U Jezusa – czy u „konkurencji”?…

U

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym w dniu dzisiejszym okrągłą, ósmą rocznicę ślubu, przeżywają Agnieszka i Mariusz Niedziałkowscy. Wczoraj były urodziny Ich Syna, Janka – taki to Prezent otrzymali od Boga dwa lata temu, na swoją rocznicę. Dlatego zarówno Im samym, jak i Ich Synowi, życzę tej nieustannej nadziei, pokładanej w Panu, o jakiej to mowa w dzisiejszym Słowie i rozważaniu. I zapewniam o modlitwie!

Dzisiaj moje słówko, nie Ani, ponieważ ma Ona w tych dniach dużo spraw na głowie i nie miałaby czasu na jego przygotowanie. Ale już za tydzień – możemy na Jej słówko liczyć! Ze swej strony, przepraszam, że „tak jakoś wyszło”, że nieco opóźniło się zamieszczenie dzisiaj rozważania. Właśnie, „tak to jakoś wyszło”…

Dlatego już zapraszam do refleksji nad Bożym słowem, aby odpowiedzieć sobie na pytanie: Co Pan konkretnie mówi do mnie przez to dzisiejsze swoje Słowo – tak konkretnie do mnie dzisiaj? Duchu Święty – przyjdź, prosimy!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Wtorek 26 Tygodnia zwykłego, rok I,

Wspomnienie Św. Wacława, Męczennika,

28 września 2021.,

do czytań: Za 8,20–23; Łk 9,51–56

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA ZACHARIASZA:

To mówi Pan Zastępów: „W przyszłości przyjdą ludy i mieszkańcy wielu miast. Mieszkańcy jednego miasta idąc do drugiego będą mówili: «Pójdźmy zjednać przychylność Pana i szukać Pana Zastępów; i ja idę także». I tak liczne ludy i mnogie narody przychodzić będą, aby szukać Pana Zastępów w Jeruzalem i zjednać sobie przychylność Pana”.

To mówi Pan Zastępów: „W owych dniach dziesięciu mężów ze wszystkich narodów i języków uchwyci się skraju płaszcza człowieka z Judy, mówiąc: «Chcemy iść z wami, albowiem zrozumieliśmy, że z wami jest Bóg»”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Gdy dopełniał się czas wzięcia Jezusa z tego świata, postanowił udać się do Jerozolimy i wysłał przed sobą posłańców. Ci wybrali się w drogę i przyszli do pewnego miasteczka samarytańskiego, by Mu przygotować pobyt. Nie przyjęto Go jednak, ponieważ zmierzał do Jerozolimy.

Widząc to uczniowie Jakub i Jan rzekli: „Panie, czy chcesz, a powiemy, żeby ogień spadł z nieba i zniszczył ich?”

Lecz On odwróciwszy się zabronił im. I udali się do innego miasteczka.

Bardzo znamienne słowa, zapisane w jednej z ostatnich Ksiąg Starego Testamentu, zapowiadają czas szczęśliwości, jaki zapanuje po powrocie z niewoli babilońskiej do Jeruzalem. Liczne ludy i narody, które uznają wielkość jedynego Boga, tam właśnie odnajdą miejsce dla siebie. Jak słyszymy w ostatnich zdaniach dzisiejszego pierwszego czytania: W owych dniach dziesięciu mężów ze wszystkich narodów i języków uchwyci się skraju płaszcza człowieka z Judy, mówiąc: «Chcemy iść z wami, albowiem zrozumieliśmy, że z wami jest Bóg»

Owych dziesięciu mężów ze wszystkich narodów i języków, o których tu słyszymy, to przedstawiciele wszystkich narodów, bowiem liczba dziesięć w biblijnej symbolice liczb oznacza pełność, kompletność, całość. Zatem, wszystkie narody przyjdą, aby uchwycić się skraju płaszcza człowieka z Judy. To stwierdzenie możemy rozumieć w podwójny sposób.

Po pierwsze, określenie «człowiek z Judy» symbolizuje cały naród wybrany i podkreśla jego rolę w zbliżaniu wszystkich ludów i narodów do Boga. Naród wybrany stanie się znakiem szczególnej bliskości z Bogiem. Jak to było w historii, to my dobrze wiemy, ale Bóg zawsze liczył na swój lud, obdarzając go takim zaszczytnym miejscem w historii zbawienia.

Zatem, widzimy tu cały naród wybrany, albo też – w rozumieniu proroczym – tego jedynego i wyjątkowego «Człowieka z Judy», którego skraju płaszcza ludzie rzeczywiście – w sposób fizyczny i dosłowny – chwytali się, prosząc o ratunek dla siebie, o uzdrowienie ze swych dolegliwości.

