Tylko zaufajmy! Do końca!

T

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, to wszystko, co dzisiaj chcę Wam z gorącego serca powiedzieć i życzyć, zawarłem w słowie, które wygłoszę na Pasterce. Dlatego zamieszczam je o godzinie, o której Pasterka w naszych kościołach się rozpoczyna.

Ja będę ją koncelebrował w Ciepielowie, wraz z Księdzem Kanonikiem Stanisławem Sławińskim, Proboszczem tej Parafii. Myślą i sercem jestem z Wami – na Pasterce i przez całe Święta!

Prośmy teraz Ducha Świętego, aby nam pomógł zgłębić słowo i odnieść bezpośrednio do swojego życia. Niech obdarzy nasze serca swoim pokojem!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Uroczystość Narodzenia Pańskiego – Msza w nocy

25 grudnia 2020.,

do czytań: Iz 9,1–3.5–6; Tt 2,11–14; Łk 2,1–14

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:

Naród kroczący w ciemnościach

ujrzał światłość wielką;

nad mieszkańcami kraju mroków

zabłysło światło.

Pomnożyłeś radość,

zwiększyłeś wesele.

Rozradowali się przed Tobą,

jak się radują we żniwa,

jak się weselą

przy podziale łupu.

Bo złamałeś jego ciężkie jarzmo

i drążek na jego ramieniu,

pręt jego ciemięzcy

jak w dniu porażki Madianitów.

Albowiem Dziecię nam się narodziło,

Syn został nam dany,

na Jego barkach spoczęła władza.

Nazwano Go imieniem:

Przedziwny Doradca, Bóg Mocny,

Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju.

Wielkie będzie Jego panowanie

w pokoju bez granic

na tronie Dawida

i nad Jego królestwem,

które On utwierdzi i umocni

prawem i sprawiedliwością,

odtąd i na wieki.

Zazdrosna miłość Pana Zastępów tego dokona.

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO TYTUSA:

Ukazała się łaska Boga, która niesie zbawienie wszystkim ludziom i poucza nas, abyśmy wyrzekłszy się bezbożności i żądz światowych rozumnie i sprawiedliwie, i pobożnie żyli na tym świecie, oczekując błogosławionej nadziei i objawienia się chwały wielkiego Boga i Zbawiciela naszego, Jezusa Chrystusa, który wydał samego siebie za nas, aby odkupić nas od wszelkiej nieprawości i oczyścić sobie lud wybrany na własność, gorliwy w spełnianiu dobrych uczynków.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

W owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym państwie. Pierwszy ten spis odbył się wówczas, gdy wielkorządcą Syrii był Kwiryniusz. Wybierali się więc wszyscy, aby się dać zapisać, każdy do swego miasta.

Udał się także Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta Dawidowego, zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu Dawida, żeby się dać zapisać z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna.

Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie.

W tej samej okolicy przebywali w polu pasterze i trzymali straż nocną nad swoim stadem. Naraz stanął przy nich anioł Pański i chwała Pańska zewsząd ich oświeciła, tak że bardzo się przestraszyli. Lecz anioł rzekł do nich: „Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz Pan. A to będzie znakiem dla was: Znajdziecie Niemowlę, owinięte w pieluszki i leżące w żłobie”.

I nagle przyłączyło się do anioła mnóstwo zastępów niebieskich, które wielbiły Boga słowami:

Chwała Bogu na wysokościach,

a na ziemi pokój ludziom,

w których ma upodobanie”.

