Szczęść Boże! Pozdrawiam w pierwszym dniu Okresu zwykłego, w który – już po raz drugi, w kolejny poniedziałek – swoją prostą, pełną szczerej wiary refleksją, wprowadza nas Janek Kondej, Lektor z Samogoszczy. Bardzo dziękujemy za świadectwo osobistego zachwytu nad wielkością Jezusa!
A przy okazji, składamy serdeczne życzenia urodzinowe! Niech z Nieba popłyną strumienie łask! Życzymy tego z całego serca!
Podobnie, jak Pani Marii Suskiej, dobrej i życzliwej Osobie z Kłoczewa, a także Magdzie Golbie, należącej w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Wojcieszkowie.
Dostojnych Jubilatów wspieram serdeczną modlitwą!
I już zapraszam do refleksji nad Bożym słowem. Niech przemawia do każdej i każdego z nas indywidualnie. Niech Duch Święty będzie natchnieniem i światłem!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Poniedziałek 1 Tygodnia zwykłego, rok I,
11 stycznia 2021.,
do czytań: Hbr 1,1–6; Mk 1,14–20
POCZĄTEK LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:
Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna. Jego to ustanowił dziedzicem wszystkich rzeczy, przez Niego też stworzył wszechświat.
Ten Syn, który jest odblaskiem Jego chwały i odbiciem Jego istoty, podtrzymuje wszystko słowem swej potęgi, a dokonawszy oczyszczenia z grzechów, zasiadł po prawicy Majestatu na wysokościach. On o tyle stał się wyższym od aniołów, o ile odziedziczył wyższe od nich imię.
Do którego bowiem z aniołów powiedział kiedykolwiek: „Ty jesteś moim Synem, Jam Cię dziś zrodził”? I znowu: „Ja będę Mu Ojcem, a On będzie Mi Synem”. Skoro zaś znowu wprowadzi Pierworodnego na świat, powie: „Niech Mu oddają pokłon wszyscy aniołowie Boży”.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Gdy Jan został uwięziony, Jezus przyszedł do Galilei i głosił Ewangelię Bożą. Mówił: „Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”.
Przechodząc brzegiem Jeziora Galilejskiego ujrzał Szymona i brata Szymonowego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. Jezus rzekł do niech: „Pójdźcie za Mną, a sprawię, że się staniecie rybakami ludzi”. I natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim.
Idąc nieco dalej ujrzał Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego, Jana, którzy też byli w łodzi i naprawiali sieci. Zaraz ich powołał, a oni zostawili ojca swego Zebedeusza, razem z najemnikami w łodzi i poszli za Nim.
A OTO SŁÓWKO JANKA:
W pierwszym czytaniu zapisane zostały dwa zdania ,które najbardziej mnie dotknęły: Ten Syn, który jest odblaskiem Jego chwały i odbiciem Jego istoty, podtrzymuje wszystko słowem swej potęgi, a dokonawszy oczyszczenia z grzechów, zasiadł po prawicy Majestatu na wysokościach. On o tyle stał się większy od aniołów, o ile odziedziczył dostojniejsze od nich imię.
Te zdania pokazują, jak wielki jest Jezus! To jest niesamowite, że On podtrzymuje wszystko – dosłownie wszystko! – słowem swej potęgi. Jezus jest tak wielki, że zasiadł po prawicy Boga i stał się większy od aniołów, i odziedziczył dostojniejsze od nich imię. Zobaczcie, jaki wielki jest Jezus!
On nam nawet grzechy odpuszcza. A my Go możemy przyjmować codziennie w Komunii Świętej. On nam zostawił wskazówki, byśmy mogli być z nim w Królestwie Bożym. To jest – jednym słowem – NIESAMOWITE! Tylko to od nas zależy, czy my w to wszystko wierzymy. Czy przystępujemy często do Sakramentu Pokuty. I czy przyjmujemy Go jak najczęściej w Komunii Świętej.
Kiedyś natchnęła mnie taka myśl. Na obrazku komunijnym widnieje zdanie: ,,Po raz pierwszy w pełni uczestniczył w Ofierze Mszy Świętej…”. To dlaczego połowa osób, które mogą przyjąć Jezusa Chrystusa i w pełni uczestniczyć w Ofierze Mszy Świętej, tego nie robi, choć Jezus właśnie po to dał nam Sakrament Pokuty?
On zrobił to z miłości do nas. W końcu Jezus mówił: Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Przyjmujmy Jezusa jak najczęściej i pozwólmy, by przemieniał nasze życie.
