Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu wczorajszym urodziny przeżywali:
►Ksiądz Andrzej Duklewski, przed laty – Proboszcz Parafii w Tomsku na Syberii i Proboszcz mojego Brata Marka, następnie: Wikariusz Generalny Diecezji nowosybirskiej, a obecnie – Proboszcz Parafii w Szóstce, w Diecezji siedleckiej (o tych urodzinach wspomniał wczoraj Ksiądz Marek);
►Mariusz Kłusek – przed laty: Prezes Służby liturgicznej w mojej pierwszej Parafii, a obecnie – uznany Prawnik, mieszkający i pracujący w Warszawie.
Dzisiaj natomiast urodziny przeżywa Tomasz Szeląg, za moich czasów – Lektor w Celestynowie.
Wszystkim świętującym życzę Bożego błogosławieństwa i wszelkich dobrych natchnień. Zapewniam o modlitwie.
A oto dzisiaj przeżywamy niedzielę, którą w liturgii nazywa się Niedzielą Gaudete, od pierwszego słowa antyfony na wejście we Mszy Świętej, czyli: „Radujcie się w Panu”. Jest to Niedziela radości – oto Adwent się dopełnia i Pan jest blisko. Dlatego dzisiaj można sprawować Msze Święte w kolorze różowym – podobnie, jak w czwartą Niedzielę Wielkiego Postu, zwaną Niedzielą Laetare – o ile, oczywiście, taki ornat jest w zasobach Parafii. Jeżeli nie, to używa się koloru fioletowego. Kolor różowy oznacza oznacza swoiste „złagodzenie” czasu przygotowania, zbliżanie się do celu drogi…
Moi Drodzy, bardzo serdecznie dziękujemy Księdzu Markowi i Siostrze Teresie za wczorajsze słówko z Syberii. Nie zapowiedziałem go wcześniej, bo do ostatniej chwili trwały ustalenia, czy uda się przygotować, czy nie. Na szczęście – udało się!
Dziękuję za tekst pisany, tekst wypowiedziany i pokazany na filmach – ogromne bogactwo! Tak dużo dane nam było przeczytać i zobaczyć, tak wiele przemyśleć, zachwycić się… Tak wiele dzieje się na Syberii! Wspierajmy modlitwą Księdza Marka, Siostry (najlepsze życzenia Siostrze Teresie z okazji wtorkowych urodzin!) i całą Parafię. Niech Pan będzie uwielbiony w tym wielkim, misyjnym dziele!
A oto dzisiaj, w Kaplicy naszego Duszpasterstwa Akademickiego w Siedlcach rozpoczną się Rekolekcje akademickie pod hasłem: Wznieś serce! Tematem będzie przeżywanie pięknej miłości. Ja także, podobnie jak Ksiądz Marek, proszę Was o modlitewne wsparcie nie tylko Rekolekcji, ale i samego Duszpasterstwa. Módlmy się za Młodzież akademicką, aby swoją życiową przyszłość odważyła się powierzyć Jezusowi!
Na radosne przeżywanie tej radosnej niedzieli – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
3 Niedziela Adwentu, A,
do czytań: Iz 35,1–6a.10; Jk 5,7–10; Mt 11,2–11
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
Niech się rozweseli pustynia i spieczona ziemia,
niech się raduje step i niech rozkwitnie!
Niech wyda kwiaty jak lilie polne,
niech się rozraduje także skacząc
i wykrzykując z uciechy.
Chwałą Libanu ją obdarzono,
ozdobą Karmelu i Saronu.
Oni zobaczą chwałę Pana,
wspaniałość naszego Boga.
Pokrzepcie ręce osłabłe,
wzmocnijcie kolana omdlałe!
Powiedzcie małodusznym:
„Odwagi! Nie bójcie się!
Oto wasz Bóg, oto pomsta;
przychodzi Boża odpłata;
On sam przychodzi, aby was zbawić”.
Wtedy przejrzą oczy niewidomych
i uszy głuchych się otworzą.
