Wysłuchaj to wołanie i tę modlitwę…

W

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Iwona Zagubień, z którą – i z której Rodziną – miałem przyjemność współpracować w czasie mojej posługi w Celestynowie. Dziękując za wszelką życzliwość, życzę Jubilatce, aby trwała w nieustającej bliskości Jezusa! Zapewniam o modlitwie.

Moi Drodzy, dzisiaj Kościół dopuszcza wspomnienie dowolne Najświętszej Maryi Panny z Lourdes, szczególnej Patronki Chorych, w związku z czym dzisiaj przeżywamy także Światowy Dzień Chorego. Dlatego włączam w dzisiejsze rozważanie kilka słów o wydarzeniach w Lourdes. Czynię to tym chętniej, że kilka razy byłem w Lourdes i noszę głęboko w sercu świętą atmosferę tego miejsca.

W związku z tym wspomnieniem, odprawię dzisiaj Mszę Świętą w intencji wszystkich Chorych i w swoich modlitwach będę o Nich pamiętał. Zachęcam i Was, moi Drodzy, do tej modlitwy!

A wszystkich, których Pan zaszczycił udziałem w swoim Krzyżu, serdecznie pozdrawiam i zapewniam o swojej duchowej bliskości! I proszę: ofiarujcie każdy dzień swojej choroby, swego cierpienia, w jakiejś konkretnej intencji! Naprawdę, bardzo dużo dobrego możecie w ten sposób uczynić sobie, swoim bliskim, całemu Kościołowi i światu!

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Wtorek 5 Tygodnia zwykłego, rok II,

Wspomnienie Najświętszej Maryi Panny z Lourdes,

do czytań: 1 Krl 8,22–23.27–30; Mk 7,1–13

CZYTANIE Z PIERWSZEJ KSIĘGI KRÓLEWSKIEJ:

Salomon stanął przed ołtarzem Pana wobec całego zgromadzenia izraelskiego i wyciągnąwszy ręce do nieba, rzekł:

O Panie, Boże Izraela! Nie ma takiego Boga jak Ty ani w górze na niebie, ani w dole na ziemi, tak zachowującego przymierze i łaskę względem Twoich sług, którzy czczą Cię z całego swego serca.

Czy jednak naprawdę zamieszka Bóg na ziemi? Przecież niebo i niebiosa najwyższe nie mogą Cię objąć, a tym mniej ta świątynia, którą zbudowałem. Zważ więc na modlitwę Twego sługi i jego błaganie, o Panie, Boże mój, i wysłuchaj to wołanie i tę modlitwę, w której dziś Twój sługa stara się ubłagać Cię o to, aby w nocy i w dzień Twoje oczy patrzyły na tę świątynię. Jest to miejsce, o którym powiedziałeś: «Tam będzie moje imię», tak aby wysłuchać modlitwę, którą zanosi Twój sługa na tym miejscu.

Dlatego wysłuchaj błaganie Twego sługi i Twego ludu, Izraela, ilekroć modlić się będzie na tym miejscu. Ty zaś wysłuchaj na miejscu Twego przebywania w niebie. Nie tylko wysłuchaj, ale też i przebacz”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:

U Jezusa zebrali się faryzeusze i kilku uczonych w Piśmie, którzy przybyli z Jerozolimy. I zauważyli, że niektórzy z Jego uczniów brali posiłek nieczystymi, to znaczy nieumytymi rękami. Faryzeusze bowiem i w ogóle Żydzi, trzymając się tradycji starszych, nie jedzą, jeśli sobie rąk nie obmyją, rozluźniając pięść. I gdy wrócą z rynku, nie jedzą, dopóki się nie obmyją. Jest jeszcze wiele innych zwyczajów, które przejęli i których przestrzegają, jak obmywanie kubków, dzbanków, naczyń miedzianych.

Zapytali Go więc faryzeusze i uczeni w Piśmie: „Dlaczego Twoi uczniowie nie postępują według tradycji starszych, lecz jedzą nieczystymi rękami?”