DWUDZIESTEGO PIĄTEGO GRUDNIA, W DWUDZIESTYM DZIEWIĄTYM DNIU KSIĘŻYCOWYM, GDY MINĘŁO WIELE LAT OD STWORZENIA ŚWIATA, GDY BÓG STWORZYŁ NIEBO I ZIEMIĘ, I UCZYNIŁ CZŁOWIEKA NA SWÓJ OBRAZ, I WIELE WIEKÓW OD CZASU, GDY PO POTOPIE NAJWYŻSZY POZWOLIŁ ZABŁYSNĄĆ TĘCZY, BĘDĄCEJ ZNAKIEM PRZYMIERZA POKOJU; GDY UPŁYNĘŁY WIEKI OD WYJŚCIA NASZEGO OJCA W WIERZE, ABRAHAMA, Z UR CHALDEJSKIEGO, TRZYNAŚCIE WIEKÓW OD WYJŚCIA IZRAELITÓW Z EGIPTU POD PRZEWODEM MOJŻESZA, OKOŁO TYSIĄC LAT OD NAMASZCZENIA DAWIDA NA KRÓLA IZRAELA, W SZEŚĆDZIESIĄTYM PIĄTYM TYGODNIU WEDŁUG PROROCTWA DANIELA, W EPOCE STO DZIEWIĘĆDZIESIĄTEJ CZWARTEJ OLIMPIADY, W SIEDEMSET PIĘĆDZIESIĄTYM DRUGIM ROKU OD ZAŁOŻENIA RZYMU, W CZTERDZIESTYM DRUGIM ROKU RZĄDÓW CESARZA OKTAWIANA AUGUSTA, GDY W CAŁYM ŚWIECIE KRÓLOWAŁ POKÓJ – JEZUS CHRYSTUS, KRÓL ODWIECZNY, SYN PRZEDWIECZNEGO OJCA, PRAGNĄC UŚWIĘCIĆ ŚWIAT SWOIM PRZYJŚCIEM, BĘDĄC POCZĘTYM ZA SPRAWĄ DUCHA ŚWIĘTEGO, SPĘDZIWSZY W ŁONIE MATKI DZIEWIĘĆ MIESIĘCY, RODZI SIĘ W BETLEJEM JUDZKIM Z MARYI DZIEWICY, STAJĄC SIĘ CZŁOWIEKIEM. TAKIE JEST NARODZENIE NASZEGO PANA JEZUSA CHRYSTUSA WEDŁUG LUDZKIEJ NATURY.

Tymi oto słowami wielkiej Kalendy o Narodzeniu Jezusa rozpoczyna się zwykle Pasterkę, sprawowaną przez Ojca Świętego, na Watykanie. Słowa tej niezwykłej nowiny napełniają dzisiaj radością także nasze serca!

Najczcigodniejszy Księże Kanoniku,

Proboszczu naszej Parafii!

Drodzy Lektorzy i Ministranci,

oraz Członkowie wszystkich Wspólnot Parafialnych!

Drodzy Członkowie naszej Parafialnej Rodziny!

Wielce Szanowni Goście!

Bracia i Siostry!

Te wielkie słowa, które Kościół wyśpiewuje w sposób niezwykle uroczysty, brzmią tak samo podniośle, jak równie wielkie słowa Izajaszowego Proroctwa, odczytane przed chwilą. Zawsze, ilekroć ich słucham na Pasterce – a przed laty, jako lektor, odczytywałem je w swojej rodzinnej Parafii – to jakieś mocne poruszenie serca temu towarzyszy i jakieś głębokie przejęcie, bo czuje się, że coś bardzo ważnego i uroczystego się stało, coś niezwykłego!

Oto naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką; nad mieszkańcami kraju mroków zabłysło światło. Jakbyśmy widzieli to światło, które rozjaśnia mroki, spowijające ziemię. A jego zajaśnieniu towarzyszy przeogromna radość! Prorok tak mówi do Boga – z wielką wdzięcznością: Pomnożyłeś radość, zwiększyłeś wesele. Rozradowali się przed Tobą, jak się radują we żniwa, jak się weselą przy podziale łupu. Bo złamałeś jego ciężkie jarzmo i drążek na jego ramieniu, pręt jego ciemięzcy…

Co jednak jest powodem tej wielkiej radości? A to właśnie, że Dziecię nam się narodziło, Syn został nam dany, na Jego barkach spoczęła władza. Nazwano Go imieniem: Przedziwny Doradca, Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju. Wielkie będzie Jego panowanie w pokoju bez granic.

