Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym pierwsze urodziny przeżywa Ignacy Sulowski, Syn Żanny i Łukasza, moich Przyjaciół z Lublina. Niech dobry Bóg błogosławi małemu Jubilatowi i Jego dumnym i szczęśliwym Rodzicom. Ogarniam modlitwą całą Rodzinę, w tym także – starszego Syna, Cypriana. Modlę się dla Nich o wszelkie łaski.
Zapraszam teraz do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii, aby odkryć Boże przesłanie, skierowane konkretnie do każdej i każdego z nas osobiście. Prośmy Ducha Świętego o światło i natchnienie!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Środa 3 Tygodnia zwykłego, rok I,
27 stycznia 2021.,
do czytań: Hbr 10,11–18; Mk 4,1–20
CZYTANIE Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:
Każdy kapłan Starego Przymierza staje codziennie do wykonywania swej służby, wiele razy te same składając ofiary, które żadną miarą nie mogą zgładzić grzechów. Jezus Chrystus przeciwnie, złożywszy raz na zawsze jedną ofiarę za grzechy, zasiadł po prawicy Boga, oczekując tylko, „aż nieprzyjaciele Jego staną się podnóżkiem nóg Jego”. Jedną bowiem ofiarą udoskonalił na wieki tych, którzy są uświęceni.
Daje nam zaś świadectwo Duch Święty, skoro powiedział: „Takie jest przymierze, które zawrę z nimi w owych dniach, mówi Pan: dając prawa moje w ich serca, także w umyśle ich wypiszę je. A grzechów ich oraz ich nieprawości więcej już wspominać nie będę”.
Gdzie zaś jest ich odpuszczenie, tam już więcej nie zachodzi potrzeba ofiary za grzechy.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Jezus znowu zaczął nauczać nad jeziorem i bardzo wielki tłum ludzi zebrał się przy Nim. Dlatego wszedł do łodzi i usiadł w niej na jeziorze, a cały lud stał na brzegu jeziora. Uczył ich wiele w przypowieściach i mówił im w swojej nauce:
„Słuchajcie: Oto siewca wyszedł siać. A gdy siał, jedno ziarno padło na drogę; i przyleciały ptaki, i wydziobały je. Inne padło na miejsce skaliste, gdzie nie miało wiele ziemi, i wnet wzeszło, bo gleba nie była głęboka. Lecz po wschodzie słońca przypaliło się i nie mając korzenia, uschło. Inne znów padło między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je, tak że nie wydało owocu. Inne w końcu padły na ziemię żyzną, wzeszły, wyrosły i wydały plon: trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny i stukrotny”. I dodał: „Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha”.
A gdy był sam, pytali Go ci, którzy przy Nim byli razem z Dwunastoma, o przypowieści. On im odrzekł: „Wam dana jest tajemnica królestwa Bożego, dla tych zaś, którzy są poza wami, wszystko dzieje się w przypowieściach, aby patrzyli oczami, a nie widzieli, słuchali uszami, a nie rozumieli, żeby się nie nawrócili i nie była im wydana tajemnica”.
I mówił im: „Nie rozumiecie tej przypowieści? Jakże zrozumiecie inne przypowieści?
Siewca sieje słowo. A oto są ci posiani na drodze: u nich sieje się słowo, a skoro je usłyszą, zaraz przychodzi szatan i porywa słowo zasiane w nich. Podobnie na miejscach skalistych posiani są ci, którzy gdy usłyszą słowo, natychmiast przyjmują je z radością; lecz nie mają w sobie korzenia i są niestali. Gdy potem przyjdzie ucisk lub prześladowanie z powodu słowa, zaraz się załamują. Są inni, którzy są zasiani między ciernie: to są ci, którzy słuchają wprawdzie słowa, lecz troski tego świata, ułuda bogactwa i inne żądze wciskają się i zagłuszają słowo, tak że zostaje bezowocne. W końcu na ziemię żyzną zostali posiani ci, którzy słuchają słowa, przyjmują je i wydają owoc: trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny i stokrotny”.
Nie ma właściwie porównania pomiędzy kapłaństwem Starego, a Nowego Testamentu. Jak słyszymy bowiem w dzisiejszym pierwszym czytaniu, każdy kapłan Starego Przymierza staje codziennie do wykonywania swej służby, wiele razy te same składając ofiary, które żadną miarą nie mogą zgładzić grzechów. Jezus Chrystus przeciwnie, złożywszy raz na zawsze jedną ofiarę za grzechy, zasiadł po prawicy Boga, oczekując tylko, „aż nieprzyjaciele Jego staną się podnóżkiem nóg Jego”. Jedną bowiem ofiarą udoskonalił na wieki tych, którzy są uświęceni.
I chociaż kapłani Starego Testamentu składali ofiary zgodnie z przepisami Prawa Mojżeszowego, to jednak nie ma żadnej wątpliwości, że były one jedynie namiastką tego, czego dokonał Jezus Chrystus, składając ofiarę z samego siebie. Ta Jego Ofiara jest ostateczna i skuteczna, nie trzeba jej w jakiś sposób poprawiać, czy ulepszać. Ona naprawdę gładzi wszystkie grzechy!
I teraz, już tylko od każdej i każdego z nas zależy, na ile przejmiemy się tym darem i skorzystamy z ofiarowanego nam zbawienia. Bo ze strony Boga – by tak rzec – wszystko zostało dopracowane do końca, wszystko zostało wykonane w stu procentach. Co jednak zrobi z tym człowiek i jak skorzysta z Bożych darów – to już zupełnie inna sprawa.