Odpowiedział im: „Słusznie prorok Izajasz powiedział o was obłudnikach, jak jest napisane: «Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie. Ale czci Mnie na próżno, ucząc zasad, podanych przez ludzi». Uchyliliście przykazanie Boże, a trzymacie się ludzkiej tradycji, dokonujecie obmywania dzbanków i kubków. I wiele innych podobnych rzeczy czynicie”.

I mówił do nich: „Umiecie dobrze uchylać przykazanie Boże, aby swoją tradycję zachować. Mojżesz tak powiedział: «Czcij ojca swego i matkę swoją» oraz: «Kto złorzeczy ojcu lub matce, niech śmiercią zginie». A wy mówicie: «Jeśli kto powie ojcu lub matce: Korban, to znaczy darem złożonym w ofierze jest to, co by ode mnie miało być wsparciem dla ciebie», to już nie pozwalacie mu nic uczynić dla ojca ni dla matki: I znosicie słowo Boże przez waszą tradycję, którąście sobie przekazali. Wiele też innych tym podobnych rzeczy czynicie”.

Dobrze to świadczy o Salomonie, iż widząc taki ogrom dobra, jaki dokonał się w jego życiu i w historii jego narodu, uwielbił Boga i Jemu przede wszystkim wyraził wdzięczność. Ileż to razy bowiem człowiek, który doświadczy jakiegoś wielkiego szczęścia czy wyróżnienia, tak się tym „zachłyśnie”, że tylko na sobie samym koncentruje całą uwagę i myśli sobie, jaki to on jest wybitny i doskonały. A przecież wszystko, co dobre w nas i wokół nas – to od Boga!

I w ogóle wszystko, co mamy, a więc i nasze życie i istnienie – to także od Niego. Również te wszystkie wielkie i dobre rzeczy, których w naszym życiu nie brakuje, a które są szczególnym prezentem Boga dla nas. Czy zawsze pamiętamy o tym, żeby za to Bogu podziękować?

Moi Drodzy, my nieraz narzekamy, że brakuje nam tak wielu rzeczy, że zarówno w sferze materialnej, jak i tej zdrowotnej, i w paru innych jeszcze nie mamy wszystkiego, co chcielibyśmy mieć, ale czy przypadkiem nie jest tak, że te braki i niedomagania bardziej otwierają nas na Boga? Czy ci, którym się materialnie i zdrowotnie, i prestiżowo dobrze powodzi, nie zaczynają z czasem myśleć tylko o sobie i sobie samym wszystkie zasługi przypisywać?

Czy więc – chociaż to zabrzmi może paradoksalnie – nie powinniśmy czasami Bogu podziękować także za trudne doświadczenia w naszym życiu, za krzyż i cierpienie, bo może dzięki nim jeszcze jesteśmy przy Bogu i widzimy potrzebę zwracania się do Niego?

Oczywiście, to nie jest jakąś absolutną zasadą i nie oznacza, że człowiek musi doznawać cierpień i upokorzeń, bo inaczej do Boga się na pewno nie zwróci – nie, nic z tych rzeczy! Wielu bowiem obdarowanych przez Boga nadzwyczajnymi darami potrafi to docenić i dziękuje Mu za to obdarowanie, i jeszcze bardziej Go uwielbia.

Niestety, nierzadko jednak okazuje się, że ci, którym przysłowiowej gwiazdki z nieba już tylko brakuje, bo wszystko inne mają i w życiu im się dobrze układa – nagle zaczynają „wariować”, idą w nałogi, zaczynają sobie życie „urozmaicać” jakimiś grzesznymi atrakcjami, a niekiedy nawet porywają się na własne życie! Tak dużo mieli – wszystko mieli – a jednak czegoś im zabrakło. Czego?

Właśnie Boga w tym wszystkim zabrakło i odniesienia do Niego. Jakże to zatem ważne, abyśmy zawsze o Bogu pamiętali i zawsze, za wszystko Mu dziękowali! Zawsze – i za wszystko! Do tego jednak potrzebne jest otwarte serce – takie, jakie dzisiaj pokazał przed Bogiem Salomon.

