Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Piotr Antosiewicz, za moich czasów – Prezes Służby liturgicznej w Celestynowie. Niech Pan daje Mu każdego dnia swoje dobre natchnienia i wsparcie we wszystkim, czego się podejmuje. O to będę się dla Piotra modlił.
Dzisiaj liturgia Kościoła w Polsce dopuszcza wspomnienie dowolne Błogosławionego Księdza Jerzego Popiełuszki. I – jak co roku – wyrażam niemiłe zdziwienie, że jest to tylko wspomnienie dowolne! I tylko w kilku Diecezjach. Nie rozumiem tego – zważywszy, jak wielkim Patronem dla naszej Ojczyzny jest ten Kapłan Męczennik i jak bardzo jego świadectwo jest nam, Polakom, dzisiaj potrzebne.
Dlatego zachęcam do obejrzenia filmów i programów, które na Jego temat wyemituje dziś Telewizja TRWAM. Warto też coś o Nim poczytać, albo przynajmniej porozmawiać w rodzinnym gronie… Myślę, że jest On nam wszystkim bliski i znany. A przede wszystkim – koniecznie pomodlić się przez Jego wstawiennictwo! Z tym na pewno nikt z nas nie powinien mieć problemów.
Moi Drodzy, ja dzisiaj wyruszam ponownie na moją Uczelnię, gdzie od zeszłego tygodnia pełnię dyżury Duszpasterza Akademickiego w poszczególnych trzech gmachach, w których nasz Uniwersytet prowadzi zajęcia.
I tak: we wtorki jestem w gmachu przy ul. Prusa 14, gdzie mieści się Wydział Agrobioinżynierii i Nauk o Zwierzętach, kierowany przez niezwykle życzliwego i otwartego Dziekana, Profesora Marka Gugałę; a także Wydział Nauk Medycznych i Nauk o Zdrowiu, kierowany przez Dziekana, Profesora Jakuba Radziszewskiego; w środy jestem na Wydziale Nauk Ścisłych i Przyrodniczych, przy ul. 3 Maja 54, kierowanym przez Dziekana, Profesora Cezarego Semprucha; w czwartki zaś – w gmachu przy ul. Żytniej 39, na Wydziale Nauk Społecznych, kierowanym przez Dziekan, Profesor Malinę Kaszubę, oraz na Wydziale Nauk Humanistycznych, kierowanym przez Dziekan, Profesor Beatę Walęciuk – Dejnekę. Dyżur każdorazowo trwa od 10:00 do 15:00. Na razie, polega on na nawiązywaniu osobistych kontaktów i zapraszaniu na rozmowy. Polecam tę sprawę Waszym modlitwom!
A oto dzisiaj – słówko Ani. Serdecznie dziękuję za jego przygotowanie – i tak w ogóle: za życzliwość i zaangażowanie we wszelkie inicjatywy, jakie podejmuję w ramach mojej posługi Duszpasterza Akademickiego. Na Anię mogę w tym względzie zawsze liczyć – podobnie, jak na kilka innych, życzliwych Osób. Wielkie dzięki!
Zatem, co dziś mówi do mnie Pan? Z jakim konkretnym przesłaniem się zwraca do mnie osobiście? Duchu Święty, tchnij!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Wtorek 29 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie dowolne Bł. Jerzego Popiełuszki,
Kapłana i Męczennika,
19 października 2021.,
do czytań: Rz 5,12.15b.17–19.20b–21; Łk 12,35–38
CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:
Bracia: Przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, i w ten sposób śmierć przeszła na wszystkich ludzi, ponieważ wszyscy zgrzeszyli.
Jeżeli przestępstwo jednego sprowadziło na wszystkich śmierć, to o ileż obficiej spłynęła na nich wszystkich łaska i dar Boży, łaskawie udzielony przez jednego Człowieka, Jezusa Chrystusa.
