Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywają:
►Arcybiskup Andrzej Dzięga – przed laty, za czasów mojego studiowania – Dziekan Wydziału Prawa, Prawa Kanonicznego i Administracji KUL;
►Ksiądz Andrzej Polak, który jako starszy Kolega wprowadzał mnie w arkana życia seminaryjnego;
►Ksiądz Andrzej Szpura – Kolega z jednego liceum i z jednej miejscowości; także: wczorajszy Jubilat;
►Ksiądz Andrzej Witkowski – były Proboszcz mojej rodzinnej Parafii.
Rocznicę ślubu przeżywają natomiast Państwo Marta i Dawid Błaszczakowie, także z Białej Podlaskiej.
Urodziny zaś przeżywa Grzegorz Pałyska, należący w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach.
Urodziny przeżywa dzisiaj także Prezydent Polski, Andrzej Duda.
Wszystkim dzisiaj świętującym życzę, aby swoją postawą wskazywali wszystkim drogę do Nieba, sami przemierzając ją w sposób konsekwentny i radosny. Zapewniam o modlitwie!
A w Parafii w Ciepielowie, do której zaraz wyruszam – Pierwsza Komunia Święta. Niech Pan błogosławi tym Dzieciom, aby z taką radością, jak dzisiaj, często i chętnie przystępowały do Stołu Pańskiego. Niech Rodzice i Bliscy dają Im w tym przykład.
Na radosne przeżywanie Dnia Pańskiego i głębokie wczytywanie się i „wżywanie” w Boże słowo – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego, B,
w 7 Niedzielę Wielkanocy,
16 maja 2021.,
do czytań: Dz 1,1–11; Ef 1,17–23; Mk 16,15–20
CZYTANIE Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Pierwszą książkę napisałem, Teofilu, o wszystkim, co Jezus czynił i nauczał od początku aż do dnia, w którym udzielił przez Ducha Świętego poleceń Apostołom, których sobie wybrał, a potem został wzięty do nieba. Im też po swojej męce dał wiele dowodów, że żyje: ukazywał się im przez czterdzieści dni i mówił o królestwie Bożym.
A podczas wspólnego posiłku kazał im nie odchodzić z Jerozolimy, ale oczekiwać obietnicy Ojca. Mówił:
„Słyszeliście o niej ode Mnie: Jan chrzcił wodą, ale wy wkrótce zostaniecie ochrzczeni Duchem Świętym”.
Zapytywali Go zebrani: „Panie, czy w tym czasie przywrócisz królestwo Izraela?” Odpowiedział im: „Nie wasza to rzecz znać czas i chwile, które Ojciec ustalił swoją władzą, ale gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi”.
Po tych słowach uniósł się w ich obecności w górę i obłok zabrał Go im sprzed oczu. Kiedy uporczywie wpatrywali się w Niego, jak wstępował do nieba, przystąpili do nich dwaj mężowie w białych szatach. I rzekli: „Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba”.
CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO EFEZJAN:
Bracia: Bóg Pana naszego Jezusa Chrystusa, Ojciec chwały, dał wam ducha mądrości i objawienia w głębszym poznawaniu Jego samego, to znaczy światłe oczy dla waszego serca, tak byście wiedzieli, czym jest nadzieja waszego powołania, czym bogactwo chwały Jego dziedzictwa wśród świętych i czym przemożny ogrom Jego mocy względem nas wierzących na podstawie działania Jego potęgi i siły, z jaką dokona dzieła w Chrystusie, gdy wskrzesił Go z martwych i posadził po swojej prawicy na wyżynach niebieskich, ponad wszelką zwierzchnością i władzą, i mocą, i panowaniem, i ponad wszelkim innym imieniem wzywanym nie tylko w tym wieku, ale i w przyszłym.
I wszystko poddał pod Jego stopy, a Jego samego ustanowił nade wszystko Głową dla Kościoła, który jest Jego Ciałem, Pełnią tego, który napełnia wszystko na wszelki sposób.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Jezus ukazawszy się Jedenastu powiedział do nich: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: W imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą i ci odzyskają zdrowie”.
Po rozmowie z nimi Pan Jezus został wzięty do nieba i zasiadł po prawicy Boga. Oni zaś poszli i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi i potwierdzał naukę znakami, które jej towarzyszyły.
Przeżywamy dziś w liturgii Kościoła wydarzenie, o którym tak naprawdę trudno coś więcej powiedzieć, patrząc jedynie z ludzkiej perspektywy. Bo jak opowiedzieć, co stało się tam, za zasłoną Nieba, kiedy Jezus ją przekroczył, odchodząc z ziemi?… Święty Marek próbuje niejako tam zajrzeć, dlatego mówi nam dzisiaj: Po rozmowie z nimi Pan Jezus został wzięty do nieba i zasiadł po prawicy Boga. Skąd to wie?