Wtedy chromy wyskoczy jak jeleń
i język niemych wesoło krzyknie.
I odkupieni przez Pana powrócą.
Przybędą na Syjon z radosnym śpiewem,
ze szczęściem wiecznym na twarzach.
Osiągną radość i szczęście,
ustąpi smutek i wzdychanie.
CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO JAKUBA APOSTOŁA:
Trwajcie cierpliwie, bracia, aż do przyjścia Pana. Oto rolnik czeka wytrwale na cenny plon ziemi, dopóki nie spadnie deszcz wczesny i późny. Tak i wy bądźcie cierpliwi i umacniajcie serca wasze, bo przyjście Pana jest już bliskie.
Nie uskarżajcie się, bracia, jeden na drugiego, byście nie popadli pod sąd. Oto sędzia stoi przed drzwiami. Za przykład wytrwałości i cierpliwości weźcie, bracia, proroków, którzy przemawiali w imię Pańskie.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Gdy Jan usłyszał w więzieniu o czynach Chrystusa, posłał swoich uczniów z zapytaniem: „Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?” Jezus im odpowiedział: „Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i na co patrzycie: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi”.
Gdy oni odchodzili, Jezus zaczął mówić do tłumów o Janie: „Coście wyszli oglądać na pustyni? Trzcinę kołyszącą się na wietrze? Ale coście wyszli zobaczyć? Człowieka w miękkie szaty ubranego? Oto w domach królewskich są ci, którzy miękkie szaty noszą. Po coście więc wyszli? Proroka zobaczyć? Tak, powiadam wam, nawet więcej niż proroka. On jest tym, o którym napisano: «Oto Ja posyłam mego wysłańca przed Tobą, aby Ci przygotował drogę». Zaprawdę powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela. Lecz najmniejszy w Królestwie niebieskim większy jest niż on”.
Słowa, którymi rozpoczyna się dzisiejsze pierwsze czytanie, są z pewnością bardzo obrazowe i łatwo wyobrażamy sobie to, co wyrażają: Niech się rozweseli pustynia i spieczona ziemia, niech się raduje step i niech rozkwitnie! Kto widział pustynię z bliska – albo nawet na fotografiach czy na filmach – doskonale wie, o czym mowa…
A jednocześnie – właśnie dlatego, że widział – może potraktować te słowa w kategoriach baśniowych, nierealistycznych, może trochę życzeniowych, bo niby z czego miałaby się weselić pustynia, na której tylko piasek i piasek?… I jeszcze żar, lejący się z nieba?… Z czego ma się radować pustynia, z czego ma się radować spieczona ziemia, a niby w jaki to sposób ma zakwitnąć step?…
Można zapewne powiedzieć, że te słowa brzmią tak samo nierealistycznie, jak i dalsze z pierwszego czytania: Wtedy przejrzą oczy niewidomych i uszy głuchych się otworzą. Wtedy chromy wyskoczy jak jeleń i język niemych wesoło krzyknie. I odkupieni przez Pana powrócą. Przybędą na Syjon z radosnym śpiewem, ze szczęściem wiecznym na twarzach. Osiągną radość i szczęście, ustąpi smutek i wzdychanie. Pozostaje tylko westchnąć: żeby tak rzeczywiście było, żeby się tak udało… Bo wydaje się to zupełnie, ale to zupełnie niemożliwe…
A jednak, Bóg właśnie przekonuje nas, że tak się da i że tak będzie! Musimy w to tylko uwierzyć! Tylko uwierzyć… Tylko – albo: aż! Bo może właśnie najtrudniej jest nam w to uwierzyć i może właśnie tutaj leży cały problem, że to nie sam cud jest niemożliwy, ale nasze uwierzenie w cud jest często tak trudne, że prawie niemożliwe.
