Gromadźcie sobie skarby w Niebie!

G

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Elżbieta Kowalska, głęboko wierząca i wielorako zaangażowana w życie Parafii Osoba z Trąbek. W czasie mojej pomocy duszpasterskiej w tej Parafii wielokrotnie mogłem podziwiać zaangażowanie i całą szlachetną postawę Pani Eli. Dziękując za nasz stały i dobry kontakt, życzę nieustającej Bożej opieki!

Wczoraj natomiast rocznicę święceń kapłańskich przeżywali:

Ojciec Włodzimierz Jamrocha, Oblat jeszcze posługujący w Kodniu, a już wkrótce Superior, czyli Przełożony domu zakonnego w Bodzanowie;

Ojciec Dariusz Buczek, Oblat posługujący także w Kodniu i także jeszcze, bo już wkrótce posługujący w Iławie;

Ojciec Leszek Walendzik, Oblat niegdyś posługujący w Kodniu jako Superior zakonnej Wspólnoty;

Ojciec Ryszard Sierański, Oblat, do niedawna mieszkający w Kodniu, zmagający się obecnie z krzyżem cierpienia.

Wszystkich świętujących wczoraj i dzisiaj ogarniam modlitwą, upraszając wszelkich łask z Nieba!

I już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Co mówi do mnie Pan? Czego konkretnie ode mnie oczekuje? Niech Duch Święty będzie nam światłem i pomocą w odkrywaniu tego przesłania.

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Piątek 11 Tygodnia zwykłego, rok I,

18 czerwca 2021.,

do czytań: 2 Kor 11,18.21b–30; Mt 6,19–23

CZYTANIE Z DRUGIEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:

Bracia: Ponieważ wielu przechwala się według ciała, i ja będę się przechwalał. Jeżeli inni zdobywają się na odwagę – mówię jak szalony – to i ja się odważam.

Hebrajczykami są? Ja także. Izraelitami są? Ja również. Potomstwem Abrahama? I ja. Są sługami Chrystusa? Zdobędę się na szaleństwo: Ja jeszcze bardziej! Bardziej przez trudy, bardziej przez więzienia; daleko bardziej przez chłosty, przez częste niebezpieczeństwa śmierci. Przez Żydów pięciokrotnie byłem bity po czterdzieści razów bez jednego. Trzy razy byłem sieczony rózgami, raz kamienowany, trzykrotnie byłem rozbitkiem na morzu, przez dzień i noc przebywałem na głębinie morskiej. Często w podróżach, w niebezpieczeństwach na rzekach, w niebezpieczeństwach od zbójców, w niebezpieczeństwach od własnego narodu, w niebezpieczeństwach od pogan, w niebezpieczeństwach w mieście, w niebezpieczeństwach na pustkowiu, w niebezpieczeństwach na morzu, w niebezpieczeństwach od fałszywych braci; w pracy i umęczeniu, często na czuwaniu, w głodzie i pragnieniu, w licznych postach, w zimnie i nagości.

Nie mówiąc już o mojej codziennej udręce płynącej z troski o wszystkie Kościoły. Któż odczuwa słabość, bym i ja nie czuł się słabym? Któż doznaje zgorszenia, żebym i ja nie płonął? Jeżeli już trzeba się chlubić, będę się chlubił z moich słabości.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się i nie kradną. Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje.

Światłem ciała jest oko. Jeśli więc twoje oko jest zdrowe, całe twoje ciało będzie w świetle. Lecz jeśli twoje oko jest chore, całe twoje ciało będzie w ciemności. Jeśli więc światło, które jest w tobie, jest ciemnością, jakże wielka to ciemność”.

Dużo – doprawdy – musiał przejść Paweł Apostoł w swoim życiu i wiele cierpienia doświadczyć w dziele głoszenia ludziom Dobrej Nowiny. Mówi zaś o tym dzisiaj nie po to, aby się przechwalać. Wprost przeciwnie, mógł liczyć się z tym, że zostanie to źle odebrane, bowiem starożytna sztuka wymowy nakazywała raczej ostrożność w przedstawianiu własnych dokonań i zasług. A poza tym, to wszystko, czym dzisiaj Paweł się „pochwalił”, ówcześnie nie było powodem do chwały. Prześladowania, cierpienia, a już szczególnie chłosty, to były sprawy, z którymi raczej wstydliwie się skrywano.

Jeżeli zatem Apostoł dzisiaj, bez żadnego wahania i ukrywania czegokolwiek za parawanem okrągłych słówek, wylicza to wszystko, co go spotkało, co można tu mówić – tak to ujmują komentatorzy – o prowokacyjnej szczerości. Właśnie dlatego, że nie chce się w próżny sposób przechwalać, uwypukla momenty, w których doznał upokorzenia. A skoro pomimo tych wszystkich trudnych doświadczeń pozostał wierny swej apostolskiej misji, to wyraźnie pokazuje to, iż nie działał swoją mocą, a mocą Jezusa Chrystusa, który wspierał go w każdym momencie.