W Ewangelii natomiast słyszymy dwa wezwania: Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!; oraz: Pójdźcie za Mną! Pierwsze wezwanie kojarzy się nam ze Środą Popielcową. Gdy kapłan wypowiada nad nami te słowa lub wypowiada: „Prochem jesteś, i w proch się obrócisz”.
A drugie wezwanie kojarzy nam się z powołaniem. Do kapłaństwa, czy zakonu. Tylko coraz mniej ludzi odpowiada na te wezwania. Coraz więcej ludzi odchodzi z Kościoła. Mniej mężczyzn i kobiet odpowiada: ,,Tak” na wezwanie Jezusa: Pójdź za Mną… Nie mają odwagi, by pójść za Jezusem. Bo pewnie mówią sobie: „Co o mnie ten czy tamten pomyśli, gdy dowie się, że wstąpiłem do seminarium, czy zakonu?”…
A przecież my mamy się podobać nie ludziom, lecz Bogu! Jeżeli więc mówi do nas: Pójdź za Mną!, to trzeba to rozważyć, porozmawiać z Nim i przemyśleć w ciszy – na przykład, na rekolekcjach powołaniowych, których jest sporo.
Piękna jest postawa Szymona, Andrzeja, Jakuba i Jana, który poszli za Jezusem, zostawiając to, co dotychczas robili. Bez żadnego zastanowienia, bo wiedzieli, kto ich powołał… Każdemu Bóg dał jakieś powołanie. Niekoniecznie do kapłaństwa, czy zakonu.
Lecz czy my poszliśmy za głosem rozumu i ludzi, czy Boga – odkrywając to swoje życiowe powołanie?…
Jezus daje się poznać jako Pan czasu, Syn Boga, który nie wybiera godziny po ludzku najodpowiedniejszej do zaproponowania ” nowej lepszej pracy” , lepszego, wartościowszego zajęcia u siebie ale rzuca mimochodem spotkanym rybakom w trakcie ich pracy ” „Pójdźcie za Mną, a sprawię, że się staniecie rybakami ludzi” i jest tak przekonywujący , że Ci nie pytając się „co i jak” idą w ciemno za wezwaniem Jezusa. To niesamowite, nie pojęte, nie zrozumiałe.
Dlaczego nam ludziom współczesnym tak trudno odgadnąć wolę Boga w stosunku do naszego życia… do konkretnego działania…Czy my w ogóle pytamy o to na modlitwie….
Może modlimy się niedbale, zasłaniajac się brakiem czasu. Póki modlitwa nie stanie się przyjemnym traceniem czasu z Przyjacielem, prawdopodobnie będzie nieskuteczna. Albo się przyjaciela szanuje i z nim rozmawia (Z Bogiem też można), albo ma się czas wyłącznie na swoje sprawy. Bo można do kogoś mówić, ale go nie słyszeć i myśleć „nie naprzykrzaj mi się… znowu on… mam jej powyżej uszu”. Jeśli na prawdę kocham – tracę czas dla tej osoby. Jeśli Go na prawdę kocham – rozmawiam z Nim, ale też pozwalam Jemu mówić. W tej tajemnicy mogę odnaleźć siebie prawdziwego. W kawałku ciszy, w przyjacielskiej relacji. W mojej głębi.
To piękne, co Oboje piszecie, ale nie zapominajmy, że takiej postawy trzeba się wytrwale uczyć. Ktoś kiedyś napisał, że modlitwa jest trudną twórczością…
xJ
Ciekawie to Ksiądz ujął. Faktycznie jest to twórcze, kiedy nie jest tylko odbębnianiem. Wszystkie dobre chęci się liczą, lecz to szukanie Boga na modlitwie może z trudnego przerodzić się w intrygujące (wtedy kiedy nie wiem do jakich zakamarków dotrę, dokąd mnie poprowadzi Pan, będę Go coraz mocniej szukał, zgłębiał). Taka Jego natura, myślę, że Pan Bóg jest właśnie taki niedościgniony, że Jego tajemniczość rozpala w modlącym się chęć na więcej i więcej.
Marcin, im więcej czytam Twoich komentarzy, to dochodzę do wniosku, że ja mogę się uczyć również od Ciebie wiary. Dzięki Ci za to, choć Pan Jezus sam w sobie jest najlepszym Nauczycielem to jednak drugi człowiek może być Jego narzędziem.
Dziękuję za te słowa ale i wzajemnie 🙂
A ja powtórzę to, co napisałem nieco wyżej: buduje mnie Wasza wymiana myśli, ale jednocześnie głębia Waszych przemyśleń. Co się zaś tyczy tego sformułowania o modlitwie jako trudnej twórczości, to nie jest ono moje, tylko jednego z poetów.
xJ