Kto wierzy – nigdy nie jest sam!

K

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym przeżywamy Święto Chrztu Pańskiego i jest to zakończenie Okresu Bożego Narodzenia. Co prawda, w naszych kościołach pozostaną jeszcze choinki i szopki, ale w sensie ścisłym, w liturgii ten Okres już się kończy. Swoją drogą, dobrze by było doprowadzić wreszcie do ujednolicenia tych dwóch wymiarów: liturgii i tradycji, bo póki co, jest pewne zamieszanie. Ale – w sumie – niewielkie…

A jeśli mowa o liturgii, to znowu zamieszczam uwagę, którą zamieściłem w Święto Świętej Rodziny, iż w naszych kościołach możemy usłyszeć dziś różne czytania: według nowego układu Lekcjonarza, będą to te, które zamieszczam poniżej, według starego – będą inne: z Proroctwa Izajasza i z Dziejów Apostolskich. Ewangelia za każdym razem będzie ta sama.

Moi Drodzy, może ostatnio mniej, w swoich słówkach wstępnych, wspominam o obecnej sytuacji, związanej z wirusem. Temat ten pojawiał się w niektórych rozważaniach, jak chociażby na Pasterce, ale tutaj trochę mniej do tego nawiązuję, mniej całą sprawę komentuję. Chociaż czytam uważnie wszystkie niezależne opinie na ten temat, a linki do tego typu artykułów zbieram w jednym pliku. Od marca, jest tego już kilkanaście stron! Na blogu jednak rzadziej ostatnio odwołuję się do nich, rzadziej też wszystko komentuję.

Wierzcie jednak, że moja modlitwa w intencji opanowania całej tej sytuacji jest stała, a może nawet coraz bardziej intensywna. Postanowiłem bowiem, że mniej będę całą kwestię komentował – bo już chyba wszystko, co możliwe, zostało powiedziane, a i tak nie wiemy, jak jest naprawdę – natomiast za mało mówi się, w przestrzeni publicznej (także tej katolickiej) o potrzebie modlitwy i nawrócenia, jako JEDYNYM SKUTECZNYM SPOSOBIE na powstrzymanie tego wszystkiego, z czym mamy do czynienia.

Dlatego proszę – nie ustawajmy w modlitwie! Jednoczmy się w niej – gdziekolwiek, kiedykolwiek i jakkolwiek będzie to możliwe. Czyńmy to z wielką wiarą, równie wielka nadzieją i przeogromną miłością!

Nie ustawajmy! Nie zniechęcajmy się! Pan o nas nie zapomniał, nie zostawił nas, nie opuścił… Módlmy się gorąco – módlmy się wszyscy!

Teraz zaś, zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem, aby odnaleźć to jedyne, konkretne przesłanie, z jakim Pan bezpośrednio i osobiście do mnie się zwraca!

A na radosne i głębokie przeżywanie dzisiejszego dnia – niech Was błogosławi Bóg wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Niedziela Chrztu Pańskiego, B,

10 stycznia 2021.,

do czytań: Iz 55,1–11; 1 J 5,1–9; Mk 1,6b–11

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:

To mówi Pan: „Wszyscy spragnieni, przyjdźcie do wody, przyjdźcie, choć nie macie pieniędzy. Kupujcie i spożywajcie bez pieniędzy i bez płacenia za wino i mleko. Czemu wydajecie pieniądze na to, co nie jest chlebem? I waszą pracę na to, co nie nasyci? Słuchajcie Mnie, a będziecie jeść przysmaki i dusza wasza zakosztuje tłustych potraw.

Nakłońcie wasze ucho i przyjdźcie do Mnie, posłuchajcie Mnie, a dusza wasza żyć będzie. Zawrę z wami wieczyste przymierze: są to niezawodne łaski dla Dawida. Oto ustanowiłem cię świadkiem dla ludów, dla ludów wodzem i rozkazodawcą. Oto zawezwiesz naród, którego nie znasz, i ci, którzy cię nie znają, przybiegną do ciebie ze względu na Pana, twojego Boga, przez wzgląd na Świętego u Izraela, bo On cię przyozdobi.

