Serdecznie pozdrawiam – tym razem z Lublina. Życzę błogosławionego dnia!
Gaudium et spes! Ks. Jacek
10 stycznia 2020.,
do czytań: 1 J 4,19–5,4; Łk 4,14–22a
CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:
Najmilsi:
My miłujemy Boga,
ponieważ Bóg sam pierwszy nas umiłował.
Jeśliby ktoś mówił: „Miłuję Boga”,
a brata swego nienawidził, jest kłamcą,
albowiem kto nie miłuje brata swego,
którego widzi,
nie może miłować Boga, którego nie widzi.
Takie zaś mamy od Niego przykazanie,
aby ten, kto miłuje Boga,
miłował też i brata swego.
Każdy, kto wierzy, że Jezus jest Mesjaszem,
z Boga się narodził
i każdy miłujący Tego, który dał życie,
miłuje również tego,
który życie od Niego otrzymał.
Po tym poznajemy, że miłujemy dzieci Boże,
gdy miłujemy Boga i wypełniamy jego przykazania,
albowiem miłość względem Boga
polega na spełnianiu Jego przykazań,
przykazania Jego nie są ciężkie.
Wszystko bowiem, co z Boga zrodzone, zwycięża świat,
tym właśnie zwycięstwem,
które zwyciężyło świat, jest nasza wiara.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jezus powrócił w mocy Ducha do Galilei, a wieść o Nim rozeszła się po całej okolicy. On zaś nauczał w ich synagogach, wysławiany przez wszystkich.
Przyszedł również do Nazaretu, gdzie się wychował. W dzień szabatu udał się swoim zwyczajem do synagogi i powstał, aby czytać. Podano Mu księgę proroka Izajasza. Rozwinąwszy księgę, natrafił na miejsce, gdzie było napisane:
„Duch Pański spoczywa na Mnie,
ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie,
abym ubogim niósł dobrą nowinę,
więźniom głosił wolność,
a niewidomym przejrzenie;
abym uciśnionych odsyłał wolnych,
abym obwoływał rok łaski od Pana”.
Zwinąwszy księgę oddał słudze i usiadł; a oczy wszystkich w synagodze były w Nim utkwione.
Począł więc mówić do nich: „Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli”. A wszyscy przyświadczali Mu i dziwili się pełnym wdzięku słowom, które płynęły z ust Jego.
Który to już raz z kolei – w tych ostatnich dniach – Jan Apostoł stara się nas przekonać, że pomiędzy miłością do Boga a miłością do człowieka stoi znak równości. Tak wyraźny i tak mocny, że właściwie należałoby mówić o jednej miłości. Zwróćmy uwagę na te mocne i nie pozostawiające żadnych wątpliwości słowa: Jeśliby ktoś mówił: „Miłuję Boga”, a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi. Takie zaś mamy od Niego przykazanie, aby ten, kto miłuje Boga, miłował też i brata swego.
Tak, to prawda, my to dobrze wiemy. I to od zawsze, od dzieciństwa – tyle razy słyszeliśmy o tym na katechezie i na kazaniach. I także o tym, iż po tym poznajemy, że miłujemy dzieci Boże, gdy miłujemy Boga i wypełniamy jego przykazania, albowiem miłość względem Boga polega na spełnianiu Jego przykazań, przykazania Jego nie są ciężkie.
Chciałoby się powiedzieć: takie chrześcijańskie „ABC”… Jeżeli tak, to czemu tak trudno zastosować to w praktyce?… Czemu tak słabo zdajemy egzamin z naszej chrześcijańskiej codzienności?… Owszem, stać nas na wielkie hasła i wielkie „porywy” emocji, ale praktyczne okazywanie miłości w codzienności – napotyka na tyle utrudnień!
Tymczasem Jan przekonuje nas, że wszystko bowiem, co z Boga zrodzone, zwycięża świat, tym właśnie zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara.