Zapewne wydedukował z całego nauczania Jezusa, które opisał w swojej Ewangelii i które opisali inni Ewangeliści. Ale na pewno nie jest w stanie powiedzieć nic więcej, jak to tam jest, w Niebie i jak wyglądało dokładnie owo zajęcie miejsca po prawicy Boga. To taki obraz, znany nam z etykiety dworskiej różnych królów, którzy zasiadając dumnie na swoich tronach, mają wokół siebie znaczących urzędników i doradców, przy czym to właśnie ci najważniejsi i najpotężniejsi zasiadają najbliżej władcy. W tym szczególnie – ich synowie, następcy tronu.
Tak to wówczas wyglądało na królewskich dworach, dlatego Marek posługuje się tym obrazem, aby ukazać nam powrót Bożego Syna do domu swego Ojca, po spełnieniu na świecie misji, jaką tenże Ojciec i Najwyższy Władca Mu zlecił. Jak to jednak dokładnie wyglądało, tego oczywiście nie wiemy, bo tego nikt nie wie, gdyż tego nikt nie widział.
My naprawdę – jako ludzie – nie wiemy, jak to jest w Niebie, jak to tam wszystko wygląda i przebiega, dlatego próbujemy to sobie wyobrażać w czysto ludzki sposób, na wzór tego, co widzimy na świecie. I dlatego właśnie tak, a nie inaczej, wyobrażamy sobie Boży dwór, jakoś tam po ludzku wyobrażamy sobie Boży Sąd, porównując go także do ludzkiego trybunału, gdzie sędzia dostojnie zasiada za wielkim stołem, na którym leżą akta sprawy, a przed nim stoi oskarżony i dwie strony procesowe: prokurator i obrońca. A do tego publiczność, przysłuchująca się rozprawie, nie licząc kamer i mikrofonów dziennikarskich, o ile proces nie odbywa się z wyłączeniem jawności.
Dokładnie tak samo wyobrażamy sobie Boży Trybunał, przed którym każda i każdy z nas stanie, podczas gdy w nauce Kościoła na ten temat dominuje przekonanie, że Sąd będzie polegał raczej na tym, że dusza ludzka, oświecona światłem Bożym, od razu po śmierci będzie w pełni świadoma swego stanu i tego, co ją teraz czeka. Nie będzie żadnych rozpraw i ścierania się argumentów „za” i „przeciw”, tylko jasny blask Bożej prawdy, który oświeci duszę ludzką tak mocno, że nie będzie żadnych wątpliwości, jakie jest rozstrzygnięcie.
Nie będzie żadnych wątpliwości, nie będzie żadnych skarg i zażaleń, nie mówiąc już o tym, że nie będzie żadnej łapówki, dzięki której można będzie sobie to i owo „pod stołem” załatwić… Dlatego też, moi Drodzy, nie możemy naszymi ludzkimi kategoriami opisywać rzeczywistości Nieba, chociaż na pewno mamy do tego skłonność i tak by się jakoś chciało… Bo frapuje nas ona, zaciekawia, intryguje – jak to jest, po tej drugiej stronie?…
Słyszymy, że Autorzy biblijni dzisiaj opisali nam to, co widzieli, albo co widzieli ci, którzy widzieli i im przekazali. Chodzi tu o ostatnie spotkanie Jezusa ze swoimi najbliższymi, ostanie polecenia i wskazania, a potem sam moment przejścia z ziemi do Nieba, który Święty Łukasz, w pierwszym czytaniu opisuje tak: Po tych słowach uniósł się w ich obecności w górę i obłok zabrał Go im sprzed oczu; zaś Marek, w zakończeniu swojej Ewangelii, tak: Po rozmowie z nimi Pan Jezus został wzięty do nieba i zasiadł po prawicy Boga.
Różna też – jak dzisiaj słyszymy – była reakcja zebranych na to wydarzenie. Według opisu Świętego Łukasza: Kiedy uporczywie wpatrywali się w Niego, jak wstępował do nieba, przystąpili do nich dwaj mężowie w białych szatach. I rzekli: „Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba”. Z kolei, Święty Marek tak to opisuje: Oni zaś poszli i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi i potwierdzał naukę znakami, które jej towarzyszyły.
