Gdzie dwaj albo trzej w imię moje…

G

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywają:

Rafał Szewczak, za moich czasów – Lektor w Parafii w Radoryżu Kościelnym, a obecnie Ojciec Rodziny, mieszkający w Warszawie, Człowiek mi bardzo bliski i życzliwy, z którym pozostaję w stałym kontakcie;

Jakub Biernacki – należący w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach.

Życzę Jubilatom, aby całym sercem zawsze trwali przy Panu. Zapewniam o modlitwie!

Moi Drodzy, już teraz zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Co konkretnie mówi do mnie Pan? Co tak szczególnie chce mi osobiście powiedzieć? Niech Duch Święty pomoże odnaleźć tę jedną myśl, to jedno konkretne przesłanie.

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Środa 19 Tygodnia zwykłego, rok I,

Wspomnienie Św. Klary, Dziewicy,

11 sierpnia 2021.,

do czytań: Pwt 34,1–12; Mt 18,15–20

CZYTANIE Z KSIĘGI POWTÓRZONEGO PRAWA:

Mojżesz wstąpił z równiny Moabu na górę Nebo, na szczyt Pisga, naprzeciw Jerycha. Pan zaś pokazał mu całą ziemię Gilead aż po Dan; całą ziemię Neftalego, ziemię Efraima i Manassesa, całą krainę Judy aż po Morze Zachodnie; Negeb, okręg doliny koło Jerycha, miasta palm, aż do Soaru.

Rzekł Pan do niego: „Oto kraj, który poprzysiągłem Abrahamowi, Izraelowi i Jakubowi tymi słowami: «Dam go twemu potomstwu». Dałem ci go zobaczyć własnymi oczami, lecz tam nie wejdziesz”.

Tam, w krainie Moabu, według postanowienia Pana umarł Mojżesz, sługa Pana. I pochowano go w dolinie krainy Moabu naprzeciw Bet–Peor, a nikt nie zna jego grobu aż po dziś dzień. W chwili śmierci miał Mojżesz sto dwadzieścia lat, a wzrok jego nie był przyćmiony i siły go nie opuściły. Synowie Izraela opłakiwali Mojżesza na stepach Moabu przez trzydzieści dni. Potem skończyły się dni żałoby po Mojżeszu.

Jozue, syn Nuna, pełen był ducha mądrości, gdyż Mojżesz włożył na niego ręce. Słuchali go synowie Izraela i czynili, jak im rozkazał Pan przez Mojżesza.

Nie powstał więcej w Izraelu prorok podobny do Mojżesza, który by poznał Pana twarzą w twarz, ani równy we wszystkich znakach i cudach, które polecił mu Pan czynić w ziemi egipskiej wobec faraona, wszystkich sług jego i całego jego kraju; ani równy mocą ręki i całą wielką grozą, jaką wywołał Mojżesz na oczach całego Izraela.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Gdy twój brat zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź ze sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków opierała się cała prawda. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi. A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik.

Zaprawdę powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie.

Dalej zaprawdę powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich”.

Ostatnie wejście Mojżesza na górę Nebo to chyba jednak coś więcej, niż tylko wycieczka krajoznawcza, zorganizowana celem obejrzenia okolicy ze szczytu góry. Kiedy bowiem uważnie wczytamy się w opis owego ostatniego spojrzenia z góry, to zauważymy, że Mojżesz widział nie tylko to, co można by ogarnąć wzrokiem, będąc na jakimś wzniesieniu, ale dużo więcej.

Oto bowiem Pan pokazał mu całą ziemię Gilead aż po Dan; całą ziemię Neftalego, ziemię Efraima i Manassesa, całą krainę Judy aż po Morze Zachodnie; Negeb, okręg doliny koło Jerycha, miasta palm, aż do Soaru. Z jakiej góry – wziąwszy pod uwagę eliptyczny kształt ziemi – widać byłoby tak odległe krainy?

Domyślamy się zatem, że Bóg chciał Mojżeszowi pokazać dużo więcej, niż człowiek byłby w stanie zobaczyć, stojąc na górze. Bóg w jakiś mistyczny sposób oprowadził Mojżesza po tej nowej ziemi, do której ten prowadził przez tyle lat swój naród. Ale fizycznie nie było mu dane tam wejść! Czemu Bóg się tak uparł? I czemu – pomimo tylu naprawdę ciepłych i pięknych słów, jakie o Mojżeszu słyszymy także dzisiaj – jednak trzeba było przypomnieć: Ty tam nie wejdziesz! Zgrzyt. Jakiś mocny dysonans.

