Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywają:
►Ksiądz Doktor Piotr Jarosiewicz, pochodzący z mojej rodzinnej Parafii, a posługujący obecnie w Diecezji drohiczyńskiej.
►Anna Chodyka, należąca w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot.
Natomiast imieniny przeżywają dziś:
►Ksiądz Profesror Tomasz Wielebski, z Diecezji warszawsko – praskiej, z którym miałem przyjemność poznać się w czasie swojej posługi w Warszawie;
►Ksiądz Tomasz Małkiński, do niedawna – Duszpasterz Akademicki w Siedlcach, a obecnie: Proboszcz w Parafii Brzozowica Duża, a tak w ogóle: Kolega jeszcze z czasów seminaryjnych.
Wszystkim świętującym życzę, aby swoją wiarą – niczym płomieniem ognia – rozjaśniali całą rzeczywistość wokół siebie. Zapewniam o modlitwie!
Jutro zaś – jak nakazuje tradycja piątkowa – słówko z Syberii!
Teraz zaś zachęcam do pochylenia się nad dzisiejszym Słowem i do odkrycia tego jednego, czytelnego i konkretnego przesłania, jakie Pan do mnie osobiście kieruje. Niech Duch Święty oświeca w tym i pomaga!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Czwartek 3 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie Św. Tomasza z Akwinu, Kapłana i Doktora Kościoła,
28 stycznia 2021.,
do czytań: Hbr 10,19–25; Mk 4,21–25
CZYTANIE Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:
Bracia, mamy pewność, iż wejdziemy do Miejsca Świętego przez Krew Jezusa. On nam zapoczątkował drogę nową i żywą przez zasłonę, to jest przez ciało swoje. Mając zaś Kapłana wielkiego, który jest nad domem Bożym, przystąpmy z sercem prawym, z wiarą pełną, oczyszczeni na duszy od wszelkiego zła świadomego i obmyci na ciele wodą czystą.
Trzymajmy się niewzruszenie nadziei, którą wyznajemy, bo godny jest zaufania Ten, który dał obietnicę. Troszczmy się o siebie wzajemnie, by się zachęcać do miłości i do dobrych uczynków. Nie opuszczajmy naszych wspólnych zebrań, jak się to stało zwyczajem niektórych, ale zachęcajmy się nawzajem, i to tym bardziej, im wyraźniej widzicie, że zbliża się dzień.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Jezus mówił ludowi: „Czy po to wnosi się światło, by je postawić pod korcem lub pod łóżkiem? Czy nie po to, aby je postawić na świeczniku? Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało wyjść na jaw. Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha”.
I mówił im: „Uważajcie na to, czego słuchacie. Taką samą miarą, jaką wy mierzycie, odmierzą wam i jeszcze wam dołożą. Bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, pozbawią go i tego, co ma”.
Po drobiazgowych, misternie prowadzonych w ostatnich dniach rozważaniach teologicznych, dotyczących relacji kapłaństwa starotestamentalnego do wiecznego kapłaństwa Jezusa Chrystusa, a także wielu jeszcze innych, ważnych kwestii – dzisiaj Autor Listu do Hebrajczyków przechodzi do kwestii praktycznych, wzywając chrześcijan do wytrwałości w wierze i do życia, na tej wierze opartego.
Zachęca: Mając zaś Kapłana wielkiego, który jest nad domem Bożym, przystąpmy z sercem prawym, z wiarą pełną, oczyszczeni na duszy od wszelkiego zła świadomego i obmyci na ciele wodą czystą. Po czym wzywa: Trzymajmy się niewzruszenie nadziei, którą wyznajemy, bo godny jest zaufania Ten, który dał obietnicę. Troszczmy się o siebie wzajemnie, by się zachęcać do miłości i do dobrych uczynków. Nie opuszczajmy naszych wspólnych zebrań, jak się to stało zwyczajem niektórych, ale zachęcajmy się nawzajem, i to tym bardziej, im wyraźniej widzicie, że zbliża się dzień.
To są już kwestie bardzo praktyczne i konkretne, prawdopodobnie wynikające z obserwacji życia ówczesnych chrześcijan – ale też aktualne w naszych czasach. Bo troska wzajemna, zachęcanie się do miłości i do dobrych uczynków, a więc podtrzymywanie się na duchu w codziennym zmaganiu z pokusami do złego i osiąganiem świętości – także dzisiaj powinny charakteryzować uczniów Pańskich. Czy tak jest w istocie?