Jeżeli bowiem przez przestępstwo jednego śmierć zakrólowała z powodu jego jednego, o ileż bardziej ci, którzy otrzymują obfitość łaski i daru sprawiedliwości, królować będą w życiu z powodu Jednego: Jezusa Chrystusa.
A zatem, jak przestępstwo jednego sprowadziło na wszystkich ludzi wyrok potępiający, tak czyn sprawiedliwy Jednego sprowadza na wszystkich ludzi usprawiedliwienie dające życie. Albowiem jak przez nieposłuszeństwo jednego człowieka wszyscy stali się grzesznikami, tak przez posłuszeństwo Jednego wszyscy staną się sprawiedliwymi.
Gdzie się jednak wzmógł grzech, tam się jeszcze obficiej rozlała łaska, aby jak grzech zaznaczył swoje królowanie śmiercią, tak łaska przejawiła swe królowanie przez sprawiedliwość wiodącą do życia wiecznego przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie. A wy, podobni do ludzi oczekujących powrotu swego pana z uczty weselnej, aby mu zaraz otworzyć, gdy nadejdzie i zakołacze.
Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie. Zaprawdę powiadam wam: Przepasze się i każe im zasiąść do stołu, a obchodząc będzie im usługiwał. Czy o drugiej, czy o trzeciej straży przyjdzie, szczęśliwi oni, gdy ich tak zastanie”.
A OTO SŁÓWKO ANI:
Łaska i wierność – to wartości, których jako wierzący doświadczamy, stykamy się z nimi dość często: przewijają się w czytaniach z Pisma Świętego, mówi się o nich na kazaniach, lekcjach katechezy. Są istotne dla życia chrześcijańskiego. Bez łask, otrzymywanych od Boga, i naszej szczerej wiary w Niego niewiele możemy zrobić. Są to sprawy trudne do zrozumienia i nieuchwytne dla ludzkiego oka, ale na szczęście nieźle widoczne w przykładach.
Pierwsze czytanie mówi przede wszystkim o łasce. W Liście do Rzymian, św. Paweł tłumaczy nam, jakim cudem jeden człowiek – Jezus Chrystus – sprawił, że dostaliśmy możliwość życia wiecznego, że nasze grzechy zostały odpuszczone. Cały czas zadziwia mnie, że Jezus – Bóg Człowiek, Boży Syn – zechciał dać nam łaskę zbawienia, zechciał cierpieć za nas, aby dać nam możliwość bycia razem z Nim w niebie.
Jednak w tym czytaniu zawarty jest też aspekt wiary, i to wiary nie byle kogo, bo samego Jezusa! Tak, Jezus uwierzył w nas – dając nam możliwość życia wiecznego, uwierzył, że my zechcemy z tego daru skorzystać. Chrystus ma do nas ogromne zaufanie, bo wierzy, że wykorzystamy Jego dar – tym bardziej, że wiemy, iż nie zawsze jest on dobrze spożytkowany, nie każdy z ludzi chce życia w niebie z Bogiem, nierzadko ludzie wybierają inną ścieżkę.
W Ewangelii z kolei, początkowo na pierwszym planie jest widoczny element wiary – wiary naszej, jako uczniów Chrystusa – wyrażającej się w tym, że mamy z ufnością czekać na jego przybycie, nie tracić nadziei, bez względu na to, jak bardzo będzie się „spóźniał”. Czasem życie przysparza nam takich momentów: czyjaś choroba, trudna sytuacja w naszym życiu – sprawdzają to, jak bardzo wierzymy Bogu i na ile szczerze Mu ufamy.
Łaska zaś, ukazana w dzisiejszej Ewangelii, wyraża się w tym, że Pan nam usługuje! Po ludzku trudno to sobie wyobrazić, trudno przyjąć do wiadomości, że przy stole usługiwałby nam nasz szef, przełożony, wykładowca, nauczyciel – ktoś z dużym autorytetem. Jednak jeśli spełnimy to, o co poprosi nas Pan, to właśnie taka będzie nasza nagroda! Będzie to łaska, której nie potrafimy zdefiniować, objąć rozumem.