Szukajcie Pana, gdy się pozwala znaleźć, wzywajcie Go, dopóki jest blisko. Niechaj bezbożny porzuci swą drogę i człowiek nieprawy swoje knowania. Niech się nawróci do Pana, a Pan się nad nim zmiłuje, i do Boga naszego, gdyż hojny jest w przebaczaniu. Bo myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami. Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje nad waszymi drogami i myśli moje nad myślami waszymi.

Zaiste, podobnie jak ulewa i śnieg spadają z nieba i tam nie powracają, dopóki nie nawodnią ziemi, nie użyźnią jej i nie zapewnią urodzaju, tak iż wydaje nasienie dla siewcy i chleb dla jedzącego, tak słowo, które wychodzi z ust moich: nie wraca do Mnie bezowocne, zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem, i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa”.

CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:

Najmilsi: Każdy, kto wierzy, że Jezus jest Mesjaszem, z Boga się narodził; i każdy miłujący Tego, który dał życie, miłuje również tego, który życie od Niego otrzymał. Po tym poznajemy, że miłujemy dzieci Boże, gdy miłujemy Boga i wypełniamy jego przykazania, albowiem miłość względem Boga polega na spełnianiu Jego przykazań, a przykazania Jego nie są ciężkie.

Wszystko bowiem, co z Boga zrodzone, zwycięża świat; tym właśnie zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara. A kto zwycięża świat, jeśli nie ten, kto wierzy, że Jezus jest Synem Bożym?

Jezus Chrystus jest Tym, który przyszedł przez wodę i krew, i Ducha, nie tylko w wodzie, lecz w wodzie i we krwi. Duch daje świadectwo, bo Duch jest prawdą. Trzej bowiem dają świadectwo: Duch, woda i krew, a ci trzej w jedno się łączą. Jeśli przyjmujemy świadectwo ludzi, to świadectwo Boże więcej znaczy, ponieważ jest to świadectwo Boga, które dał o swoim Synu.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:

Jan Chrzciciel tak głosił: „Idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby się schylić i rozwiązać rzemyk u Jego sandałów. Ja chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym”.

W owym czasie przyszedł Jezus z Nazaretu w Galilei i przyjął od Jana chrzest w Jordanie. W chwili, gdy wychodził z wody, ujrzał rozwierające się niebo i Ducha jak gołębicę zstępującego na siebie. A z nieba odezwał się głos: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie”.

Zaproszenie na obfitą ucztę, propozycja dobrego pokarmu, jakim Bóg chce obdarzyć swoje dzieci – to znak Jego zmiłowania, a właściwie: stałej troski o swój lud. Naród wybrany, wygnany do Babilonii, nie został bowiem przez Boga zapomniany, ani odrzucony, ani opuszczony. To trudne i bolesne doświadczenie miało się stać sygnałem do ułożenia na nowo swoich relacji z Bogiem i zdefiniowania na nowo swojego miejsca i swojej roli wobec innych narodów.

Otóż, Izrael powinien porzucić dążenia do budowania ziemskiej potęgi, a bardziej zaufać Bogu i właśnie z Nim wzmacniać duchową więź. Ma spożywać przysmaki, pić wino i mleko – bez płacenia, czyli bez angażowania środków doczesnych, potrzebnych do wzmacniania swej pozycji na ziemi.

Bóg przez Proroka zapewnia: Słuchajcie Mnie, a będziecie jeść przysmaki i dusza wasza zakosztuje tłustych potraw. Czyli słuchanie Bożego słowa i pełnienie Jego woli ma być teraz znakiem wskazującym na więź narodu ze swym Bogiem, a nie ziemska, doczesna potęga.

Drogą do wzmocnienia tej więzi jest nawrócenie. Naród interpretował trudne doświadczenie, jakie go spotkało – jako znak opuszczenia przez Boga. Taki ton niejednokrotnie pobrzmiewa na kartach Starego Testamentu. Tymczasem, Prorok Izajasz przekonuje, że prawdziwym powodem tego, co się stało, jest nieposłuszeństwo Bogu! I wzywa: Niechaj bezbożny porzuci swą drogę i człowiek nieprawy swoje knowania. Niech się nawróci do Pana, a Pan się nad nim zmiłuje, i do Boga naszego, gdyż hojny jest w przebaczaniu.