Co ciekawe, moi Drodzy, słowa te Prorok Izajasz pisał na osiem wieków przed tym, jak Boże Dziecię faktycznie narodziło się na tej ziemi, my te słowa odczytujemy dwadzieścia wieków po tym Wydarzeniu, a mamy wrażenie, że Prorok do nikogo innego, jak właśnie do nas te słowa kieruje. Jakby je napisał dzisiaj, tej nocy, na wieść o Bożym Narodzeniu.

Bo tak dokładnie jest! To słowo jest do nas – i tylko do nas! Owszem, skierowane jest także do innych i inni je słyszą, i też się nad nim pochylają, próbując je zgłębiać i do życia odnosić. Ale do nich skierowane jest inaczej, a do nas inaczej – do każdej i każdego z nas inaczej.

Boże słowo skierowane jest do całego Kościoła, jako wspólnoty, dlatego podejmujemy próby wspólnej, pogłębionej refleksji i szukamy odniesień do obecnego czasu. Ale tak naprawdę najpełniejszym będzie to odniesienie, jakie każda i każdy z nas uczyni do siebie. Bo to Słowo, Boże słowo – żeby to jeszcze raz powtórzyć – do każdej i każdego z nas dociera indywidualnie, każdego inaczej porusza, każdemu inne podpowiada rozwiązania. Takie jest bogactwo Słowa – jest to przecież bogactwo samego Boga, a ono, jak wiemy, jest niezmierzone i nieprzebrane.

Dlatego wszyscy, jak tu dzisiaj jesteśmy – każda i każdy z nas, indywidualnie i po imieniu – inaczej te słowa do siebie odnosi. Widzimy przy tym, jak są one aktualne, jak żywe, jak wyraźnie i konkretnie wskazują na Tego, który dzisiaj do nas przychodzi.

Jeszcze bardziej i dokładniej – ze wskazaniem już na konkretne osoby, miejsca i czas – mówi o tym dzisiejsza Ewangelia. Prorok mówi – jak to prorok – bardziej może poetycko, bardziej patetycznie, uroczyście. Ewangelista Łukasz opowiada nam to bardzo zwyczajnie – bo Syn Boży przyszedł bardzo zwyczajnie. Chciałoby się wręcz powiedzieć: aż za bardzo zwyczajnie! Aż za bardzo…

Bo nawet nie mówiąc już o tym, że nie narodził się jak wielki Władca i Pan Nieba i ziemi – którym przecież jest – to nawet nie narodził się w warunkach godnych człowieka! Kiedy bowiem nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie.

Może zadajemy sobie pytanie, dlaczego akurat tak? Dlaczego na to pozwolił? Dlaczego nie przyszedł w jakimś świetlistym płomieniu, prosto z Nieba, otoczony chociażby tymi Aniołami, którzy ukazali się pasterzom, śpiewając hymn chwały Bożej?… Oni śpiewali, oni na Niebie zajaśnieli, oni ukazali wielką Bożą chwałę, a On, Boży Syn, a więc Ten, który miał do tego największe prawo i wręcz wydawało się, że powinien tak się światu objawić – narodził się między zwierzętami i „żłób Mu za kolebkę dano”. A pierwszymi, którzy Go powitali – zaraz po zwierzętach – byli pasterze. Najprostsi z najprostszych i najubożsi z ubogich.

Kiedy tak patrzymy na całą tę sytuację i wracamy na chwilę do owych wspaniałych tytułów, jakimi dzisiaj Izajasz obdarzył przychodzącego Władcę, to coś nam tu nie pasuje. Kiedy bowiem słyszymy: Przedziwny Doradca, Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju, a widzimy Dziecko dwojga ubogich ludzi, którym świat zatrzasnął „przed nosem” wszystkie drzwi, nie znajdując nawet jednego kącika w jakiejś ogrzanej izbie, odsyłając w ten sposób niejako na margines swego życia i funkcjonowania – i widzimy, jak to Dziecko, z tego właśnie powodu, Rodzice musieli złożyć do bydlęcego żłobu, to coś nam tu nie gra.

Przedziwny Doradca, Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju w żłobie? W zimnie, w jakiejś grocie, czy stajni? – mniejsza o to, co to dokładnie było. Ważne, że nie wśród ludzi, nie wśród życzliwych serc, tylko na uboczu, na marginesie, a wręcz – poza marginesem. Coś nam tu nie pasuje.

