Człowiek adwentowy

C

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, to już trzecia Niedziela Adwentu. Wyjątkowy to i trudny czas w tym roku, ale – na szczęście – wielu prawdziwie wierzących ludzi podchodzi do niego sumiennie, uczestnicząc w rekolekcjach i przystępując do Spowiedzi Świętej. Informacje, jakie z różnych stron do mnie docierają, napawają optymizmem. Bogu dzięki, że tak wielu nie dało się oszukać ani zastraszyć. Za tydzień rekolekcje odbędą się także w Ośrodku Duszpasterstwa Akademickiego w Siedlcach, ale o tym napiszę w swoim czasie.

Trzecia Niedziela Adwentu, zwana Niedzielą GAUDETE – od pierwszego słowa Antyfony na Wejście w języku łacińskim – jest niedzielą radości z tego, że przyjście Pana zbliża się coraz bardziej. Dlatego dzisiaj można w liturgii – zamiast koloru fioletowego – użyć nieco „łagodniejszego” koloru różowego.

Teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem, z tym samym pytaniem, na które chcemy znaleźć odpowiedź: Co Pan chce do mnie dzisiaj powiedzieć?

Na głębokie i pobożne, ale i radosne przeżywanie dzisiejszej Niedzieli – oraz na cały Adwent i na całe życie – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

3 Niedziela Adwentu, B,

13 grudnia 2020.,

do czytań: Iz 61,1–2a.10–11; 1 Tes 5,16–24; J 1,6–8.19–28

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:

Duch Pański nade mną,

bo Pan mnie namaścił.

Posłał mnie, by głosić dobrą nowinę ubogim,

by opatrywać rany serc złamanych,

by zapowiadać wyzwolenie jeńcom

i więźniom swobodę;

aby obwieszczać rok łaski u Pana.

Ogromnie się weselę w Panu,

dusza moja raduje się w Bogu moim,

bo mnie przyodział w szaty zbawienia,

okrył mnie płaszczem sprawiedliwości,

jak oblubieńca, który wkłada zawój,

jak oblubienicę strojną w swe klejnoty.

Zaiste, jak ziemia wydaje swe plony,

jak ogród rozplenia swe zasiewy,

tak Pan Bóg sprawi, że się rozpleni sprawiedliwość

i chwała wobec wszystkich narodów”.

CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO TESALONICZAN:

Bracia: Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie. W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was. Ducha nie gaście, proroctwa nie lekceważcie. Wszystko badajcie, a co szlachetne – zachowujcie. Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła.

Sam Bóg pokoju niech was całkowicie uświęca, aby nienaruszony duch wasz, dusza i ciało bez zarzutu zachowały się na przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa. Wierny jest Ten, który was wzywa: On też tego dokona.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Pojawił się człowiek posłany przez Boga,

Jan mu było na imię.

Przyszedł on na świadectwo,

aby zaświadczyć o Światłości,

by wszyscy uwierzyli przez niego.

Nie był on światłością,

lecz posłanym, aby zaświadczyć o Światłości.

Takie jest świadectwo Jana. Gdy Żydzi wysłali do niego z Jerozolimy kapłanów i lewitów z zapytaniem: „Kto ty jesteś?”, on wyznał, a nie zaprzeczył, oświadczając: „Ja nie jestem Mesjaszem”.

Zapytali go: „Cóż zatem? Czy jesteś Eliaszem?”

Odrzekł: „Nie jestem”.

Czy ty jesteś prorokiem?”

Odparł: „Nie!”

Powiedzieli mu więc: „Kim jesteś, abyśmy mogli dać odpowiedź tym, którzy nas wysłali? Co mówisz sam o sobie?”

Odpowiedział: „Jam głos wołającego na pustyni: «Prostujcie drogę Pańską», jak powiedział prorok Izajasz”.

A wysłannicy byli spośród faryzeuszów. I zadawali mu pytania, mówiąc do niego: „Czemu zatem chrzcisz, skoro nie jesteś ani Mesjaszem, ani Eliaszem, ani prorokiem?”

Jan im tak odpowiedział: „Ja chrzczę wodą. Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie, który po mnie idzie, a któremu ja nie jestem godzien odwiązać rzemyka u Jego sandała”.

Działo się to w Betanii, po drugiej stronie Jordanu, gdzie Jan udzielał chrztu.

