Niech wszyscy na ziemi poznają…

N

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym obchodzimy Dzień Matki. Z tej okazji ogarniam modlitwą moją Mamę, Danutę Jaśkowską. Dziękując za codzienną troskę i miłość, jaką otacza naszą Rodzinę, całym Rodzeństwem życzymy wszelkich dobrych natchnień z Nieba, radości i nadziei, zapału do niesienia dobra wszystkim wokół, a tak w ogóle – trochę więcej zdrowia i sił fizycznych… Bo tych duchowych nigdy Jej nie brakło. I oby nigdy nie zabrakło! O to się dzisiaj – i nie tylko dzisiaj – modlimy!

A imieniny przeżywa dzisiaj Ewelina Lisiewicz, należąca w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach. Życzę Bożego błogosławieństwa i wszelkiego dobra, o co też będę się modlił!

Moi Drodzy, skupmy się teraz nad Bożym słowem i postarajmy się odkryć przesłanie, z jakim Pan dzisiaj do każdej i każdego z nas indywidualnie się zwraca. Niech Duch Święty będzie nam w tym pomocą!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Środa 8 Tygodnia zwykłego, rok I,

Wspomnienie Św. Filipa Nereusza, Kapłana,

26 maja 2021.,

do czytań: Syr 36,1.4–5a.10–17; Mk 10,32–45

CZYTANIE Z KSIĘGI SYRACYDESA:

Zmiłuj się nad nami Panie, Boże wszystkich rzeczy, i spojrzyj, ześlij bojaźń przed Tobą na wszystkie narody.

Niech Cię uznają, jak my Cię uznajemy, że nie ma Boga prócz Ciebie, o Panie!

Odnów znaki i powtórz cuda. Zgromadź wszystkie pokolenia Jakuba i weź je w posiadanie, jak było od początku.

Panie, zlituj się nad narodem, który jest nazwany Twoim imieniem, nad Izraelem, którego przyrównałeś do pierworodnego. Miej miłosierdzie nad Twoim świętym miastem, nad Jeruzalem, miejscem Twego odpoczynku. Napełnij Syjon wysławianiem Twej mocy i lud Twój chwałą swoją.

Daj świadectwo tym, którzy od początku są Twymi stworzeniami, i wypełnij proroctwa, dane w Twym imieniu. Daj zapłatę tym, którzy oczekują Ciebie, i prorocy Twoi niech się okażą prawdomówni.

Wysłuchaj, Panie, błagania Twych sług, według błogosławieństwa Aarona nad Twoim ludem. Niech wszyscy na ziemi poznają, że jesteś Panem i Bogiem wieków.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:

Uczniowie byli w drodze, zdążając do Jerozolimy. Jezus wyprzedzał ich, tak że się dziwili; ci zaś, którzy szli za Nim, byli strwożeni. Wziął znowu Dwunastu i zaczął mówić im o tym, co Go miało spotkać:

Oto idziemy do Jerozolimy. Tam Syn Człowieczy zostanie wydany arcykapłanom i uczonym w Piśmie. Oni skażą Go na śmierć i wydadzą poganom. I będą z Niego szydzić, oplują Go, ubiczują i zabiją, a po trzech dniach zmartwychwstanie”.

Wtedy zbliżyli się do Niego synowie Zebedeusza, Jakub i Jan, i rzekli: „Nauczycielu, chcemy, żebyś nam uczynił to, o co Cię poprosimy”.

On ich zapytał: „Co chcecie, żebym wam uczynił?”

Rzekli Mu: „Użycz nam, żebyśmy w Twojej chwale siedzieli jeden po prawej, drugi po lewej Twojej stronie”.

Jezus im odparł: „Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić, albo przyjąć chrzest, którym Ja mam być ochrzczony?”

Odpowiedzieli Mu: „Możemy”.

Lecz Jezus rzekł do nich: „Kielich, który Ja mam pić, pić będziecie; i chrzest, który Ja mam przyjąć, wy również przyjmiecie. Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej lub lewej, ale dostanie się ono tym, dla których zostało przygotowane”.

Gdy dziesięciu pozostałych to usłyszało, poczęli oburzać się na Jakuba i Jana. A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł do nich: „Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie między wami. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu”.