Czy może jednak musimy odnieść do siebie dalszą przestrogę Autora biblijnego: Nie opuszczajmy naszych wspólnych zebrań, jak się to stało zwyczajem niektórych, ale zachęcajmy się nawzajem, i to tym bardziej, im wyraźniej widzicie, że zbliża się dzień. Autor biblijny już wtedy podkreślał, że zbliża się dzień, czyż więc dzisiaj ów dzień – dzień powtórnego przyjścia Pana na Sąd – nie zbliża się jeszcze bardziej?
Dlatego nie wolno opuszczać wspólnych zebrań, co rozumiemy przede wszystkim jako opuszczanie – jak wówczas określano – «łamania chleba» w dniu Pańskim, a więc Mszy Świętej niedzielnej. Ale chodzi tu także o inne zgromadzenia modlitewne, na jakie chrześcijanie schodzili się wówczas, aby nawzajem się wspierać i jednoczyć w wierze. Zaniedbywanie tego – jak słyszymy – było negatywnie oceniane już od początku istnienia Kościoła, a jest tak również dzisiaj. Opuszczenie Mszy Świętej niedzielnej bez bardzo ważnego powodu – jest grzechem ciężkim! Ale także jakiekolwiek inne formy wyłączania się ze wspólnoty wierzących na pewno bardzo tę wspólnotę osłabiają.
Dlatego odbieramy słowa, skierowane do nas dzisiaj w pierwszym czytaniu, jako cenny komentarz do słów Jezusa z Ewangelii: Czy po to wnosi się światło, by je postawić pod korcem lub pod łóżkiem? Czy nie po to, aby je postawić na świeczniku? Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało wyjść na jaw. Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha.
Człowiek wierzący nie może się ze swoją wiarą ukrywać! Nie może chować tylko dla siebie i tylko w sobie – światła, które w nim jest. Wprost przeciwnie, winien to światło ciągle podsycać i wzmacniać. Ma słuchać Bożego słowa. Owo wspomnienie o posiadaniu uszu – nie będące, w rzeczy samej, jakimś epokowym odkryciem – jest wskazaniem, że zdolność do słuchania jest w nas wpisana w sposób naturalny.
Należy jednak uważać na to, czego się słucha, aby odróżnić Boże słowo od całego szumu i bełkotu, jaki wówczas zewsząd otaczał uczniów Jezusa i jaki dzisiaj nas otacza. Jeżeli ktoś będzie słuchał Bożego słowa według dużej miary, a więc otworzy się szeroko na jego przyjęcie, zrozumienie i realizację w życiu, ten otrzyma nawet więcej, niż się spodziewa. Ale kto będzie słuchał według skąpej miary, albo wcale nie będzie słuchał Bożego słowa ani nim żył, ten nie dość, że nie zyska nowego światła, to jeszcze utraci to, które miał w sobie niejako w sposób naturalny. Pogrąży się po prostu w ciemnościach.
Myśl zatem, jaka wyłania się z dzisiejszej lektury Słowa, wydaje się oczywista: wiara w Jezusa domaga się ciągłego pogłębiania i poszerzania, nie dopuszcza marazmu, stagnacji, lenistwa, nie jest też w żaden sposób sprawą prywatną tego, kto wierzy: winien on tą swoją wiarą dzielić się ze wszystkimi wokół!
Moi Drodzy, szczególnie dzisiaj takiej postawy nas, wierzących w Jezusa, bardzo potrzeba! Wiary, którą sami będziemy stale pogłębiać poprzez słuchanie Bożego słowa i życie nim; poprzez uczestnictwo w zgromadzeniach liturgicznych; wreszcie – poprzez aktywne świadectwo wobec wszystkich, wśród których żyjemy!
Wiara wstydliwie skrywana, niczym światło pod korcem, czyli garncem, jaki za czasów Jezusa nakładano na oliwną lampkę, by ją zgasić – także szybko wygaśnie. Wiara – niczym płomyk ognia – musi mieć dopływ powietrza i musi rozjaśniać całą przestrzeń wokół siebie. O taką wiarę dla siebie musimy się ciągle modlić i starać – i do takiej wiary zachęcać innych.
Tak, jak przykładem swego życia i swoim nauczaniem czynił Patron dnia dzisiejszego, Święty Tomasz.
