Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, prośmy dzisiaj Ducha Świętego o światło i natchnienie do dokonania jak najlepszego dla przyszłości naszej Ojczyzny wyboru Prezydenta.
Niech na przeżywanie dzisiejszego dnia – tak w wymiarze religijnym, jak i tym społecznym – błogosławi Was Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
13 Niedziela zwykła, A,
28 czerwca 2020.,
do czytań: 2 Krl 4,8–11.14–16a; Rz 6,3–4.8–11; Mt 10,37–42
CZYTANIE Z DRUGIEJ KSIĘGI KRÓLEWSKIEJ:
Pewnego dnia Elizeusz przechodził przez Szunem. Była tam kobieta bogata, która zawsze zapraszała go do spożycia posiłku. Ilekroć więc przechodził, udawał się tam, by spożyć posiłek. Powiedziała ona do swego męża: „Oto jestem przekonana, że świętym mężem Bożym jest ten, który ciągle do nas przychodzi. Przygotujmy mały pokój górny, obmurowany, i wstawmy tam dla niego łóżko, stół, krzesło i lampę. Kiedy przyjdzie do nas, to tam się uda”.
Gdy więc pewnego dnia Elizeusz tam przyszedł, udał się do górnego pokoju i tamże położył się do snu. I powiedział do Gechaziego, swojego sługi: „Co można uczynić dla tej kobiety?”. Odpowiedział Gechazi: „Niestety, ona nie ma syna, a mąż jej jest stary”. Rzekł więc: „Zawołaj ją”. Zawołał ją i stanęła przed wejściem. I powiedział: „O tej porze za rok będziesz pieściła syna”.
CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:
Bracia: Czyż nie wiadomo, że my wszyscy, którzyśmy otrzymali chrzest zanurzający w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć? Zatem przez chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie, jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca.
Otóż jeżeli umarliśmy razem z Chrystusem, wierzymy, że z Nim również żyć będziemy, wiedząc, że Chrystus, powstawszy z martwych, już więcej nie umiera, śmierć nad Nim nie ma już władzy. Bo to, że umarł, umarł dla grzechu tylko raz, a że żyje, żyje dla Boga. Tak i wy rozumiejcie, że umarliście dla grzechu, żyjecie zaś dla Boga w Chrystusie Jezusie.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus powiedział do swoich apostołów: „Kto miłuje ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto miłuje syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien. Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je znajdzie.
Kto was przyjmuje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał.
Kto przyjmuje proroka jako proroka, nagrodę proroka otrzyma. Kto przyjmuje sprawiedliwego jako sprawiedliwego, nagrodę sprawiedliwego otrzyma.
Kto poda kubek świeżej wody do picia jednemu z tych najmniejszych, dlatego że jest uczniem, zaprawdę powiadam wam, nie utraci swojej nagrody”.
Skąd ta prosta kobieta, Szunemitka, nabrała przekonania, że świętym mężem Bożym jest ten, który ciągle do [nich] przychodzi? Czy serce jej to podpowiedziało, czy wywnioskowała to na podstawie różnych okoliczności, towarzyszących jego działaniu? Nie wiemy. Wiemy natomiast, że rozpoznała go bezbłędnie i że sama na sobie doświadczyła dobrych skutków tego faktu, iż przybył do nich rzeczywiście mąż Boży: oto otrzymała zapewnienie, że będzie miała syna, na którego przez całe lata nie mogła się doczekać…
Serce więc trafnie jej podpowiedziało, że wraz z osobą Elizeusza – tak naprawdę sam Bóg, w jakiś sposób, przekroczył próg jej domu. I to On sam niejako szepnął jej na ucho, kogo gości pod swoim dachem – oraz na dachu, gdzie postanowiła przygotować pokoik i wyposażyć go w podstawowe sprzęty, aby mąż Boży mógł się u niej poczuć jak w domu.
Bóg sam zatroszczył się w ten sposób o gościnę dla swego Proroka, a tym samym – dla siebie. Bo to ze względu na to, kim Prorok był, został tak gościnnie przyjęty. A kim był? Właśnie – człowiekiem Bożym! Przedstawicielem Boga, Jego znakiem, Jego głosem. Szunemitka zatem, przyjmując go w swoim domu, przyjmowała samego Boga, ale też na pewno miała na uwadze osobę Proroka jako człowieka, jako gościa w swoim domu.