A tak się dzieje zawsze, kiedy ową pustynią i spieczoną ziemią jest nasze serce! I chyba naprawdę łatwiej jest pustyni zakwitnąć, niż ożywić niejedno ludzkie zamknięte, zablokowane, ciasne serce… Dlatego Bóg mówi w pierwszym dzisiejszym czytaniu: Powiedzcie małodusznym: „Odwagi! Nie bójcie się! Oto wasz Bóg, oto pomsta; przychodzi Boża odpłata; On sam przychodzi, aby was zbawić”. Otóż, właśnie! Powiedzcie małodusznym… Czyli – komu?
A czyż nie są to ci właśnie, których serce przypomina ową pustynię i spieczoną ziemię? Albo suchy step, smagany wiatrem? Czyż to nie są ci, którzy nie są w stanie uwierzyć, że w ich życiu coś się może zmienić? Albo może nie mają cierpliwości na to czekać, lub o to się starać…
Zapewne do takich właśnie – ale i do nas wszystkich, byśmy się przed takim zagrożeniem ustrzegli – Jakub Apostoł mówi w drugim czytaniu: Trwajcie cierpliwie, bracia, aż do przyjścia Pana. Oto rolnik czeka wytrwale na cenny plon ziemi, dopóki nie spadnie deszcz wczesny i późny. Tak i wy bądźcie cierpliwi i umacniajcie serca wasze, bo przyjście Pana jest już bliskie.
Po czym dodaje – już tak bardzo praktycznie i z niewątpliwym znawstwem ludzkich postaw – wyraźną przestrogę: Nie uskarżajcie się, bracia, jeden na drugiego, byście nie popadli pod sąd. Oto sędzia stoi przed drzwiami. Za przykład wytrwałości i cierpliwości weźcie, bracia, proroków, którzy przemawiali w imię Pańskie. Dokładnie tak: Nie uskarżajcie się jeden na drugiego! Czyli – mówiąc po naszemu – nie plotkujcie jeden o drugim, nie obmawiajcie się za plecami. Jakby do nas dzisiaj pisał, co?…
I tak samo do nas odnosi się zachęta do cierpliwości – do cierpliwej i wytrwałej pracy nad sobą. Za przykład cierpliwości, połączonej z sumienną pracą, postawił nam Święty Jakub rolnika, czekającego wytrwale na cenny plon ziemi, dopóki nie spadnie deszcz wczesny i późny. Takim przykładem są także Prorocy, którzy przemawiali w imię Pańskie.
Czy jednak takim samym, wyraźnym i czytelnym przykładem, był Jan Chrzciciel, który dzisiaj postawił Jezusowi – przez swoich wysłanników – bardzo zaskakujące pytanie: Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać? Jak je rozumieć, szczególnie jeśli przypomnimy sobie chrzest Jezusa w wodach Jordanu, kiedy to Jan bezbłędnie rozpoznał tego, któremu przygotowywał drogę i w swoim nauczaniu precyzyjnie wypowiadał się, kimże będzie ów Boży Mesjasz i jak wielką pozycję będzie miał, a tu nagle – ni z tego, ni z owego – takie pytanie…
Zastanawiają się nad tym także komentatorzy Pisma Świętego, ale można chyba przyjąć takie wyjaśnienie, że Jan także był człowiekiem, więc myślał w dużej mierzy po ludzku, a do tego był synem swego narodu, a naród oczekiwał Mesjasza Zwycięzcy, Mocarza militarnego, Przewodnika politycznego, Wyzwoliciela z niewoli rzymskiej. Dlatego zderzenie oczekiwań, jakie w całym narodzie wybranym były co do Jezusa, z tym, co Jezus faktycznie czynił, było dla wielu drastyczne i rozczarowujące.