Słowa, które usłyszeliśmy w pierwszym czytaniu, to słowa samego Izajasza – jako Proroka, posłanego przez Pana. Słowa te jednak doskonale oddają charakter misji Jana Chrzciciela, o którym mowa w Ewangelii, wreszcie także – odniósł je do siebie sam Jezus Chrystus. A są to słowa naprawdę znaczące, ale też i mocne: Duch Pański nade mną, bo Pan mnie namaścił. Posłał mnie, by głosić dobrą nowinę ubogim, by opatrywać rany serc złamanych, by zapowiadać wyzwolenie jeńcom i więźniom swobodę; aby obwieszczać rok łaski u Pana.

Rzeczywiście, takie właśnie zadania Pan powierzył Izajaszowi, ale też Jan Chrzciciel – w tym kontekście – mówi o swojej misji: Jam głos wołającego na pustyni: «Prostujcie drogę Pańską», jak powiedział prorok Izajasz. Czy też: Ja chrzczę wodą. Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie, który po mnie idzie, a któremu ja nie jestem godzien odwiązać rzemyka u Jego sandała.

Zanim jednak sam Jan Chrzciciel wypowiedział te słowa o sobie, wcześniej inny Jan – tym razem, Jan Apostoł i Ewangelista – tak o nim pisał: Pojawił się człowiek posłany przez Boga, Jan mu było na imię. Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o Światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego. Nie był on światłością, lecz posłanym, aby zaświadczyć o Światłości.

Otóż, właśnie: Człowiek posłany przez Boga. Wybrany, zapowiedziany, powołany do specjalnej misji przygotowania dróg przychodzącemu Mesjaszowi, Synowi Bożemu, Jezusowi Chrystusowi. Ale też – przygotowania ludzkich dróg, prowadzących do Jezusa. Bo to bardziej o te ludzkie, pokręcone i poplątane drogi chodziło.

Mesjasz, Boży Syn, szedł od samego początku jedną, jasno wytyczoną i wskazaną przez swego Ojca drogą. Jemu nie trzeba było prostować czy wskazywać drogi. To było potrzebne ludziom. Dlatego Jan Chrzciciel wołał: Prostujcie drogę Pańską! – prostujcie drogę do Pana, prostujcie drogi swego życia! Po to Jan został wybrany i posłany, namaszczony przez Boga, by głosić dobrą nowinę ubogim, by opatrywać rany serc złamanych, by zapowiadać wyzwolenie jeńcom i więźniom swobodę; aby obwieszczać rok łaski u Pana.

Zaiste, to wszystko czynił Jan! Jego misja była takim głębokim oddechem łaski Bożej dla grzesznej ludzkości. I chociaż to nie on był oczekiwanym Mesjaszem, – jak wyraźnie powiedział dopytującym go Żydom – ani Eliaszem, ani prorokiem, to jednak sam Jezus określił go mianem Eliasza, który w jego osobie niejako przyszedł na świat, aby uporządkować wiele spraw i wezwać do nawrócenia.

Zgodnie bowiem z przekonaniem, utrwalonym w narodzie wybranym, a wynikającym wprost z Ksiąg Starego Testamentu, Prorok Eliasz przed końcem świata miał ponownie przyjść na świat – właśnie w tym celu. I chociaż Jan Chrzciciel nie uważał siebie ani za wcielenie Eliasza, ani za kontynuatora jego misji, to jednak Jezus wyraźnie stwierdził, że starotestamentalne zapowiedzi, dotyczące powrotu Eliasza, zrealizowały się właśnie w jego osobie.

I także pokorne stwierdzenie Jana, iż nie jest prorokiem, nie znalazło potwierdzenia w tradycji Kościoła, bo właśnie powszechnie uważa się go za ostatniego Proroka Starego Testamentu, a jednocześnie pomost, łączący Stary Testament z Nowym. To wszystko pokazuje, jak wielką i ważną postacią był Jan Chrzciciel. Zarówno w oczach Bożych, jak i ludzkich.

Dzisiaj nikt w Kościele nie ma wątpliwości, że to człowiek ze wszech miar wyjątkowy i powołany przez Boga do jedynego w swoim rodzaju zadania. Nikt inny nie otrzymał misji bezpośredniego przygotowania ludzi na przyjście Mesjasza. Dlatego w liturgii Kościoła Jan Chrzciciel towarzyszy nam szczególnie w czasie Adwentu, będąc jego swoistym Patronem.

