Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, jutro wspomnę o dzisiejszych Solenizantach, natomiast dzisiaj serdecznie pozdrawiam Was z Lasek, z Ośrodka dla Niewidomych, gdzie przybyłem wczoraj wieczorem, a gdzie Ksiądz Andrzej Gałka, Krajowy Duszpasterz Niewidomych, zostawił mi kartę wstępu do koncelebrowania dzisiejszej Mszy Świętej Beatyfikacyjnej. I to właśnie stąd, z Lasek, w gronie Księży, udam się do Świątyni Opatrzności Bożej.
Zapewniam, że intencją mojej Mszy Świętej będzie modlitwa za Was wszystkich, moich Bliskich! Was zaś proszę o duchową łączność – choćby przez transmisję telewizyjną, skoro pozbawiono nas możliwości udziału w większej liczbie w tej uroczystości.
Moi Drodzy, moimi osobistymi przemyśleniami, związanymi z dzisiejszą Beatyfikacją, dzielę się w rozważaniu. Ma ono charakter bardziej, niż zwykle, osobisty…
Jednocześnie, zachęcam do przybliżenia sobie postawy i wzoru świętości obojga Błogosławionych – z prasy katolickiej, z katolickich portali internetowych, a także z programów telewizyjnych, których w tych dniach jest sporo. Przejrzycie w tym celu propozycje poszczególnych stacji.
A nade wszystko – sięgnijmy po pisma samych Błogosławionych! I módlmy się przez Ich wstawiennictwo!
Na dzisiejszy, wielki i wspaniały dzień – nade wszystko jednak: Dzień Pański – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Niedziela zwykła, B,
12 września 2021.,
do czytań: Iz 50,5–9a; Jk 2,14–18; Mk 8,27–35
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
Pan Bóg otworzył mi ucho, a ja się nie oparłem ani się nie cofnąłem. Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym mi brodę. Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem.
Pan Bóg mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi, dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam. Blisko jest Ten, który mnie uniewinni. Kto się odważy toczyć spór ze mną? Wystąpmy razem! Kto jest moim oskarżycielem? Niech się zbliży do mnie! Oto Pan Bóg mnie wspomaga! Któż mnie potępi?
CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO JAKUBA APOSTOŁA:
Jaki z tego pożytek, bracia moi, skoro ktoś będzie utrzymywał, że wierzy, a nie będzie spełniał uczynków? Czy sama wiara zdoła go zbawić? Jeśli na przykład brat lub siostra nie mają odzienia lub brak im codziennego chleba, a ktoś z was powie im: „Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i najedzcie do syta”, a nie dacie im tego, czego koniecznie potrzebują dla ciała, to na co się to przyda?
Tak też i wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie. Ale może ktoś powiedzieć: „Ty masz wiarę, a ja spełniam uczynki”. Pokaż mi wiarę swoją bez uczynków, to ja ci pokażę wiarę ze swoich uczynków. Wierzysz, że jest jeden Bóg? Słusznie czynisz, lecz także i złe duchy wierzą i drżą.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Jezus udał się ze swoimi uczniami do wiosek pod Cezareą Filipową. W drodze pytał uczniów: „Za kogo uważają Mnie ludzie?”
Oni Mu odpowiedzieli: „Za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za jednego z proroków”.
On ich zapytał: „A wy za kogo Mnie uważacie?”
Odpowiedział Mu Piotr: „Ty jesteś Mesjaszem”. Wtedy surowo im przykazał, żeby nikomu o Nim nie mówili.
I zaczął ich pouczać, że Syn Człowieczy musi wiele cierpieć, że będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; że będzie zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie. A mówił zupełnie otwarcie te słowa.
Wtedy Piotr wziął Go na bok i zaczął Go upominać. Lecz On obrócił się i patrząc na swych uczniów, zgromił Piotra słowami: „Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym co ludzkie”.
