Szczęść Boże! Moi Drodzy, pozdrawiam jeszcze z Kodnia, gdzie będę do wczesnego popołudnia, po czym przejeżdżam do Siedlec, gdzie wieczorem będzie Msza Święta w naszym Ośrodku, a po niej – jak w każdą środę – adoracja Najświętszego Sakramentu. Zapewniam – jak zawsze – o mojej modlitewnej pamięci o Was!
Wcześniej jednak dowieziona zostanie nowa kredensja do zakrystii, czyli regał, w którym przechowywane są sprzęty liturgiczne i niektóre szaty, przy której celebrans przygotowuje się do rozpoczęcia Mszy Świętej. Już kilka miesięcy temu została zamówiona – specjalnie do naszej Kaplicy.
Wykonawcą jest Pan Dariusz Kosyra z Żelechowa, ale cała sprawa nie udałaby się – podobnie, jak i remont Ośrodka – bez wydatnej pomocy i pośrednictwa Księdza Leszka, mojego Przyjaciela, Autora naszych rozważań sobotnich. Zarówno Księdzu Leszkowi, jak i Panu Darkowi – bardzo serdecznie dziękuję!
A teraz już zapraszam do skupienia się na Bożym słowie dzisiejszej liturgii. Co konkretnie mówi do mnie Pan? Co osobiście chce mi przekazać? Duchu Święty, tchnij!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Środa 17 Tygodnia zwykłego, rok I,
28 lipca 2021.,
do czytań: Wj 34,29–35; Mt 13,44–46
CZYTANIE Z KSIĘGI WYJŚCIA:
Gdy Mojżesz zstępował z góry Synaj z dwiema tablicami Świadectwa w ręku, nie wiedział, że skóra na jego twarzy promieniała na skutek rozmowy z Panem. Gdy Aaron i synowie Izraela zobaczyli Mojżesza z dala i ujrzeli, że skóra na jego twarzy promienieje, bali się zbliżyć do niego. A gdy Mojżesz ich przywołał, Aaron i wszyscy przywódcy zgromadzenia przyszli do niego i Mojżesz rozmawiał z nimi. Potem przyszli także i synowie Izraela, a on dawał im polecenia, powierzone mu przez Pana na górze Synaj.
Gdy Mojżesz zakończył z nimi rozmowę, nałożył zasłonę na twarz. Ilekroć Mojżesz wchodził przed oblicze Pana na rozmowę z Nim, zdejmował zasłonę aż do wyjścia. Gdy zaś wyszedł, opowiadał synom Izraela to, co mu Pan rozkazał. I wtedy to synowie Izraela mogli widzieć twarz Mojżesza, że promienieje skóra na jego twarzy. A Mojżesz znów nakładał zasłonę na twarz, póki nie wszedł na rozmowę z Panem.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus powiedział do tłumów: „Królestwo niebieskie podobne jest do skarbu ukrytego w roli. Znalazł go pewien człowiek i ukrył ponownie. Uradowany poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił tę rolę.
Dalej, podobne jest królestwo niebieskie do kupca poszukującego pięknych pereł. Gdy znalazł jedną, drogocenną perłę, poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił ją”.
Mojżesz rozmawiał z Bogiem jak rozmawia dwóch przyjaciół. Między nimi nawiązała się tak bliska relacja, że Mojżesz śmiało szedł na górę, albo wchodził do namiotu i tam przedstawiał Panu sprawy swego ludu. Bo o czymże innym mógłby z Bogiem rozmawiać? Już dawno wyrzekł się swoich prywatnych spraw, a cały oddał się swemu ludowi i sprawie przeprowadzenia go przez pustynię, do Ziemi Obiecanej. Na tej drodze jednak pojawiały się przeróżne trudności i zawirowania, dlatego Mojżesz nieraz musiał interweniować, a to powstrzymując lud przed popełnieniem kolejnych głupstw, a to powstrzymując gniew Boży, słusznie na nich skierowany.
I oto słyszymy, że po jednej z takich rozmów – a była to rozmowa wyjątkowa, bo Mojżesz przyniósł po niej tablice z zapisanym na nich Dekalogiem – jego twarz nienaturalnie jaśniała. Może lepiej powiedzieć, że jaśniała nadnaturalnie. Na pewno, nie mamy wątpliwości, że nie była to żadna magiczna sztuczka ze strony Boga. Tym bardziej – ze strony Mojżesza.
