Przyjąć Emmanuela…

P

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, pozdrawiam ze Szkocji, z Parafii Świętego Patryka w Wishaw. Miałem nadzieję, że dzisiaj uda się zamieścić słówko wcześniej, ale się nie udało. Za dużo się dzieje! Wczoraj wieczorem przybył do nas jeszcze jeden Ksiądz z Polski, pracujący tu od wielu lat, a do tego był ponownie Ksiądz Andrzej, Chrystusowiec, który pomagał nam przy Spowiedzi. Rozmawialiśmy do późnej nocy. A cały wczorajszy dzień to Spowiedzi, adoracje, spotkania…

Dzisiaj Msza Święta kończąca rekolekcje dla Wspólnoty polskiej, a po niej – opłatek. Ja zostaję tu do jutrzejszego wieczora. Jutro, o 19:00 – jeżeli Bóg pozwoli – wylatuję z Glasgow do Polski.

Na radosne i głębokie przeżywanie tej ostatniej niedzieli Adwentu – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

REKOLEKCJE ADWENTOWE

4 Niedziela Adwentu, A,

do czytań: Iz 7,10–14; Rz 1,1–7; Mt 1,18–24

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:

Pan przemówił do Achaza tymi słowami: „Proś dla siebie o znak od Pana, Boga twego, czy to głęboko w Szeolu, czy to wysoko w górze”.

Lecz Achaz odpowiedział: „Nie będę prosił i nie będę wystawiał Pana na próbę”.

Wtedy rzekł Izajasz:

Słuchajcie więc, domu Dawidowy:

Czyż mało wam

naprzykrzać się ludziom,

iż naprzykrzacie się także mojemu Bogu?

Dlatego Pan sam da wam znak:

Oto Panna pocznie i porodzi Syna,

i nazwie Go imieniem Emmanuel”.

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:

Paweł, sługa Chrystusa Jezusa, z powołania apostoł, przeznaczony do głoszenia Ewangelii Bożej, którą Bóg przedtem zapowiedział przez swoich Proroków w Pismach świętych. Jest to Ewangelia o Jego Synu, pochodzącym według ciała z rodu Dawida, a ustanowionym według Ducha Świętości przez powstanie z martwych pełnym mocy Synem Bożym, o Jezusie Chrystusie, Panu naszym.

Przez Niego otrzymaliśmy łaskę i urząd apostolski, aby ku chwale Jego imienia pozyskiwać wszystkich pogan dla posłuszeństwa wierze. Wśród nich jesteście i wy powołani przez Jezusa Chrystusa.

Do wszystkich przez Boga umiłowanych, powołanych świętych, którzy mieszkają w Rzymie: łaska wam i pokój od Boga, Ojca naszego, i Pana Jezusa Chrystusa.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak.

Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem prawym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie.

Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: „Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów”.

A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez proroka: „Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy «Bóg z nami»”.

Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie.

Dzięki łaskawości Boga Najwyższego, dane nam jest dzisiaj dopełnić Rekolekcji adwentowych, które przeżywaliśmy od piątku pod hasłem: EMMANUEL. Tak się składa, że liturgia Kościoła dała nam to samo pierwsze czytanie dzisiaj, które było w piątek, a tam właśnie pojawiło się to słowo. Ale dzisiaj dodatkowo słyszymy je – wraz z całym zdaniem, w którym jest zawarte – zacytowane w Ewangelii przez Świętego Mateusza.

Widzimy zatem, że imię to jakoś przykuwa naszą uwagę, zresztą cała treść Bożego słowa tych dni skłania nas do refleksji nad tajemnicą Boga, który chciał i ciągle chce być z nami.

W związku z tym, w pierwszym dniu zastanawialiśmy się nad tym, że – i jak – należy Jezusa do siebie zaprosić; zwracając sobie przy tym uwagę, że musi to być nasza wolna decyzja, ale też decyzja świadoma i konsekwentna, a zapraszając Jezusa, mamy przyjąć Go takim, jakim On jest i ze wszystkim, co nam przynosi i czego nas naucza, a nie takim, jakiego sobie na własne życzenie wyobrażamy, czy jakiego chcielibyśmy Go widzieć. Nie, Jezus jest tym, kim jest i naucza dokładnie tego, a nie czegoś innego, przeto nie można pod Jego imieniem podpisać wszystkiego.