Nie na takiego bowiem Mesjasza czekali! O co tu w ogóle chodzi? Miał wyzwolić naród spod okupacji, a On co? Naucza o miłości – i to nawet nieprzyjaciół? Każe przebaczać? Czynić innym dobro? I sam czyni wszystkim dobro, zamiast wziąć się ostro i uporządkować to i owo…
Właśnie te wszystkie wątpliwości i dylematy Jan zawarł w swoim pytaniu. Czyżby zatem zabrakło mu cierpliwości?… Czyżby chciał – jak i inni ludzie – natychmiastowych skutków działania Jezusa? Ale – jakiego działania?…
Jezus przecież właśnie konkretnymi działaniami odpowiedział na wątpliwości Jana. Zauważmy, że nie obraził się na niego, nie upomniał za brak wiary czy wahanie, ale bardzo spokojnie i rzeczowo wskazał na czyny, które dawały o nim najlepsze świadectwo. Mówił: Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i na co patrzycie: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. A na końcu dodał: A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi.
A więc jednak – cierpliwość. Cierpliwość, by nie zwątpić, by wytrwać, by poczekać na skutki Bożego działania, by je dostrzec, by je chociaż trochę zrozumieć… By je docenić, by się nimi szczerze ucieszyć…
Moi Drodzy, my naprawdę bardzo dużo tracimy naszym brakiem cierpliwości. Oczywiście, to jest sprawa niełatwa. A nawet – bardzo trudna. Bo chociaż często chcemy naprawdę dobra, to jednocześnie chcemy go szybko, natychmiast, od ręki, w jednym momencie! Zobaczmy, ileż to napięć powstaje nawet w naszych rodzinach na tym tle, że kiedy sobie nawzajem zwracamy uwagę, albo o coś prosimy, albo sobie coś tłumaczymy, starając się sobie coś wyperswadować, to chcielibyśmy natychmiast, od razu widzieć tego skutki.
W niejednej dyskusji, kiedy przedstawiamy swoje rzeczywiście słuszne argumenty – w tej czy innej kwestii – nieraz przegrywamy całą sprawę nie dlatego, że nie mamy racji, ale że chcemy za szybko postawić na swoim. Niejedna prośba o coś pozostała nieskuteczna dlatego, że o coś prosimy i chcemy już teraz, natychmiast.
Niejedno dobre postanowienie – adwentowe, wielkopostne, rekolekcyjne, po Spowiedzi – legło w gruzach właśnie dlatego, że chcieliśmy natychmiast widzieć jego skutki. A skoro nie widzieliśmy natychmiast – to znaczy, że to wszystko w ogóle nie ma sensu, nic z tego nie będzie, nie ma po co się w ogóle starać… Niejedno dobre działanie, jakaś ciekawa inicjatywa, nawet dobrze zaplanowana i całkiem sensownie pomyślana – ostatecznie utknęła gdzieś w pół drogi, bo zabrakło cierpliwości, wytrwałości; bo przyszło zniechęcenie, a może wypalenie…
Dlatego to Święty Arnold Jansen mawiał, że „cierpliwość i pokora to dwa klucze do serca Boga i człowieka”. A znowu stare polskie przysłowie mówi, że „czego nie otworzysz kluczem, otworzysz cierpliwością”. Z kolei, Święty Papież Jan XXIII mawiał, że „cierpliwość jest nąjkonieczniejszą zaletą, aby dobrze żyć. Jeżeli brakuje cierpliwości, wchodzą gniew, zmieszanie, wściekłość i zgorzknienie.” Natomiast Święty Ksiądz Jan Bosco uważał, że „cierpliwość jest absolutnie konieczna, aby pokonać świat, zapewnić sobie zwycięstwo i wejść do raju.” A jeszcze ktoś inny podsumował to wszystko następującym stwierdzeniem: „Rozum znosi nieszczęścia, odwaga z nimi walczy, ale to cierpliwość je zwycięża!”