Dzisiejsi książęta i królowie, dzisiejsi możnowładcy i nawet doradcy – zupełnie inaczej się noszą, kim innym i czym innym się otaczają. Co więcej, Paweł Apostoł, w drugim dzisiejszym czytaniu – by tak rzec – nie rozpieszcza nas jakimiś świątecznymi czułościami, ale każe oczekiwać błogosławionej nadziei i objawienia się chwały wielkiego Boga i Zbawiciela naszego, Jezusa Chrystusa owszem – ale jako tego, który wydał samego siebie za nas, aby odkupić nas od wszelkiej nieprawości.

Czyli, mówi jasno i dobitnie, po co ów wyjątkowy Pan i Władca przyszedł na ziemię. Nie dla zaszczytów i splendorów, nie dla prestiżu i władzy (po ziemsku rozumianej); nie dla pieniędzy i stanowisk. Przyszedł, aby być jednym z nas, aby być wśród nas, aby dzielić nasz los.

Czy mógł przyjść inaczej, bardziej uroczyście, bardziej podniośle, majestatycznie, wzbudzając podziw, a może i strach całego świata? Pewnie, że mógł! Wszystko jest w Jego mocy i wszystko jest w Jego władzy. A czy musiał wydawać samego siebie za nas – jak pisze Paweł – aby odkupić nas od wszelkiej nieprawości? Oczywiście, że nie musiał! Mógł nas odkupić i wyratować z każdego nieszczęścia jednym słowem, a nawet jedną myślą, a nawet jednym zamiarem. A jeśli nawet miałaby to być ofiara krwawa, to przecież w pieśni eucharystycznej śpiewamy, że On „może wszystkich nas jedną kroplą obmyć z win i zmaz”. Nie musiał przeżywać tego wszystkiego, co przeżywał.

I mógł się narodzić w komnacie, wyściełanej atłasami, ciepłej i jasnej, otoczony całym dworem, oczekującym i wiwatującym na Jego cześć – oczywiście, że mógł. Ale nie chciał. Bo tylko w ten sposób, w jaki przyszedł, w jaki z nami był, w jaki oddał za nas życie – przekonał nas, jak bardzo nas kocha, jak bardzo mu na nas zależy, jak bardzo chce być z nami! Żeby Mu nikt nigdy nie zarzucał, że nie rozumie człowieka, że nie wie, co ludzie tak naprawdę przeżywają.

Nieraz może nam się zdarza, moi Drodzy, uczestniczyć w takiej rozmowie, w której jeden pociesza drugiego w obliczu jakiegoś dramatycznego doświadczenia, w obliczu jakiegoś nieszczęścia, mówiąc: „Rozumiem Cię. Wiem, co przeżywasz”. Często wówczas słyszy w odpowiedzi: „Nie, nie rozumiesz. Nie wiesz, co przeżywam”.

Oczywiście, że nie wie. Bo wiedzieć, co dany człowiek przeżywa, może tylko ten, kto przeżywa, albo przeżył to samo. To zawsze będzie nieco inne przeżycie, bo inna jest wrażliwość, a też i inna odporność na trudne doświadczenia u każdej i każdego z nas. Niemniej jednak, jeżeli przeżyło się coś podobnego do tego, co przeżył tamten człowiek, można powiedzieć, że się go rozumie.

Inaczej, można co najwyżej starać się go zrozumieć, na pewno wsłuchać się w jego skargę, w jego ból, na pewno wspierać go modlitwą, być przy nim. Przez to na pewno w jakimś stopniu da się go zrozumieć. Ale nigdy do końca!

A Jezus – jako Człowiek – chciał rozumieć do końca. Ten, który do końca umiłował, chciał do końca rozumieć i dzielić los swoich dzieci. Dlatego dzielił. A dzieci nie zaoszczędziły Mu niczego – i to już począwszy od chwili Narodzenia. Stąd też Jego historia, moi Drodzy, jest nam tak bliska. I dlatego słuchając opisu Proroka Izajasza sprzed dwudziestu ośmiu wieków, na temat wydarzenia, które dokonało się dwadzieścia wieków temu – odnosimy wrażenie, że sprawa dotyczy naszego czasu i naszych przeżyć. Dotyczy nas samych.