To człowiek, który uczy nas sztuki czuwania i solidnego przygotowania się na spotkanie z Panem. To człowiek bardzo uważny i wyczulony na zbliżanie się Mesjasza… Człowiek adwentowy. I to nie tylko w kontekście określonego czasu, jaki obecnie przeżywamy w liturgii Kościoła, ale mówimy tu całej życiowej postawie człowieka, który czuwa, który jest gotowy, który jest coraz bardziej gotowy i coraz uważniej czuwa; który czuwa w sposób czynny i innym w tym czuwaniu i przygotowaniu skutecznie pomaga. Jest wręcz przewodnikiem wszystkich czuwających i przygotowujących się na spotkanie z Panem, pragnącym tego spotkania i dążącym do niego.

Jan Chrzciciel – Człowiek adwentowy – jest wzorem dla każdej i każdego z nas, abyśmy i my takimi ludźmi coraz bardziej się stawali, abyśmy coraz uważniej czuwali, byśmy zawsze byli gotowi na przyjście Pana. Abyśmy to przyjście zauważali na bieżąco, bo przecież ono, tak naprawdę, w różnych formach dokonuje się stale. I właśnie człowiek czuwający, człowiek uważny i wyczulony – człowiek adwentowy – nigdy tego przyjścia nie przegapi. Jaką zatem postawę ma przyjąć taki człowiek?

Święty Paweł, w drugim czytaniu, podpowiada: Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie. W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was. Ducha nie gaście, proroctwa nie lekceważcie. Wszystko badajcie, a co szlachetne – zachowujcie. Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła.

Bardzo konkretne i jasne wskazania, nie wymagające – jak się wydaje – dodatkowych wyjaśnień. Wystarczy je tylko w sercu zapisać i „od ręki” realizować. Może jedynie mocniej podkreślić ostatnie zdanie: Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła, bo ono rzeczywiście ustawia dość wysoko poprzeczkę moralnych wymagań, nakazując powstrzymanie się nie tylko od tego, co jest faktycznie złe, ale co ma nawet pozór zła, chociaż samo w sobie złe nie jest.

Jest to o tyle ciekawe stwierdzenie, że my często mówimy, że nie kierujemy się w życiu pozorami, że nie ulegamy pozorom, że nie traktujemy pozorów jako ostatecznej prawdy, a tu Apostoł każe nam unikać tego, co ma choćby pozór zła. Ale to właśnie na tym polega postawa czuwania: na przewidywaniu ewentualnych złych skutków pewnych okoliczności czy zachowań.

Jako ludzie życiowo doświadczeni, a do tego ukształtowani w wierze od dzieciństwa, zwykle dobrze wyczuwamy, że ta sprawa, czy ta postawa, jest dobra, właściwa, podczas gdy ta druga… no, właśnie… Może nie od razu zła, ale coś tam w niej nie pasuje, czegoś tam w niej brakuje… Nie jesteśmy pewni, czy powinniśmy tak postąpić, tak się wypowiedzieć, tak daną sprawę rozstrzygnąć. Zawsze wtedy lepiej unikać tego typu okoliczności – i mieć spokój sumienia, że nie zrobiliśmy niczego złego.

Owszem, niekiedy następują sytuacje, w których musimy jakąś decyzję podjąć, jakiegoś wyboru dokonać, jakieś stanowisko zająć. Dobrze wówczas, jeśli mamy do wyboru między rozwiązaniem dobrym i jeszcze lepszym. Wtedy się – owszem – zastanawiamy i wreszcie na coś się decydujemy, ale wówczas serce i sumienie nie jest tak niespokojne, jak wówczas, kiedy mamy do wyboru między rozwiązaniem złym i jeszcze gorszym.

Albo może inaczej: trudnym, niepewnym, wątpliwym – a podobnym do niego, lub jeszcze bardziej trudnym, wątpliwym, niepewnym… Ewidentnego zła nigdy nie powinniśmy wybierać, mogą być jednak sytuacje – jak tu je określiliśmy – niepewne.

Wtedy trzeba intensywnie wzywać pomocy Bożej, światła i natchnienia Ducha Świętego, wstawiennictwa Najświętszej Maryi Panny i Świętych Patronów – a najlepiej wszystkich Świętych – oraz Archaniołów i Aniołów, ze swoim Aniołem Stróżem na czele. Słowem – całe Niebo trzeba wezwać na pomoc i w modlitwie poprosić o światło do podjęcia najlepszej decyzji i dokonania najlepszego wyboru.

Bo nie możemy zapominać o dalszych słowach Apostoła Pawła z dzisiejszego drugiego czytania: Sam Bóg pokoju niech was całkowicie uświęca, aby nienaruszony duch wasz, dusza i ciało bez zarzutu zachowały się na przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa. Wierny jest Ten, który was wzywa: On też tego dokona.