Niestety, lektura Starego Testamentu uświadamia nam, że tak nie było do końca… Salomon – pomimo mądrości, którą go Bóg obdarzył i wbrew temu, co dzisiaj wypowiedział przed Bogiem – nie ustrzegł się tych błędów, o którym dzisiaj mówimy. Już nawet w jutrzejszym czytaniu, kiedy usłyszymy o odwiedzinach królowej Saby, dostrzeżemy pierwsze przejawy skoncentrowania Salomona na sobie i na swojej wielkości. Potem stało się to jeszcze bardziej widoczne.

Niestety, bardzo widoczne dzisiaj – i chyba zawsze – jest to w postawie faryzeuszów i uczonych w Piśmie. Poza nielicznymi wyjątkami, o których mówią nam Ewangeliści, w większości ludzie ci – przecież „specjaliści” od spraw Bożych w narodzie wybranym – w rzeczywistości bardzo daleko byli od Boga i miejsca dla Niego w swoich sercach za bardzo nie przewidzieli…

Dlatego Jezus musiał o nich powiedzieć dzisiaj: Słusznie prorok Izajasz powiedział o was obłudnikach, jak jest napisane: «Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie. Ale czci Mnie na próżno, ucząc zasad, podanych przez ludzi». Uchyliliście przykazanie Boże, a trzymacie się ludzkiej tradycji… Potem słyszymy, na czym dokładnie polegało takie ich nastawienie.

Chciałoby się wręcz spontanicznie zapytać: Jak to możliwe, że obracając się na co dzień w sprawach Bożych, można być tak daleko od Boga? Widząc działanie Boga w codzienności, nie dziękować Mu za to i nie uwielbiać? Znając tak dobrze Prawo Boże, przeinaczać je i naciągać według własnych potrzeb?… Jak to możliwe?… Okazuje się, że możliwe.

Także do doświadczenie życiowe, o którym sobie przed chwilą wspomnieliśmy, zdaje się potwierdzać tę prawidłowość: ludzie, którym się powodzi i którzy mają wszystko, co chcą – często zapominają o Bogu! Koncentrują uwagę na sobie.

A rozszerzając nieco spojrzenie, można stwierdzić, że nawet znajomość Prawa Bożego, znajomość Pisma Świętego, przynależność do wspólnot religijnych i charyzmatycznych, zaangażowanie w życie parafialne, obracanie się w środowisku ludzi bliskich Kościołowi – wcale nie musi się przełożyć na osobistą relację człowieka z Bogiem. Bo będąc fizycznie i zewnętrznie mocno zaangażowanym w to wszystko – można naprawdę być bardzo daleko od Boga! Chciałoby się powiedzieć: niesamowite! A jednak – możliwe… Niech nas Bóg broni przed taką postawą!

A miejscem, które przypomina nam o Bogu i Jego sprawach; miejscem, w którym chyba jakoś łatwiej jest nakierować swoje myślenie i spojrzenie na właściwe tory, jest Sanktuarium Matki Bożej w Lourdes, do którego duchowo pielgrzymujemy w dniu liturgicznego wspomnienia. Co możemy powiedzieć o tym Sanktuarium i o Objawieniach, jakie się tak dokonały?

Otóż, w 1858 roku, w cztery lata po ogłoszeniu przez Piusa IX dogmatu o Niepokalanym Poczęciu, Matka Boża zjawiła się ubogiej pasterce, Świętej Bernadecie Soubirous, właśnie tam: w Grocie Massabielskiej, w Lourdes, we Francji. W ten sposób – jeśli tak można powiedzieć – Niebo potwierdziło prawdę, którą Kościół odkrył i ogłosił pod natchnieniem Ducha Świętego. Podczas osiemnastu zjawień, dokonujących się w okresie od 11 lutego do 16 lipca 1858 roku, Maryja wzywała do modlitwy i pokuty.

11 lutego, Bernadetta Soubirous wraz z siostrą i przyjaciółką udała się w pobliże Starej Skały – Massabielle – w poszukiwaniu suchych gałęzi, aby rozpalić ogień w domu. Gdy została sama, usłyszała dziwny dźwięk, podobny do szumu wiatru i zobaczyła światłość, z której wyłoniła się postać „Pięknej Pani” z różańcem w ręku. Odtąd objawienia powtarzały się.