Bo dotyczy! Bo po to – dokładnie po to – Jezus wszedł pomiędzy nas. I to Jego bycie wśród nas jest wciąż żywe, wciąż aktualne, wciąż aktywne. Przychodzi do nas jako Przedziwny Doradca, Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju. Tak, prawdziwy Książę Pokoju – pokoju, jaki tylko On dać może. Jako Książę Pokoju – ale nie książę z bajki! Przychodzi bardzo realnie – do bólu realnie – wchodząc w naszą codzienność, w nasze ludzkie dramaty i dylematy! Dzieląc z nami nasz los – do końca!

A jeżeli nam się dziś wydaje, że to nieprawda, że to takie tylko księżowskie gadanie na ambonie, bo co ma mówić ksiądz w Boże Narodzenie, jak nie takie właśnie miłe dla ucha, ale w sumie puste androny – jeśli nam się tak wydaje, to może dlatego, że i my należymy do tych, którzy zatrzasnęli przed Nim drzwi swego serca. Albo przynajmniej – szczelnie zamknęli… Albo – nie otworzyli na oścież, do końca… Może nie dajemy mu całej przestrzeni w swoim sercu, nie za wiele Mu tam miejsca zostawiamy…

A tymczasem, On chce całego naszego serca! Całego! On, który oddał się nam bezgranicznie – tego samego oczekuje od nas! Nie po to, aby nas zniewolić, ograniczyć, stłamsić. Nie po to, aby nam pokazać, kto tu rządzi! Nie! Już wystarczająco nasi rządcy nam to codziennie pokazują.

On, Książę Pokoju, przychodzi po to, aby – właśnie – dać nam pokój! Prawdziwy pokój serca! Taki pokój, który pozwoli nam zachować psychiczną równowagę i jasne spojrzenie na świat, na ludzi i na samych siebie, na swoją przyszłość – bez względu na to, co się wokół dzieje! O takim pokoju mówimy, moi Drodzy!

On jest możliwy! Tak, jest możliwy taki pokój w sercu – w każdym sercu! W sercu każdej i każdego z Was, jak tu jesteście, i także w moim sercu. Jest możliwy! Taka psychiczna równowaga, takie spokój wewnętrzny, takie poczucie wewnętrznej stabilności duchowego bezpieczeństwa, że naprawdę nie trzeba będzie ustawiać się w kolejce do psychiatry, czy brać tabletek na uspokojenie.

I nie chodzi mi o to – spieszę wyjaśnić – że chcę w tej chwili odradzić jakiekolwiek zwracanie się do lekarzy po pomoc, jeśli jest taka potrzeba. Ale leczenie ducha zacznijmy od bliskiego kontaktu z Jezusem. W taki bardzo konkretny sposób: stały stan łaski uświęcającej, czyli Spowiedź nie rzadziej, jak co miesiąc, a jak trzeba, to i częściej; Komunia Święta na każdej Mszy Świętej; Msza Święta w każdą niedzielę i święto, a może i w dni powszednie; codzienna modlitwa – w różnej formie, także poprzez spontaniczną rozmowę z Bogiem; częsty kontakt z Bożym słowem, poprzez jego czytanie lub słuchanie, a tą drogą bardzo często pokój płynie do serca: właśnie przez Boże słowo.

Moi Drodzy, to wszystko, co tu mówimy, jest możliwe do realizacji – w naszej codzienności. Nie trzeba ze swego życia robić klasztoru – my wiedziemy inne życie od Osób, powołanych do życia zakonnego. Siłą rzeczy, nasze życie wygląda inaczej, bo przecież praca, nauka, załatwianie tysiąca codziennych spraw. Ale to wszystkie można, a wręcz trzeba – przeżywać z Jezusem. W stałym kontakcie z Nim. Więcej: w mocnej, duchowej więzi z Nim!