A Jezus – jak słyszymy dziś w Ewangelii – przyszedł […] do Nazaretu, gdzie się wychował, stanął wśród swoich, odczytał słowa odwiecznych Proroctw o nadejściu Sługi Bożego, który dokona zbawienia świata i po prostu stwierdził: Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli! Tak po prostu! Wskazał na siebie i powiedział, że to na Nim te słowa się spełniły.
Dzisiaj w zakończeniu czytania ewangelicznego słyszymy, że wszyscy przyświadczali Mu i dziwili się pełnym wdzięku słowom, które płynęły z ust Jego. Wiemy jednak, z lektury Ewangelii, że to wydarzenie zakończyło się zupełnie w innej atmosferze: słowa Jezusa wywołały bunt, a wręcz zagrożone było Jego życie! Bo jak można – tak po prostu – przyjąć do wiadomości i jeszcze w to uwierzyć, że ten oto, którego od dziecka znają, który był ich sąsiadem, kolegą z podwórka, znajomym z sąsiedniej ulicy – teraz mieni się być Zbawicielem świata?! Do siebie odnosi słowa odwiecznych Proroctw! Jakim prawem?!
Właśnie, moi Drodzy! To takie zbyt powszednie, zbyt zwyczajne, żeby mogło być prawdziwe – tak zapewne pomyślało wielu mieszkańców Nazaretu. Nie potrafili dostrzec i docenić, że Boży Syn, Mesjasz, przychodzi do nich w tak zwyczajny sposób – jako jeden z nich, jako ich znajomy, kolega, sąsiad… A On tak właśnie chciał przyjść do ludzi.
I nadal tak chce do ludzi przychodzić. Dlatego właśnie Jan Apostoł uczy nas dostrzegania przychodzenia Jezusa w drugim człowieku. Owszem, my nie widzimy Boga na sposób fizyczny. Ale widzimy Go naszym sercem, a potwierdzamy to nie inaczej, jak poprzez to właśnie, że okazujemy miłość drugiemu człowiekowi. W tymże drugim człowieku – jest Jezus! Zatem, okazując miłość człowiekowi, którego obok siebie widzimy, okazujemy ją w ten sposób Bogu, którego nie widzimy.
Jeśliby na to spojrzeć z innej strony, to moglibyśmy powiedzieć, że jest to nawet dla nas jakieś ułatwienie, bo gdybyśmy nie mieli obok siebie drugiego człowieka, którego możemy zobaczyć i dotknąć, to jak moglibyśmy okazać miłość Bogu, którego nie możemy ani zobaczyć, ani dotknąć?… A w ten sposób Bóg staje się dla nas w pewnym sensie osiągalny i w drugim człowieku chce doświadczać naszej miłości. My zaś nie musimy się martwić, że nie bylibyśmy w stanie jej okazać…
Tak, to prawda, że o tym dobrze się mówi na kazaniach i pisze w rozważaniach, ale na co dzień jest to trudne, a nawet bardzo trudne – zwłaszcza, kiedy okazuje się, że Bóg wychodzi do nas w człowieku trudnym, niechętnym nam, czy wręcz demonstrującym wrogość!
Nie zapominajmy jednak, że tym właśnie zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara. Nie traćmy więc wiary w Boga – On wszystko widzi i rozumie, wszystko też „wyprowadzi na prostą”, a nasze poświęcenie – wynagrodzi. I odwdzięczy naszą miłość – swoją miłością. Zwłaszcza, że – jak mówi dziś Jan – my miłujemy Boga, ponieważ Bóg sam pierwszy nas umiłował. Jesteśmy więc Jego dłużnikami – na odcinku miłości…
Dlatego warto wysilić się – codziennie, wytrwale się wysilać – aby okazywać konkretną miłość drugiemu człowiekowi: także, a może szczególnie temu, którego mamy ciągle przy sobie i jego obecność jest dla nas tak oczywista, że może już nam nawet jakoś spowszedniała… To właśnie w tym człowieku, którego na co dzień przy sobie widzimy, oczekuje na naszą miłość Bóg, którego nie widzimy…