W dzisiejszych czasach często zapominamy o rzeczach ważnych. Panie naucz nas wierzyć silną i niezłomną wiarą oraz dostrzegać działanie Twojej łaski w naszym życiu…
Jezu Chryste bądź uwielbiony za dar poznania Twojego Świętego imienia. Duchu Święty i Maryjo bądźcie teraz przy mnie i przy wszystkich , którzy będą mnie słuchać lub czytać. Otwórzcie nasze serca na Bożą miłość i na dar świadectwa wiary i miłości jakiej dzięki Wam doświadczyłem i nieustannie doświadczam każdego dnia. AMEN
Drodzy Bracia i Drogie Siostry. Mam na imię Rafał. Na początku powiem wam szczerze, że jeśli kiedykolwiek ktoś by mi powiedział, że odważę się na publiczne głoszenie świadectwa o Bogu i mojej z Nim relacji, to bym takiej osobie kazał popoukać się w czoło i bym ją po prostu wyśmiał.
Napewno wielu z Was myśli, że aby dawać prawdziwe świadectwo nawrócenia to trzeba być albo jakimś alkoholikiem, narkomanem, złodziejem czy jeszcze innym uzależnionym od czegoś kolesiem. I tutaj Was trochę rozczaruję, bo nie byłem uzależniony od takich używek, nawet powiem więcej od zerówki śpiewałem w scholi, potem od trzeciej klasy szkoły podstawowej byłem ministrantem, następnie przez całe liceum i dalej byłem lektorem. Przez cały czas podstawówki i liceum byłem w oazie, co roku jeździłem na wakacyjne oazy, zaliczyłem szkołę animotora u Śp Ks. Marka Boruca, byłem też animatorem, miałem swoją własną grupę oazową, 10 razy byłem na pieszej pielgrzymce do Częstochowy, 2-razy na Światowych dniach Młodzieży w Rzymie i w Kolonii i tak bym mógł jeszcze wymieniać, że większość moich dni kręciło się wkoło kościoła. No właśnie wkoło kościoła. Ale po co Wam to wszystko mówię, pomyślicie może, że się chwalę. Nie, nie chwalę się. Chcę Wam przez to powiedzieć coś bardzo ważnego, a mianowicie, że fizycznie można być w różnych wspólnotach, jeździć na różne pielgrzymki, zaliczać kolejne msze święte o uzdrowienie, słuchać wielu wspaniałych kazań, ba, można być nawet codziennie w kościele, a tym samym można być bardzo daleko od Boga.
Dlaczego tak mówię, bo ja sam tego doświadczyłem. Dzisiaj z perspektywy czasu wiem, że przez 37 lat byłem głuchy i ślepy na działanie i bliskie poznanie Boga w moim życiu.
Teraz wiem, że zgubiła mnie pycha, bo to ona zawsze wmawiała mi, że zobacz Rafał na swoich kolegów, przecież ty względem nich jesteś jak święty, nie palisz, nie pijesz, chodzisz tak często do kościoła, przyjmujesz komunię świętą, nie jesz mięsa w piątki i generalnie zachowujesz się dużo lepiej niż inni. Tak, zostałem uśpiony przez grzech pychy. W kościele szukałem przeważnie jakichś atrakcji, a to piłka, a to dyskoteka, na pielgrzymki chodziło się nieraz dla towarzystwa, najważniejszy cel to miało być miło i przyjemnie, a gdzie w tym wszystkim był Bóg?
No właśnie dobre pytanie.
Co się więc zmieniło od tamtego czasu, spróbuję Wam to opowiedzieć.