Bo Bóg, nawet jeśli posługuje się człowiekiem – w tym sensie, że czyni go swoim znakiem, swoim posłańcem – to nigdy przez to nie umniejsza owego człowieka. To nie jest tak, że człowiek, który zgodzi się być narzędziem w ręku Boga, staje się marionetką, jakimś bezwolnym automatem, zaprogramowanym do wykonania takich to a takich czynności, lub wypowiedzenia określonych, z góry narzuconych słów.
Człowiek, wybrany przez Boga, pozostaje człowiekiem – i to tym większym w swoim człowieczeństwie, im bardziej da się Bogu pokierować, poprowadzić… Wybranie Boże uszlachetnia człowieka, a nie zniewala! Dlatego gościnna kobieta z Szunem okazała dziś serce zarówno Bogu, którego Prorok reprezentuje na ziemi, jak i samemu Prorokowi, jako mądremu i pobożnemu człowiekowi!
Wyraźnie i konkretnie tłumaczy to Jezus w dzisiejszej Ewangelii, mówiąc, że kto was przyjmuje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał. Po czym wyjaśnia całą sprawę nieco bardziej szczegółowo: Kto przyjmuje proroka jako proroka, nagrodę proroka otrzyma. Kto przyjmuje sprawiedliwego jako sprawiedliwego, nagrodę sprawiedliwego otrzyma.
Czy to wspomniany prorok, czy sprawiedliwy, czy uczeń – każdy z nich nosi niejako na sobie i w sobie imię Boże! Dlatego każdy, kto wspomaga proroka, otrzyma nagrodę proroka, czyli nagrodę od samego Boga za to, że pomógł Jego przedstawicielowi. Kto pomoże sprawiedliwemu, otrzyma nagrodę sprawiedliwego, czyli również hojną i wielką, z rąk samego Boga, od którego każdy sprawiedliwy – by tak rzec – czerpie swoją sprawiedliwość.
A już najmocniej ta zasada brzmi w ostatnim zdaniu: Kto poda kubek świeżej wody do picia jednemu z tych najmniejszych, dlatego że jest uczniem, zaprawdę powiadam wam, nie utraci swojej nagrody. Zwróćmy uwagę na te słowa: dlatego, że jest uczniem. W ten sposób ten, kto pomaga owemu człowiekowi, daje świadectwo swojej wiary, bo wie, że pomagając uczniowi, okazuje miłość i szacunek Nauczycielowi. A to na pewno wymaga wiary. W dzisiejszych zaś czasach – jeszcze dodatkowo odwagi!
Bo dzisiaj człowiek, który jest uczniem – właśnie dlatego, że jest uczniem – spotyka się z reakcjami zupełnie odmiennymi! Właśnie dlatego, że jest uczniem, bywa odrzucany i wyśmiewany! Stąd też, tak trudno dzisiaj podać mu ów symboliczny kubek świeżej wody, będący tu symbolem każdej, jakiejkolwiek pomocy, udzielonej temuż człowiekowi. Tak trudno, bo jest to jednoznaczną deklaracją wiary i miłości do Boga.
Oczywiście, zakładamy, że w każdym z tych przypadków świadek Boga jest nim naprawdę, a nie tylko udaje, stwarzając pozory. Zatem, mówimy tu o takich prorokach, o takich sprawiedliwych i o takich uczniach, którzy na poważnie wzięli sobie do serca przestrogę Jezusa z dzisiejszej Ewangelii, iż kto miłuje ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto miłuje syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien.
Jak dobrze wiemy, Jezusowi nie chodziło tu o to, by nie kochać ojca lub matki, czy też by w jakikolwiek sposób lekceważyć syna lub córkę – nie! Jezus w tych słowach bardzo jednoznacznie dopomina się, by ani ojca, ani matki, ani syna, ani córki – nie kochać wbrew Niemu! By nikt – nawet tak bardzo bliskie osoby – nie zagrodziły nam drogi do Boga, nie stanęły na przeszkodzie do szczerego miłowania Boga.
