Co jest łatwiej powiedzieć?…

C

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywają:

Halina Orłowska, w swoim czasie Gospodyni domu w Szklarskiej Porębie, gdzie zatrzymywaliśmy się przez lata;

Halina Klimkowicz – Lekarz rodzinny moich Rodziców, Osoba od wielu lat dobrze mi znana.

Wczoraj natomiast imieniny przeżywała Emilia Porzezińska z Siedlec, zaangażowana w działalność naszego Ośrodka Duszpasterstwa Akademickiego.

Z kolei przedwczoraj imieniny przeżywał Ksiądz Paweł Pajdosz, z którym miałem przyjemność spotykać się przy różnych akcjach duszpasterskich.

Wszystkich świętujących otaczam serdeczną modlitwą, życząc im tego, o czym mowa w dzisiejszym rozważaniu, a więc odwagi i wytrwałości do codziennego potwierdzania czynem i postawą swojej wiary! Niech Im Pan udziela wszystkich swoich darów!

A oto dzisiaj mamy pierwszy czwartek miesiąca. Proszę o modlitwę za kapłanów i osoby zakonne oraz o kapłanów i osoby zakonne. Módlcie się, Drodzy, byśmy dobrze i ofiarnie Wam służyli. I byśmy mieli następców!

Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Co tak szczególnie mówi do mnie osobiście Pan? Czego ode mnie oczekuje? Duchu Święty, rozjaśnij nasze umysły i wzmocnij serca!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Czwartek 13 Tygodnia zwykłego, rok I,

1 lipca 2021.,

do czytań: Rdz 22, 1-19; Mt 9, 1-8

CZYTANIE Z KSIĘGI RODZAJU:

Bóg wystawił Abrahama na próbę. Rzekł do niego: „Abrahamie!” A gdy on odpowiedział: „Oto jestem”, powiedział: „Weź twego syna jedynego, którego miłujesz, Izaaka, idź do kraju Moria i tam złóż go w ofierze na jednym z pagórków, jaki ci wskażę”.

Nazajutrz rano Abraham osiodłał swego osiołka, zabrał z sobą dwóch swych ludzi i syna Izaaka, narąbał drzewa do spalenia ofiary i ruszył w drogę do miejscowości, o której mu Bóg powiedział. Na trzeci dzień Abraham, spojrzawszy, dostrzegł z daleka ową miejscowość. I wtedy rzekł do swych sług. „Zostańcie tu z osiołkiem, ja zaś i chłopiec pójdziemy tam, aby oddać pokłon Bogu, a potem wrócimy do was”.

Abraham zabrawszy drwa do spalenia ofiary włożył je na syna swego Izaaka, wziął do ręki ogień i nóż, po czym obaj się oddalili.

Izaak odezwał się do swego ojca Abrahama: „Ojcze mój!” A gdy ten rzekł: „Oto jestem, mój synu”, zapytał: „Oto ogień i drwa, a gdzie jest jagnię na całopalenie?” Abraham odpowiedział: „Bóg upatrzy sobie jagnię na całopalenie, synu mój”.

I szli obydwaj dalej. A gdy przyszli na to miejsce, które Bóg wskazał, Abraham zbudował tam ołtarz, ułożył na nim drwa i związawszy syna swego Izaaka położył go na tych drwach na ołtarzu. Potem Abraham sięgnął ręką po nóż, aby zabić swego syna.

Ale wtedy anioł Pana zawołał na niego z nieba i rzekł: „Abrahamie!” A on rzekł: „Oto jestem”. Powiedział mu: „Nie podnoś ręki na chłopca i nie czyń mu nic złego! Teraz poznałem, że boisz się Boga, bo nie odmówiłeś Mi nawet twego jedynego syna”.

Abraham, obejrzawszy się poza siebie, spostrzegł barana uwikłanego rogami w zaroślach. Poszedł więc, wziął barana i złożył w ofierze całopalnej zamiast swego syna. I dał Abraham miejscu temu nazwę „Pan widzi”. Stąd to mówi się dzisiaj: „Na wzgórzu Pan się ukazuje”.

Po czym anioł Pana przemówił głośno z nieba do Abrahama po raz drugi: „Przysięgam na siebie, mówi Pan, że ponieważ uczyniłeś to, iż nie oszczędziłeś syna twego jedynego, będę ci błogosławił i dam ci potomstwo tak liczne jak gwiazdy na niebie i jak ziarnka piasku na wybrzeżu morza; potomkowie twoi zdobędą warownie swych nieprzyjaciół. Wszystkie ludy ziemi będą sobie życzyć szczęścia na wzór twego potomstwa, dlatego że usłuchałeś mego rozkazu”.