I dlatego nie da się zaprosić do siebie kogoś, kto jest tylko jakoś mgliście podobny do Jezusa, ale tak naprawdę Nim nie jest. A taki właśnie obraz wielu ludzi – szczególnie dzisiaj – nosi w swoim sercu. Trzeba nam zatem, moi Drodzy, ciągle odkrywać prawdziwe oblicze Jezusa, a nie to, wytworzone przez nas samych, na własne życzenie.

Z kolei wczoraj zastanawialiśmy się nad tym, że – i jak – należy przychodzącego Jezusa rozpoznać. I wskazaliśmy tu sobie te najbardziej oczywiste i stałe przestrzenie spotkania, jak Msza Święta, Komunia Święta, Boże słowo, mówiąc przy tym, że trzeba nam na nowo odkryć ich wartość! A to oznacza, że nie będziemy ich traktowali jako sztywnych, schematycznych i formalnych czynności, ale jako okazję do stworzenia jak najmocniejszej, serdecznej i przyjacielskiej więzi z żywym i prawdziwym Jezusem, z żywą i realną Osobą, a nie jakimś odległym mitem.

Ale także wskazaliśmy sobie na inne sposoby odkrywania obecności Jezusa, mówiąc tu choćby o spotkaniu z drugim człowiekiem, czy o splocie różnych sytuacji, jakie dzieją się w naszym życiu, a które my nieraz może traktujemy bardzo pobieżnie, nie zauważając w nich działania Jezusa. Wśród tych sytuacji wskazaliśmy sobie także sytuacje radosne, które tu sobie roboczo, ale chyba prawdziwie, określiliśmy jako „uśmiechy Pana Boga”.

Wiele takich sytuacji dzieje się w naszym życiu – takich, przez które Bóg daje nam wyraźnie do zrozumienia, że o nas nie zapomniał, że nas kocha, że się o nas naprawdę troszczy. Mówiliśmy o takich okolicznościach, w których rozwiązują się nabrzmiałe problemy, albo też spotyka nas ze strony ludzi jakaś miła niespodzianka.

I nawet jako pracę domową wyznaczyliśmy sobie wczoraj sprawienie takiej niespodzianki komuś bliskiemu, dodając przy tym, że może to być jakaś niespodzianka radosna, a więc jakiś żarcik, uczyniony komuś bliskiemu – nie taki jednak żarcik, który by spowodował czyjąś śmiertelną obrazę, czy kilka cichych dni w naszych wzajemnych relacjach. Wierzę, że wzywając pomocy Ducha Świętego i uruchamiając wyobraźnię, byliśmy w stanie coś ciekawego wymyślić i sprawić innym niespodziankę, stając się w ten sposób narzędziem w ręku Boga, który przez ten nasz czyn okazał komuś swój uśmiech, swoje wsparcie.

Chciałbym zatem zapytać teraz, komu udało się wypełnić zadaną wczoraj pracę domową i sprawić niespodziankę innym?…

Bardzo za to dziękuję! Nie ukrywam, że chętnie posłuchałbym, jakie to były niespodzianki, ale to może przy rozmowach indywidualnych…

I takie to były nasze refleksje w ciągu ostatnich dni. Zanim przejdziemy do dzisiejszej refleksji, to przypomnę, że całą tę naszą rekolekcyjną, duchową pracę, prowadzimy w atmosferze serdecznej modlitwy wszystkich za wszystkich, obejmując nią cztery konkretne intencje.

Po pierwsze, modlimy się właśnie za nas, za siebie nawzajem, o błogosławione i trwałe owoce tego czasu. Żeby nam tylko nie zostało wspomnienie, że były Rekolekcje i że być może było fajnie – albo nie było fajnie – ale nic więcej nam z nich nie zostało. Modlimy się o tym, aby zostało. I nie ogólne wrażenia czy wspomnienia, ale konkretne postanowienia, które będziemy realizować.