Dlatego Jemu tak bardzo zależy, żebyśmy Mu nie skąpili swego serca, byśmy Mu w tym naszym sercu nie wydzielali po centymetrze, starając się – ile tylko się da – zachować dla siebie. Bo może zażąda za dużo… Albo ograniczy naszą wolność… Nie, moi Drodzy, ze strony Jezusa to nam naprawdę nie grozi!

Skoro przeżywamy dzisiaj Uroczystość Narodzenia Pańskiego – w takim, a nie innym kontekście i w takich okolicznościach – to znaczy, że te okoliczności nie są dla Niego za trudne, aby do nas przyjść. I to znaczy, że pomimo tego wszystkiego, co widzimy wokół siebie i w mediach, co słyszymy w rozmowach, co nas osobiście dotyka i może nieraz niepokoi, a wręcz trwoży – pomimo tego wszystkiego On, Jezus Chrystus, Boży Syn, naprawdę o nas nie zapomniał. I cała ta sytuacja, której doświadczamy, ani Go nie zaskoczyła, ani nie przerosła!

On nadal ma nad wszystkim kontrolę i władzę – pomimo intryg i zakulisowych machlojek współczesnego świata i pomimo totalnej dezorientacji, w której żyjemy. Bo już nie wiemy, kogo słuchać, kto ma rację, kto chce nam pomóc, a kto tylko oszukać, zarobić na całym nieszczęściu i jeszcze nas wpędzić w kolejne problemy. Nie wiemy tego. Ale – na szczęście – On jest we wszystkim doskonale zorientowany. Przed Nim nic nie jest ukryte! On wszystko widzi – swoim Boskim wzrokiem prześwietla na wylot wszystkie sprawy i sprawki, niecne zamiary i intrygi.

I tylko On może to wszystko pokonać. On może całą tę obecną sytuację odmienić, zwyciężyć wszelkie działania złego ducha, przywrócić nam pokój i spokój. On to wszystko może! Powiedzmy więcej: On tego wszystkiego dokona! On zwycięży, On wyprowadzi nas z tego, On nas znowu – by tak rzec – postawi do pionu! Pozwoli nam już bez lęków i obaw wyjść do siebie nawzajem z wyciągniętą ręką, z opłatkiem w ręku… Pozwoli nam być blisko siebie, być razem, bez konieczności dystansu, dezynfekcji i maseczki. On nas z tego wszystkiego wyprowadzi. Kiedy?

Wtedy, kiedy On uzna to za właściwe i najlepsze dla nas. Bo On po to przyszedł, aby nam przynieść zbawienie. Także, aby nas podtrzymać na duchu w tych codziennych, ziemskich sprawach. One też są dla Niego ważne – stąd mówimy sobie dzisiaj, że chciał w nie wejść najgłębiej, jak się tylko dało, bardzo osobiście i bardzo realnie. Zatem, te doczesne nasze sprawy są dla Niego ważne. Ale ważniejsze jest, aby nas wszystkich doprowadzić do zbawienia.

Dlatego, jeżeli nawet daje nam taki trudniejszy czas, to po to, aby z tego wyprowadzić jeszcze większe dobro! Takie, o którym teraz nawet nie mamy pojęcia! Tylko zaufajmy do końca! Oddajmy Mu całe nasze serce, całe nasze życie – nie „prawie całe”, z jakąś odrobiną, odłożoną dla siebie, na tak zwaną „czarną godzinę”! Nie, oddajmy się cali i bez reszty – wszystkie wymiary naszego życia, także te ciemne nasze sprawki, nasze grzechy i wady, do których się przyzwyczailiśmy i z którymi jest nam dobrze. Wszystko Mu oddajmy!

Bądźmy z Nim w stałym kontakcie modlitewnym i sakramentalnym, także w Jego słowie, a przekonamy się, że spokojnie przetrwamy każdą trudność. I raczej nie trzeba będzie korzystać z porady psychiatry. Bo to właśnie Jezus da nam swój pokój, prawdziwy pokój serca. Tylko zaufajmy! I trwajmy z Nim! W pełnej jedności! Nie szukajmy innych uzdrowicieli, nie słuchajmy tego całego bełkotu medialnego i cudownych sposobów na wszystko, od jakich roi się w mediach, szczególnie w internecie.