Nie da się ukryć, że relacja Marka jest bardziej korzystna dla Apostołów, ukazuje ich bowiem w działaniu, jako tych, którzy wzięli sobie do serca nakazy Pana i po prostu od razu, po Jego odejściu, zabrali się do roboty. Co innego ci, których opisuje Łukasz. Ci wpatrywali się uporczywie w Niebo, znieruchomiali, jakby zastygli w oczekiwaniu… nie wiadomo na co, bodaj na gwiazdkę z nieba! I trzeba było aż interwencji dwóch tajemniczych postaci, prawdopodobnie wysłanników z Nieba, aby ich wybudzili z letargu i zmobilizowali do pracy.
Widzimy zatem, moi Drodzy, że choć oba opisy nieco się od siebie różnią, co wynikać może z wielu czynników, to jednak zarówno w jednym, jak i w drugim, mamy do czynienia z relacją z wydarzeń, które działy się tak naprawdę na ziemi i były uchwytne dla oka.
Tylko Święty Marek, w tym krótkim stwierdzeniu, które sobie przywołaliśmy na początku, odważył się wspomnieć, co się wydarzyło i jak to było, kiedy Jezus przekroczył próg Nieba. Ale – jako rzekliśmy – wiemy dobrze, że to zapewne nie było dokładnie tak i nie będziemy tu raczej dywagować, jak to się dokładnie tam dokonało. Bo to nie jest dla nas ważne.
Ważnym jest, że Jezus w którymś momencie zakończył swoją ziemską misję, którą spełniał jako widzialny i żyjący w ludzkiej postaci Boży Syn, po czym wstąpił do Nieba, aby stamtąd nadal kierować losami swego Kościoła – przez swego Ducha – będąc jeszcze bardziej realnie obecnym w świecie, niż wówczas, gdy był na nim w sposób fizyczny. Bo wtedy zasięgiem swego działania obejmował bardzo mały obszar, a teraz jest obecny w sposób duchowy i sakramentalny – także bardzo realny! – wszędzie, na całej ziemi, w tylu świątyniach i na tylu ołtarzach, a co najważniejsze: w tylu sercach!
Jego odejście w widzialnej postaci do Nieba nie spowodowało tak naprawdę Jego odejścia od nas, a jedynie zmianę formy tej obecności. Natomiast na pewno nam wszystkim przypomniało, że jest Niebo – i że to ono jest ostatecznym celem wszystkich naszych ludzkich dążeń i pragnień. A chociaż nie wiemy, jak ono – widziane ludzkimi oczami – tak naprawdę wygląda, to jednak wiemy, że jest, a z wypowiedzi Jezusa wiemy, że On sam przygotował nam w nim miejsce. I że ludzki umysł w najmniejszym stopniu nie jest w stanie ogarnąć szczęścia, jakie będzie udziałem wszystkich, którzy tam się znajdą. Tyle wiemy.
Czy powinniśmy wiedzieć więcej? A może – bardziej szczegółowo, bardziej precyzyjnie?… A może potrzebujemy jakichś dokładniejszych wyjaśnień, porównań, opisów?… Dla zaspokojenia ciekawości – pewnie byśmy chcieli. Dla osiągnięcia zbawienia – z pewnością wystarczy to, co wiemy. Gdybyśmy bowiem potrzebowali wiedzieć więcej, to Pan by nam to po prostu objawił. Tymczasem, wystarczy to, co wiemy.
Inna sprawa, że my tak naprawdę – przyznajmy to szczerze – wcale tak bardzo nie wypatrujemy tego Nieba i wcale za nim aż tak bardzo nie tęsknimy. Owszem, jeśliby kogokolwiek z nas, tu obecnych, zapytać, czy chce pójść do Nieba, to nie wyobrażam sobie, żeby choć jedna osoba powiedziała, że nie chce.
Tyle, że jest to dla nas – póki co – bardzo odległa perspektywa: „kiedyś tam” przyjdzie taki dzień, że będziemy musieli odejść z tego świata i wtedy dobrze byłoby znaleźć się w Niebie, ale kiedy to będzie?… Pewnie ani jutro, ani pojutrze, ani w jakiejś przewidywalnej przyszłości, więc nie ma się czym – póki co – przejmować…
Tak sobie pewnie wielu z nas myśli – i dobrze wiemy, jak wielu z nas w tym myśleniu się pomyliło. Bo to „kiedyś tam” stało się już dzisiaj – i są już po drugiej stronie życia. Z czym tam stanęli? Jak wyglądał ich Sąd przed Bożym Trybunałem? Gdzie są teraz? Nie wiemy. Wierzymy, że są w pełni szczęśliwi, modlimy się dla nich o to…
Natomiast, patrząc z naszej, ziemskiej perspektywy, nie możemy udawać, że nic się nie stało, nic się wielkiego nie wydarzyło – ot, po prostu, taka kolej rzeczy: człowiek żył, człowiek zmarł, taki los… Jest to bowiem bardzo ważny moment w życiu człowieka – owo przejście z życia doczesnego do życia wiecznego. Moment ten decyduje o życiu wiecznym! A odnośnie do tego wiecznego życia, Jezus dzisiaj mówi jasno i krótko: Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony.