Druga intencja obejmuje Księży Spowiedników i Rekolekcjonistę. Módlmy się, moi Drodzy, za naszych Duszpasterzy, którzy szczególnie w Adwencie mają sporo pracy. To jest praca bardzo radosna, bo cieszymy się, że mamy kogo spowiadać i do kogo mówić w trakcie Rekolekcji, ale jest to jednocześnie praca bardzo odpowiedzialna i wyczerpująca. Dlatego prosimy o modlitwę o światło Ducha Świętego w tej posłudze, a jednocześnie – o odwagę, abyśmy bez wahania i bez rozmywania wskazywali Wam proste drogi do zbawienia.

Ja ze swej strony już dzisiaj dziękuję Wam za te modlitwy, a Księdzu Andrzejowi ze Zgromadzenia Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej, dziękuję za ogromną pomoc w Spowiedzi wczoraj i przedwczoraj.

Trzecią intencją naszej modlitwy ogarniamy tych wszystkich, którzy bardzo chcieli uczestniczy w naszych spotkaniach, ale nie mogli, ze względu na obiektywne i nieprzekraczalne przeszkody, jak choroba, czy osłabienie, związane z wiekiem; czy może konieczność całodniowej pracy. Modlimy się dla tych Osób, aby Pan udzielił im wszystkich rekolekcyjnych łask, a ich samych prosimy, aby ciągle łączyli się z nami duchowo. Chorych zaś i cierpiących prosimy, aby chociaż cząstkę swoich cierpień ofiarowali w intencji owoców tych Rekolekcji.

Jednocześnie pozdrawiamy ich bardzo serdecznie i zapewniamy, że są oni pełnoprawnymi uczestnikami tego czasu, dziękując jednocześnie już teraz za duchową łączność i ofiarowane cierpienia. To była intencja trzecia.

Czwartą zaś jest modlitwa za te osoby, które chociaż mogły w naszych spotkaniach uczestniczyć, to jednak nie chciały; ale też i za tych, którzy może z nami byli, ale jeszcze nie odkryli w sobie potrzeby przystąpienia do Sakramentu Pokuty. Dla nich wszystkich modlimy się o to, aby skorzystały z Bożych darów, ale żeby dokonało się to w pełnej wolności i przekonaniu, a nie dlatego, że ktoś nalega, czy wręcz zmusza. Nie! Módlmy się dla nich o odkrycie w sobie pragnienia takiego spotkania.

Te cztery intencje powierzamy Bogu w tym czasie, zarówno tu w kościele, jak i w naszych domach, w których także staramy się zaprowadzać rekolekcyjną atmosferę. I to tam właśnie, w naszych domach, wśród wielu naszych osobistych modlitw, które lubimy odmawiać, albo do których już jesteśmy przyzwyczajeni, zanosimy jedną, taką samą modlitwę, która łączy nas jako Wspólnotę rekolekcyjną. Czyli, że w ciągu jednej doby, ze wszystkich naszych domów, płynie do Nieba jedna i taka sama modlitwa, przez co Bóg widzi nas właśnie jako Wspólnotę, wołającą jednym głosem.

Powiedzieliśmy sobie, że tą jednoczącą nas modlitwą będzie – od wczorajszego spotkania do dzisiejszego – jeden dziesiątek Różańca Świętego, tajemnica pierwsza radosna: Zwiastowanie Najświętszej Maryi Pannie, oraz Litania Loretańska do Najświętszej Maryi Panny. Chciałbym zapytać, komu udało się odmówić te modlitwy?… A komu udało się odmówić je w jakiejś wspólnocie: rodzinnej, sąsiedzkiej lub przyjacielskiej – choćby z jeszcze jedną osobą?…

Bardzo za to dziękuję! Dzisiaj zaś niech połączy nas wspólne odmówienie Litanii do Serca Pana Jezusa. I – oczywiście – zachęcam także do modlitwy na wszelkie inne sposoby, które są nam bliskie.