Chociaż modlitwa, zanoszona przez Syracydesa, umiejscowiona jest w bardzo konkretnym kontekście historycznym, czyli w obliczu realnego zagrożenia najazdem ziemi palestyńskiej przez wrogą potęgę militarną, to jednak możemy powiedzieć, że jej treść ma znaczenie uniwersalne. A to oznacza, że jej słowa można odnieść do każdego czasu i każdego kontekstu, bo zawsze ludzie winni prosić swego Boga o zmiłowanie i wyzwolenie z zagrożenia – jakie by ono nie było i skąd by nie pochodziło.

Syracydes więc dzisiaj prosi Boga: Panie, zlituj się nad narodem, który jest nazwany Twoim imieniem, nad Izraelem, którego przyrównałeś do pierworodnego. Miej miłosierdzie nad Twoim świętym miastem, nad Jeruzalem, miejscem Twego odpoczynku. Napełnij Syjon wysławianiem Twej mocy i lud Twój chwałą swoją.

Ale w pierwszym zdaniu dzisiejszego fragmentu modli się: Zmiłuj się nad nami Panie, Boże wszystkich rzeczy, i spojrzyj, ześlij bojaźń przed Tobą na wszystkie narody. Niech Cię uznają, jak my Cię uznajemy, że nie ma Boga prócz Ciebie, o Panie! Oby wszystkie narody na świecie uznały jedynego Boga i w Niego uwierzyły!

Podobna myśl wybrzmiewa również ze zdania ostatniego: Wysłuchaj, Panie, błagania Twych sług, według błogosławieństwa Aarona nad Twoim ludem. Niech wszyscy na ziemi poznają, że jesteś Panem i Bogiem wieków. Błogosławieństwo, którego – zgodnie z poleceniem Boga – miał udzielać Aaron, dotyczyło narodu wybranego. Tymczasem Mędrzec prosi niejako o rozszerzenie jego zasięgu na cały świat – na wszystkich ludzi na ziemi.

Możemy powiedzieć, że bardzo dobre wrażenie sprawia ten religijny uniwersalizm Proroka – wobec tylu świadectw ciasnego zamknięcia się w sobie szczególnie elity religijnej narodu wybranego. Przecież z problemami, z tym związanymi, borykali się nawet Pasterze młodego Kościoła, poszukując rozwiązania dylematu, czy pogan można od razu włączać do Wspólnoty chrześcijan, czy jednak trzeba ich uprzednio przeprowadzić przez judaizm. Bo wielu było zwolenników takiego właśnie rozwiązania i mocno narzucali swój punkt widzenia.

Ciągle bowiem w świadomości iluś ludzi tkwiło przekonanie, że ten Bóg jedyny to w jakiś sposób tylko ich Bóg i tylko oni – w jeden tylko sposób – mogą Mu oddawać cześć. Dlatego jeśli nawet powstaje coś nowego, jakaś nowa wspólnota, czyli Kościół, to niech już tam sobie będzie, ale i tak wszyscy jego członkowie muszą „zaliczyć” przejście przez judaizm.

Może to trochę przerysowane ujęcie całej sprawy, ale było coś takiego w nastawieniu żydowskiej elity religijnej, co kazało im uważać się za lepszych od innych i milszych Bogu. Skądinąd wiemy, że Jezus to przekonanie wielokrotnie obalał – zarówno swoimi wypowiedziami, jak i konkretnymi znakami, konkretnymi działaniami, dobrymi gestami, wykonywanymi właśnie na rzecz owych rzekomo gorszych, czyli pogan.

W tym kontekście naprawdę cieszy uniwersalizm Mędrca Syracydesa, który wszystkie narody ziemi ogłasza uprawnionymi do poznania jedynego Boga i otrzymania Jego błogosławieństwa.

Owo zderzenie spojrzenia szerokiego ze spojrzeniem bardzo, ale to bardzo wąziutkim i ciasnym, widzimy także w Ewangelii. Jezus pospiesznie zmierza do Jerozolimy, aby tam złożyć w ofierze swoje życie. Słyszymy dzisiaj, że tempo, jakie narzucił swoim Apostołom i innym, idącym za Nim, zaczęło wprawiać ich w przerażenie. Ewangelista tak to relacjonuje: Uczniowie byli w drodze, zdążając do Jerozolimy. Jezus wyprzedzał ich, tak że się dziwili; ci zaś, którzy szli za Nim, byli strwożeni. Nie rozumieli, dlaczego się tak spieszy.

