Czy Bóg mógł się pomylić?…

C

Szczęść Boże! Moi Drodzy, dzisiaj ostatni dzień Okresu Zwykłego w liturgii Kościoła – pierwszej części tego Okresu. Powróci on za kilkadziesiąt dni, a tymczasem już jutro – Wielki Post. I oto dzisiaj, na granicy tych dwóch Okresów liturgicznych, otrzymujemy naprawdę mocne przesłanie w Bożym słowie.

Pochylmy się zatem nad tym, co Pan do nas dzisiaj mówi. Odkryjmy, co mówi do mnie osobiście, indywidualnie. Niech Duch Święty w tym pomoże!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Wtorek 6 Tygodnia zwykłego, rok I,

16 lutego 2021.,

do czytań: Rdz 6,5–8;7,1–5.10; Mk 8,14–21

CZYTANIE Z KSIĘGI RODZAJU:

Kiedy Pan Bóg widział, że wielka jest niegodziwość ludzi na ziemi i że usposobienie ich jest wciąż złe, żałował, że stworzył ludzi na ziemi, i zasmucił się. Wreszcie Pan rzekł: „Zgładzę ludzi, których stworzyłem, z powierzchni ziemi: ludzi, zwierzęta, gady i płazy, i ptaki powietrzne, bo żal Mi, że ich stworzyłem”.

Tylko Noe znalazł upodobanie w oczach Boga.

A potem Pan rzekł do Noego: „Wejdź wraz z całą twą rodziną do arki, bo przekonałem się, że tylko ty jesteś wobec Mnie prawy wśród tego pokolenia. Z wszelkich zwierząt czystych weź z sobą siedem samców i siedem samic, ze zwierząt zaś nieczystych po jednej parze: samca i samicę; również i z ptactwa po siedem samców i po siedem samic, aby w ten sposób zachować ich potomstwo dla całej ziemi. Bo za siedem dni spuszczę na ziemię deszcz, który będzie padał czterdzieści dni i czterdzieści nocy, aby wyniszczyć wszystko, co istnieje na powierzchni ziemi, cokolwiek stworzyłem”.

I spełnił Noe wszystko tak, jak mu Pan polecił. A gdy upłynęło siedem dni, wody potopu spadły na ziemię.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:

Uczniowie Jezusa zapomnieli wziąć chlebów i tylko jeden chleb mieli ze sobą w łodzi. Wtedy Jezus im przykazał: „Uważajcie, strzeżcie się kwasu faryzeuszów i kwasu Heroda”.

Oni zaczęli rozprawiać między sobą o tym, że nie mają chleba.

Jezus zauważył to i rzekł im: „Czemu rozprawiacie o tym, że nie macie chleba? Jeszcze nie pojmujecie i nie rozumiecie, tak otępiały macie umysł? Macie oczy, a nie widzicie: macie uszy, a nie słyszycie? Nie pamiętacie, ile zebraliście koszów pełnych ułomków, kiedy połamałem pięć chlebów dla pięciu tysięcy?”

Odpowiedzieli Mu: „Dwanaście”.

A kiedy połamałem siedem chlebów dla czterech tysięcy, ile zebraliście koszów pełnych ułomków?”

Odpowiedzieli: „Siedem”.

I rzekł im: „Jeszcze nie rozumiecie?”

Czyżby Bóg mógł się aż tak bardzo pomylić, że stworzywszy cały, piękny i harmonijny świat, a w nim – człowieka, koronę wszystkich stworzeń, istotę na obraz i podobieństwo swoje – teraz pożałował tej decyzji? Niestety, takie dramatyczne słowa usłyszeliśmy dzisiaj: Kiedy Pan Bóg widział, że wielka jest niegodziwość ludzi na ziemi i że usposobienie ich jest wciąż złe, żałował, że stworzył ludzi na ziemi, i zasmucił się.

Pamiętamy, że kiedy go stworzył, to ucieszył się, a widząc, że każde z kolejnych stworzeń było dobre, człowieka uznał za dzieło bardzo dobre. Wtedy ucieszył się jego pojawieniem – dzisiaj pożałował, że go stworzył… Przykre, bardzo przykre… I smutne…

A jeszcze bardziej przykre i dramatyczne słowa padły dalej: Zgładzę ludzi, których stworzyłem, z powierzchni ziemi: ludzi, zwierzęta, gady i płazy, i ptaki powietrzne, bo żal Mi, że ich stworzyłem. Słowo: zgładzę – w oryginale ma naprawdę niezwykle mocne znaczenie, bo wyraża tyle, co: «zetrę», «całkowicie wymażę», «zniszczę». Chodzi zatem o całkowite unicestwienie! Coś strasznego!