Potem przywołał do siebie tłum razem ze swoimi uczniami i rzekł im: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je: a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, ten je zachowa”.
Dzisiaj, w dniu Beatyfikacji wielkiego Prymasa Polski – jak Go określił Jan Paweł II: Prymasa Tysiąclecia – oraz Matki Elżbiety Róży Czackiej, Założycielki Ośrodka Niewidomych w Laskach, słuchamy pierwszego czytania, z Proroctwa Izajasza, mając przed oczyma Ich oboje oraz ich posługę.
Spoglądamy najpierw na wielkiego Kapłana, Biskupa, Pasterza, Przewodnika i Ojca, jakim był – a w jakimś sensie nadal jest – Błogosławiony Stefan Kardynał Wyszyński, Prymas Polski. I to właśnie On mówi do nas dzisiaj słowami Izajasza Proroka: Pan Bóg otworzył mi ucho, a ja się nie oparłem ani się nie cofnąłem. Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym mi brodę. Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem.
Owszem, Prymas nie był bezpośrednim adresatem przemocy fizycznej, w sensie bicia, czy zadawania ran. Co prawda, było kilka prób zamachu na jego życie – chociażby poprzez przeciągnięcie metalowej liny przez drogę, którą miał przejeżdżać – ale wszystko to spaliło na panewce. Także w trakcie trzyletniego uwięzienia nie był wprost torturowany, chociaż warunki, w jakich musiał żyć – i starał się w miarę normalnie funkcjonować i na ile się dało pracować – urągały godności człowieka.
W brudzie i zimnie, bez zapewnienia podstawowych warunków do życia, ale przede wszystkim: w atmosferze niepewności jutra i dezorientacji odnośnie do tego, co się z nim i wokół niego dzieje i co dzieje się z jego najbliższymi – naprawdę, wykazał się wielkim męstwem.
Zważywszy, że przez cały ten i następny czas kierowane były do niego obelgi i moralnie był przez swoich przeciwników opluwany, a w czasie aresztowania wyrzekli się go nawet zastraszeni Biskupi, mógł z całą pewnością powtórzyć za Prorokiem: Pan Bóg mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi, dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam. Blisko jest Ten, który mnie uniewinni. Kto się odważy toczyć spór ze mną? Wystąpmy razem! Kto jest moim oskarżycielem? Niech się zbliży do mnie! Oto Pan Bóg mnie wspomaga! Któż mnie potępi?
Z niezwykłym męstwem i odwagą znosił wszelkie przeciwności i bez cienia strachu głosił prawdę, świadczył o prawdzie, dopominał się prawdy, a kiedy trzeba – to i cierpiał za prawdę! Wciąż brzmią w naszych uszach – a bardziej jeszcze w naszych sercach – jego mocne i potężne słowa: NON POSSUMUS!, wypowiedziane pod adresem władzy świeckiej, wrogiej Kościołowi, sięgającej po nienależne jej prawa i wyciągającej ręce po to, co Boskie, a nie cesarskie.
Jakże nam dzisiaj potrzeba takiego NON POSSUMUS!, wypowiedzianego przez odważnych Pasterzy Kościoła! I jakże szkoda, że – szczególnie w ostatnich miesiącach – tego mocnego i wyraźnego stwierdzenia zabrakło, kiedy cesarz tak brutalnie wyciągnął ręce po to, co Boskie. Jakże nam zabrakło owego potężnego i mocnego NON POSSUMUS! Jakże wtedy wielu zatęskniło za Wielkim Prymasem, który nigdy nie szedł na takie układy z władzą świecką, które by oznaczały zgodę na ograniczanie w praktykowaniu wiary przez katolików.