Wynika z tego, że Bóg bardzo chce przebaczać, wręcz oczekuje na taką możliwość i wykorzysta każdą ku temu okazję, pod warunkiem jednak, że będzie tego chciał sam grzesznik! I że będzie żałował za swoje złe uczynki, że zwróci się z prośbą o przebaczenie.

Usłyszmy to jeszcze raz, moi Drodzy: Bóg hojny jest w przebaczaniu! Wręcz można odnieść wrażenie, że to Jemu bardziej zależy na przebaczeniu grzesznemu człowiekowi, niż samemu człowiekowi. A przecież, powinno być dokładnie odwrotnie: to grzesznik powinien wszelkimi możliwymi sposobami zabiegać o Boże zmiłowanie, a Bóg – jeśliby uznał to za stosowne – mógłby mu przebaczyć. Tymczasem, to Bóg wręcz doprasza się u człowieka o możliwości przebaczenia mu grzechów, wzywa do nawrócenia, wyraźnie pokazując mu, co powinien zrobić, aby to Boże zmiłowanie mogło nastąpić. Czemu Bóg tak postępuje?

Przecież my sami, kiedy zostaniemy przez kogoś obrażeni, lub choćby dotknięci jakimś słowem, czy gestem, jesteśmy na tego kogoś zagniewani i wcale nie spieszymy się z przebaczeniem mu tego – szczególnie, jeśli on tego nie chce. A nawet, jeśli chce, to i tak długo zastanawiamy się i rozważamy, czy warto, czy nie warto przebaczyć. A Bóg sam szuka dróg dojścia do serc swoich dzieci, sam wychodzi z propozycją przebaczenia. Dlaczego tak czyni?

Sam tłumaczy to w ten sposób: Bo myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami. Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje nad waszymi drogami i myśli moje nad myślami waszymi. Tak, i myśli Boże, i drogi Boże – i słowo Boże! – górują nad człowiekiem. I dobrze, że tak jest, bo dzięki temu człowiek ma się na kim i na czym oprzeć, ma się czym wspierać – i do czego odwołać! Jeśli tylko zechce…

Ze strony Bożej płynie zachęta: Szukajcie Pana, gdy się pozwala znaleźć, wzywajcie Go, dopóki jest blisko. Czyżby zatem w którymś momencie Bóg miał już nie pozwalać się znaleźć, ani nie być blisko? Nie, Bóg będzie zawsze szukał człowieka, będzie mu przebaczał, będzie – niczym ulewę i śnieg na ziemię – zsyłał do jego serca swoje Słowo. Człowiek jednak nie może tych darów zlekceważyć, nie może ciągle czekać na „lepszą okazję”, lub „lepszy nastrój”, odkładając swoje nawrócenie na później. Do czego prowadzi taka postawa, to naród wybrany dobrze już wiedział, przebywając na wygnaniu babilońskim.

Ale nawet te okoliczności nie musiały – i nie powinny – zniszczyć jego relacji z Bogiem. Bo również tam, na wygnaniu, winien on świadczyć o Bogu i swojej wierze w Niego. W ten sposób, stanie się świadkiem Boga dla innych narodów! Bóg tak o tym mówi: Oto ustanowiłem cię świadkiem dla ludów, dla ludów wodzem i rozkazodawcą. Oto zawezwiesz naród, którego nie znasz, i ci, którzy cię nie znają, przybiegną do ciebie ze względu na Pana, twojego Boga.

Wszystko to, o czym tu sobie mówimy, moi Drodzy, wskazuje na silną więź Boga ze swym ludem. Nawet, jeśli musiał – dla jego nawrócenia i opamiętania – dotknąć go trudnym doświadczeniem, to jednak nigdy nie wycofał swojej miłości, nie odebrał mu swego wybrania, nie przekreślił… Naród ciągle miał szansę związać się ze swoim Bogiem, powrócić do Niego, zacząć Go słuchać i Jego wolę wypełniać.