Jednocześnie jednak, to już kolejne argumenty, mające przekonać wiernych Koryntu, jak bardzo zależy mu na nich i na wszystkich, do których został posłany. Szczerze – a można nawet powiedzieć, i to dosłownie, że „do bólu” szczerze! – przekonuje, że nie cofnie się przed niczym i każde cierpienie i upokorzenie przyjmie, aby tylko Boże królestwo było głoszone i mogło wzrastać w sercach ludzi. To stąd właśnie jego «codzienna udręka, płynąca z troski o wszystkie Kościoły».

Kto wie, co było dla niego większym utrapieniem i cierpieniem: wszystkie te fizyczne trudności, które znosił, czy owe duchowe utrapienia, szczególnie w sytuacji, w której dowiadywał się o złych postawach swoich uczniów, albo – jak w przypadku Koryntian – o ich niedowierzaniu temu, co on do nich mówił, a chętnym przykładaniu ucha do wszelkich nowinek i bałamutnych teorii, głoszonych przez samozwańczych nauczycieli?…

Paweł nie szczędził siebie, o czym dzisiaj wyraźnie mówi i czym chce przekonać swoich uczniów do swoich jak najlepszych intencji – do swojej szczerej wobec nich miłości. I choć w oczach świata mógł uchodzić za przegranego, odrzuconego, poniewieranego, po prostu słabego człowieka, to jednak miał on cały czas świadomość, że właśnie w ten sposób, przez takie poświęcenie, gromadzi sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się i nie kradną. Do takiego gromadzenia Jezus zachęca w dzisiejszej Ewangelii.

Na to wszystko jednak trzeba patrzeć w sposób duchowy, a nie jedynie ziemski. Człowiek potrzebuje duchowego światła, aby rozeznać, co jest w jego życiu najważniejsze i co jest dla niego prawdziwie dobre. Co ma prawdziwą wartość. To wewnętrzne spojrzenie, ten wewnętrzny wzrok duszy, to sumienie, oświecone słowem Jezusa. Jeżeli człowiek żyje w bliskości Jezusa i uważnie Go słucha, wówczas żyje w świetle i jego duchowy wzrok pomaga mu właściwie patrzeć na życie, na świat, na wszystko. Ale jeżeli – jak mówi Jezus – ów wzrok jest przyćmiony, sumienie zbrukane grzechem, to rzeczywiście: wielka to ciemność!

Nie mamy raczej wątpliwości, że Paweł żył w wewnętrznej jasności, dlatego mógł z totalną szczerością mówić o wszystkim, czego doświadczał i co go spotykało, bo nie musiał się obawiać o to, jak zostanie odebrany. Właśnie to wszystko, co dzisiaj wyliczył, dobitnie pokazało, że się tym względem naprawdę nigdy w niczym nie kierował, tylko głosił to, do czego został wezwany – bez względu na konsekwencje. Bo nie wypatrywał ludzkiego uznania, tylko swoim wewnętrznym wzrokiem widział Jezusa i dzieło, które mu zostało powierzone. Dlatego zniósł tak wiele.

Gdyby na to patrzeć jedynie ludzkim wzrokiem, to nie ma o czym mówić: był przegrany. A przecież dzisiaj widzimy, że Jego dzieło trwa już dwa tysiące lat! Owszem, w sensie ścisłym, to nie jego dzieło, tylko Jezusowe, ale realizowane i głoszone przez niego: właśnie tego bitego po wielekroć, kamienowanego i pogardzanego człowieka. Czy wierni Koryntu wreszcie do dostrzegli?…

A czy my dostrzegamy – na płaszczyźnie ducha – to wszystko, czego Bóg dokonuje w naszym życiu, czy tylko z ludzkimi względami i opiniami się liczymy? Czy zbyt łatwo nie ulegamy przekonaniu, że Kościół dzisiaj już totalnie przegrał, jest w zupełnej defensywie, już się nie podniesie, bo czasy jego świetności i rozwoju już minęły?… Czy nie ulegamy pokusom takiego myślenia?

Jakie kryteria stosujemy do rozpoznawania i rozstrzygania, kto jest tak naprawdę zwycięzcą, a kto jest przegranym: kryteria duchowe, czy czysto ludzkie? Bo tu będą duże rozbieżności. Obyśmy starali się – i o to się modlili – by na wszystko, co wokół nas się dzieje, patrzeć jedynie po Bożemu, a nie po ludzku.

Czy stać mnie na taką odwagę? Czy nie obawiam się, co powiedzą o mnie ludzie i czy nie uznają mnie za naiwnego? Na jakie poświęcenie stać mnie, gdy idzie o sprawy wiary i rozwój duchowy: mój i innych?…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.