I myślę, że można by tu długo jeszcze cytować mądre zdania na temat cierpliwości – aż w końcu stracić cierpliwość do ich cytowania! Bo tu nie o wymądrzanie się na temat cierpliwości chodzi, ale o to, by się o nią naprawdę starać, by się o nią modlić, by nad nią pracować, by ją w sobie konkretnie kształtować… Bo chyba naprawdę trochę nam jej brakuje… A może nawet nie trochę…
Tymczasem, cierpliwość jest rzeczywiście kluczem do serca Boga i do serca człowieka. Jest kluczem, który na końcu otworzy każde drzwi. Potrzeba zatem cierpliwości w modlitwie, cierpliwości w działaniu, cierpliwości w realizacji dobrych postanowień, cierpliwości w znoszeniu tego, co trudne…
Przypomina mi się w tym momencie porada, jakiej przed laty udzielił mi pochodzący z mojej rodzinnej Parafii Kapucyn, Misjonarz posługujący od lat w Gwatemali, Ojciec Stanisław Miciuk. Byłem wtedy jeszcze w Seminarium. W trakcie jednej z rozmów z Ojcem Stanisławem, w czasie jego pobytu w Polsce, skarżyłem się na różne trudności, na jakie napotykam na drodze realizacji swego powołania, ale i na różne inne trudności, które się piętrzą, a które ja, oczywiście, chciałbym jak najszybciej pokonać, od razu wszystko zmienić, poprawić, usprawnić, a tu mi i to nie wychodzi, i tamto, i jeszcze tamto…
Ojciec Stanisław, gdy tego wszystkiego bardzo cierpliwie wysłuchał, spojrzał mi prosto w oczy i powiedział tylko jedno zdanie: „Miej cierpliwość do samego siebie”. I nic więcej. Jedno zdanie: „Miej cierpliwość do samego siebie”. Proste zdanie – a dla mnie niemalże jak odkrycie Ameryki! Tyle dobrych porad słyszałem wcześniej i potem, przez całe życie, na Spowiedzi i poza Spowiedzią, a ta jedna – krótka, ale dosadna – pozostała mi w sercu i w pamięci do dziś. Nieraz za nią dziękowałem potem Ojcu Stanisławowi.
I może, moi Drodzy, o to właśnie chodzi w naszej pracy nad sobą, w naszym odniesieniu do Boga, do drugiego człowieka i do samych siebie – może właśnie o to. O co? O cierpliwość.
Módlmy się o nią i starajmy się o nią: o cierpliwość do Boga, który działa w naszym życiu tak, jak sam uważa za najlepsze, a nie jak my uważamy, dlatego oczekuje od nas cierpliwości i wytrwałości; o cierpliwość do ludzi, których nie zawsze rozumiemy i których może jednak za szybko przekreślamy; a wreszcie – o cierpliwość do samych siebie.
Rozpoczynam dziś rekolekcje adwentowe na Mszy Świętej o 18:30. Dziś, w 10 rocznicę śmierci, wspominam brata Bogumiła. Przygotowuję się do spowiedzi i co znajduję przypadkiem…
Rachunek sumienia
Budzę się rano…
mówię…
jak celnik Zacheusz będę rozdawać,
jak Szymon będę nosić krzyże innych,
jak Weronika będę ocierać twarze,
jak Szczepan dam się kamienować,
jak Jezus na krzyżu będę przebaczać,
jak Franciszek będę kochać.
Wieczorem
spoglądam w lustro…
widzę…
Adama, który dopiero co zjadł owoc,
Kaina, który dopiero co zabił,
Judasza, który dopiero co zdradził,
Piotra, który dopiero co się zaparł,
Piłata, który dopiero co obmył ręce,
I zasypiam
na mokrej od łez
poduszce.
A w nocy
przychodzi Jezus i pyta:
MIŁUJESZ MNIE?
(modlitwa – wiersz, znaleziona po śmierci w brewiarzu śp. + Abp Józefa Życińskiego)
Już się kiedyś gdzieś spotkałem z tą modlitwą… Dziękuję!
xJ
Czego tak naprawdę chcemy? Cierpliwości dla siebie, a dla kogoś sprawiedliwości? Sędzia stoi przed drzwiami. Przychodzi Boża odopłata. Umacniajmy serca Panem, bo On ma cierpliwość nad nami.
Cenna – i celna – uwaga, wyrażona w drugim pytaniu…
xJ