Z Jezusem jesteśmy bezpieczni!

Z

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu wczorajszym urodziny przeżywał Andrzej Ostapiuk, należący w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot. Życzę Mu pełnej jedności z Jezusem i odwagi do kroczenia tylko Jego drogą! Zapewniam o modlitwie!

A Księdzu Markowi i Siostrze Joannie wszyscy serdecznie dziękujemy za wczorajsze słówko z Syberii – jak zawsze, bardzo budujące i podnoszące na duchu. Wy dajcie im jeść! – czyli czyńcie coś z miłością! Nawet coś drobnego, ale bardzo konkretnego! Oto przesłanie wczorajszego słówka, tego pisanego przez Siostrę Joannę i tego mówionego przez Księdza Marka. Bardzo dziękujemy i zapewniamy całą Ekipę syberyjską o jedności w modlitwie!

A Księdzu Leszkowi dziękujemy za dzisiejsze słówko – również niosące wielką nadzieję! Ta nadzieja wynika z tego, że Pan jest z nami, w naszej życiowej łodzi. Wspieramy Księdza Leszka modlitwą w Jego działaniach duszpasterskich i naukowych.

Wsłuchajmy się zatem w Boże słowo dzisiejszej liturgii, aby poznać, co Pan do mnie dzisiaj osobiście, konkretnie mówi? Które ze zdań dzisiejszego Bożego słowa jest tym zdaniem tak bardzo bezpośrednio skierowanym do mnie? Niech Duch Święty będzie tu pomocą i natchnieniem!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

9 stycznia 2021.,

do czytań: 1 J 4,11–18; Mk 6,45–52

 

 

 

 

 

CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:

Umiłowani, jeśli Bóg tak nas umiłował,

to i my winniśmy się wzajemnie miłować.

Nikt nigdy Boga nie oglądał.

Jeżeli miłujemy się wzajemnie,

Bóg trwa w nas

i miłość ku Niemu jest w nas doskonała.

Poznajemy, że my trwamy w Nim,

a On w nas,

bo udzielił nam ze swego Ducha.

My także widzieliśmy i świadczymy,

że Ojciec zesłał Syna jako Zbawiciela świata.

Jeśli kto wyznaje,

że Jezus jest Synem Bożym,

to Bóg trwa w nim, a on w Bogu.

Myśmy poznali i uwierzyli miłości,

jaką Bóg ma ku nam.

Bóg jest miłością:

kto trwa w miłości, trwa w Bogu,

a Bóg trwa w nim.

Przez to miłość osiąga w nas kres doskonałości,

ponieważ tak, jak On jest w niebie,

i my jesteśmy na tym świecie.

W miłości nie ma lęku,

lecz doskonała miłość usuwa lęk,

ponieważ lęk kojarzy się z karą.

Ten zaś, kto się lęka,

nie wydoskonalił się w miłości.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:

Kiedy Jezus nasycił pięć tysięcy mężczyzn, zaraz przynaglił swych uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, do Betsaidy, zanim odprawi tłum. Gdy rozstał się z nimi, odszedł na górę, aby się modlić.

Wieczór zapadł, łódź była na środku jeziora, a On sam jeden na lądzie. Widząc, jak się trudzili przy wiosłowaniu, bo wiatr był im przeciwny, około czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze, i chciał ich minąć.

Oni zaś, gdy Go ujrzeli kroczącego po jeziorze, myśleli, że to zjawa, i zaczęli krzyczeć. Widzieli Go bowiem wszyscy i zatrwożyli się. Lecz On zaraz przemówił do nich: „Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się”. I wszedł do nich do łodzi, a wiatr się uciszył.

Oni tym bardziej byli zdumieni w duszy, że nie zrozumieli sprawy z chlebami, gdyż umysł ich był otępiały.