Podobnie rzecz się ma ze słuchaniem Bożego słowa. Oto Boży Siewca obficie i hojnie – wręcz do rozrzutności – posiał dobre ziarno Słowa. Niestety, zaraz miało się okazać, że tak wiele się go zmarnowało… Bo jedno ziarno padło na drogę; i przyleciały ptaki, i wydziobały je. Inne padło na miejsce skaliste, gdzie nie miało wiele ziemi, i wnet wzeszło, bo gleba nie była głęboka. Lecz po wschodzie słońca przypaliło się i nie mając korzenia, uschło. Inne znów padło między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je, tak że nie wydało owocu.
Jednak przesłanie ewangeliczne – wbrew nawet temu, co tu sobie zacytowaliśmy – nie jest pesymistyczne. Chociaż bowiem tyle – aż tyle! – tego ziarna się zmarnowało, to jednak nie zabrakło także żyznej gleby, na której wydało ono plon: trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny i stukrotny! A to oznacza, że nie brakuje tych, którzy naprawdę przejmują się Bożym słowem i nim żyją. W końcu, nawet ten plon trzydziestokrotny, który Jezus wymienił dziś jako najmniejszy, w rzeczywistości jest wielkim plonem! Nie mówiąc już o sześćdziesięciokrotnym, czy stukrotnym!
Nie można zatem mówić, że dzieło zbawcze Chrystusa ponosi na świecie klęskę – chociaż czasami takie wrażenie można odnieść. To nie jest tak! Owszem, my także dzisiaj widzimy, jak wielu ludzi nic sobie nie robi z Bożej woli, Bożych przykazań, Bożego słowa… Wielu żyje tak, jakby Boga w ogóle nie było; wielu z kolei tak, jakby był jedynie jakąś odległą rzeczywistością, albo i bytem nierzeczywistym; jakąś baśnią, mitem…
A jednak, tylu ludzi za te „baśnie” i „mity” – oddało życie! W życiu wielu innych ludzi dokonały się wielkie przemiany – i wciąż się dokonują! Nie brakuje tych, którzy wierzą z całego serca i żyją Bożym słowem, przyjmują z ręki Jezusa wszystkie Jego zbawcze dary.
Cóż więc nam pozostało, moi Drodzy? Czy zastanawiać się i dociekać, jak to jest z tym dzisiejszym światem – wierzy, czy nie wierzy w Jezusa? Słucha, czy nie słucha Jego słowa? Zastanawiać się nad tym, prowadzić jakieś badania statystyczne, socjologiczne, lub jeszcze inne; czy może odpowiedzieć na jedno tylko pytanie: Jak to wygląda w moim przypadku?
A tak bardziej konkretnie: Jaką glebą dla Bożego słowa jest moje serce? I jaki plon przynosi moje chrześcijańskie życie?… Czy nie wracam do grzechów, które mi Pan w swoim miłosierdziu przebaczył?…
Odpowiedzi na te pytania są o wiele ważniejsze od tych, które dotyczą całego świata. Bo dla Jezusa ważne jest każde ludzkie serce. Także moje.
Panie, otwórz moje uszy na słuchanie Twojego Słowa. Otwórz moje serce na przyjmowanie go. Użyźnij moje serce swoją łaską. Porusz mojego ducha, bym wydawał owoce. Amen.
..”A jednak, tylu ludzi za te „baśnie” i „mity” – oddało życie! … To nie argument. Miliony oddały życie za stalinizm, hitleryzm… I co??? Czy to ma być argumentem świadczacym o ich pradziwości? Tylko tchórzostwo i pycha nie pozwalają nigdy wchodzić Gospodarzowi Bloga w jakiekolwiek dyskusje. Ilu bowiem ludziom odebrano życie w imię owych „baśni” i „mitów”. Ilu uczyniono nieszcześliwymi w ich imię… Kurtyna milczenia i dywanik…
Akurat się mylisz, bo Gospodarz Bloga odpowiada na wszystko merytorycznie. Chyba że nie ma się do czego odnieść, ale to juz nie jego wina. Poza tym musi znosić Twoje przykre słowa. Drogi Niegłowiczu. Przestań być smutny, nie wchodź do trudnych pomieszczeń. Po co komu odświeżanie hitleryzmu i staliniznu. Było – minęło, chwała cierpiącym, a Bóg wyprowadził z tego wiele dobra, o którym możemy nie wiedzieć.
Wydaje mi się, że Czcigodny Niegłowicz pomylił pojęcia. Ci ludzie, którzy oddali życie za Chrystusa, uczynili to w pełni świadomie, świadcząc w ten sposób o swojej wierze i miłości do Niego. Oczywiście, nie chcieli umierać, ale postawieni wobec takiej konieczności, nie zawahali się życiem zaświadczyć, że wierzą w Jezusa i wierzą Jezusowi – nawet za cenę życia.
W tym kontekście, trudno mówić o umieraniu „za” hitleryzm czy „za” stalinizm. Ci, którzy umierali z powodu tych zbrodniczych systemów, nie świadczyli w ten sposób o ich słuszności. Wprost przeciwnie, śmierć każdej i każdego z nich jest oskarżeniem tychże systemów.
Różnica zasadnicza jest taka, że Jezus nie zabijał swoich wyznawców – to Jego przeciwnicy to czynili. A Hitler i Stalin – zabijali.
Dlatego uważam to porównanie za całkowicie trefne.
Co wyrażam w sposób spokojny i merytoryczny – jak sądzę. Z pełnym szacunkiem dla Autora powyższej opinii. Z opinią się nie zgadzam, ale Autora szanuję. Natomiast nie zawsze mogę w tym względzie liczyć na wzajemność.
xJ