Równie nieustępliwa w sprawach wiary i chrześcijańskiej postawy była Błogosławiona Matka Elżbieta. Ona – wcześniej hrabianka Róża Czacka – po całkowitej utracie wzroku w wieku zaledwie dwudziestu dwóch lat, rozpoczyna nowe życie jako pokorna Siostra Elżbieta, służąca niewidomym, Matka nowego Zgromadzenia, stawiającego sobie za cel właśnie służbę osobom dotkniętym taką formą niepełnosprawności.
Jakże nie odnieść do niej słów Świętego Jakuba z drugiego dzisiejszego czytania: Jaki z tego pożytek, bracia moi, skoro ktoś będzie utrzymywał, że wierzy, a nie będzie spełniał uczynków? Czy sama wiara zdoła go zbawić? Jeśli na przykład brat lub siostra nie mają odzienia lub brak im codziennego chleba, a ktoś z was powie im: „Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i najedzcie do syta”, a nie dacie im tego, czego koniecznie potrzebują dla ciała, to na co się to przyda?
Matka Elżbieta nie zapewniała o swojej wierze i nie mówiła o swojej miłości czy życzliwości do ludzi, ale zakasawszy rękawy, wzięła się do ciężkiej pracy przy tworzeniu Ośrodka, w którym wsparcie i wszelką pomoc do dziś znajdują niewidomi i niedowidzący. W warunkach wojennych i potem, w czasie prześladowań komunistycznych, w skrajnej biedzie, a niekiedy nawet doświadczając głodu – nieustępliwi robiła to, czego się podjęła. Całkowicie oddana Bogu, pomimo swojej fizycznej ślepoty – widziała dużo więcej, dużo dalej i dużo bardziej, aniżeli ci, którzy wszystko doskonale widzieli na sposób fizyczny.
Podobnie zresztą możemy powiedzieć o Prymasie Tysiąclecia, który był prawdziwym Prorokiem, prawdziwym Wizjonerem, Mężem Bożym! Na tamte czasy, w których żył – i na te nasze, pokręcone i zagmatwane czasy…
I to właśnie Oni oboje – Błogosławiony Stefan Kardynał Wyszyński, Prymas Polski, oraz Błogosławiona Matka Elżbieta Róża Czacka, Twórczyni Lasek i Założycielka oraz Pierwsza Przełożona Generalna Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża – pomagają nam codziennie odnajdywać odpowiedź na pytanie, które Jezus postawił dziś swoim Apostołom: A wy za kogo Mnie uważacie?
Pokazują nam, jak odważnie powtarzać za Piotrem jego dzisiejszą odpowiedź – tę pierwszą odpowiedź: Ty jesteś Mesjaszem. A nie tylko powtarzać ją słowem, ale też pokazywać swoją postawą. Jednocześnie zaś – jak unikać owego czysto ziemskiego sposobu myślenia, którym Piotr wykazał się chwilę potem, kiedy to upominał Jezusa, że nie może poddać się męce i cierpieniu, a za co usłyszał twarde słowa: Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym co ludzkie!
Nasi dzisiejsi Błogosławieni zdecydowanie wyprzedzili swoją epokę sposobem myślenia i działania, nade wszystko zaś – zachwycili ludzi, wśród których żyli, ogromem swojej wiary i szczerością zaufania do Pana. Dzisiaj nas tego uczą. Dlatego tak bardzo cieszymy się, że już są wyniesieni przez Kościół na ołtarze i postawieni nam za wzór.
Matka Elżbieta – jak to niektórzy ujmują – przez ten rok opóźnienia Beatyfikacji Księdza Prymasa „dobiegła” do Niego. Gdyby bowiem Jego Beatyfikacja była rok temu – jak miała być – wówczas sam byłby ogłoszony Błogosławionym. A tak – mamy dziś dwoje wielkich Ludzi, którzy za życia przyjaźnili się ze sobą i owocnie współpracowali dla rozwoju Bożego królestwa w sercach ludzi. Dziękujemy dobremu Bogu, że taką właśnie korzyść wyprowadził z tego przesunięcia terminu Beatyfikacji Prymasa, którego to faktu nie potrafiliśmy zrozumieć i wiele cierpkich myśli i gorzkich słów wtedy się pojawiło.