Czy też o słowach Proroka Izajasza, z dzisiejszego pierwszego czytania – słowach, które sobie już przytaczaliśmy: Duch Pański nade mną, bo Pan mnie namaścił. Ale też o dalszych: Ogromnie się weselę w Panu, dusza moja raduje się w Bogu moim, bo mnie przyodział w szaty zbawienia, okrył mnie płaszczem sprawiedliwości; czy wreszcie o tych: Zaiste, jak ziemia wydaje swe plony, jak ogród rozplenia swe zasiewy, tak Pan Bóg sprawi, że się rozpleni sprawiedliwość i chwała wobec wszystkich narodów. Co wynika z tych zacytowanych słów, moi Drodzy?

A to właśnie, że to Bóg jest – po pierwsze – źródłem i natchnieniem do podejmowania wszelkiego dobra i kształtowania właściwej postawy człowieka, a po drugie: że to ostatecznie On sam tego dobra przez nas dokonuje. Zatem, człowiek adwentowy – to człowiek zdany całkowicie i bez żadnych zastrzeżeń na Boga i na Jego pomoc. To człowiek, który z Boga czerpie natchnienie i na Boga we wszystkim liczy, pozwalając Mu w sobie działać.

Może się więc zrodzić w sercu wątpliwość, co w takim razie ma do zrobienia sam człowiek, skoro wszystko składamy na Boga? Nie mamy naprawdę powodu do obaw. I pracy, i zasług wystarczy – i Bogu, i nam. Bóg chce naszej współpracy, chce naszego zaangażowania, naszej inicjatywy, pomysłowości, czasu i serca… To wszystko jest Mu potrzebne.

I jeśli to u nas zobaczy, to pospieszy z pomocą, abyśmy nie musieli radzić sobie sami, bo wiadomo, że sobie nie poradzimy. Jeżeli jednak połączymy siły swoje z siłami Bożymi, to naprawdę wyjdzie z tego dużo dobra. Jeżeli będziemy aktywnie czuwać, słuchając Bożego słowa i wypełniając je w życiu, modląc się i czyniąc innym dobro – pod Jego natchnieniem i zgodnie z Jego wolą – to przekonamy się, że i Bogu w ten sposób przysporzymy chwały, i sami doświadczymy wielkiej radości.

Bo Boża chwała w niczym nie umniejsza człowieka i niczego człowiekowi nie odbiera. Wprost przeciwnie, podkreśla jego godność i wartość. Nie bójmy się zatem współpracować z Bogiem, zaufać Mu, oddać się Mu bez reszty!

Tak właśnie postępuje człowiek adwentowy: realista, twardo stąpający po ziemi, a jednocześnie człowiek Boży, zdany całkowicie na natchnienia i pomoc z Nieba. Człowiek zawsze czujny – i zawsze na posterunku! Zawsze, nie tylko w Adwencie. Obierający sygnały od Boga i nadający z Nim na tych samych falach.

Czy to wszystko, co tu sobie mówimy, to opis mojej postawy?…

17 komentarzy

    • Nie tylko wtedy, zaraz po II Wojnie też był trudny czas… a wydarzenia z 13.12.1981 niejako spięły klamrą cały powojenny okres. Wtedy było niebezpiecznie, ale mam wrażenie że ludzie byli bardziej solidarni, zjednoczeni. A dzisiaj czy jest bezpieczniej? Chyba nie, świat raczej posunął się jeszcze niżej; wszechobecny konsumpcjonizm, marnotrawstwo, brak empatii coraz bardziej cechuje upodlenie tego świata i jego herszta, który codziennie wjezdża na górę z poziomu -1 i zwodzi biedne dusze ludzkie. Na szczeście mamy lekarstwo w Osobie Syna, siegnijmy po nie. Przeprośmy Go za niewierność, prośmy o pomoc, bo sami nie dotrzemy do celu, zginiemy. Przyjdź Panie Jezu.