Taką szansę mamy i my wszyscy, a przyniósł ją nam – a dokładniej: odnowił w nas – Jezus Chrystus. Dlatego Święty Jan, w drugim dzisiejszym czytaniu, naucza: Każdy, kto wierzy, że Jezus jest Mesjaszem, z Boga się narodził; i każdy miłujący Tego, który dał życie, miłuje również tego, który życie od Niego otrzymał. Po tym poznajemy, że miłujemy dzieci Boże, gdy miłujemy Boga i wypełniamy jego przykazania, albowiem miłość względem Boga polega na spełnianiu Jego przykazań, przykazania Jego nie są ciężkie.

Znowu mamy silny akcent, położony na wypełnianie Bożych przykazań, przy czym wyraźnie też widzimy, że mocno, wręcz nierozerwalnie, łączy Apostoł miłość do Boga z miłością do człowieka. Bardzo logicznie tłumaczy, że nie da się kochać Boga, dającego życie i stwarzającego, nie kochając tych, których stworzył i którym życie przekazał. Prawdziwa miłość do Boga wyraża się w miłości do człowieka.

I odwrotnie: Po tym poznajemy, że miłujemy dzieci Boże, gdy miłujemy Boga i wypełniamy jego przykazania. Tylko wtedy tak naprawdę można mówić o miłości do człowieka, kiedy przez niego kieruje się ją do Boga. Miłość do człowieka za cenę miłości do Boga, z pominięciem Boga – nie byłaby prawdziwą miłością.

W tym kontekście, Święty Jan dopowiada: Wszystko bowiem, co z Boga zrodzone, zwycięża świat; tym właśnie zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara. A kto zwycięża świat, jeśli nie ten, kto wierzy, że Jezus jest Synem Bożym?

Jak więc wiele, moi Drodzy, znaczy nasza prawdziwa więź z Bogiem! Dzięki niej, stajemy się na tyle mocni wewnętrznie, że jesteśmy w stanie zwyciężyć cały świat! Nie w znaczeniu militarnym, politycznym, czy ekonomicznym. Jesteśmy w stanie zwyciężyć świat – a właściwie, już to uczyniliśmy – w znaczeniu duchowym, w znaczeniu najgłębszym! Na przestrzeni ducha i serca! Czyli – powiedzmy to wprost – w tym znaczeniu najważniejszym.

Bo to jest właśnie najpewniejsze i najmocniejsze zwycięstwo – to, które dokonuje się na w sferze duchowej. Czyni ono bowiem człowieka moralnym zwycięzcą; czyni go kimś, kto zwycięża w imieniu Boga! A tym właśnie zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara.

Moi Drodzy, to bardzo pocieszające dla nas! To wieść, która naprawdę – podnosi na duchu! Potwierdza to doświadczenie narodu wybranego, o którym mowa w pierwszym czytaniu; potwierdza to doświadczenie wszystkich uczniów Chrystusa, począwszy od czasów Jana Apostoła i innych Apostołów – aż do naszych czasów! To wieść, którą sami winniśmy nosić głęboko w sercu i ciągle ją sobie przypominać, ale którą także powinniśmy ciągle głosić i obwieszczać innym. Jaka to wieść?

Ta mianowicie, która tak mocno wybrzmiewa z dzisiejszych czytań, a którą Papież Benedykt XVI powtarzał wielokrotnie, począwszy od homilii na inaugurację swego Pontyfikatu, poprzez pielgrzymkę do swojej rodzinnej Bawarii, w 2006 roku, aż po wiele różnych dłuższych przemówień i krótszych wypowiedzi, w których z mocą powtarzał: KTO WIERZY, NIGDY NIE JEST SAM!

Myśl tę rozwijał na różne sposoby, ale jej przesłanie jest zawsze to samo: kto swoje życie powierzył Jezusowi, pozostaje już zawsze z Nim i może się cieszyć Jego miłością, Jego obecnością, Jego opieką. Wiara daje poczucie, a wręcz pewność bliskości Pana i wewnętrznego, duchowego bezpieczeństwa wobec tylu różnych trudności i przeciwności, które niesie ze sobą życie. I także wobec ogromnej samotności, w jakiej żyje dzisiaj tak wielu ludzi. KTO WIERZY, NIGDY NIE JEST SAM!