A oto dzisiaj, w duchu hasła: EMMANUEL, czyli Bóg z nami, pochylamy się nad tematem przyjęcia Boga. Powiemy sobie w kilku zdaniach, że – i jak – należy Boga przyjąć.

I jak w dniach poprzednich, tak i dzisiaj, szukamy dobrych natchnień i myśli w Bożym słowie, a tu – jak już było wspomniane – ponownie słyszymy opowieść o królu Achazie. I tak, jak w piątek mówiliśmy sobie, że nie dlatego nie chciał on znaku od Boga, że nie chciał wystawiać Boga na próbę, ale dlatego, że po prostu nie chciał żadnej interwencji Boga i sam sobie wszystko po swojemu ustawiał, a jako przeciwieństwo jego postawy wskazaliśmy wówczas postawę Maryi, która w chwili Zwiastowania zaprosiła do siebie Boga, tak dzisiaj przeciwieństwem postawy Achaza jest posłuszeństwo Józefa. Słyszymy o tym w Ewangelii.

Spróbujmy, moi Drodzy, zrozumieć sytuację, w jakiej Józef się znalazł. Ewangelista oddaje ją w kilku lapidarnych zdaniach: Po zaślubinach […] Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem prawym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie.

Tylko dwa zdania, a kryje się za nimi prawdziwy dramat szlachetnego człowieka, który poślubił żonę – też, jak mu się wydawało, szlachetną – i nagle dowiaduje się, że Jego Małżonka jest w stanie błogosławionym, a On nic o tym nie wie. Z pewnością, przeżył ciężki szok, spowodowany zarówno faktem poczęcia, jak i przewidywanymi konsekwencjami tego, co się stało. Prawo żydowskie było wówczas bardzo surowe w takich przypadkach – cudzołożną żonę czekało ukamienowanie. Co więcej, to właśnie zdradzony małżonek miał pierwszy rzucić kamieniem.

Józef tego nie chciał, dlatego – jak się domyślamy – niejedną noc przemęczył bezsennie, rozmyślając, co by tu zrobić?… A jak wówczas wyglądały Jego rozmowy z Maryją? Możemy się tylko domyślać… Co prawda, Pismo Święte nie przytacza ani jednego słowa, wypowiedzianego przez Józefa, ale przecież wiemy, że musiał coś mówić, musieli ze sobą rozmawiać. Czy wtedy zapanowały między nimi ciche dni?…

Nie wiemy. Wiemy jednak, że Józef chciał jakoś wybrnąć z tej sytuacji i nie skrzywdzić swojej Żony, pomimo tego, co się stało… Wtedy jednak, wśród tych bezsennych nocy, jednej nocy udało mu się usnąć, a w trakcie tegoż snu anioł Pański ukazał mu się […] i rzekł: „Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów”.

Jak słyszymy w ostatnim zdaniu dzisiejszej Ewangelii, zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie. Domyślamy się, że nadal nic nie rozumiał, ale teraz przynajmniej mógł być spokojniejszy, że to nie była zdrada, ale jakieś tajemnicze Boże plany. A skoro był On człowiekiem prawym, zatem z pewnością także ufał Bogu i wiedział, że Bóg na pewno dobrze wszystkim pokieruje.

Dlatego przyjął do siebie Maryję i jednocześnie przyjął Jej Syna, Bożego Syna, Boga Człowieka. W przeciwieństwie do Achaza, który nie przyjął, odrzucił możliwość przyjęcia znaku od Boga.

Moi Drodzy, postawa Józefa staje się wspaniałym przykładem dla nas wszystkich, a słowa, skierowane do Niego przez Anioła: Nie bój się wziąć do siebie Maryi, skierowane są także do nas: do każdej i każdego z nas indywidualnie. Bóg dzisiaj zwraca się do nas po imieniu i prosi: Nie bój się wziąć do siebie Maryi i Jej Syna, Jezusa!