Urodził się na zamku Roccasecca niedaleko Akwinu, we Włoszech, w 1225 roku. Jego ojciec był rycerzem. Kiedy chłopiec miał pięć lat, rodzice oddali go na wychowanie do opactwa na Monte Cassino. Opatrzność wszakże miała inne zamiary wobec niego. Z niewyjaśnionych przyczyn opuścił tenże klasztor i udał się do Neapolu, gdzie studiował na tamtejszym uniwersytecie. Tam zapoznał się z niedawno założonym przez Świętego Dominika zakonem kaznodziejskim – dominikanami. Wstąpił do niego w wieku około dwudziestu lat.
Decyzja ta spotkała się z dezaprobatą rodziny. Wszelkimi sposobami, włącznie z dwuletnim aresztem domowym, próbowano ją zmienić. Bezskutecznie! Wysłano nawet jego rodzoną siostrę, Marottę, by go odwiodła od tego pomysłu, ale okazało się, że to Tomasz wpłynął na nią tak, iż ona także wstąpiła do zakonu benedyktynek.
Tymczasem przełożeni wysłali Tomasza na studia do Rzymu, a stamtąd – około roku 1248 – do Kolonii, gdzie na uniwersytecie wykładał głośny uczony dominikański, Święty Albert Wielki. I to właśnie tam Tomasz przyjął święcenia kapłańskie. Po wzorowym ukończeniu studiów, przełożeni wysłali go następnie do Paryża, by na Sorbonie wykładał teologię. Okazało się, że zadziwił wszystkich jasnością wykładów, wymową i głębią. Stworzył własną metodę, polegającą na tym, że najpierw wysuwał trudności i argumenty przeciw danej prawdzie, a potem je kolejno zbijał i dawał pełny wykład.
Na skutek intryg, jakie przeciwnicy dominikanów rozbudzili na Sorbonie, Tomasz po siedmiu latach powrócił do Włoch. Przez pewien czas prowadził wykłady na dworze papieskim Urbana IV. Potem wykładał raz w Paryżu, raz w Rzymie – w zależności od tego, jaka atmosfera towarzyszyła jego działalności i jak aktywizowali się jego przeciwnicy.
W roku 1274 Papież Grzegorz X zwołał do Lyonu sobór powszechny, na który zaprosił także naszego Świętego. Tomasz jednak, w wieku zaledwie czterdziestu ośmiu lat, po krótkiej chorobie zmarł w drodze na tenże sobór, w opactwie cystersów w Fossanuova, dnia 7 marca 1274 roku. Z tego właśnie powodu, aż do Soboru Watykańskiego II, liturgiczne wspomnienie Świętego Tomasza Kościół obchodził właśnie 7 marca, w dzień śmierci. Ten dzień przypada jednak zawsze w Wielkim Poście.
Dlatego soborowa reforma liturgiczna przesunęła doroczne wspomnienie Tomasza wyjątkowo na 28 stycznia – dzień przeniesienia jego relikwii do Tuluzy, dokonane w 1369 roku. Do grona Świętych kanonizowanych włączył go Papież Jan XXII, w dniu 18 lipca 1323 roku.
Spoglądając na duchową sylwetkę Świętego Tomasza z Akwinu, trzeba zauważyć, że wsławił się on szczególnie niewinnością życia oraz wiernością w zachowywaniu reguł zakonnych. Gorliwie poszukiwał prawdy, którą następnie starał się nieustannie kontemplować i przekazywać innym. Wszystkie swoje zdolności oddał wyłącznie na służbę prawdy.
Odznaczał się pokorą oraz szlachetnym sposobem bycia. Był kaznodzieją, poetą, ale przede wszystkim wielkim myślicielem, człowiekiem niezwykłej wiedzy, którą umiał połączyć z niemniej wielką świętością. Mówiono o nim, że „między uczonymi był największym świętym, a między świętymi – największym uczonym”. Jego spojrzenie na życie i na drugiego człowieka charakteryzowało się zdrowym rozsądkiem, ubarwionym niemałym poczuciem humoru!
W swej skromności kilkakrotnie odmawiał propozycji zostania biskupem. Stworzył zwarty system nauki filozoficznej i teologii katolickiej, zwany tomizmem. Wywarł głęboki wpływ na ukierunkowanie zachodniej myśli chrześcijańskiej. Spuścizna literacka Świętego Tomasza z Akwinu jest olbrzymia. Zadziwia w niej uniwersalizm podejmowanych zagadnień i głębia ich wyjaśnień.