A On już tak bardzo chciał dokonać dzieła odkupienia – właśnie: całego świata! Każdego człowieka! Jak najszybciej! Mówi zatem otwarcie, jaką cenę przyjdzie Mu za to zapłacić: Oto idziemy do Jerozolimy. Tam Syn Człowieczy zostanie wydany arcykapłanom i uczonym w Piśmie. Oni skażą Go na śmierć i wydadzą poganom. I będą z Niego szydzić, oplują Go, ubiczują i zabiją, a po trzech dniach zmartwychwstanie.

I z jaką reakcją ze strony Jego najbliższych się to spotkało? Możemy powiedzieć, że z bardziej, niż zaskakującą! Bo kiedy On im mówił o ofiarowaniu swego życia, o czekających Go cierpieniach, to z ich strony spotkał się ze zwykłą żądzą władzy, znaczenia, zaszczytów… On otwierał swoje serce na cały świat, pragnąc jego zbawienia, a oni swoje serce egoistycznie zamknęli, myśląc tylko o sobie, o swojej pozycji! I to nawet w stosunku do tego najściślejszego Grona Dwunastu, swoich najbliższych przyjaciół: nawet przed nimi wszystkimi ci dwaj chcieli błyszczeć, także nad nimi chcieli panować. Coś niesamowitego! – chciałoby się powiedzieć…

Czy jednak naprawdę?… Czy to jednak w całej brutalnej prawdzie nie okazała się małość i pycha człowieka, co chyba nie jest dla nikogo tak naprawdę żadnym zaskoczeniem?… Swoją drogą, to pycha ta musiała być naprawdę wielka i przekonanie o swojej wyjątkowości u Jakuba i Jana też musiało być gigantyczne, skoro zdecydowali się wystąpić ze swoim żądaniem w takim momencie! W obliczu takiej, a nie innej, zapowiedzi Jezusa! Wcale się zresztą ze swoimi żądaniami nie ukrywając, a wyrażając je publicznie!

Zobaczmy zatem: Jezus myśli o wszystkich ludziach, pragnąc zbawienia całego świata – a oni tylko o sobie.

A we mnie: ile jest tak naprawdę – w konkretnych, codziennych sytuacjach – myślenia o dobru innych, a ile tylko o własnych korzyściach i zaszczytach; na zasadzie: „Żeby tylko mi było dobrze, żebym mógł jak najwięcej zdobyć i jak najwyżej zasiąść nad innymi”?… Takie nastawienie zdradza straszną ciasnotę duchową i intelektualną! Zupełne to przeciwieństwo postawy Jezusa – Jego otwartego dla wszystkich serca, Jego otwartych przed ludźmi ramion. Jakie nastawienie dominuje we mnie?

I co robię, aby jednak moja postawa była dla wszystkich wokół – dla wszystkich, a nie tylko najbliższych znajomych czy wtajemniczonych – świadectwem o Jezusie i o tym, że warto w Niego uwierzyć, warto Mu bez żadnych zastrzeżeń zaufać. Bo On przed wszystkimi otwiera swe serce…

Czy mogę zatem powiedzieć, że moje chrześcijańskie świadectwo jest uniwersalne, czyli w równym stopniu skierowane do wszystkich wokół, bez rozróżniania na ważnych i ważniejszych? I czy w całej mojej chrześcijańskiej postawie bardziej zależy mi na pomnożeniu chwały Bożej, czy dowartościowaniu samego siebie?…

Dobry przykład właściwej postawy w tym względzie płynie do nas ze stylu, jaki swoim życiem prezentował Patron dnia dzisiejszego, Święty Filip Nereusz.

Urodził się we Florencji, 21 lipca 1515 roku. Na Chrzcie Świętym otrzymał imiona: Filip Romulus. Od dziecka był człowiekiem o wysokiej kulturze i ogładzie. Wyróżniał się poczuciem humoru i talentem jednania sobie ludzi.

Po przedwczesnej śmierci matki i starszego brata, kiedy pogorszyły się znacznie warunki majątkowe ojca, Filip udał się do wuja w San Germano koło Monte Cassino, by pomóc mu w pracy, a docelowo – odziedziczyć po nim znaczną fortunę. Miał wówczas siedemnaście lat. Zrezygnował jednak dość szybko z tej tak przecież pomyślnej dla siebie okazji i udał się do Rzymu, gdzie miał pozostać do końca swego życia – a więc ponad sześćdziesiąt lat.