Ja te słowa odnoszę także do siebie, bardzo osobiście, jako kapłan – zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kiedy naszej posłudze towarzyszy tak nieprzychylne często nastawienie i złośliwe komentarze, a niekiedy to wręcz otwarta wrogość. Właśnie w tym kontekście wezwanie do tego, by się nie bać, ale na nowo uwierzyć Jezusowi, na nowo przyjąć Go do siebie, musi wziąć sobie do serca każdy kapłan.

A jako kapłan i rekolekcjonista, ja z tym wezwaniem zwracam się dzisiaj do Was, do każdej i każdego z Was, indywidualnie i po imieniu – tak, jak tu jesteście: Droga Siostro, Drogi Bracie, nie bój się wziąć do siebie Jezusa! Nie bój się przyjąć Go do swego serca i do swego domu! Nie bój się uwierzyć w Niego na nowo!

Właśnie do Was zwracam się z tym wezwaniem, moi Drodzy, którzy żyjecie i pracujecie na tej szkockiej ziemi, a przyjechaliście tu z Polski i przywieźliście ze sobą wiarę Waszych Rodziców i Dziadków! Zechciejcie tę wiarę przechować, zechciejcie jej strzec, nie pozwólcie jej stracić! Więcej – rozwijajcie tę wiarę!

Jeżeli nawet ktoś z Was zachłysnął się tym bogatym Zachodem, o którym tyle baśniowych wręcz opowieści słyszał – i może rzeczywiście, zachwycił Was ten bogaty świat, to jednak wiem, że wielu, przybyłych tutaj, już dzisiaj widzi, że nic to wszystko nie znaczy, jeżeli nie ma miejsca dla Boga. Całe to bogactwo i dostatek mogą okazać się tylko tanim świecidełkiem, jeżeli zabraknie miejsca dla Boga. A wiem – i Wy to wiecie – że w wielu sercach zabrakło.

Dlatego zwracam się do Was – tak, właśnie do Was, którzy tu jesteście, którzy nie zapomnieliście drogi do kościoła, na Mszę Świętą; którzy przeżywaliście razem ze mną te Rekolekcje; którzy staracie się modlić i żyć po chrześcijańsku – zwracam się do Was z prośbą: nie utraćcie tego skarbu! Skarbu wiary! Wręcz przeciwnie – rozwijajcie go!

Przypominajcie sobie ciągle to wszystko, co wynieśliście ze swego rodzinnego domu, z Polski, i zróbcie wszystko, co w Waszej mocy – wspartej oczywiście, łaską Bożą – by duszpasterstwo Waszych Księży nie było tylko rozpaczliwym „administrowaniem resztkami”, które jeszcze zostały, ale aby było posługiwaniem żywemu i rozwijającego się Kościołowi. Tak, żywemu Kościołowi, rozwijającemu się w Waszych sercach.

I niech to będzie świadectwo, jakie sobie nawzajem będziecie dawać, aby się w ten sposób wspierać i aby wlewać nadzieję w serce Księdza Proboszcza, iż ma dla kogo posługiwać i ma do kogo wychodzić ze słowem Dobrej Nowiny. Ale też trzeba, abyście byli świadkami wobec tego totalnie pogubionego Zachodu, który żyje od dawna tak, jakby Boga w ogóle nie było.

Moi Drodzy, zaraz po przybyciu do Was podzieliłem się z Księdzem Krzysztofem taką swoją refleksją, że kiedy w piątek rano samolot, którym leciałem, podchodził już do lądowania i naszym oczom ukazały się zabudowania Glasgow, popatrzyłem na te porozświetlane domy i na te sznury samochodów, pędzących gdzieś przed siebie i pomyślałem sobie, że oto widzę jakąś cząstkę świata, w której jeszcze nie byłem, że ci ludzie jakoś się tu urządzili, mają swoje sprawy, pewnie teraz wybierają się do pracy czy do szkoły, a więc posłuchali Boga, który kiedyś, na początku, kazał czynić sobie ziemię poddaną.