Szczególną czcią Tomasz otaczał Chrystusa Zbawiciela, zwłaszcza na krzyżu i w tajemnicy Eucharystii, co wyraził w tekstach liturgicznych do Brewiarza i Mszału na uroczystość Bożego Ciała. My dobrze znamy chociażby pieśń eucharystyczną jego autorstwa: „Zbliżam się w pokorze i niskości swej…”. Okazywał też wielką cześć Najświętszej Maryi Pannie.
W jednej ze swoich rozpraw, zatytułowanej „Wierzę w Boga”, tak pisał: „Czy konieczna była dla nas Męka Syna Bożego? Bezwzględnie i podwójnie konieczna: konieczna jako lekarstwo przeciw grzechom oraz konieczna jako przykład do naśladowania. Męka Chrystusa jest nade wszystko lekarstwem, albowiem dzięki niej znajdujemy ratunek przeciw wszelkiemu złu, któremu poddani jesteśmy z powodu naszych grzechów.
Wielki jest również pożytek Męki jako przykładu. Albowiem zdolna jest dogłębnie przemienić nasze życie. Ktokolwiek pragnie wieść życie doskonałe, powinien odrzucić to, co Chrystus odrzucił na krzyżu, a dążyć do tego, do czego Chrystus dążył. Krzyż jest wzorem każdej bez wyjątku cnoty.
Szukasz przykładu miłości? Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy kto życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Tak właśnie Chrystus uczynił na krzyżu. Skoro więc On oddał za nas życie swoje, nie powinno być dla nas rzeczą zbyt trudną znieść jakiekolwiek przeciwności ze względu na Niego.
Szukasz cierpliwości? Największą znajdziesz na krzyżu. Cierpliwość może być wielka z dwóch powodów: kiedy ktoś znosi cierpliwie wielkie zło albo też kiedy znosi takie zło, którego mógłby uniknąć, ale nie stara się unikać. Na krzyżu Chrystus dał przykład jednego i drugiego. […] Szukasz przykładu posłuszeństwa? Naśladuj Tego, który stał się posłuszny Ojcu aż do śmierci.” Tyle Święty Tomasz.
Wpatrzeni w świetlany przykład głębokiej wiary tego, który modlił się: „Jak niewierny Tomasz, Twych nie szukam ran, lecz wyznaję z wiarą, żeś mój Bóg i Pan! Pomóż wierze mojej, Jezu, łaską swą – ożyw mą nadzieję, rozpal miłość mą!”, oraz zasłuchani w Boże słowo dzisiejszej liturgii, pomyślmy raz jeszcze, ile my – każda i każdy nas indywidualnie – wkładamy wysiłku w pogłębianie swojej wiary i zachęcanie do niej innych?
W umyśle i „w sercu” a nie na pokaz.
Nasza wiara ma emanować z umysłu i serca na otoczenie a więc musi być widoczna,..
Słowo „na pokaz” rozumiem jako obłudnie, nieszczerze i tak rzeczywiście nie powinniśmy POKAZywać swojej wiary.
Może uściślijmy: powinniśmy ją pokazywać – w sensie świadectwa. Ale nie w sensie próżnego wynoszenia się nad innych i akcentowania swojej pobożności, żeby się przed innymi popisać.
xJ
Akwinata – jeden z moich ulubionych świętych i filozofów 😉
Chyba wielu mogłoby się pod tym stwierdzeniem podpisać…
xJ
„Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało wyjść na jaw.”
Wszystko co ukrywam w swoim sercu, prędzej czy później ujrzy światło dzienne.
Oj, tak…
xJ
zbliża sie dzień. nawet już jest… myślę że to się odnosi nie do 2000 lat, lecz do konkretnego człowieka. zbliza sie dzien smierci, bo nikt nie zna daty. A ze juz jest, czyli wlasnie teraz (najwazniejsze jest „teraz”) muszę zecydować nad tym co mnie czeka.
Aczkolwiek, ten ostateczny dzień istnienia całego świata też się zbliża!
xJ
kiedyś pewna Pani z ktorą króciótko pracowałem pięknie to ujęła „jesteśmy tu przez chwilę”.
Słyszałem kilka razy – od różnych Osób, w różnym czasie – takie właśnie określenie naszego życia na ziemi…
xJ