      • Albo dobrobyt, albo solidarność.Oczywiscie jest w tym dużo ironii.
        Ale też sporo prawdy w moim przekonaniu.Kiedyś ludzie mieli wspólnego wroga w postaci komunistów. W większości żyli na podobnym poziomie.
        Dlatego nie mieli się z kim porównywać. Otwarcie po 89 roku spowodowało ogromne dysproporcje w społeczeństwie.Solidarnośc szybko się skończyła.
        Widać to zarówno wśród ludzi dawnej solidarności którzy kiedyś razem walczyli z komunistami. A później część z nich się dogadała z dawnym wrogiem i całkiem fajnie sobie żyje. Podobnie solidarność wśród społeczeństwa.Dzika prywatyzacja spowodowała że wielu ludzi nie odnalazło się w tym wyscigu i nagle dawni przyjaciele stali się obcymi ludźmi. Moim zdaniem słowo solidarność mocno się zdewaluowało w ostatnich latach. Tłuste koty wychodzą na ulice i krzyczą różne dziwne hasła powołując się na solidarność ,dla rozrywki atakując policję.
        Dziwny to czas .

      • @Buraburiasz… umialbyś opisać szczęście…cel życia…cos co Cię pociaga tal mocno, ze z kazdym dniem jesteś krok bliżej ? Myslę, że mialbys problem.

          • Oczywiście, dziękuję za wszystkie refleksje na temat obecnej sytuacji w naszej Ojczyźnie. Módlmy się za Polskę!
            xJ

          • Czy Ksiądz Jacek planuje w najbliższym czasie jakąś audycję radiową? Słuchałem raz, było na prawdę super, ale to nie to samo co na żywo. Chętnie się przyłaczę. Pozdrawiam serdecznie z Gocławia.

          • Tak, w najbliższy piątek, 18 grudnia, na falach Katolickiego Radia Podlasia, od godz. 21:40, w ramach audycji: „Drogami młodości”. Zapraszam do łączności!
            xJ

      • Bura… Pora się obudzić z koszmarnego snu i łyknąć zimnej wody, otrzeć pot z czoła i śmiało spojrzeć na świat. Momentalnie czarna junta zniknie, bo jej nie ma i nie było :). To tylko zły sen 🙂

  • Niedzielne Czytania zawierają w sobie radość i to radość w Panu, jak również o czym wspomniał Ks. Jacek tą radość zawierała Antyfona na wejście.
    1. Izajasz „Ogromnie się weselę w Panu, dusza moja raduje się w Bogu moim”
    2. Psalm stanowiący fragment Magnifikat śpiewaliśmy wraz z Maryją refren” Raduj się, duszo, w Bogu, Zbawcy moim”
    3. Święty Paweł zachęcał nas „Zawsze się radujcie”
    Z czego ma się dziś radować katolik? Kościół mówi , ano z tego że Pan blisko, że Maryja porodzi Emanuela, że gdy pozwolimy to On narodzi się w naszym sercu.
    Papież Paweł VI uznał na tyle ważny ten temat, że napisał specjalną adhortację apostolską „Gaudete in Domino” (O radości chrześcijańskiej).
    Zaś , Papież Uśmiechu, Jan XXIII mówił, że do Nieba nie wpuszczają ponuraków, tylko ludzi, którzy umieją się cieszyć i radować w Panu.
    Zastanawiałam się wczoraj czy ja potrafię, umiem radować się…

  • Z obrazem radości Niedzieli Gaudete nie koresponduje mi Ewangelia, w której nie ma miejsca na radość gdyż Jan Ewangelista przedstawia bardzo ważną rozmowę faryzeuszów, kapłanów i lewitów z Janem Chrzcicielem z której dowiadują się kim nie jest Jan Chrzciciel ale przymuszony niejako pytaniem ” Kim jesteś” odpowiada nie wprost, lecz odwołuje się do proroctwa Izajasza 40,3 i dopowiada również o swojej misji , obwieszczania wszystkim o przyjściu Tego, któremu nie jest godzien służyć, nie nazywając Go konkretnie Mesjaszem.
    Na człowieka twardego, zdecydowanego, odważnego jakim niewątpliwie był Jan, ta rozmowa jest dla mnie zbyt wyniosła, trochę zakamuflowana.

    • ależ droga Anno… czy nie wystarczą slowa Św. Pawła „radujcie się w Panu”? W każdej sytuacji, w szczęściu, smutku, płaczu, tragedii… Tak, również w tak trudnych okolicznosciach spójrzcie na Pana, radujcie się w Nim, razem z Nim oddalicie Wasze smutki.

      • Myślę jednak że nie wszystkim…. Ile ponuraków okół nas a na ulicach, to już na palcach policzyć ludzi pogodnych i uśmiechających się do mijanych ludzi a te protesty że wspomnę, czy tam ktoś widział serdeczny uśmiech?

        • Prawdziwa radość – a nie tania i płytka wesołkowatość – może wynikać tylko z głębokiej wiary, z mocnej osobistej, wewnętrznej więzi z Jezusem…
          xJ

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.