Nie grozi mu samotność, jeżeli będzie ożywiał i ciągle wzmacniał, i ciągle odnawiał – swoją jedność z Jezusem. I także z Jego Matką, która zawsze jest przy swoim Synu i zawsze jest przy tym, kto jest jedno z Jej Synem. Taka szczera wiara daje człowiekowi mocne poczucie, a wręcz pewność ciągłej bliskości Pana: On jest tuż, przy mnie; On jest we mnie, On jest ze mną – zawsze i wszędzie!

I tak, jak dzisiaj, po chrzcie w Jordanie, głos z Nieba obwieścił Jezusowi: Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie!; tak Jezus te same słowa kieruje do każdej i każdego z nas, którzy w Nim trwamy. On po to wszedł do Jordanu, aby w symboliczny sposób wziąć na siebie te grzechy, które – także w sposób symboliczny – ludzie tam pozostawili, wyznając je przed Janem Chrzcicielem. On je wziął na siebie, aby je pokonać, zgładzić je na krzyżu. W ten sposób stał się nam bardzo bliski – już bliższy nie mógł się stać!

Dlatego ten, kto w Niego wierzy, nigdy nie jest sam. Od chwili naszego Chrztu Świętego – jesteśmy z Nim nierozerwalnie zjednoczeni. Nierozerwalnie, bo nawet jeśli my zechcemy tę więź zerwać, to On jej nie zerwie – będzie ciągle czekał na nasz powrót.

Moi Drodzy, wspominając dzisiaj swój Chrzest Święty i dziękując za niego – co czynimy wyjątkowo rzadko, a dzisiaj jest ku temu świetna okazja – spróbujmy spokojnie pomyśleć, uświadomić sobie, przypomnieć sobie tę prawdę, że my naprawdę jesteśmy z Jezusem i Jego Matką bardzo, ale to bardzo blisko! Jesteśmy z Nimi jedno.

Dlatego już nie ma miejsca na grzech, na ciągłe wracanie do tych samych wad i błędów, przyzwyczajeń i schematów myślenia. Nie ma też miejsca na rozpacz, poczucie beznadziejności, bezsensu życia… Nie ma miejsca na miażdżące i odbierające chęć do życia poczucie samotności. To wszystko, dzięki wierze, jest pokonane przez Jezusa w nas! Jest pokonane przez nas samych – mocą Jezusa!

Oczywiście, dar Chrztu Świętego trzeba w sobie ciągle rozwijać – tak, jak to sobie dzisiaj mówimy: poprzez słuchanie Bożego słowa, wypełnianie Bożych przykazań; poprzez miłość do Boga, wyrażoną konkretną miłością do człowieka i miłość do człowieka, realizowaną ze względu na miłość do Boga. To wszystko będzie znakiem naszej czynnej współpracy z łaską Bożą. Ale źródłem tego wszystkiego jest nasz Chrzest Święty, który uczynił nas dziećmi Bożymi i przyjaciółmi Jezusa Chrystusa.

O tym, jak wielkim darem i zaszczytem, ale jednocześnie zadaniem i zobowiązaniem jest fakt przyjęcia przez nas Chrztu Świętego, tak mówił Święty Papież Leon Wielki w jednej ze swoich homilii: „Poznaj swoją godność, chrześcijaninie! Stałeś się uczestnikiem Boskiej natury, porzuć więc wyrodne obyczaje dawnego upodlenia i już do nich nie powracaj. Pomnij, jakiej to Głowy i jakiego Ciała jesteś członkiem. Pamiętaj, że zostałeś wydarty mocom ciemności i przeniesiony do światła i królestwa Bożego.

Przez Chrzest stałeś się przybytkiem Ducha Świętego, nie wypędzaj Go więc z twego serca przez niegodne życie, nie oddawaj się ponownie w niewolę szatana, bo twoją ceną jest Krew Chrystusa.” Tak mówił Papież Leon Wielki.

A zatem, poznaj, chrześcijaninie swoją godność! Nigdy o niej nie zapominaj! I pamiętaj: KTO WIERZY, NIGDY NIE JEST SAM!

12 komentarzy

  • Piękne słowo Boże KS Jacku podnosi na duchu daje nadzieję na lepsze jutro i że zawsze możemy pójść do Chrystusa bo wiemy że nie jesteś my sami on nam da pocieszenie i siłę do walki szczęść Boże

  • Częstochowska Matko moja,
    Do Ciebie prowadzi dziś moja droga.
    Ty, która zawsze przy Synu stałaś
    i swoją opieką Go obdarzałaś.