Zauważmy jednak, że nie stało się tak do końca. Bóg nie stracił całkowicie w swych oczach obrazu piękna swoich stworzeń, skoro dostrzegł człowieka – jednego, konkretnego człowieka – który w całym tym zalewie zła pozostał Mu wierny i dlatego znalazł upodobanie w oczach Boga. To Noe.

Jego zatem Bóg postanowił ocalić, dlatego polecił mu: Wejdź wraz z całą twą rodziną do arki, bo przekonałem się, że tylko ty jesteś wobec Mnie prawy wśród tego pokolenia. Z wszelkich zwierząt czystych weź z sobą siedem samców i siedem samic, ze zwierząt zaś nieczystych po jednej parze: samca i samicę; również i z ptactwa po siedem samców i po siedem samic, aby w ten sposób zachować ich potomstwo dla całej ziemi.

Wiemy, że w Księdze Rodzaju znajduje się jeszcze jeden opis tej rozmowy z Bogiem. Według tegoż to opisu, Noe miał zabrać po parze każdego gatunku. Naturalnie, różnica ta nie jest istotna, podobnie jak i to, w jaki sposób zabrał do arki przedstawicieli wszystkich gatunków stworzeń, zarówno tych olbrzymich, jak i tych o mikroskopijnej wielkości.

Nie to jest tu istotne, nawet sam opis potopu – jego przebiegu, a wcześniej przygotowania do jego nadejścia, a następnie jego zakończenia – także nie jest reporterskim zapisem, dlatego zawiera w sobie wiele nieścisłości. Nie to jest jednak najważniejsze. Skądinąd wiemy, że Autor biblijny, opisując te kwestie, posiłkował się znanymi wówczas w krajach ościennych i przekazywanymi z ust do ust, z pokolenia na pokolenie – mitycznymi opowieściami, dotyczącymi potopu, zalewającego całą ziemię.

O ile jednak tamte opowieści wskazywały jako przyczynę potopu konflikty pomiędzy bóstwami, albo pomiędzy bóstwami a ludźmi, o tyle w opisie biblijnym widzimy Boga, który – owszem – w sposób surowy reaguje na zło, powszechnie czynione przez ludzi, ale jednak nie wypełnia groźby, wypowiedzianej na początku i nie gładzi człowieka z powierzchni ziemi. Lituje się nad nim, lituje się nad stworzeniem, dlatego potop staje się znakiem oczyszczenia i odnowienia ludzkości, a nie jej zniszczenia.

I nie jest wyrazem jakiegoś kaprysu Boga, ale wyrazem Jego troski o świat – o jego czystość, świętość, wolność od zła. Owszem, mówimy o bardzo surowym działaniu, mówimy o mocnym geście i bardzo twardym znaku ze strony Boga, ale nie zapominajmy, że posługujemy się tu pewnym obrazem, z którego nie wyprowadzamy wiedzy historycznej o rozmiarach czy przebiegu potopu jako takiego, a jedynie bierzemy do serca prawdę, że Bóg po prostu zainterweniował i mocno upomniał ludzi, skarcił ich, sprowadzając z bezdroży grzechu na właściwą drogę. A przede wszystkim – jednak ocalił ich do totalnej zagłady… Jednak ocalił…

Postrzegamy zatem całe to wydarzenie na płaszczyźnie duchowej, w kontekście wiecznego zbawienia, a nie zatrzymujemy uwagi na kwestiach historycznych, przyrodniczych, czy jakichkolwiek innych. Bóg ratuje człowieka przed wiecznym potępieniem, ratuje go przed zaplątaniem w grzech i przywiązaniem do tego, co ziemskie i doczesne. Właśnie owo całkowite przykucie człowieka do spraw tej ziemi – i do siebie samego, z pominięciem Boga – spowodowało stan, o jakim usłyszeliśmy na początku pierwszego czytania, że Bóg nie mógł już patrzeć na swoje stworzenie…

Niestety, Ewangelia dzisiejsza uświadamia nam, że owo przywiązanie do spraw tej ziemi i uwięzienie w czysto ludzkim schemacie myślenia – to nie był tylko problem epoki Noego. Także bowiem Apostołowie „popisali się” dzisiaj czymś takim. Przejęci tym, że zapomnieli zabrać chleba, w ogóle nie zwrócili uwagi na przestrogę Jezusa: Uważajcie, strzeżcie się kwasu faryzeuszów i kwasu Heroda. Ba, oni nawet nie zwrócili uwagę na samego Jezusa – na Jego obecność z nimi. Szybko zapomnieli, jak na ich oczach dwukrotnie rozmnożył chleb dla tylu tysięcy ludzi!