Ale nawet jeśli nie w ten dosłowny sposób, to w sposób szerszy i głębszy możemy to rozumieć jako szukanie ratunku i pomocy u Syna Bożego, Jezusa Chrystusa, co powinniśmy uznać za kwestię oczywistą dla nas, chrześcijan. U kogóż bowiem mielibyśmy tej pomocy i ratunku szukać? To prawda, że zdarzają się różne sytuacje i różne poszukiwania, ale dla nas nadzieja i wsparcie płyną tak naprawdę tylko od Jezusa! Kto szuka pomocy gdzie indziej, albo u kogoś innego, z pewnością pobłądzi!

A tak dzisiaj niejednokrotnie się zdarza, co spowodowane jest z pewnością naszą słabą wiarą! Słabą – i ciągle słabnącą. Niestety, wielu z nas zamyka przed Jezusem drzwi swoich serc – jak drzwi swoich domów zamknęli mieszkańcy pewnego miasteczka samarytańskiego. Szkoda, bo Jezus nigdy nie czynił różnicy między swoimi rodakami, a Samarytanami, chociaż wiadomo było, że pomiędzy jednymi i drugimi istniał odwieczny konflikt! Jezus jednak przełamywał te zaszłości, okazując właśnie Samarytanom bardzo często swoją łaskawość i pomoc. Niestety, dzisiaj tak mu się za to odpłacili.

Na pewno, nie byli to ci sami, którzy ową pomoc otrzymali, ale całe wydarzenie pokazuje pewien problem, który musimy sobie jasno uświadomić i wziąć do serca: naszą niewdzięczność wobec Jezusa, nasze – tak, także nasze! – zamknięcie przed Nim serca. Owszem, nie jesteśmy zapewne jakimiś bardzo zbuntowanymi grzesznikami, przeklinającymi Boga i ludzi, demonstrującymi publicznie swoją niewiarę. Wprost przeciwnie, może nawet bardziej i częściej, niż inni, praktykujemy różne formy religijności i nawet się tego przed ludźmi nie wstydzimy.

Ale przyznajmy uczciwie, że są takie sfery naszego życia, które trzymamy niejako za zamkniętymi drzwiami i wcale nie uśmiecha nam się taka perspektywa, że Jezus mógłby tam zajrzeć… Oj, lepiej, żeby nie zaglądał… Takie nasze zachowania, bardziej może: takie nasze przyzwyczajenie, jakieś schematy myślenia… Lepiej, żeby Jezus nie wnikał w te nasze ciemne sprawki… I nie widział owych – ujmijmy to tak obrazowo – innych płaszczy, których się chwytamy, zamiast uchwycić się Jego płaszcza…

Wiemy dobrze, że są takie nasze zaszłości, schematy, grzeszki, złe przyzwyczajenia! I Jezus wcale nie chce, aby od razu nasze miasto spalić – jak to dziś rezolutnie zaproponowali swemu Mistrzowi Jakub i Jan, nie bez powodu nazwani przez Jezusa «boanerges», czyli «synowie gromu». Nie, Jezus jest gotów poczekać, aż każda i każdy z nas zdecyduje się te zablokowane drzwi swego serca otworzyć.

I uchwycić się Jego płaszcza, a nie różnych innych, rzekomo najlepszych i skutecznych źródeł pomocy. Tylko Jezus! Tylko Jego pomoc! Tylko wierność Jemu i podążanie za Nim – jak dziś podążali za Nim Jego uczniowie w drodze do Jerozolimy. Jedynie wtedy możemy się spodziewać, że nasze problemy naprawdę się rozwiążą i nasze życie nabierze sensu. Owszem, to się nie musi stać od razu, ale stanie się na pewno, jeżeli tylko uchwycimy się płaszcza «Człowieka z Judy» – Człowieka z Nieba – i na krok od Niego nie odstąpimy!

Piękny przykład takiej właśnie wierności pomimo wszystko daje nam Patron dnia dzisiejszego, Święty Wacław, Męczennik. Co o nim wiemy?

Urodził się około 907 roku, jako syn księcia czeskiego Wratysława I. Został wychowany przez swoją babkę, Świętą Ludmiłę. Po śmierci ojca, mając osiemnaście lat, objął rządy. Starał się o rozszerzenie chrześcijaństwa, popierając misjonarzy. Był hojny dla ubogich i życzliwy dla wszystkich, szczególnie prostych ludzi.