To Bóg sam sprawił, aby po raz kolejny ludzie przekonali się, że Mojżesz jest kimś wyjątkowym i że – mówiąc najprościej – ma Boga po swojej stronie. Jaśniejąca twarz Mojżesza – o czym on sam nawet nie wiedział – była wyraźnym znakiem, że to przede wszystkim jego serce i wnętrze jaśnieje pełnym blaskiem! Jego bardzo bliski i bezpośredni, głęboki, a wręcz intymny kontakt z Bogiem sprawił – a właściwie to Bóg sam tak sprawił – że Mojżesz wyróżniał się na tle całej społeczności Izraela.
Nikt z ludzi nie był w takiej bliskości z Panem! Nikt z ludzi nie rozmawiał z Bogiem tak blisko i bezpośrednio! Dlatego to właśnie ludzie prosili Mojżesza, aby rozmawiał w ich imieniu. Bo oni zwyczajnie się bali! Potężne znaki, jakie Bóg dawał – a to obłok dymu, a to odgłosy grzmotów, a to trzęsąca się góra – sprawiały, że ludzie niekiedy niemalże umierali z przerażenia!
A przecież także dzisiaj słyszymy w czytaniu, że jaśniejąca twarz Mojżesza wywołała u jego najbliższych strach. Dlatego bali się do niego podejść. Ostatecznie jednak, uczynili to na wyraźne jego wezwanie, a wtedy mógł on z nimi porozmawiać i przekazać im wyraźne wskazania od Pana.
Moi Drodzy, dzisiaj ludzie Boży zwykle nie noszą na sobie takich zewnętrznych znaków. Raczej nie słyszeliśmy, żeby Święty Jan Paweł II, czy Święty Ojciec Pio, czy inni Święci – roztaczali wokół siebie jakiś zewnętrzny, fizyczny blask. A przecież nie mamy wątpliwości, że roztaczali taki blask – w sposób duchowy. Zawsze było i dziś także jest coś takiego w ludziach bliskich Bogu, co przyciąga do nich innych. Jest to jakieś światło, jakiś blask duchowy, jakieś promieniowanie serca, które sprawia, że cała rzeczywistość wokół nich staje się jaśniejsza, a i ludzie, którzy z nimi się stykają, są w jakiś sposób ubogaceni, lepsi, szczęśliwsi…
To trudno zdefiniować, tego nie widać na zewnątrz, a jednak widać to w oczach takich ludzi, w ich obliczu pogodnym, pięknym duchowo… To słychać w ich mowie, to widać w ich reakcjach, to czuć w bezpośredniej bliskości z nimi. To „coś”… Jakieś wewnętrzne światło, jakieś duchowe ciepło, które trudno zdefiniować i opisać, a którego przecież wyraźnie się doświadcza w bliskości z nimi!
Noszą oni w sobie – głęboko ukryty w sercu – jakiś wielki skarb. Taki, o jakim mowa dzisiaj w Ewangelii. I podobnie, jak zapobiegliwi bohaterowie Jezusowych przypowieści nie nagłaśniali całej sprawy, ale głęboko w sercu przeżywali radość z odnalezionego skarbu, po czym sprzedali wszystko, co mieli, aby zakupić pole z ukrytym w nim skarbem, tak i ludzie święci – wszystko poświęcą, wszystko oddadzą, co tylko można lub trzeba oddać, a cieszyć się będą owym wewnętrznym wielkim Skarbem.
Czyli Bogiem, który żyje w nich, który ich prowadzi, który z nimi rozmawia – jak przyjaciel z przyjacielem. Tacy ludzie unikają pustego i zewnętrznego rozgłosu, oni się zwykle nawet krępują mówić o tym, co przeżywają, swoją bliskość z Bogiem przeżywają bardzo wewnętrznie. Nie uważają się za ludzi wyjątkowych – przeciwnie, nawet uważają się za bardzo słabych i grzesznych. Ale – by tak rzec – już Bóg swoje wie! I to On sam pokaże wszystkim wokół, że ten oto człowiek – to Jego człowiek, to Jego przyjaciel, to ktoś bardzo blisko z Nim zjednoczony.
