Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywają:
►Ksiądz Kanonik Jacek Owsianka, Proboszcz mojej rodzinnej Parafii i Kustosz Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Białej Podlaskiej,
►Karol Orłowski, nasz były Gospodarz w Szklarskiej Porębie,
►Klaudia Kołodziejczuk, włączająca się w swoim czasie w działalność młodzieżowych Wspólnot.
Jubilatom życzę mocnego serca, w którym Bóg będzie mógł być w sposób mocny obecnym. Więcej o tym w rozważaniu. Zapewniam o modlitwie.
Proszę o łączność duchową z Pielgrzymami. Oni już są coraz bliżej Jasnej Góry. Oby także w sferze ducha następowało jak największe zbliżenie z Panem!
A jutro – na naszym forum – zbliżenie z Syberią. Po prostu – słówko!
A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Co konkretnie mówi dziś do mnie Pan? Jaką wiadomość ma konkretnie dla mnie? Duchu Święty, pomóż ją odkryć i głęboko wziąć do serca!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Czwartek 19 Tygodnia zwykłego, rok I,
12 sierpnia 2021.,
do czytań: Joz 3,7–10a.11.13–17; Mt 18,21–19,1
CZYTANIE Z KSIĘGI JOZUEGO:
Pan oznajmił Jozuemu: „Dziś pocznę wywyższać cię w oczach całego Izraela, aby poznano, że jak byłem z Mojżeszem, tak będę i z tobą. Ty zaś dasz następujące polecenie kapłanom niosącym Arkę Przymierza: «Skoro dojdziecie do brzegu wód Jordanu, w Jordanie się zatrzymajcie»”.
Zwrócił się następnie Jozue do synów Izraela: „Zbliżcie się i słuchajcie słów Pana Boga waszego. Po tym poznacie, rzekł Jozue, że Bóg żywy jest pośród was i że wypędzi z pewnością przed wami Kananejczyków. Oto Arka Przymierza Pana całej ziemi przejdzie przed wami Jordan. Skoro tylko stopy kapłanów niosących Arkę Pana ziemi całej, staną w wodzie Jordanu, oddzielą się wody Jordanu płynące z góry i staną jak jeden wał”.
Gdy więc lud wyruszył ze swoich namiotów, by przeprawić się przez Jordan, kapłani niosący Arkę Przymierza szli na czele ludu. Zaledwie niosący Arkę przyszli nad Jordan, a nogi kapłanów niosących Arkę zanurzyły się w wodzie przybrzeżnej, Jordan bowiem wezbrał aż po brzegi przez cały czas żniwa, zatrzymały się wody płynące z góry i utworzyły jakby jeden wał na znacznej przestrzeni od miasta Adam leżącego w pobliżu Sartan, podczas gdy wody spływające do morza Araby, czyli Morza Słonego, oddzieliły się zupełnie, a lud przechodził naprzeciw Jerycha. Kapłani niosący Arkę Przymierza Pana stali mocno na suchym łożysku w środku Jordanu, a tymczasem cały Izrael szedł po suchej ziemi, aż wreszcie cały naród skończył przeprawę przez Jordan.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Piotr zbliżył się do Jezusa i zapytał: „Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?”
Jezus mu odrzekł: „Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy.
Dlatego podobne jest Królestwo niebieskie do króla, który chciał się rozliczyć ze swymi sługami. Gdy zaczął się rozliczać, przyprowadzono mu jednego, który był mu winien dziesięć tysięcy talentów. Ponieważ nie miał z czego ich oddać, pan kazał sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, aby tak dług odzyskać. Wtedy sługa upadł przed nim i prosił go: «Panie, miej cierpliwość nade mną, a wszystko ci oddam». Pan ulitował się nad tym sługą, uwolnił go i dług mu darował.
Lecz gdy sługa ów wyszedł, spotkał jednego ze współsług, który był mu winien sto denarów. Chwycił go i zaczął dusić, mówiąc: «Oddaj, coś winien!» Jego współsługa upadł przed nim i prosił go: «Miej cierpliwość nade mną, a oddam tobie». On jednak nie chciał, lecz poszedł i wtrącił go do więzienia, dopóki nie odda długu.
Współsłudzy jego widząc, co się działo, bardzo się zasmucili. Poszli i opowiedzieli swemu panu wszystko, co zaszło. Wtedy pan jego wezwał go przed siebie i rzekł mu: «Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był się ulitować nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą?» I uniesiony gniewem pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu całego długu nie odda.
Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu”.
Gdy Jezus dokończył tych mów, opuścił Galileę i przeniósł się w granice Judei za Jordan.
To już drugi raz, jak Bóg dokonał bardzo wyraźnego i niezwykle mocnego w swej wymowie znaku – dla dobra swego ludu. Dla jego wyzwolenia. Tych znaków przez cały czas wędrówki Izraelitów z niewoli egipskiej do Ziemi Obiecanej było bardzo wiele, ale te dwa, czyli przejście suchą nogą przez Morze Czerwone i przejście suchą nogą przez Jordan – zasługują na szczególną uwagę. Bo to naprawdę znaki wyjątkowe i szczególne.
To jakby dwie bramy, z których pierwsza była bramą wyjścia z domu niewoli do wolności – tej trudnej wolności, polegającej na przejściu pustyni, ale bardziej jeszcze na przejściu do innego sposobu myślenia – a druga była już bramą do upragnionej ojczyzny. Oba te znaki niedwuznacznie pokazały i potwierdziły, że Przewodnikiem całej tej wędrówki był Bóg – i tylko On! – i że to On sam opiekował się ludem przez cały ten czas.
Nic się nie działo, o czym by nie wiedział, w żaden też sposób sytuacja „na trasie” nie wymknęła Mu się spod kontroli. W każdym czasie i na każdym etapie był ze swoim ludem – o czym też często przypominał w rozmowach z Mojżeszem oraz poprzez wiele mniejszych znaków – mniejszych, ale także cudownych.
Dzisiaj zaś takim wyraźnym znakiem, który potwierdził Jego obecność wśród swego ludu, była Arka Przymierza. Słyszeliśmy w pierwszym czytaniu, że kapłani niosący Arkę Przymierza Pana stali mocno na suchym łożysku w środku Jordanu, a tymczasem cały Izrael szedł po suchej ziemi, aż wreszcie cały naród skończył przeprawę przez Jordan.
Jakoś tak mocno przemawia ów obraz mocnego stania kapłanów na suchym gruncie w miejscu, gdzie jeszcze chwilę wcześniej był rwący nurt rzeki. Kapłani z Arką mocno stali na ziemi, nie chwiali się, nie brnęli w błoto. Jak słyszymy, tam nie było żadnego błota – to była sucha ziemia. I to na niej stali kapłani. W ten sposób to Bóg mocno stał między nimi! Jego obecność wśród nich była trwała i bezdyskusyjna, nie podlegająca nastrojom chwili, ani jakimkolwiek okolicznościom.
Tylko jeżeli tak, to dlaczego ludzie w swojej wierze byli tak bardzo chwiejni, tak często właśnie ulegali nastrojom chwili i okolicznościom? Czemu Bóg nie mógł mocno stać w ich sercach? Czemu serca Izraelitów okazywały się ziemią błotnistą, rozmiękczoną, niestabilną, na której obecność Boża nie mogła się utrwalić?
Przykład takiej właśnie niestabilnej, chwiejnej i niedojrzałej moralnie postawy daje nam nielitościwy dłużnik z dzisiejszej Ewangelii. Człowiek ten prosił dla siebie o darowanie długu wprost niewyobrażalnego, podczas gdy sam nie był w stanie podarować, czy choćby poczekać na spłatę – długu po wielekroć mniejszego, wręcz znikomego. Jakie zapatrzenie w siebie! Jaki cynizm! Jaka bezduszność! W takim sercu nie ma miejsca dla Boga. Jego obecność w nim nie może być mocna, ani trwała. To serce chwiejne, ubłocone grzechem, brudne, „rozlazłe”…
Moi Drodzy, to wszystko, o czym tu sobie mówimy, dobitnie pokazuje, że trzeba nam tworzyć odpowiednią przestrzeń na spotkanie z Panem. Trzeba nam tworzyć odpowiednią przestrzeń w swoim sercu, odpowiednio mocny grunt. Bo Bóg chce być w naszym sercu zawsze i «mocno» obecny, ale potrzeba, abyśmy Mu stworzyli ku temu właściwe warunki.
Oczyszczajmy więc nasze serca, uwalniajmy je od zbędnego balastu, usuńmy wszelkie błoto grzechu, aby Bóg mógł być z nim zawsze «mocno» obecny!