A OTO SŁÓWKO KSIĘDZA LESZKA:

W dzisiejszej Ewangelii widzimy bogactwo wielu rożnych obrazów… Jako pierwszy wysuwa nam się obraz uczniów stojących wśród rozentuzjazmowanego tłumu… Pięć chlebów i dwie ryby, zostały tak rozmnożone, że kilkanaście tysięcy ludzi mogło najeść się do syta. Niesamowity cud, a zarazem niesamowity sukces, ponieważ wszyscy ludzie zostają nasyceni i nikt z tych, którzy tam byli, nie zostaje głodny…

Apostołowie czują się bezpiecznie wobec takiej mocy swojego Mistrza, czują wielkie wsparcie i rozpierającą dumę. Ogarniał ich podziw, ale właśnie w tym momencie Pan Jezus dokonuje czegoś, co ich totalnie zaskakuje, co staje się dla nich niezrozumiałe. Oddala się od nich, idzie modlić się na górę, aby rozmawiać sam na sam z Bogiem, a ich przymusza do odpłynięcia.

W czasie, kiedy Apostołowie są na jeziorze, wzmaga się wielki wiatr, a wezbrane fale miotają łodzią. Jezus – z pełną świadomością – dopuszcza taką niebezpieczną sytuację. Te fale to taki znak dla każdego z nas, że po rożnych dobrych doświadczeniach mocy Boga w naszym życiu, możemy doświadczyć przeciwności, utrudzenia i lęku. Można powiedzieć, ze po wielkich sukcesach przychodzi kryzys…

Tym kryzysem jest właśnie zalew różnych fal, będących chociażby ideologiami, które próbują zatopić to, co jest prawdziwe w człowieku, co jest dobre i Boże. Wielu ludzi – w tym wielu z nas, kapłanów – wystraszyło się tych «wysokich fal» i odeszło od Boga, pozostawiając na bruku swoje powołanie…

Dziś, nasze współczesne fale, to też tego typu nurty myślowe, które głoszą, że nie trzeba się starać, że wystarczy być dobrym człowiekiem, bo Pan Bóg jest miłosierny, więc i tak, i tak – będziemy zbawieni… Po co spowiedź, po co się nawracać?… Przecież temu pomogliśmy, tamtemu pomogliśmy i jesteśmy super…

A nie zauważamy żadnych naszych grzechów, nawet nie próbujemy ich rozpoznać i zrobić rachunku sumienia. Nie dopuszczamy do siebie myśli, że możemy grzeszyć w sercu, przede wszystkim pożądliwością, chciwością, złymi myślami, złością, niechęcią… Nie umiemy rozpoznać sytuacji, jak też i różnych relacji, które stają się dla nas koszmarem naszego życia.

A z drugiej strony, Pan Bóg dopuszcza w nasze życie wichury, bo może już za długo doświadczaliśmy ciszy?… Może w tej ciszy zaczęły przychodzić nam do głowy rożne głupoty i im ulegaliśmy?… Bo może ta cisza, nie była już autentyczna – może wdarła się już nuda?… A w bezsensownej nudzie szybko pojawia się diabeł, który wie, co i jak podsunąć, by człowieka powalić…

Dlatego też Bóg specjalnie w życie człowieka wprowadza taki kryzys, ponieważ chce oczyścić wiarę. Wiara potrzebuje ciągłego „pokarmu”, ale potrzebuje też świeżego spojrzenia, żeby nie była chora, zepsuta czy zniekształcona.

Często mamy fałszywy obraz Boga, który jest wytworem naszych własnych oczekiwań i naszych własnych ambicji. Niejednokrotnie Pan Bóg staje się potrzebny tylko do realizacji naszych zamiarów. Dlatego też czasami zostajemy wytrąceni z letargu, aby poskromić pychę, aby życie nie było tylko skoncentrowane na realizacji ciągle nowych przyziemnych wyzwań, kiedy jest tylko miło i przyjemnie…

W pewnym momencie Jezus „pozostawia” człowieka samemu sobie, aby sprawdził swoje możliwości; wystawia go na próbę, aby w praktyce, kiedy jakby zbrakło Go na chwilę – człowiek zobaczył, jak zaczyna się miotać, jak panikuje, jakim jest niedowiarkiem…