Tam rozpoczął studia filozofii i teologii. Jednocześnie był wychowawcą dwóch synów w domu zamożnego Florentczyka w Rzymie. Prowadził życie modlitwy i umartwienia. W wolnym czasie nawiedzał kościoły, sanktuaria i zabytki Wiecznego Miasta. A natchniony wewnętrznym, ekstatycznym objawieniem, założył towarzystwo religijne pod nazwą „Bractwa Trójcy Świętej” do obsługi pielgrzymów i chorych. Widział bowiem, jak te wielkie rzesze pątników potrzebowały pomocy duchowej, a często i materialnej. Był to rok 1548. Przez tę posługę zyskał sobie miano „Apostoła Rzymu”.

Momentem przełomowym w życiu Filipa był rok 1551, kiedy to za namową spowiednika przyjął święcenia kapłańskie. Miał już wtedy trzydzieści sześć lat. Mieszkając w konwikcie Świętego Hieronima, w centrum Rzymu, założył Oratorium. Początkowo w ciasnej izbie swojego pokoju, potem w kaplicy konwiktu, Filip zaczął gromadzić kapłanów, zakonników, mieszczan, kupców, artystów. Wspólna modlitwa, spotkania i rozmowy osobiste, Spowiedź, czytanie duchowe, konferencje i dyskusje na tematy aktualne, rekolekcje – stanowiły program tych spotkań. Oratorium było otwarte dla wszystkich ludzi dobrej woli.

Z czasem zebrała się pewna liczba uczniów, których Filip zaprawiał do zjednoczenia z Bogiem, do cnót chrześcijańskich i do uczynków miłosierdzia. Na placach bawił się z dziećmi, by je potem gromadami prowadzić do kościoła. Był to dotąd zupełnie nieznany styl apostołowania i prowadzenia duszpasterstwa. Do Oratorium spieszyła cała elita duchowa Rzymu. A do grona przyjaciół Filipa należeli – między innymi – Święty Franciszek Salezy, Święty Ignacy Loyola i wielu innych.

W roku 1564, Florentczycy oddali Filipowi w zarząd swój kościół Świętego Jana. Tu właśnie pozostali przy nim jego duchowi synowie, zwani potem oratorianami, czy też filipinami. Prowadzili życie wspólne, nie związani wszakże żadnymi ślubami. Ta swoboda pozostała do dzisiaj cechą charakterystyczną oratorianów. Filip zaś umiał swych synów duchowych zainteresować nie tylko sprawami religijnymi i duchowymi, ale także nauką i kulturą. jego domu odbywały się więc koncerty muzyczne, prelekcje o sztuce, archeologii i historii.

Niestety, wkrótce pojawili się też przeciwnicy poczynań Filipa. Oskarżyli go o to, że sprzyja „nowinkom” religijnym. Doszło do tego, że surowy Papież Paweł IV zakazał mu na pewien czas działalności. Kuria Rzymska odebrała mu nawet prawo do spowiadania, co równało się z karą kościelnej suspensy. Kolejni Papieże obdarzyli go jednak ponownie zrozumieniem i odwołali wszelkie zakazy.

I tak też nasz Patron – doradca Papieży, kierownik duchowy wielu dostojników, a jednocześnie: jeden z najbardziej wesołych Świętych – zmarł wyczerpany pracą na rękach swych duchowych synów, 26 maja 1595 roku.

Przekonanie o jego świętości było tak powszechne, że chociaż w owych czasach zaczęto wprowadzać do procesów kanonicznych coraz surowsze wymagania, jego Beatyfikacja odbyła się już w piętnaście lat po jego śmierci. Dokonał jej w roku 1610 Papież Paweł V. Dwanaście lat potem, w roku 1622, Papież Grzegorz XV dokonał jego Kanonizacji.

Wpatrzeni w świetlany przykład świętości dzisiejszego Patrona, oraz wsłuchani w Boże słowo, zastanówmy się, na ile nasza chrześcijańska postawa i nasze świadectwo o Jezusie jest uniwersalne, czyli zdolne przekonać do wiary każdego bez wyjątku człowieka?… Czy w ogóle chcę z tym swoim świadectwem docierać do każdego człowieka, czy może tylko do wybranych – tych „lepszych”, „ważniejszych”?… Czego uczy mnie w tym względzie Święty Filip Nereusz?…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.