    Ty, która naród swój biało czerwony
    Pod berłem rady swej prowadzić raczyła
    Wejrzyj raz jeszcze Królowo Polski za nami
    i przebudź nas, bo w Tobie nasza siła.

    Niech czas rodzenia się miłości nastanie,
    Odrzućmy lęk i ogólne narzekanie,
    By drogę do Boga wyznaczyć na nowo
    Zaufaj mu, zaufaj mu, On czeka na to słowo.

    Dał nam Dekalog, abyśmy wiecznie żyli,
    A my co z niego żeśmy zrobili.
    Odwrotność czy kartę przetargową.
    Co prawdą? A co modą?

    Dziś w mediach już kolęd nie grają
    bo inni władcy nuty podkładają.
    A my słuchamy bełkotu tego
    i wierzymy, że to coś wspaniałego.

    Nie ma przez ten świat innej drogi do Ciebie
    jak prawo Prawem, ewangelia by Ewangelią była,
    a hostia by Najświętszy Pokarm
    w Chrystusowym Kościele stanowiła.

    Więc dziś zanoszę modlitwy me za Was
    Biskupów, Kapłanów i za Papieża
    by kościół Kościołem był zawsze
    i słuchał swojego sumienia.

    By zdanie z ewangeli:
    „na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą”
    było zaszczytem dla Was, a dla nas Bożą Drogą.

  • Szczęść Boże! Wydaje się, że modlitwa odniosła skutek w postaci szczepionki. Tylko co będzie potem? Jest kilka rodzajów, tzn są lepsze i gorsze. Czym zaszczepią nas? Jakie będą skutki uboczne? Chyba o to należy się modlić, żeby tych minusów było jak najmniej.

  • Od strony praktycznej rzecz biorąc, podsłuchujac to tu, to tam, wydaje się że poziom świadomości katolików w naszym kraju nie jest zbyt obiecujący. Ich życie niewiele różni się od niewierzących. Tu biję się mocno we własne piersi! Jestem mocno przekonany, że jest choćby garstka prawdziwie oddanych chrześcijan, ale w dzisiejszym, przetrąconym , idącym ku upadkowi, jak coraz bardziej dynamiczna kula śnieżna świecie, to trochę mało. Dlatego my, przyznajacy się do Jezusa, szczerze módlmy się za nasze prawdziwe nawrócenie. Nawracajmy się każdego dnia, żeby nie marnować darów i łask od Pana, żeby jak największa część niewierzących lub obojętnych ludzi zaczęła myśleć inaczej. Niech nurtuje ich nasze postępowanie, dajmy im pole do myślenia, że można żyć inaczej. Starajmy się być dla każdego na tyle niepojętym, by z zainteresowaniem szukał nowych dróg, a właściwie tej jedynej, którą mu ofiarowal Bóg. Dajmy tym ludziom = naszym siostrom i bratom praktyczne powody do ostatecznej ich przemiany. Jeśli będziemy podrzucać im każdego dnia po jednym Jezusowym spojrzeniu, uczynku, spokoju ducha, cierpliwości, pokażemy jednostkowo każdemu że jest ważny, ale nie dla siebie, lecz dla Stwórcy, który dał mu powołanie. Ale to mozolna praktyka naszego nawrócenia może dopiero zdziałać efekty. Może wtedy zginie jedno z „lepszych dzieł” szatana, apostazja. W tej modlitwie Najświętsza Maryja Panna będzie nas mocno i skutecznie wspierać, bo przy Niej jest Jej najdroższy Syn, który być może kolejny raz spyta: Matko czy to Moja lub Twoja sprawa? Niech każdy sobie zada pytanie, co powinna odpowiedzieć Maryja Swemu Synowi (patrząc na nas, uważajacych się za chrześcijan).

    • Na jakiej podstawie twierdzisz,że poziom świadomości katolików nie jest zbyt obiecujący?
      Skąd czerpiesz takie dane ? Czy to można tak jednoznacznie stwierdzić ,że ktoś jest dobrym a ktoś inny gorszym katolikiem?