Bernadetta opowiedziała o tym wydarzeniu koleżankom, te rozpowiedziały o tym sąsiadom. Rodzice skrzyczeli Bernadettę, że rozpowiada plotki i zakazali jej chodzić do groty, w której miała jej się ukazać Matka Boża. Cofnęli jednak zakaz, gdy zobaczyli, że dziecko gaśnie im dosłownie w oczach z powodu jakiejś wewnętrznej udręki.

Dnia 14 lutego dziewczęta udały się najpierw do kościoła i wzięły ze sobą wodę święconą. Gdy przybyły do groty, było już po południu. Kiedy w czasie odmawiania Różańca ponownie ukazała się Matka Boża, Bernadetta – idąc za poradą towarzyszek – pokropiła Ją i wypowiedziała słowa: „Jeśli przychodzisz od Boga, zbliż się! Jeśli od szatana, idź precz!”. Pani, uśmiechając się, zbliżyła się aż do wylotu groty – i odmawiała Różaniec.

18 lutego Bernadetta udała się w pobliże groty z dwiema znajomymi rodziny Soubirous. Te przekonane, że może to jakaś dusza czyśćcowa, poradziły Bernadecie, aby poprosiła Zjawę o napisanie życzenia na kartce papieru, którą ze sobą przyniosły. Pani odpowiedziała: „Pisanie tego, co ci chcę powiedzieć, jest niepotrzebne”. Matka Boża poleciła dziewczynce, aby przychodziła przez kolejnych piętnaście dni.

Wiadomość rozeszła się lotem błyskawicy po całym miasteczku. 21 lutego, w niedzielę, zjawiło się przy grocie skał massabielskich kilka tysięcy ludzi. Pełna smutku Matka Boża zachęcała Bernadettę, aby modliła się za grzeszników. Tegoż dnia, gdy Bernadetta wychodziła po południu z kościoła z Nieszporów, została zatrzymana przez komendanta miejscowej policji i poddana śledztwu. Kiedy dnia następnego udała się do szkoły, uczące ją siostry zaczęły ją karcić, że wprowadziła tyle zamieszania swoimi przywidzeniami.

23 lutego Matka Boża ukazała się Bernadecie ponownie i poleciła jej, aby udała się do miejscowego proboszcza z prośbą, by w miejscu objawień wystawiono ku Jej czci kaplicę. Roztropny proboszcz, a równocześnie także dziekan, po pilnym przeegzaminowaniu czternastoletniej dziewczynki, rzekł do niej: „Mówiłaś mi, że u stóp tej Pani w miejscu, gdzie zwykła stawać, jest krzak dzikiej róży. Poproś Ją, aby kazała tej gałęzi rozkwitnąć”. Przy najbliższym zjawieniu się Matki Bożej Bernadetta powtórzyła słowa proboszcza. Pani odpowiedziała uśmiechem, a potem ze smutkiem wypowiedziała słowa: „Pokuty… pokuty… pokuty…”.

25 lutego, w czasie ekstazy, Bernadetta usłyszałą polecenie: „A teraz idź do źródła, napij się z niego i obmyj się w nim”. Dziewczynka skierowała swoje kroki do pobliskiej rzeki, ale usłyszała głos: „Nie w tę stronę! Nie mówiłam ci przecież, abyś piła wodę z rzeki, ale ze źródła. Ono jest tu”. Bernadetta na kolanach podążyła ku wskazanemu w pobliżu groty miejscu. Gdy zaczęła grzebać, pokazała się woda. Na oczach tłumu śledzącego wszystko uważnie ukazało się źródło, którego dotąd nie było. Woda biła z niego coraz obficiej i szerokim strumieniem płynęła do rzeki.

Okazało się rychło, że woda ta ma moc leczniczą. Następnego bowiem dnia posłał do źródła po wodę swoją córkę miejscowy kamieniarz, rzeźbiarz nagrobków. Stracił prawe oko przy rozsadzaniu dynamitem bloków kamiennych. Także na lewe oko widział coraz słabiej. Po gorącej modlitwie począł przemywać sobie ową wodą oczy i natychmiast odzyskał wzrok. Cud ten zapoczątkował cały szereg innych znaków i cudów.