Bo Bóg nie jest zaborczy: kto kocha Boga, może też – a nawet powinien – kochać człowieka. Jednak w odwrotnej sytuacji jest zupełnie inaczej: ślepa miłość do drugiego człowieka wyklucza wszystkich innych, na czele z Bogiem. W takim przypadku nawet trudno mówić o miłości – to jest jakieś zniewolenie, uzależnienie…
Jeżeli ja kocham Boga w drugim człowieku i drugiego człowieka kocham ze względu na Boga, to wszystko jest w najlepszym porządku, bo i Bogu okazuję miłość, i temu człowiekowi. Nikt nie jest stratny, wszyscy zyskują. Ja też na tym zyskuję, bo taka miłość bardzo ubogaca! Natomiast miłość ślepa i egoistyczna – nikogo nie ubogaca, bo to miłość fałszywa. To w ogóle nie miłość!
I dlatego Jezus mówi dziś: Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je znajdzie. Właśnie, im bardzie człowiek w swoim życiu szuka Boga, szuka odniesienia do Niego, szuka z Nim kontaktu, szuka Go w drugim człowieku, tym więcej na tym zyskuje, tym bardziej się ubogaca, tym bardziej żyje: bardziej sensownie, mądrze, żyje po coś…
A ten, kto tak gorączkowo zabiega o to, co ziemskie i tak bardzo się trzęsie i drży, żeby to ziemskie życie za wszelką cenę utrzymać i przedłużyć, uprzyjemnić je sobie, uczynić wygodnym i dostatnim, że przy tym pomija wszystko inne i wszystkich innych – na czele z Bogiem – taki na koniec wszystko straci i przekona się, że jest pusty i przegrany. Z czym stanie bowiem na Sądzie Bożym? Jaką nagrodę otrzyma wówczas?
Nagrodę proroka, nagrodę sprawiedliwego, nagrodę ucznia? Czy może nagrodę egoisty, nagrodę cwaniaka, nagrodę kogoś, kto przez całe swoje życie rozpychał się tylko łokciami i po trupach dążył do celu? Czy o taką nagrodę tu chodzi? Tylko jaka to będzie nagroda? I kto ją takiemu człowiekowi wręczy: Bóg? Oj, chyba niekoniecznie…
Moi Drodzy, nam, uczniom Chrystusa, Jego przyjaciołom i świadkom, nie przystoi taka postawa! To właśnie także do nas Święty Paweł zwraca się w drugim czytaniu, z dość oczywistymi, retorycznymi pytaniami: Czyż nie wiadomo, że my wszyscy, którzyśmy otrzymali chrzest zanurzający w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć? Zatem przez chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie, jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca. Otóż jeżeli umarliśmy razem z Chrystusem, wierzymy, że z Nim również żyć będziemy… I jeszcze w ostatnim zdaniu dopowiada: Tak i wy rozumiejcie, że umarliście dla grzechu, żyjecie zaś dla Boga w Chrystusie Jezusie.
Widzimy zatem, że Jezus oddał nam… wszystko swoje. Oddał nam samego siebie – i całego siebie. My, przyjmując Chrzest Święty, wchodzimy niejako w sposób życia i myślenia Jezusa, w Jego logikę miłości. A w tej logice nie ma miejsca na egoizm, na myślenie tylko o sobie, na cwaniactwo, na rozpychanie się łokciami, na chęć zdominowania drugiego człowieka, sprowadzania go do parteru, poniżania go, manipulowania nim… To nie ta logika – tak nie postępuje uczeń Jezusa Chrystusa! Takie postępowania po prostu nie przystoi człowiekowi ochrzczonemu!
Uczeń Chrystusa dostrzega Chrystusa – żyjącego i działającego – w całej swojej codzienności. Nie tylko wtedy, kiedy odmawia rano lub wieczorem „paciorek”, albo w niedzielę przyjdzie do „kościółka”…
Moi Drodzy, może właśnie dlatego w naszym życiu – tak, w życiu nas, wierzących, ochrzczonych, przyjaciół Chrystusa – tak mało jest Chrystusa, tak mało odniesienia do Niego, tak mało liczenia się z Nim, że udało się nam niestety grubym murem oddzielić wiarę od życia, religijność od codzienności. Wiara, religijność, Pan Bóg – to w czasie „paciorka”, to w „kościółku”, to może w niedzielę lub w święto. Ale na co dzień – to już my sobie jakoś tam sami poradzimy… Niestety, aż nadto wyraźnie widać, jak to my sobie radzimy!