Miał jednak przeciw sobie opozycję o tendencjach odśrodkowych – ludzi broniących tradycyjnego pogaństwa. I to właśnie ich intrygi doprowadziły ostatecznie do tego, iż zginął on z rąk siepaczy, nasłanych przez rodzonego brata, Bolesława Okrutnego, w Starym Bolesławcu. Stało się to w roku 929 lub 935. Relikwie jego spoczywają w katedrze praskiej. Święty Wacław jest Patronem Czech i katedry krakowskiej.

A oto w jaki sposób – według pięknej, starosłowiańskiej opowieści – nasz Patron złożył ofiarę ze swego życia: „Po śmierci Wratysława Czesi wybrali jego syna Wacława na następcę. Był on dzięki łasce Bożej wzorem w wyznawaniu wiary. Wspierał wszystkich ubogich, nagich odziewał, łaknących żywił, podróżnych przyjmował zgodnie z nakazami Ewangelii. Nie dozwalał wyrządzać krzywdy wdowom, miłował wszystkich ludzi, biednych i bogatych. Wspomagał sługi Boże, uposażał kościoły.

Niektórzy jednak Czesi zbuntowali się i podburzyli młodszego brata Bolesława, mówiąc: «Brat Wacław pragnie cię zabić, spiskuje z matką i swymi ludźmi».

Kiedy się odbywały uroczystości poświęcenia kościołów w różnych miastach, Wacław odwiedzał wszystkie te miejscowości. W niedzielę, w uroczystość Kosmy i Damiana, przybył do miasta Bolesława. Po wysłuchaniu Mszy Świętej zamierzał powrócić do Pragi. Bolesław jednak, zamierzając dokonać zbrodni, zatrzymał go słowami: «Dlaczego chcesz odejść, bracie?» Nazajutrz rano zadzwoniono na jutrznię. Usłyszawszy głos dzwonów, Wacław powiedział: «Bądź pochwalony, Panie, który dozwoliłeś mi żyć aż do dzisiejszego poranka». Wstał i udał się na modlitwę poranną.

Zaraz potem Bolesław przystąpił doń u drzwi. Wacław zobaczył go i rzekł: «Bracie, dobrym byłeś dla nas wczoraj». Szatan jednak podszepnął Bolesławowi, uczynił przewrotnym jego serce, tak iż wyciągnąwszy miecz, odezwał się: «Teraz pragnę być jeszcze lepszym». To powiedziawszy, uderzył go mieczem w głowę.

Wacław, zwróciwszy się do niego, rzekł: «Co czynisz, bracie?» Pochwyciwszy go, rzucił na ziemię. Tymczasem podbiegł jeden ze wspólników Bolesława i ciął Wacława w rękę. Ten porzuciwszy brata, ze zranioną ręką uszedł do kościoła. W drzwiach kościoła zabili go dwaj zamachowcy. Trzeci przybiegłszy, przebił mu bok. Wówczas Wacław oddał ostatnie tchnienie z tymi słowami: «W ręce Twoje, Panie, oddaję ducha mego». Tyle z pięknej starosłowiańskiej opowieści.

Wpatrzeni w przykład chrześcijańskiej postawy Świętego Wacława, ale też zasłuchani w Boże słowo dzisiejszej liturgii, szczerze sobie odpowiedzmy na pytanie: Czy jestem konsekwentny w trwaniu przy Jezusie, czy zależy to od mojego nastroju czy różnych innych, rozlicznych okoliczności? Czy wszystkie drzwi mojego serca są przed Jezusem otwarte, czy jakieś tam ciemne kąciki i zakamarki skrzętnie przed Nim chowam? Czy tylko u Niego szukam pomocy, czy zdarza mi się jej szukać u „konkurencji”?…

4 komentarze

  • Duchu Święty, jesteś moim Przewodnikiem na drodze wiary. Naucz mnie patrzeć na czyny i opinie innych oczami Jezusa, sercem pełnym miłości i miłosierdzia. Chcę wyciągnąć wnioski z nauczania Jezusa , jakie dziś w Ewangelii wypowiedział do ” synów gromu”, Jakuba i Jana. Jezus kocha swoich nieprzyjaciół, ludzi mu nieprzychylnych i nie pozwala im szkodzić, źle mówić, źle myśleć. Duchu Święty strzeż moich myśli, strzeż mojego serca.

    • To prawda, Jezus daje im szansę, ale trzeba w tym momencie przypomnieć, że przyjdzie dzień Sądu, a wtedy owi nieprzychylni – jeżeli nadal takimi będą – pozostaną takimi już na wieczność. Akcentując Boże miłosierdzie – i słusznie – nie powinniśmy jednak zapominać o Bożej sprawiedliwości!
      xJ

    • Nie, pośrednicy to nie konkurencja. Owi – jak ich nazywasz – „pośrednicy” są powołani przez Jezusa, dlatego nie są dla Niego konkurencją.
      xJ

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.