      • Mówię to patrząc przede wszystkim na siebie. Jest tam wykrzyknik odnoszący się do mnie. A wnoszę to po tym, że widzę co się dzieje; coraz więcej ludzi opuszcza Kościół a jest to też wina nas , żyjacych obok nich. PS. Czy ja piszę na tyle zawile, ten przekaz nie był jasny?

        • Nie piszesz zawiłe. Ale czasem trzeba doprecyzować. Z pomocą pytań😉. Apropo ilości w Kościele.
          Może nie idźmy w ilość, tylko w jakość. Myślę, że odchodzenia są różne. Np wśród młodych ludzi widzę coś w rodzaju mody na niechodzenie do Kościoła i jego krytykę tylko dla krytyki. Wyświechtane argumenty ze ten ksiądz to taki tamtem to taki itp.
          Czy to jest jakaś nowość że ludzie na świeczniku popełniają grzechy?
          Czy ksiądz to nie człowiek? To tak samo można porównać do dentysty.
          Jeżeli jeden źle mnie potraktował to mam już się nie leczyć?
          To oczywiście tylko jedna z przyczyn odejść. Pewnie jest ich więcej. Jednak wytrwała modlitwa czyni cuda. Choć czasem wydaje się bez sensu.

          • Myślę Robsonie, że szczera modlitwa nigdy nie jest bez sensu. Przyniesie żniwo, kiedy Pan Bóg wybierze najlepszy czas. I między innymi dlatego powinniśmy odwdzięczać się Mu swoją miłością. A wracając do Twojego stwierdzenia, że Kościół jest niemodny… myślę ze Kościół nie jest od tego żeby być modny czy popularny. Główny akcent chciałem położyć na fakt, o ile się nie mylę, że aby bronić Kościół od niesprawiedliwych oskarżeń, to właśnie wielu z nas, chrześcijan powinno brać udział w Jego obronie. Swoją postawą możemy wiele. Zgadzam się, że Kościół potrzebuje oczyszczenia, ale Bóg sobie z tym poradzi a już na pewno nie dokonają tego oczyszczenia żółto-niebieskie media, którym bliżej do mediów komunalnych.

  • Nie napisałem że Kościól jest niemodny.Gdzie widzisz takie sformułowanie?
    Napisałem,że panuje moda na niechodzenie do Kościoła. A to zasadnicza różnica .
    Proszę o precyzję. To że Kościół nie musi być modny to oczywista oczywistość.
    Nie jest to jego rolą. Pytanie,czy my musimy go bronić? Moim zdaniem,jeżeli sami będziemy wierzącymi naprawdę Kościół nie będzie potrzebował obrony.Przetrwał tyle nawałnić ,przetrwa i obecne.
    Podobnie z naszą wiarą.Mając solidny fundament ,ostatecznie zwyciężymy pomimo różnych zawirowań.
    Co do niebiesko żółtych mediów. Szkoda słów na dyskusję. Bez komentarza.

    • Myślę, że pomimo tego ostatniego zdania Robsona, w ostatnim wpisie, dyskusja obu Panów była świetna i na poziomie, a dla mnie – bardzo budująca. Wydaje się, że obaj Panowie jasno wyłożyli swoje racje – i to w sposób taktowny, bardzo kulturalny, bez cienia agresji. Dlatego byłbym za tym, żeby może nie kwitować tak dobrej rozmowy stwierdzeniem: Szkoda słów na dyskusję. Bez komentarza – nawet, jeżeli to stwierdzenie o mediach nie za bardzo się podobało… W niczym to jednak nie zmienia mojej opinii: bardzo dobra dyskusja!
      Rafałowi dziękuję za modlitwie w kształcie wiersza. Kto jest Autorem?
      Serdecznie pozdrawiam Weri – dzięki za dobre słowo!
      xJ

      • Otóż mi się to stwierdzenie podobało😁Ja mam podobne zdanie o tych mediach. Dlatego już nie chciałem ciągnąć tego wątku😁.
        Pozdrawiam

        • A, to przepraszam. Bo odniosłem wrażenie, że się aż tak nie podobało, że koniec dyskusji. Już wszystko jasne. Pozdrawiam!
          xJ

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.