Właśnie dlatego tak często czujemy się miotani na wszystkie strony… Czujemy się samotni i opuszczeni, a Jezus wydaje się daleki i nieobecny… Ale to właśnie wtedy Jezus przynagla nas, abyśmy wypłynęli na głębię, abyśmy mocno wiosłowali, przez co zaczęli walczyć ze swoimi wewnętrznymi lękami…

I tu można przywołać kolejną scenę z Ewangelii, jak Jezus kroczy po jeziorze. On nie zostawił Apostołów, On ich ciągle obserwuje… I chociaż oni nie wiedzą, że Jezus widzi, jak się trudzą, to jednak On zna ich wysiłek, zna każde poruszenie ich serca i lęki…

Czy zastanawiałeś się kiedyś – czego boisz się najbardziej? Czego nie chcesz stracić?

Jako ludzie mamy wiele takich lęków i niepokojów, ale też – jako ludzie wiary – po to właśnie mamy Jezusa, który jest ponad naturą i wszelkimi żywiołami: On czuwa nad naszym życiem, zdrowiem, przychodzi w sposób nagły i nieoczekiwany… Gdy zaczynamy tonąć, gdy zawieje silny wiatr, On ucisza burzę i lituje się nad nami. To właśnie po to potrzebne jest nam doświadczenie Krzyża, abyśmy poznali, że Jezus jest blisko nas.

Zastanówmy się, po czym poznać, że naprawdę zaufaliśmy Jezusowi? Myślę, że prawdziwa wiara jest wtedy, gdy wierzymy, że rzeczy niemożliwe mogą się wydarzyć. Czasami można szybko osłabić wiarę… Jak to zrobić?

Po prostu, nic od niej nie wymagać, rozluźnić przykazania, dawać wielkie pole do rozmaitych interpretacji… Hołdować wierze, która mi pasuje, dobro i zło interpretować po swojemu – w zależności od sytuacji – czyli wybierać, jak towar w supermarkecie.

Nie da się tak żyć na dłuższą metę! Człowiek, który doświadczył kiedyś w życiu Boga, a próbuje tak żyć, zawsze będzie czuł niedosyt i pustkę w sercu, zawsze będzie niespokojny i przestraszony…

I tu nasuwa się obraz pięknej modlitwy św. Piotra: Panie ratuj! Obraz modlitwy bezradnego człowieka. To ona jest właśnie lekarstwem na nasze kryzysy, bo Jezus wchodzi do łodzi naszego życia, wprowadza ład i poczucie bezpiecznego miejsca.

Nam dziś też potrzeba takiego zaufania, abyśmy mogli powiedzieć: „Jestem spokojny”…, „Już wiem, co mam robić”… , ale też, żebyśmy mieli świadomość, iż nawet jeżeli coś będzie nie tak, a On do tego dopuści, to znaczy, że wyznaczył nam taką drogę do zbawienia i ma w tym konkretny cel.

Oddaj Mu swój lęk i poproś o uzdrowienie z tego, czego się boisz, a wtedy wiatr może sobie wiać, fale mogą dosięgać nieba, ale Ty będziesz spokojny, nie będziesz zwracał na to uwagi, bo Bóg będzie na pokładzie Twojego serca, bo z Bogiem w sercu jesteś w pełni bezpieczny i nie musisz szarpać się z przeciwnościami…

Cz wierzysz w to?…

2 komentarze

  • Ta Ewangelia dzisiejsza dotyka mojego serca… Wyszłam dziś do kościoła i po 5 minutach, lek ogarnął moje serce, że na wiadukcie może być ślisko a ja buty mam nieodpowiednie, gładkie podeszwy i na grudce śnieżnej lekko się pośliznęłam. Nie zawołałam do Jezusa” Jezu ratuj…” , więc przeszedł obok…niezauważony a ja zrobiłam przy okazji zakupy i wróciłam do domu…
    Jezu dziękuję Ci za pouczenie, wyciągam wniosek z Twojego Słowa i pójdę w innych butach na wieczorną Eucharystię.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.