I ci ludzie taką ją sobie uczynili, całkiem nieźle się tu urządzili, tylko teraz – ile jest w tych domach i w sercach tych ludzi miejsca dla Boga? Dlaczego Zachód zapomniał o Bogu? Czemu się z Nim w ogóle nie liczy? I do czego to doprowadzi? Bo na pewno, gdzieś i kiedyś, musi to wszystko dojść do jakiegoś punktu granicznego, punktu zwrotnego, gdyż zwyczajnie tak dalej żyć się nie da. Widzimy, że cywilizacja zachodnia, po równi pochyłej, zmierza do upadku. Kiedy on nastąpi? I czy musi nastąpić? Czy jest jeszcze jakiś ratunek?

A może tym ratunkiem będzie Wasze świadectwo, moi Drodzy – świadectwo Waszej wiary?

Dlatego weźcie sobie do serca słowa Apostoła Pawła z dzisiejszego drugiego czytania. Paweł pisze tam o powołaniu apostolskim – swoim i swoich współpracowników. I z tej pozycji zwraca się do Rzymian ze słowami: Przez Niego [czyli przez Jezusa] otrzymaliśmy łaskę i urząd apostolski, aby ku chwale Jego imienia pozyskiwać wszystkich pogan dla posłuszeństwa wierze. Wśród nich jesteście i wy powołani przez Jezusa Chrystusa. Tak, moi Drodzy, to Wy jesteście tymi powołanymi, aby pozyskiwać wszystkich pogan dla posłuszeństwa wierze. Tylko jeżeli Paweł miał na myśli tych, którzy poganami byli jeszcze, bo nikt im jeszcze nie ogłosił Dobrej Nowiny, to Wy dzisiaj jesteście wezwani do tych, którzy poganami stali się lub stają już, ponownie; którym już Bóg przestał być potrzebny.

I to Wasze świadectwo ma im pokazać, że jest inaczej. A przynajmniej, wzbudzić w ich sercach jakiś twórczy, dobry, święty niepokój. Albo też – szczególnie w chwilach totalnego zagubienia, kiedy przekonają się, że dobrze urządzone mieszanie i wysokie kwoty na koncie to naprawdę nie wszystko – aby w Waszej postawie znaleźli mocny sygnał i światło, gdzie i u kogo szukać sensu swego życia.

Dlatego proszę Was, moi Drodzy, bądźcie mocni w wierze! Módlcie się codziennie, módlcie się wspólnie w Waszych Rodzinach, ale też indywidualnie, w ciszy własnego serca, także w drodze do pracy i z pracy. Nie opuszczajcie Mszy Świętej niedzielnej! Przystępujcie jak najczęściej do Komunii Świętej, a to z kolei wymaga systematycznej Spowiedzi, dlatego przystępujcie do tego Sakramentu Bożej miłości najlepiej co miesiąc, bo tyle mniej więcej możemy przyjmować Komunię Świętą, jeżeli oczywiście po drodze nie było grzechu ciężkiego. Ponadto, czytajcie Pismo Święte – również, najlepiej wspólnie, w Rodzinie.

I starajcie się zawsze przeżyć całe Rekolekcje – całe, to znaczy przez trzy dni. Niech mecz nie będzie ważniejszy od rekolekcyjnego spotkania, ani inne sprawy, które naprawdę można przełożyć. Są w końcu w życiu sprawy ważne i ważniejsze. I te najważniejsze! A ta, o której mówimy, jest tą najważniejszą!

Moi Drodzy, weźcie sobie do serca słowa Anioła, skierowane do Józefa, ale dzisiaj tak szczególnie skierowane do nas – i nie bójcie się wziąć do siebie Jezusa! Wziąć Go na nowo! Zaprosić do siebie, przyjąć otwartym sercem! I zanieść go do ludzi – tak, do tych pogubionych ludzi, którzy żyją tak, jakby Boga nie było, którzy już o Nim zapomnieli, a którzy coraz bardziej odczuwają Jego głód i pustkę po Nim. Wy zanieście im Boga!