Abraham wrócił do swych sług i wyruszywszy razem z nimi w drogę, poszedł do Beer–Szeby. I mieszkał Abraham nadal w Beer –Szebie.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Jezus wsiadł do łodzi, przeprawił się z powrotem i przyszedł do swego miasta. I oto przynieśli Mu paralityka, leżącego na łożu. Jezus widząc ich wiarę, rzekł do paralityka: „Ufaj, synu, odpuszczają ci się twoje grzechy”.

Na to pomyśleli sobie niektórzy z uczonych w Piśmie: „On bluźni”.

A Jezus, znając ich myśli, rzekł: „Dlaczego złe myśli nurtują w waszych sercach? Cóż bowiem jest łatwiej powiedzieć: «Odpuszczają ci się twoje grzechy», czy też powiedzieć: «Wstań i chodź»? Otóż żebyście wiedzieli, iż Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów”, rzekł do paralityka: „Wstań, weź swoje łoże i idź do domu”.

On wstał i poszedł do domu.

A tłumy ogarnął lęk na ten widok i wielbiły Boga, który takiej mocy udzielił ludziom.

To już kolejny dzień, jak liturgia Kościoła przedstawia nam – w pierwszym czytaniu – epizod świadczący o głębokiej wierze Abrahama i jego szczególnych relacjach z Bogiem, w czytaniu ewangelicznym zaś jesteśmy świadkami kolejnego cudu, dokonanego przez Jezusa i różnych reakcji na to ze strony ludzi.

Świadectwo, jakie dzisiaj dał Abraham o swoim zaufaniu do Boga, można określić chyba tylko jednym słowem: heroizm! Heroiczne, totalne zaufanie do Boga i bezgraniczna wiara w Jego mądrość i miłość – w okolicznościach, które z ludzkiej perspektywy można by było określić mianem absurdalnych!

Oto bowiem nie tak dawno rozważaliśmy, jak to Abraham otrzymał od Boga obietnicę wprost niewiarygodną, iż w wieku stu lat będzie miał syna. Uwierzenie w taką obietnicę – to już znak wielkiego zaufania do Boga ze strony Abrahama. A on właśnie tak uwierzył, tak zaufał… Skoro Bóg powiedział, że syn będzie, to znaczy, że będzie. Wbrew wszystkim i wszystkiemu – tak się właśnie stanie! I stało się. Na świecie pojawił się Izaak – wyczekany, wytęskniony, a przecież w jakiś sposób także niespodziewany dar od Boga.

I oto dzisiaj – chciałoby się rzec: ni stąd, ni zowąd – Bóg mówi: Weź twego syna jedynego, którego miłujesz, Izaaka, idź do kraju Moria i tam złóż go w ofierze na jednym z pagórków, jaki ci wskażę. Dopiero co go dał – sam z siebie – i nawet napominał Abrahama, kiedy ten uśmiechał się z niedowierzaniem, że to niemalże niemożliwe mieć syna w takim wieku, ale jednak udało się, a teraz ten sam Bóg mówi: Złóż go w ofierze… O co tu chodzi?

To pewne jedne z miliona pytań, jakie w tym momencie pojawiły się w głowie Abrahama. Tyle, że my o tym nic nie wiemy, bo bezpośrednio po tym zdaniu, zawierającym owo nadzwyczajne polecenie Boże, czytamy: Nazajutrz rano Abraham osiodłał swego osiołka, zabrał z sobą dwóch swych ludzi i syna Izaaka, narąbał drzewa do spalenia ofiary i ruszył w drogę do miejscowości, o której mu Bóg powiedział.

To zestawienie – nawet poprzez sam układ treści – pokazuje nastawienie Patriarchy: on nie dyskutował, nie dopytywał Boga, cóż to ma znaczyć; nie szukał logicznych uzasadnień dla polecenia, którego właściwie chyba nie dałoby się logicznie uzasadnić. Po prostu: Bóg wydał polecenie – Abraham więc wstaje i idzie je wypełnić.

Zauważmy jednak, że chociaż w tekście jedno zdanie zapisano bezpośrednio pod drugim, to w rzeczywistości pomiędzy nimi była cała noc! Wyobrażamy sobie, jaka to była noc dla Abrahama?

Kolejne zaś zdanie brzmi: Na trzeci dzień Abraham, spojrzawszy, dostrzegł z daleka ową miejscowość. Czyli wędrówka trwała trzy dni. Co się przez te dni działo w sercu ojca, który ma złożyć w ofierze – tłumacząc z polskiego na nasze: zabić – swojego własnego syna? Co on wtedy przeżywał?