27 lutego Matka Boża ponowiła życzenie, aby na tym miejscu powstała kaplica. 1 marca 1858 roku poleciła Bernadecie, aby modliła się nadal na różańcu. 2 marca z kolei, Matka Boża poprosiła, aby do groty urządzano procesje. Zawiadomiony o tym proboszcz odpowiedział, że będzie to mógł uczynić dopiero za pozwoleniem swojego biskupa.

Tymczasem, 4 marca, na oczach około dwudziestu tysięcy ludzi został cudownie uleczony przy źródle miejscowy restaurator. Miał on na wierzchu dłoni wielką narośl. Lekarze orzekli, że jest to złośliwy rak i trzeba rękę amputować. Kiedy modlił się gorąco i polecał wstawiennictwu Bernadetty, zanurzył rękę i wyciągnął ją zupełnie zdrową, bez ropiejącej narośli. A poprzedniego dnia, pewna matka doznała łaski nagłego uzdrowienia swojego dziecka, zanurzając je całe w zimnej wodzie źródła – i to w sytuacji, w której lekarze orzekli, że dni dziecka są już policzone.

Wtedy też nastąpiła dłuższa przerwa w objawieniach. Dopiero 25 marca, w uroczystość Zwiastowania, Bernadetta ponownie zobaczyła Matkę Bożą. Kiedy Ją zapytała o imię, otrzymała odpowiedź: „Jam jest Niepokalane Poczęcie”. Były to bardzo ważne słowa, ponieważ mijały zaledwie cztery lata od ogłoszenia przez Papieża Piusa IX dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Maryi, a przecież wówczas środki komunikacji społecznej nie były tak rozwinięte jak dzisiaj, dlatego informacje nie rozchodziły się po świecie zbyt szybko i nie docierały tak sprawnie, jak obecnie, do świadomości ludzi – szczególnie tak prostych, jak Bernadetta. Dlatego ten dzień można określić jako swoisty przełom w uwiarygodnianiu informacji o objawianiu się Matki Bożej.

Po kolejnej dłuższej przerwie, 7 kwietnia, w środę po Wielkanocy, ponownie Matka Boża objawiła się Bernadecie. Po rozejściu się tłumów policja pod pozorem bezpieczeństwa publicznego i konieczności przeprowadzenia badań wody, zamknęła dostęp do źródła i groty. Zabrano także do komisariatu liczne już złożone wota. Jednak Bernadetta uczęszczała tam nadal i klękając opodal, modliła się.

16 lipca, w uroczystość Szkaplerza Świętego, Matka Boża pojawiła się po raz ostatni. 18 stycznia 1862 roku, komisja powołana przez miejscowego biskupa – po wielu badaniach – ogłosiła dekret, że „można dać wiarę” zjawiskom, jakie się przydarzyły w Lourdes. W roku 1875 arcybiskup Paryża poświęcił uroczyście świątynię, wybudowaną na miejscu objawień. W uroczystości tej wzięło udział trzydziestu pięciu arcybiskupów i biskupów, trzy tysiące kapłanów i sto tysięcy wiernych. W roku 1891, Leon XIII ustanowił Święto Objawienia się Matki Bożej w Lourdes, które Święty Pius X w 1907 roku rozciągnął na cały Kościół. W roku 1933 Bernadetta Soubirous została kanonizowana.

Lourdes natomiast stało się słynnym miejscem pielgrzymkowym – prawdziwym Sanktuarium Chorych i Cierpiących do którego przybywają tysiące ludzi, by czcić Matkę Bożą i prosić o uzdrowienie ze swych dolegliwości oraz o umocnienie w dźwiganiu krzyża cierpienia.

A oto jak sama Bernadetta opisała, w roku 1861 – w jednym z listów – wydarzenia, w których uczestniczyła: „Pewnego dnia, kiedy wraz z dwiema dziewczynkami udałam się nad rzekę Gave, aby nazbierać chrustu, usłyszałam jakby szelest wiatru. Obróciłam się ku łące, ale zobaczyłam, iż gałązki drzew nie poruszają się wcale. Uniosłam wtedy głowę i spojrzałam w kierunku groty. Zobaczyłam Panią odzianą w białe szaty. Miała na sobie białą suknię, przepasana była niebieską wstęgą, na każdej z Jej stóp spoczywała złocista róża. Taki sam kolor miały ziarenka Jej różańca.

