nowych, licznych i dobrych, odważnych i charyzmatycznych – pracowników na Bożym żniwie?…

4 komentarze

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.