Właśnie tam, właśnie w tym momencie, właśnie w taki sposób – w krainie Moabu, według postanowienia Pana umarł Mojżesz, sługa Pana. I pochowano go w dolinie krainy Moabu naprzeciw Bet–Peor, a nikt nie zna jego grobu aż po dziś dzień. W chwili śmierci miał Mojżesz sto dwadzieścia lat, a wzrok jego nie był przyćmiony i siły go nie opuściły. Do końca na służbie.

Charakteryzując jego postawę i służbę, Autor natchniony tak napisał: Nie powstał więcej w Izraelu prorok podobny do Mojżesza, który by poznał Pana twarzą w twarz, ani równy we wszystkich znakach i cudach, które polecił mu Pan czynić w ziemi egipskiej wobec faraona, wszystkich sług jego i całego jego kraju; ani równy mocą ręki i całą wielką grozą, jaką wywołał Mojżesz na oczach całego Izraela.

Zatem, incydent przy wodach Meriba nie zmienił w niczym opinii o świętości i wielkości Mojżesza. A przecież – do Ziemi Obiecanej jednak nie wszedł. Mógł ją w całości obejrzeć z góry i na pewno potem oglądał ją już z Nieba, ale ten jeden krok, jaki pozostał do uczynienia, aby się tam fizycznie znaleźć jeszcze za życia – nie był mu dany. Tak po ludzku – naprawdę trudno to zrozumieć.

Ale zdajemy się na Pana, który swoimi drogami prowadzi swoje sługi – zwłaszcza sługi tak bliskie i tak oddane, jak Mojżesz. Nie jesteśmy w stanie zrozumieć tych dróg i sposobów działania Boga, jedno wiemy jednak z całą pewnością: Bóg wie, co robi i nie czyni nikomu krzywdy. Także Mojżeszowi nie uczynił.

Jeżeli człowiek pozostanie wierny Bogu – bez względu na okoliczności, wątpliwości, czy trudności – zawsze na tym dobrze wyjdzie. Choćby nie rozumiał – albo nie od razu rozumiał – co Bóg chce przez takie to czy takie swoje działanie osiągnąć, to jeżeli przy Nim pozostanie, naprawdę na tym wygra.

Jak zaś w praktyce i w konkrecie ma wyglądać owo trwanie przy Panu – to już nam mówi dzisiaj Jezus w Ewangelii. Jest to chociażby trzymanie się precyzyjnie określonej kolejności działań, gdy idzie o stosowanie braterskiego upomnienia: najpierw w cztery oczy, potem w obecności świadków, potem przedłożenie sprawy wspólnocie Kościoła, a w obliczu ewentualnej nieskuteczności tych działań – potraktowanie grzesznika jak poganina czy celnika, czyli nie kogoś potępionego, ale kogoś, kogo trzeba otoczyć szczególną modlitwą i czekać na jego nawrócenie.

Trwanie przy Panu będzie polegało także na zgodnym zwracaniu się do Niego z prośbą o Jego dary. Jak słyszymy, jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich.

I tutaj także: pewnie nie zawsze Pan da nam literalnie i dosłownie to, o co w danym momencie poprosimy, czego nam się w danym momencie – by tak rzec – zachce. Ale na pewno da nam wszystko to, co jest dobre i co jest potrzebne do zbawienia. Ważne tylko, by przy Nim trwać, nawet jeżeli da coś innego, niż to, czego byśmy się spodziewali.

I kiedy ludzka przewrotność będzie nam się we znaki dawała, a cierpliwe upominanie nie będzie przynosiło owoców. Pomimo tego wszystkiego i w obliczu tego wszystkiego – trwać przy Panu! Być z drugimi – w imię Jezusa! To jedyny sposób, żeby doczekać się dobrych skutków naszych działań, wypełnienia się naszych pragnień, wysłuchania naszych modlitw i ostatecznego wygrania swego życia. Trwać przy Jezusie!

Tak, jak trwała Patronka dnia dzisiejszego, Święta Klara. Co o niej wiemy?