Może więc trzeba, żebyśmy wszyscy – tak, wszyscy, począwszy od nas, księży – przypomnieli sobie, że Jezus jest uczestnikiem naszej codzienności, a nie tylko obserwatorem, widzem, kibicem, siedzącym na odległych trybunach. Może musimy sobie na nowo uświadomić, że Jezus Chrystus jest w naszej codzienności obecny na żywo, a nie tylko on – line. To nie jest obecność jedynie wirtualna, Jezus nie wysyła do nas smsów, maili, czy innych wiadomości za pomocą wszelkiego rodzaju komunikatorów.
Jezus Chrystus jest obecny tu i teraz, na żywo, aktywnie – z całą swoją miłością do nas i troską o nas! Jest obecny w Eucharystii i we wszystkich Sakramentach Kościoła, jest obecny w swoim Słowie, jest obecny w żyjącym i działającym Kościele, jest obecny w drugim człowieku, którego na co dzień spotykamy, ale i w tym, którego spotykamy raz w życiu…
Jest obecny w różnych sytuacjach i wydarzeniach, które nas może zaskakują, ale przez które On chce nam coś bardzo ważnego powiedzieć! I dlatego trzeba, żebyśmy dali się Mu dzisiaj przekonać, że tak właśnie jest – że Jezus Chrystus jest! Tu i teraz – z nami, pośród nas, w nas – po prostu: jest!
Bardzo ciekawie mówił o tym Papież Paweł VI w homilii, wygłoszonej w Manili, w dniu 29 listopada 1970 roku. Słowa te odczytują wszyscy, którzy odmawiają Brewiarz, w dzisiejszej Godzinie czytań. Święty Papież tak mówił:
„Jezus jest Chrystusem, Synem Boga żywego. On to objawił nam niewidzialnego Boga, On jest pierworodnym wobec wszelkiego stworzenia, w Nim wszystko istnieje. On Nauczycielem ludzi i Odkupicielem; dla nas narodził się, umarł i zmartwychwstał. On jest ośrodkiem dziejów świata. On zna nas i miłuje. On towarzyszem i przyjacielem w życiu, Mąż boleści i nadziei. On przyjdzie ponownie, aby być naszym Sędzią oraz – jak ufamy – wiekuistą pełnią życia i naszym szczęściem.
Obym nigdy nie przestał o Nim mówić: On jest światłem, On prawdą, owszem – drogą, prawdą i życiem. On chlebem i źródłem wody żywej: zaspokaja głód i gasi pragnienie. On pasterzem, przewodnikiem, wzorem, naszą pociechą i bratem. Tak jak my, owszem, bardziej niż my, był zapomniany, ubogi, pogardzany, utrudzony, prześladowany, doznający cierpień.
Dla nas przemawiał, czynił cuda, założył nowe królestwo, w którym ubodzy są błogosławieni, gdzie pokój jest podstawą życia wspólnotowego; gdzie ci, którzy są czystego serca i którzy płaczą, będą wywyższeni i pocieszeni; gdzie łaknący sprawiedliwości będą nasyceni, gdzie grzesznicy mogą uzyskać przebaczenie, gdzie wszyscy są sobie braćmi.
Oto Jezus Chrystus, o którym już słyszeliście, owszem, większość z was należy do Niego, bo jesteście chrześcijanami. Wam przeto, o chrześcijanie, powtarzam Jego imię, do wszystkich zaś ludzi wołam: Jezus Chrystus jest początkiem i końcem, alfą i omegą, Królem nowego świata, tajemnym i ostatecznym wyjaśnieniem naszego losu i dziejów ludzkości. On jest pośrednikiem, jakby mostem między niebem a ziemią!