Kiedy Ją zobaczyłam, przetarłam oczy sądząc, iż mi się przywidziało. Zaraz też włożyłam rękę do kieszonki i znalazłam swój różaniec. Chciałam przeżegnać się, ale nie mogłam unieść opadającej ręki. Dopiero kiedy Pani uczyniła znak krzyża, wtedy i ja drżącą ręką spróbowałam, i udało się. Równocześnie zaczęłam odmawiać Różaniec. Także Pani przesuwała ziarenka różańca, ale nie poruszała wargami. Kiedy skończyłam odmawianie, widzenie ustało natychmiast.

Zapytałam więc obydwie dziewczynki, czy czegoś nie widziały. Odpowiedziały, że nie. Spytały natomiast, co takiego mam im do opowiedzenia. Wtedy oznajmiłam im, że widziałam Panią w bieli i że nie wiem, kim Ona mogłaby być. Upomniałam je jednak, aby nie mówiły o tym nikomu. One znowu namawiały mnie, żebym nie wracała na to miejsce, ale ja się na to nie zgodziłam. Wróciłam więc na to samo miejsce w niedzielę, czując wewnętrznie, że coś mnie tam woła.

Pani przemówiła do mnie dopiero za trzecim razem. Zapytała, czy nie zechciałabym przychodzić tu do Niej przez dni piętnaście. Odpowiedziałam, że chcę. Pani powiedziała jeszcze, że mam powiedzieć kapłanom, aby postarali się o wybudowanie na tym miejscu kaplicy. Następnie poleciła mi napić się wody ze źródła. Ponieważ nie widziałam tam żadnego źródła, zwróciłam się w stronę rzeki Gave. Ale Pani dała mi znak, że nie tam, i palcem pokazała na źródło.

Kiedy podeszłam bliżej, znalazłam zaledwie odrobinę błotnistej wody. Nadstawiłam dłoń, ale nic nie mogłam pochwycić. Zaczęłam więc drążyć ziemię w tym miejscu i dopiero wówczas mogłam zaczerpnąć nieco wody. Odrzuciłam trzy razy, za czwartym razem wypiłam. Widzenie znikło, a ja powróciłam do domu.

Przez piętnaście dni powracałam na to miejsce, a Pani ukazywała mi się za każdym razem, z wyjątkiem jednego wtorku i piątku. Polecała na nowo, abym zachęciła kapłanów do wybudowania kaplicy, zachęciła także, abym się obmyła w źródle i abym się modliła o nawrócenie grzeszników. Wielokrotnie zapytywałam, kim jest, ale Ona uśmiechała się tylko łagodnie. W końcu, trzymając ręce uniesione i kierując wzrok ku niebu powiedziała, że jest Niepokalanym Poczęciem.Tyle ze wspomnień samej Bernadetty.

Wsłuchani w całą tę niezwykłą historię, ale także zasłuchani w Boże słowo dzisiejszej liturgii, zastanówmy się raz jeszcze, czy wszystkie praktyki religijne, jakie spełniamy, oraz nasze wielorakie zaangażowanie w życie Kościoła – na pewno przekładają się na naszą osobistą, głęboką, wewnętrzną, intymną, szczerą więź z Bogiem?…

2 komentarze

  • Matko Boża z Lourdes, wstawiaj się za nami wszystkimi, chorymi na ciele i duszy do Twojego Syna a Pana naszego Jezusa Chrystusa, by Boża wola wypełniała się tak w poszczególnym człowieku , jak i we wszystkich narodach świata. Amen.
    Nasze cierpienia połączone z cierpieniami Jezusa zaprowadzą nas poprzez grób do zmartwychwstania.

    • Obyśmy tylko nie „marnowali” naszych cierpień i zawsze ofiarowali je Bogu w jakiejś konkretnej, osobistej intencji!
      xJ

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.