Moi Drodzy, zauważmy, że jak bardzo jest to zdanie kategoryczne i ostateczne! Jezus nie pozostawia tu miejsca na żadne dywagacje, na jakieś rozmydlanie całej sprawy, na zasadzie: „a może by tak ewentualnie…”, „a to zależy…”, „zobaczymy, co da się zrobić…”, „spróbujemy coś załatwić…”, „może się jakoś dogadamy…” – nic z tych rzeczy! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. I koniec – kropka. Jasny układ. Wchodzisz, albo nie. Sam wybierasz sobie wieczność. Od Ciebie wszystko zależy, więc nie miej później do nikogo pretensji.
Moi Drodzy, dobrze wiemy, że mówienie dzisiaj o piekle i o wiecznym potępieniu jest niemodne, bo razi w uszy, wprowadza jakiś niepokój do serca, a przecież dzisiaj trzeba ludziom dogadzać na każdym kroku, spełniać ich zachcianki, nie zawracać głowy jakimiś tam zastrzeżeniami, tylko miło połechtać ucho i serce… W końcu ludzie nie po to do kościoła przychodzą, żeby tu ich ktoś niepokoił, ale żeby się tak uspokoić, wyciszyć, żeby sobie stworzyć miły nastrój…
To są takie chwytliwe hasła i slogany, nijak mające się do rzeczywistości wiary. Bo Jezus wcale nie naucza w taki sposób, żeby ludzi miło połechtać po serduszku i żeby za wszelką cenę zagwarantować błogi spokój. Wprost przeciwnie – On właśnie chce zburzyć pozorny spokój, będący przykrywką dla bałaganu w sercu!
Chce nam natomiast podarować prawdziwy pokój i spokój – taki, o jakim człowiek może sobie tylko pomarzyć! A nawet – nie jest w stanie go sobie wymarzyć! Naprawdę tego chce. Ale trzeba, żebyśmy jeszcze my tego chcieli.
Sposób na to jest jasny, konkretny – i jedyny. Jezus mówi krótko: Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. I tyle w temacie.
„…gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami…”
Duchu Święty , czekam na odnowienie Twoich darów we mnie, odmawiając Nowennę do Ciebie Duchu Boży. Dziś właśnie przypada 64 rocznica mojego Bierzmowania. Duchu Święty czekam dziś również na dary od Ciebie, bo nie pamiętam co dostałam wówczas od Ciebie, być może je zmarnowałam, być może nie rozwinęłam ich w swoim życiu. Duchu Święty moim nowym imieniem od tego dnia jest Maria na cześć Twojej Oblubienicy. Chcę się podobać Tobie i być pokorną służebnicą , jak Maryja. Duchu Święty od 10 lat jestem w Odnowie i wciąż pragnę rozwijania moich relacji z Tobą, Duchu Święty. Pragnę być użytecznym Twoim narzędziem i odważnie świadczyć o Jezusie w rodzinie, we Wspólnocie, w Kościele.
Przyznaję ze wstydem, że nie pamiętam daty mojego Bierzmowania…. Może, jakbym poszukał w papierach, to trafiłbym na nią. Pamiętam samo wydarzenie, pamiętam osobę Księdza Biskupa, ale daty nie uwieczniłem…
xJ
To tak jak ja, nie znałam daty Chrztu Świętego i musiałam zaufać pamięci mojej najstarszej siostry 12 lat starszej, która miała dobrą pamięć i stwierdziła, że urodziłam się we Wielkanoc a Chrzest miałam w Zielone Świątki AD 1949 a ponieważ są to święta ruchome, ustaliłam sobie te daty wg ” stuletniego kalendarza” i innych znanych faktów i danych. Świadectwo Bierzmowania i wycięty fragment Pamiątki I Komunii Świętej – obrazka, zabrałam z domu rodzinnego więc dlatego nie mam problemu z ustaleniem tychże dat. Z tych wydarzeń niestety nic nie pamiętam… Komunię jeno z pamiątkowego grupowego zdjęcia i ze swoją siostrą 2 lata starszą, bo razem chodziłyśmy do szkoły i na religię.
Ps. Przepraszam, za tak szeroki wątek osobisty.
Bardzo dziękuję za ten „szeroki wątek osobisty”. Bo stanowi cenne świadectwo!
xJ