Nie jakimś nachalnym narzucaniem się, czy pouczaniem, ale radosnym świadectwem, przykładem własnego życia i osobistego przekonania, że wiara ma sens i że wiara nadaje sens życiu. Bo życie bez wiary – jest życiem bez sensu i bez celu! Pokazujcie to ludziom ze swego otoczenia, pokazujcie to z radością, bez żadnych kompleksów, bez tego miażdżącego poczucia niższości, bez strachu, ale odważnie i z podniesionym czołem. Pokażcie innym, jak wiara przemienia Wasze życie i jaki sens mu nadaje!

Droga Siostro, Drogi Bracie, nie wstydź się tego, że wierzysz w Boga! Nie wstydź się wiary, wyniesionej z rodzinnego domu, przywiezionej w sercu z rodzinnej Polski. Nie wstydź się! I niczego nie obawiaj – w niczym nie jesteś gorszy i gorsza od innych! A na pewno – masz w swoim sercu wielkie bogactwo, którego często nie mają ludzie z Twojego otoczenia: bogactwo wiary! Wielki skarb!

Nie bój się do niego przyznawać i dzielić się nim z innymi! Nie obawiaj się, że Tobie samemu zabraknie, bo to jest takie bogactwo i taki skarb, że im bardziej się go dzieli z innymi, tym więcej ma się go dla siebie. Dlatego nie bój się wziąć do siebie Jezusa, codziennie Go zapraszać! Nie bój się! Niech Jezus będzie Twoim Emmanuelem – Bogiem z Tobą! Obecnym w Twoim sercu, w Twoim domu, w miejscu Twojej pracy, w Twojej szkole! Niech Mu tam nigdy nie zabraknie miejsca! Niech będzie tam zawsze obecny! To jedyna recepta na szczęśliwe i sensowne życie!

A pomocą w realizacji tej zachęty niech będzie postanowienie z tych Rekolekcji. Moi Drodzy, wspominałem o nim codziennie, a teraz tak bardzo krótko podpowiem, jakie ono powinno być.

Otóż, ma to być postanowienie:

jedno – nie kilka, bo kilku nie da się zrealizować, a kiedy nastąpi faktyczna przemiana w jednej sprawie, to zwykle wtedy nastąpi także i w innych;

konkretne – nie ogólnikowe, czyli: co konkretnie będę robił, albo czego nie będę robił, a nie na zasadzie, że „będę lepszy”, albo: „poprawię się”;

możliwe do wykonania, czyli nie postanawiamy niczego ponad siły, czego z pewnością nie da się wykonać;

wymagające jednak trochę trudu, czyli takie, które coś nas będzie kosztowało;

potrzebne, adekwatne do sytuacji, czyli nie „zamydlamy” oczu Panu Bogu byle czym, tylko bierzemy się za tę sferę naszego życia, która najbardziej potrzebuje przemiany; dlatego jeżeli ktoś powoduje na przykład awantury w domu i ciągle skłóca ze sobą rodzinę i otoczenie, niech nie postanawia, że nie będzie jadł słodyczy, bo to tak, jakby na potężne zatrucie żołądkowe brać tabletkę od chrypki;

w realizacji którego trzeba liczyć się z niepowodzeniami, dlatego należy zaczynać ciągle od nowa, gdyż jest to program pracy, a nie pewność, że się już uda coś zrobić; konieczne są przeto cierpliwość i wytrwałość, bez nerwów i miotania się;

które należy codziennie wspierać modlitwą;

które należy rozliczać na Spowiedzi – co mi się już udało, a co jeszcze nie udało;

którego przede wszystkim nie wolno zapomnieć.

Zatem, dzisiaj będzie tylko jedno pytanie na zakończenie rozważania: Jakie będzie moje konkretne, jedno, zdecydowane i odważne postanowienie z tych Rekolekcji?

Anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: „Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów”.

A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez proroka: „Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy «Bóg z nami»”.

Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie.

Weźmy i my – Jezusa do siebie! Niech będzie Emmanuelem – Bogiem z nami!

Amen

2 komentarze

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.