I oto kiedy On przestrzega ich przed zagrożeniami duchowymi, oni – jak gdyby nigdy nic – zamartwiają się, że nie mają chleba! Czyż Jezus nie wyratował ich już z takiej opresji? Żeby to jednak sobie uświadomić, trzeba było oderwać umysł i serce od ciasnego, przyziemnego myślenia i skoncentrowania jedynie na potrzebach doczesnych. O wiele ważniejsze były sprawy duchowe – w tym przypadku: zagrożenie złem, płynącym od Heroda i faryzeuszów! Tamtym, doczesnym problemem, Jezus sam gotów był się zająć i go rozwiązać, o ile oni sami zadba o sprawy duchowe, unikając duchowych zagrożeń.

Jakże wiele szkody płynie stąd, że człowiek tak mocno przywiązany jest do ziemi i do swej doczesności. Kiedy w ogóle nie myśli o sprawach duchowych, o swoim wiecznym zbawieniu. Zauważmy, moi Drodzy, że w naszym codziennym zabieganiu ten temat właściwie chyba nie istnieje w naszych refleksjach, rozmowach, w naszych planach i działaniach… Albo istnieje w jakimś minimalnym wymiarze…

Dlatego oczyszczajmy swoje myślenie, oczyszczajmy swoje serce – jego intencje i motywacje. Nie czekajmy na to, że Bóg będzie musiał to uczynić w sposób radykalny – sami dostrzegajmy potrzebę ciągłego powracania do Niego, o ile nasze drogi gdzieś tam się powykrzywiają i poprowadzą nas na manowce… Odrywajmy nasze serca od ziemi, nie dajmy się do niej – i do spraw doczesnych, do tego całego bałaganu i zamieszania – niewolniczo przywiązać.

Pozostańmy wolni i czyści – przed Bogiem! I z Jego pomocą. Pragnijmy świętości, myślmy o niej – i do niej wytrwale podążajmy…

17 komentarzy

  • Coś poszło nie tak, ale nie z winy Bożej. Skoro Noe wyłamał się od ziemskich przywar, to znaczy że i my możnemy. Bóg chce naprawić co człowiek zepsuł i szuka takich Noe wśród nas, nie jest wybredny, bo wybiera nas, zwykłych szaraków. Dostrzegam, że jestem wybrańcem Bożym i odczytuję znaki czasu? Czy jestem tylko biernym widzem i patrząc jak jakiś Noe buduje będę się zastanawiał co ten gość robi? Stuknę się w czoło, czy zaprzęgnę się do roboty?

  • Pierwsza moja refleksja: Czy Bóg dzisiaj nie żałuje że stworzył człowieka?….
    Druga: Co mogę zrobić od dziś, by wzbudzić w Bogu Jego miłosierdzie nad współczesnym swoim ludem?…

        • „Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego” chyba tak bym to spuentował. Tak myślę o pójsciu na całość. To jest przeciwnie ujęte, ale wiadomo o co chodzi. Pracuję na chwałę Królestwa lub nie. Ale suma sumarum to Bóg przychodzi do mnie bym nauczył się współczucia dla moich bliźnich.

    • Odnoście pkt. 2. Ja akurat włączyłam się w Nowennę Pompejańską za wstawiennictwem Św. Andrzeja Boboli, głównego Patrona Polski oraz Anioła Stróża Polski, m.i. w intencji, aby
      wynagrodzić Najświętszemu Sercu Pana Jezusa i Niepokalanemu Sercu Maryi za wszystkie zniewagi swoje i wszystkich Polaków.

        • Ja muszę dokręcić śrubę, bo też chcę odmówić NP w bardzo ważnej intencji dla mnie, ale na razie sprawdzam ile dziesiątek dziennie jestem w stanie przemodlić. Na razie czasu wystarcza na 10 tajemnic…

          • Pewnie to sprawa jakiegoś „przeorganizowania” dnia… A może faktycznie trzeba poczekać na spokojniejszy czas…
            xJ

  • Jeszcze naszła mnie taka wieczorna myśl, mianowicie nie daje mi spokoju liczba siedem, która w dzisiejszej liturgii występuje tak obficie. 2x w Ewangelii i aż 6x w Ks. Rodzaju, poza tym to po części siódma część Ks. Rodzaju ale najlepszym podsumowaniem jest wpis Ks. Jacka: „7 minut czytania” 🙂

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.