On jest Synem Człowieczym w najpełniejszy i najdoskonalszy sposób, ponieważ jest Synem Boga, odwiecznym, nieskończonym, oraz Synem Maryi, błogosławionej między niewiastami Jego Matki – według ciała – i naszej Matki, przez łączność z Duchem Ciała Mistycznego.
Jezus Chrystus! Pamiętajcie: Jego to głosimy wam na wieczność; chcemy, by imię Jego rozbrzmiewało aż po krańce świata i na wieki wieków.” Tak mówił Papież Paweł VI.
Samo w tym momencie ciśnie się na usta słowo: „Amen”. Bo, rzeczywiście, bardzo tu pasuje. Ale może tym razem potwierdzeniem tego, co usłyszeliśmy, niech nie będzie słowo: „Amen”, ale nasze szczere staranie o to, by dzisiaj – i od dzisiaj – więcej myśleć o Jezusie w naszej codzienności. Postarajmy się, moi Drodzy, bardziej dostrzegać Jego obecność w naszym własnym domu; w ludziach, z którymi na co dzień żyjemy i z którymi pracujemy, i w tych najbardziej zwyczajnych sytuacjach, które jeszcze dzisiaj się wydarzą, lub wydarzą się w najbliższych dniach.
Spróbujmy dostrzec w tych ludziach i w tych wydarzeniach – Jezusa Chrystusa, który mówi do nas, albo daje nam wyraźne znaki. I postarajmy się dzisiaj – i od dzisiaj – wszystko, co myślimy, mówimy lub robimy, podejmować z myślą o Jezusie i ze względu na Niego. A przede wszystkim, kiedy przyjdziemy na Mszę Świętą, lub rozpoczniemy modlitwę – to niech to będzie prawdziwe spotkanie z Nim, a nie tylko zaliczona formalność i puste słowa…
Moi Drodzy, pamiętajcie: Jezus Chrystus! Tu i teraz – żyjący wśród nas, obecny w naszej codzienności! Jezus Chrystus, który po prostu – jest!
Kolokwialnie mówiąc spełniłam najważniejszy dziś obowiązek wobec Boga – Msza Święta, wobec Ojczyzny – głosowanie więc mam wolne, choć i w tym wolnym upatruję trochę obowiązku wobec rodziny. Wyjeżdżamy do Kalisza by świętować rocznicę ślubu naszych Dzieci i ich imieniny. Niech Jezus będzie uwielbiony w nich i przez nich.
Tak – niech będzie w Nich uwielbiony! I w aktywnej postawie naszej Czcigodnej Anny!
xJ
Tak jak Ty Aniu byłam z mężem na Mszy Św. a następnie na głosowaniu. Bardzo dobrze zorganizowany lokal i wbrew temu co powiedziała nam koleżanka przed kościołem, że są kolejki, wszystko przebiegało bardzo sprawnie. Może w tv coś mówili o kolejkach.
W czasie Mszy Św. bardzo mocno w pewnym momencie odczułam obecność Pana Jezusa, podobnie jak już kilka razy w swoim życiu.
Niespodzianka, jaka mnie spotkała to ogłoszenia proboszcza, kiedy powiedział, że za tydzień w naszej parafii będzie gościł ……. no…….kto……..???????? Paweł Czeluściński.
Ten sam co posługiwał razem z Ks. Markiem w Surgucie i będzie zbierał na misje. Tak myślę, że to tam pójdą pieniążki, które zbierze u nas i w końcu uda Mu się tam znowu pojechać.
Miłej niedzieli i dobrego czasu.
Wiesia.
Rzeczywiście miła niespodzianka i niecodzienna możliwość wsparcia misji na dalekim Wschodzie. Pozdrawiam.
Ważne uściślenie: Ksiądz Paweł Czeluściński POSŁUGUJE w Surgucie, tylko chwilowo – ze względów wiadomych – nie może tam powrócić. Dlatego „na zapleczu” wspiera swoją Parafię. Niech to spotkanie będzie także okazją do modlitwy o szybki powrót Księdza Pawła do Parafii, w której jest Wikariuszem, a przy okazji – o możliwość przyjazdu Księdza Marka na urlop do Polski. Pamiętajmy także, że dzisiaj – 29 czerwca – Ksiądz Paweł obchodzi imieniny!
xJ