Moi Drodzy, na szczęście – takich ludzi dzisiaj nie brakuje! Na szczęście! Pomimo tego, że czasy są takie, jakie są, to jednak są też ludzie, którzy pomimo wszystko i wbrew wszystkiemu – żyją Bogiem, rozmawiają z Bogiem, są z Nim zjednoczeni najmocniej, jak się tylko da! Myślę, że każda i każdy z nas jest w stanie takich ludzi w swoim otoczeniu wskazać: takich ludzi, którzy mają w sobie to „coś”; ludzi, którzy do siebie w jakiś sposób innych przyciągają, a w rzeczywistości – przyciągają do Boga, a nie do siebie.
Z nimi dobrze jest być, z nimi chce się być, rozmawiać z nimi – także po to, aby poprosić ich o radę, o jakąś podpowiedź w trudnej sprawie, bo jakoś tak wewnętrznie odczuwamy, że oni mogą coś poradzić, bo oni są blisko Boga… Ten ich wewnętrzny blask tym mocniej jaśnieje na zewnątrz i tym wyraźniej jest dostrzegalny, im ciemniejsza jest rzeczywistość, w której żyjemy.
Znamy takich ludzi?…
A może to my takimi ludźmi jesteśmy?… A jeżeli nie jesteśmy – to może powinniśmy?… Może trzeba spróbować – postarać się o to?… Odważyć się?… Czyż dzisiejszy świat – nasze otoczenie – nie oczekuje właśnie od nas takiej bliskości z Bogiem, aby przy nas rozjaśnić i ogrzać swoje zalęknione serca?…
Czym był ten skarb, że pierwszy bohater opowiadania Jezusa „sprzedał wszystko, co miał, i kupił tę rolę.”
Czym była ta perła, że drugi bohater przypowieści Jezusa „sprzedał wszystko, co miał, i kupił ją”
Jezus nie zostawił nam domysłów, Jezus mówi nam otwarcie i jasno , że tym skarbem, tą perłą jest Królestwo niebieskie, dla którego i my powinniśmy poświęcić wszystko….
Cel jest piękny, święty, pociągający, ale droga do celu; trudna, wymagająca, zaparcia się siebie, sprzedania wszystkiego, co nam przeszkadza kroczyć za Jezusem do Jego Królestwa. Jezu pomóż. Duchu Święty prowadź. Ojcze błogosław.
Święty Szarbelu, który wyrzekłeś się wszystkiego do ziemskie, wspieraj nas w drodze do królestwa niebieskiego. Amen.
Tak trudno nam dzisiaj wyrzec się wszystkiego… Szczególnie – samych siebie, swoich upodobań, schematów myślenia, swojej wygody za wszelką cenę…
xJ
Ledwo wyjdę z Twej Świątyni Panie,
A jakby z miejsca tracę rozeznanie,
Twarz moja jaśniejąca przed chwilą,
Zderza się z ciemnością, aż jej rysy się nasilą.
Wtedy chodzę po omacku, by znów spotkać Ciebie,
Szukam Twej bliskości i jasności wokół siebie.
Nie tylko w Chlebie, ale i w Słowie,
W dobrych uczynkach i w każdej osobie.
Ty pokazałeś nam drogę, z Tronu którego jesteś Królem,
Zszedłeś do nas w pojedynkę by zderzyć się z tłumem.
A w nim Twój głos nawrócił wielu,
Zaczęli iść Twoją drogą wierny Przyjacielu.
Dopiero służba! Nie praca! otworzyła im oczy,
i wtedy zatęsknili do Twojej prostoty,
Zobaczyli świat Twoimi oczami,
I zaczęli mówić Twoimi przypowieściami.
Wszystko stało się jasne już tutaj na ziemi,
Droga bez Krzyża dziś nic nie zmieni.
Bo jeśli iść z Tobą do końca, to trzymać się Dekalogu,
Dziesięć zasad Bożego Dialogu.
Wielkie, wielkie dzięki! Jak zawsze – prosto z serca!
xJ
https://dorzeczy.pl/opinie/192956/kratiuk-wyrok-w-sprawie-ks-prof-oko-jest-absurdalny.html
Petycja w obronie Ks. Prof. Oko
https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/560185-petycja-w-obronie-ks-prof-oko-podpisz
Podpisałam.
Dzięki Anno 🙂
Ja również podpisałem. Już jakiś czas temu.
xJ