Mówiono i pisano – także w prasie katolickiej: „Potrzebowaliśmy tej Beatyfikacji! Dlaczego nas pozbawiono tego daru?” Dzisiaj się to wreszcie dokonuje, chociaż także w reżimach i ograniczeniach, których naprawdę nie rozumiemy!
Bo jak zrozumieć fakt, że zaledwie kilka dni temu, na meczu polskiej Reprezentacji, na Stadionie Narodowym, tysiące kibiców mogło szczelnie wypełnić trybuny i nie dbać o żadne maski, ani o inne – jak się przekonujemy – absurdalne i bezcelowe ograniczenia naszej wolności. Wczoraj, na ulicach Warszawy, masowo protestowali Pracownicy służby zdrowia. Podobnie, bez żadnych masek i dystansów.
A my, wierzący, pragnący podziękować Bogu za świadectwo życia wielkiego Prymasa, musimy – niczym w szpitalu zakaźnym – przestrzegać najsurowszych limitów i zakazów! I znowu wiernych, którzy mogliby przybyć na tę przepiękną uroczystość, odesłano przed telewizory! Kto weźmie odpowiedzialność przed Bogiem za tych wszystkich, którzy ostatecznie uznają, że nie ma żadnej różnicy między uczestnictwem na Mszy Świętej w kościele, a jej oglądaniem przed telewizorem, z filiżanką kawy w ręku?… Kto weźmie za to odpowiedzialność? Politycy – czy Pasterze Kościoła? Co powiedziałby na to Prymas Wyszyński?
Dlatego, moi Drodzy, musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, wspartej łaską Bożą, aby ta Beatyfikacja odcisnęła się mocno w naszych sercach. Im bardziej nam zabraniają w niej osobiście uczestniczyć, tym bardziej przeżyjmy ten fakt w sercach – i to nie jednorazowo, nie tylko dzisiaj, ale nawiążmy z Prymasem Wyszyńskim i Matką Elżbietą Różą prawdziwą duchową przyjaźń! Zwracajmy się do Nich w modlitwie jak najczęściej!
Szczególnie w momentach najtrudniejszych, w których Oni – wzywając pomocy Bożej i wstawiennictwa Matki Najświętszej, do której mieli wielkie nabożeństwo – dokonywali niemalże cudów! Dokonywali rzeczy tak po ludzku niemożliwych!
Przecież bohaterska postawa i wielki duch Prymasa Tysiąclecia na pokolenia ukształtował religijność Polaków! Nawet dzisiaj – pomimo procesów laicyzacji, które nas nie omijają – na tle innych narodów Europy jesteśmy narodem naprawdę religijnym! I oby to się tylko rozwijało! Podobnie, Dzieło Matki Elżbiety – trwa i wciąż się rozwija, pomimo trudności, na które ciągle napotyka.
Bo takie właśnie owoce przynosi życie Ludzi świętych! Módlmy się więc przez wstawiennictwo Prymasa Tysiąclecia i Matki Elżbiety Czackiej o odwagę dla nas! I o odwagę dla naszych Pasterzy, o mądrość i rozwagę dla naszych Polityków, o zgodę i jedność w naszym Narodzie. Oto bowiem widzimy, że do sporów i podziałów, które od zawsze nas dzieliły, doszły ostatnio także te: na zaszczepionych i niezaszczepionych, na tych „w maskach” i na tych „bez masek”… Jesteśmy naprawdę bardzo podzieleni, bardzo skłóceni.
Niech ta dzisiejsza Beatyfikacja – w przypadku Prymasa Wyszyńskiego tak bardzo wyczekiwana – przyniesie błogosławione owoce dla naszej Ojczyzny! Żeby to jeszcze raz podkreślić: będzie to zależało od tego, na ile każda i każdy z nas głęboko w sercu nawiąże trwałą przyjaźń z obojgiem Błogosławionych.