A już u celu wędrówki jeszcze jedna, ciężka próba, którą z pewnością były pytania, postawione przez samego Izaaka: Oto ogień i drwa, a gdzie jest jagnię na całopalenie? I Abraham to wszystko przetrwał, ani na moment nie zwątpił w Boga, nie przeklinał Boga, ani swojego losu – nawet nie postawił Bogu jednego pytania… Chociaż może gdzieś tam, w głębinach swego serca, po cichutku kierował do Boga jakieś westchnienia – tego nie wiemy. To wiedział tylko on sam, Abraham – i oczywiście Bóg.

Natomiast gdyby je w jakiś wyraźny sposób wypowiedział – czyżby Autor biblijny o tym nie wspomniał? Na pewno, byłoby to bardzo wyraźnie zaznaczone! Skoro jednak nie znajdujemy żadnej takiej wzmianki, to znaczy, że jeżeli nawet Abraham cokolwiek powiedział do Boga lub o cokolwiek zapytał, to było to tak cichutko i głęboko w sercu wypowiedziane, że nikt z ludzi nie mógł tego usłyszeć.

Zresztą, sam Bóg uznał postawę Patriarchy za wyjątkową, skoro już po wszystkim powiedział do niego: Przysięgam na siebie, mówi Pan, że ponieważ uczyniłeś to, iż nie oszczędziłeś syna twego jedynego, będę ci błogosławił i dam ci potomstwo tak liczne jak gwiazdy na niebie i jak ziarnka piasku na wybrzeżu morza; potomkowie twoi zdobędą warownie swych nieprzyjaciół. Wszystkie ludy ziemi będą sobie życzyć szczęścia na wzór twego potomstwa, dlatego że usłuchałeś mego rozkazu. To znaczy, że i Bóg – by tak rzec – nie „odnotował” żadnych wątpliwości ze strony swojego wiernego sługi.

Widzimy zatem, że Abraham swoje nastawienie wyraził dzisiaj nie słowami, a czynami. Nie obietnicami i deklaracjami, a bardzo konkretną postawą posłuszeństwa wiary. Nie kwiecistymi wypowiedziami i wzniosłymi oracjami, a milczącym działaniem, podjętym na polecenie Boga. To bardzo trudny sposób udowadniania swojej wiary. Ale najbardziej wiarygodny! Bo na pewno o wiele łatwiej jest powiedzieć: „Wierzę w Boga”, „Wierzę Bogu”, „Ufam Bogu”, „Jezu, ufam Tobie”, niż postawą swoją potwierdzić, że naprawdę wierzę i ufam. Zwłaszcza, jeśli ta postawa kosztuje…

Zwłaszcza, jeśli tak dużo kosztuje, jak dużo kosztowała Abrahama. Tak, bardzo dużo kosztowała, bo chociaż syna ostatecznie nie stracił, to jednak ile przeżył przez tych kilka dni i nocy, to tylko on wie – i Bóg wie. Na pewno, o wiele łatwiej byłoby powiedzieć: „Tak, Panie, wierzę Ci i jestem Ci posłuszny”.

Tak samo, jak Jezusowi – czy komukolwiek innemu – całkiem łatwo było powiedzieć do drugiego człowieka: Odpuszczają ci się twoje grzechy. To właściwie każdemu z nas byłoby łatwo powiedzieć – bo jaki w tym problem? Ot, po prostu, słowa… One teraz coraz mniej kosztują, właściwie to nic nie kosztują. Można sobie powiedzieć, co się chce, kiedy się chce, komu się chce – i nie ponieść za to żadnych konsekwencji. Szczególnie w naszych czasach słowo bardzo, ale to bardzo się zdewaluowało…

Dlatego Jezus, na potwierdzenie tego, że Jego słowa się nie zdewaluowały i stoi za nimi prawdziwa Jego moc, mówi: Otóż żebyście wiedzieli, iż Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów”, rzekł do paralityka: „Wstań, weź swoje łoże i idź do domu”. On wstał i poszedł do domu. Jedno i drugie łatwo było powiedzieć, ale tego pierwszego: Odpuszczają ci się twoje grzechy – nie dało się sprawdzić, potwierdzić. Ale to drugie – już tak. A ponieważ Jezus dobrze wiedział, że wszystko, co mówi, ma swoją moc i jest prawdziwe, przeto nie było dla Niego problemem wypowiedzieć tak jedno, jak i drugie zdanie.

A mi – co jest łatwiej powiedzieć? A wykonać? Czy stać mnie na to żeby naprawdę uwierzyć, czy jedynie naprawdę… powiedzieć, że wierzę?…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.