Urodziła się w Asyżu, w 1193 lub 1194 roku. Była najstarszą z trzech córek pana Favarone z rycerskiego rodu Offreduccio i jego żony Ortolany. Jej matka, gdy była w stanie błogosławionym, w trakcie modlitwy miała usłyszeć słowa: Nie bój się, gdyż to dziecko zabłyśnie swym życiem jaśniej niż słońce!” Pod wpływem tych słów nadała dziewczynce imię Klara, co w języku łacińskim oznacza: „jasna”, „czysta”, „sławna”.

Klara wzrastała w atmosferze miłości i pobożności. Gdy miała dwanaście lat, w Asyżu zaczął swą działalność Święty Franciszek. Z czasem zaczął zdobywać coraz więcej ludzi, którzy poświęcali swe życie Bogu. Klara często spotykała się z nim, by zrozumieć jego słowa. Rodzice, zamożni mieszczanie, daremnie dwa razy usiłowali wydać córkę za mąż. Klara poprosiła bowiem Franciszka, by zwrócił się z prośbą do biskupa Asyżu, aby mogła stać się siostrą Braci Mniejszych.

W Niedzielę Palmową, 28 marca 1212 roku, z całą rodziną poszła do Porcjunkuli. Po poświęceniu palm, każdy odbierał palmę z rąk biskupa. Biskup Gwidon podszedł jednak sam do Klary i wręczył jej palmę – był to umówiony wcześniej znak zgody. Tej samej nocy dziewczyna wymknęła się z domu, by oddać życie Chrystusowi. Z rąk Franciszka otrzymała zgrzebny habit i welon zakonny. Po pewnym czasie przyłączyła się do niej jej siostra, Błogosławiona Agnieszka. Odmówiła powrotu do domu swoim krewnym, którzy przyjechali, by ją do tego przekonać.

Franciszek wystawił siostrom mały klasztor przy kościółku Świętego Damiana. Klara została jego pierwszą ksienią. Franciszek bardzo cieszył się z powstania tej rodziny żeńskiej. Kiedy bowiem bracia byli zajęci życiem apostolskim, klaryski miały dla nich stanowić zaplecze pokuty i modlitwy. Zakon nosił nazwę Pań Ubogich, potem nazwano je II Zakonem, a popularnie – klaryskami. W 1215 roku Papież Innocenty III nadał zakonowi Klary przywilej ubóstwa”. Siostry nie mogły posiadać żadnej własności, a powinny utrzymywać się jedynie z pracy swoich rąk.

Odtąd San Damiano stało się kolebką nowego Zakonu. Wstępowały do niego głównie córki szlacheckie, pozostawiając wszystko i wybierając skrajne ubóstwo. Swoje żarliwe modlitwy Klara wspierała surowym życiem, częstymi postami i nocnymi czuwaniami. Dokonywała już za życia cudów: cudownie rozmnożyła chleb dla głodnych sióstr, uzdrawiała je, wyjednała im opiekę Jezusa.

Pod koniec życia doznała cudownej łaski: oto kiedy nadeszła noc Narodzenia Pańskiego, osłabiona i chora pozostała na swym posłaniu. Otrzymała jednak łaskę widzenia i słyszenia Pasterki, odprawianej w pobliskim kościele. Z tego też powodu po latach uznana została za Patronkę telewizji.

Po śmierci Franciszka cały trud utrzymania zakonu spadł na jej barki. Klara w klasztorze Świętego Damiana żyła przez czterdzieści dwa lata. Wyczerpujące posty, umartwienia i czuwania spowodowały, że 11 sierpnia 1253 roku odeszła do Pana. Następnego dnia odbył się jej uroczysty pogrzeb, któremu przewodniczył Papież Innocenty IV. Jej ciało złożono w grobie, w którym przedtem spoczywało ciało Świętego Franciszka. Już dwa lata później, a więc w 1255 roku, Papież Aleksander IV, po zebraniu koniecznych materiałów kanonizacyjnych, ogłosił ją Świętą.

Wpatrzeni w jej niezwykłe życie, ale też zasłuchani w dzisiejsze Boże słowo, zastanówmy się, na czym polega i w czym konkretnie wyraża się – nasze codzienne i konsekwentne trwanie przy Panu?…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.