Mówię o tym dzisiaj przez pryzmat własnych, osobistych przeżyć. Proszę mi wybaczyć tę bardzo osobistą refleksję, ale właśnie dzisiaj pozwalam sobie na nią, bo tak się składa, że od dziecka jestem wychowywany w atmosferze wielkiego uznania dla Prymasa Wyszyńskiego. W naszym rodzinnym Domu zawsze były albumy i książki o Nim, z Rodzicami też często o Nim rozmawialiśmy. Mój „rodzony” Proboszcz – jak Go określam – Ksiądz Prałat Mieczysław Lipniacki, Założyciel Parafii Chrystusa Miłosiernego w Białej Podlaskiej, zawsze w swoich homiliach i rozważaniach nawiązywał do postaci i dzieła Księdza Prymasa, ukazując Go jako wielkiego Człowieka i Pasterza.
Ja sam, już jako ksiądz, starałem się poszerzać wiedzę na temat Księdza Prymasa, starając się z Jego postawy zaczerpnąć jak najwięcej dla swego kapłaństwa. Udało się też przygotować inscenizację na temat Jego ostatnich dni. I odkąd pamiętam – staram się modlić za Jego wstawiennictwem. Bo osobiście jestem przekonany, że jest w Niebie.
Stąd też, za niesamowity uśmiech i dar Pana Boga uważam fakt, że dane mi było poznać Księdza Prałata Doktora Andrzeja Gałkę, który – jako Krajowy Duszpasterz Niewidomych i Niedowidzących – na spotkaniach nas, Duszpasterzy Diecezjalnych, tak szeroko i wyraziście ukazywał nam wzór postawy i świętości Księdza Prymasa. Wszak sam był przez Niego wyświęcony na kapłana, był więc naocznym świadkiem Jego świętości, a ostatnio także – Sędzią w procesie Jego Beatyfikacji.
Stąd też ogromna moja wdzięczność Księdzu Andrzejowi za Jego obecność na naszej rocznicy święceń, 15 czerwca tego roku – roku Beatyfikacji – w Kaplicy Duszpasterstwa Akademickiego w Siedlcach i za piękne, budujące świadectwo o Prymasie. Szczególnie, za ukazanie wzoru, jaki Prymas daje nam, kapłanom. Dziękuję też z całego serca Księdzu Andrzejowi za to, że dzięki Jego życzliwości dana mi została możliwość koncelebrowania Mszy Świętej Beatyfikacyjnej. To naprawdę wielki zaszczyt i niespodzianka! A jednocześnie – wielkie osobiste zobowiązanie, aby to dziedzictwo Prymasa Tysiąclecia promować i rozwijać – moją kapłańską posługą.
Wybaczcie, moi Drodzy, te bardzo osobiste akcenty w homilii mszalnej, gdzie powinny być raczej refleksje teologiczne i wskazania moralne. Ale dzisiaj taki dzień – taki wyjątkowy dzień! Niech odciśnie się w naszych sercach na trwałe.
I niech przykład i wstawiennictwo Błogosławionego Prymasa Tysiąclecia, Stefana Kardynała Wyszyńskiego oraz Błogosławionej Matki Róży Czackiej pomogą nam w udzielaniu każdego dnia jak najpełniejszej i odważnej odpowiedzi na pytanie, za kogo ja tak naprawdę uważam Jezusa Chrystusa?…
Odpowiedź dwojga Błogosławionych już znam. Jaka będzie moja odpowiedź?…
Nie będę uczestniczyć w transmisji bezpośredniej w całości z Uroczystości Beatyfikacji Kardynała Wyszyńskiego i Matki Róży Czackiej, bo idę na Mszę Świętą na godzinę 13tą, odtworzę ją w innym czasie. Chwała Bogu w nowych błogosławionych, danych nam jako wzór odwagi i działania w naszych czasach.