Czas, który godzinami przeznaczamy na słuchanie serwisów informacyjnych i czytanie najróżniejszych wiadomości w internecie – przeznaczmy na modlitwę, lekturę Pisma Świętego, albo dobrej książki. Rozmawiajmy z ludźmi głębokiej wiary! Zajmijmy się czymś sensownym, wszystko ofiarując na chwałę Bożą! A przekonamy się, że pokój Jezusowy ogarnie nasze serce. I Matka Najświętsza to nasze serce – tak często teraz przestraszone, znękane, zdezorientowane – otuli swoją miłością, jak dzisiaj otuliła Dzieciątko w żłobie. Tylko zaufajmy! Na sto procent!

On, Jezus Chrystus, dzisiaj dla nas narodzony, z tego wszystkiego nas wyprowadzi! On zwycięży! Bo On nas naprawdę – bardzo, bezgranicznie i nieustannie kocha. Naprawdę! Ani na sekundę o nas nie zapomniał.

Właśnie dlatego, jakby nie zważając na to wszystko, co dookoła, przychodzi do nas znowu, znowu się dla nas rodzi. Pomimo wszystko – i wbrew wszystkiemu. Rodzi się ponownie – dla nas. Po raz dwa tysiące dwudziesty. Jak może jeszcze bardziej udowodnić, że Mu na nas zależy?… Przychodzi i przynosi swój pokój – pokój serca!

Z całego swego serca życzę Wam wszystkim, Kochani – i sobie też – żebyśmy mieli odwagę ten Jego pokój przyjąć! Żebyśmy Mu naprawdę zaufali… Do końca…

6 komentarzy

  • Życzę Wam, abyście w te Święta nie zostali sami w domu z Kevinem, ale poszukali Tego, który rzeczywiście będzie Nowonarodzonym Dzieckiem  Waszej rodziny i wywróci Wasze życie do góry nogami, aby to On zajął należne mu miejsce i był znany i pielęgnowany przez Was cały następny rok. On szuka miejsca swojego przyjścia, czy w tym roku otworzysz mu drzwi?

    • Kontynuując piękne wezwanie Rafała… spójrzcie, jeśli tego nie zrobimy, nie postąpimy jak Samarytanka (nie wytrzymała by się nie podzielić z bliskimi swoim spotkaniem z Jezusem), nie postąpimy jak Nikodem (nie mógł czekać do rana, musiał spotkać się z Jezusem w nocy), nie postąpimy jak Maria (jej głęboka wiara ocaliła życie brata). Jeśli się z Nim nie spotkamy, nie ma szans byśmy coś ważnego uratowali, ocalili, urodzili w swoim sercu.

      • A zatem, życzmy sobie tej ŚWIĘTEJ NIECIERPLIWOŚCI, o której pisze Marcin. Dziękuję Marcinowi i Rafałowi za głębokie, nietuzinkowe życzenia!
        xj

  • „Przedziwny Doradca, Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju – w żłobie? ”
    NIE! On, już nie leży w betlejemskim żłobie…On jest w moim i Twoim sercu Drogi Czytelniku…. Tylko czym jest wypełnione moje serce ? Czy jest czystą, pachnącą izdebką, gdzie panuje miłość, pokój, radość…, czy może jednak stajnią namiętności, brudu i grzechu ?…
    Wiem Jezu, że Ty nie brzydzisz się grzechem człowieka, że Ty właśnie po to przyszedłeś na świat , aby wyzwolić ludzi od grzechu i pouczyć jak żyć i ukazać Miłość przybitą na krzyżu i pragniesz abyśmy mieli udział w Twoim Zmartwychwstaniu do którego ma nas prowadzić Prawdziwy Doradca, Pocieszyciel, Kierownik duchowy, Adwokat dany nam z nieba, Duch Święty. Boże Dziecię, śpiewamy Ci Hosanna na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.