Wielkim dla mnie zaszczytem i radością była możliwość osobistego udziału w tej długo oczekiwanej Beatyfikacji!
xJ
Wielu z nas czekało,
Wielu z nas ufało,
Wielu z nas prosiło,
Wielu z nas wierzyło,
W tym dniu Bóg łaskawy
pieczętuje przez Kościół wszystkie te sprawy,
Które wypełniał Kardynał Stefan Wyszyński,
By być Woli Bożej tak bardzo bliski.
To On nasz Rodak kochany,
Staje się dzisiaj wzorem i głosem by być naśladowanym,
Jako kapłan, biskup i błogosławiony,
Mówiąc zawsze Prawdę wbrew regułom tego świata ustalonym.
Czerpał swą wiedzę z miłości do Matki,
Jej strumień światła oświetlał mu drogę,
Wskazywał on zawsze na Jezusa Chrystusa,
a nie na cykliczną z rządem ugodę.
Nie przeszkodziła mu nawet więzienna pustynia,
Na której głos Boga był bardziej słyszalny,
Umocniony Duchem Świętym tego czasu,
Jego głos stał się jeszcze bardziej błagalny.
U Częstochowskiej Matki głosił apele,
By Naród Polski pozostał przy Kościele,
My mamy swoją tradycję i kulturę,
Które tworzą duszy naszej strukturę.
Maryjny człowiek nieustannie trzyma się krzyża,
Bo idzie zawsze do końca tak jak szła Maryja.
Ile zabiegów Prymasie wykonałeś,
że tytuł „Matki Kościoła” całemu światu podarowałeś.
Błogosławiony Sługo Pana naszego,
Ty znasz potrzeby dnia teraźniejszego,
Oręduj za nami i za naszą Ojczyzną,
By ta Polska Ziemia odsunęła kamień i była ziemią żyzną.
„Błogosławiony Sługo Pana naszego,
Ty znasz potrzeby dnia teraźniejszego,
Oręduj za nami i za naszą Ojczyzną,
By ta Polska Ziemia odsunęła kamień i była ziemią żyzną.”
Błogosławiony Kardynale Wyszyński, wstawiaj się u Boga za Kościołem w Polsce i na całym świecie. Amen.
I daj nam, Panie, nowego Prymasa Wyszyńskiego, czyli kogoś o takiej charyzmie, jak wielki Prymas – by nas poprowadził prostą drogą, wbrew modom tego świata, wbrew wszelkiej politycznej poprawności!
xJ
Cieszy mnie to, że Prymas Wyszyński i Elżbieta Róża Czacka zostali razem ogłoszeni błogosławionymi, bo tak jak wspomniał ksiądz, przyjaźnili się i byli dla siebie wsparciem. Prymas często gościł w Laskach. W kinach jest (lub za chwilę pojawi się) film „Wyszyński” – warto wybrać się i przybliżyć sobie postać nowego błogosławionego.
To prawda, że tych dwoje Ludzi łączyło tak wiele, ale ja osobiście nie jestem zwolennikiem łączonych Beatyfikacji, czy Kanonizacji – jak to miało miejsce chociażby w przypadku Jana Pawła II i Jana XXIII. Każdy Święty to oddzielna historia, inna droga do Nieba, inny styl. Co szkodzi, aby każdemu poświęcić odrębną uroczystość? Czy nie lepiej skoncentrować uwagi na jednym Świętym i głęboko przeżyć prawdę o Nim, zamiast ich łączyć i – siłą rzeczy – skracać chociażby przekaz w homilii, czy w innych wypowiedziach, bo trzeba „zmieścić” dwoje? Skoro dany Człowiek tak heroicznie świadczył o wierze przez całe swoje życie, to czy my nie możemy mu dedykować odrębnej uroczystości?…
xJ