Moje nawracanie zaczęło się dopiero w wieku 37 lat, czyli ok 3 lat temu, ale jeśli myślicie, że to był jakiś jeden konkretny epizod w moim życiu, który wywrócił dawne życie do góry nogami, to powiem Wam, że nic takiego nie miało miejsca, teraz nawet nie umiałbym wskazać które konkretnie wydarzenie było tym pierwotnym w rozpalaniu na dobre mojej wiary. A jednak czytanie Bożej woli jakoś ruszyło z miejsca. U mnie zaczęło się to między innymi od różańca, kiedyś ksiądz na kazaniu powiedział, co mi bardzo mocno utkwiło w pamięci, coś takiego, że jeśli z wiarą odmówisz jedno Zdrowaś Maryjo to ta jedna zdrowaśka może odmienić całe Twoje życie. Wiecie co, ja w to uwierzyłem, zaczałem się modlić regularnie czyli codziennie, Wierzę w Boga, Ojcze Nasz, i Zdrowaś Maryjo. Po krótkim czasie doszedłem do jednej dziesiątki różańca w ciągu dnia. Było to wyklepane, ale codziennie musiałobyć odmówione. Potem doszedłem do takiej „perfekcji”, że z miesiąca na miesiąc klepałem coraz więcej paciorków i różańców, aż w pewnym momencie przyszła taka myśl, żeby bardziej skupiać się na wypowiadanych słowach niż na ich ilości. I wtedy zaczęła się prawdziwa modlitwa. W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego, nad wszystkimi wypowiadanymi słowami zacząłem się zastanawiać i je rozmyślać, potem wziąłem na warsztat modlitwę Ojcze Nasz i ta modlitwa poruszyła moje serce na tyle głęboko, że zapragnąłem Bożej woli w moim życiu. Zaczęło się poszukiwanie Pana Boga w codziennych obowiązkach i spotkanych osobach. Wszystko inne co do tej pory było kiedyś najważniejsze i marnotrawiło mój czas zeszło na drugi plan.
Zacząłem inaczej niż dotychczas słuchać niedzielnych kazań i w jednym z nich usłyszałem jak ksiądz mówił, że jeżeli dane by Wam było choć raz, zobaczyć to co niewidzialne swoimi oczami, co tak naprawdę dzieje się podczas każdej Eucharystii, to nikt z Was tu obecnych nie chciał by stać pod chórem, tylko wszyscy byście chcieli być jak najbliżej ołtarza, do tego stopnia, że nie było by wolnej przestrzeni między pierwszymi ławkami a ołtarzem.
Wtedy byłem na takim etapie, że na każdej Mszy świętej zajmowałem miejsca z tyłu kościoła, aby mieć lepsze widoki na innych ludzi. Ja wtedy wiedziałem kto był ze znajomych w kościele, a kogo nie było, musiałem mieć podgląd na wszystko i wszystkich. Ale od tego kazania o Eucharystii zacząłem podchodzić coraz bliżej ołtarza, na początku była to czwarta lub piąta ławka, a później zacząłem zauważać, że bardziej jestem skupiony na tym co się dzieje, jeśli przede mną nikt nie siedzi. I takim sposobem wylądowałem na pierwszej ławce, a o dziwo pierwsze ławki w kościele są zawsze puste.
W międzyczasie zacząłem przychodzić na mszę świętą również w dni powszednie, najpierw raz w tygodniu, czasem dwa lub trzy, a potem ta potrzeba była już bardziej intesywna. Obecnie jestem codziennie na Mszy Świętej.
Ale powiecie, no tak i po co się tak trudzić, skoro Kościół mówi, że raz w tygodniu wystarczy, aby nie mieć grzechu. Wielu z nas takie właśnie ma podejście do wiary, do przykazań, do Kościoła, do rodziców, robimy tylko tyle, ile jest uznawane za minimum. I co z tego mamy? czyste sumienie? czy oby na pewno tylko tyle nam wystarczy?
Co dzisiaj daje mi codzienna Eucharystia?
To trudne pytanie, bo jeśli sam nie doświadczysz obecności i potrzeby przebywania z Bogiem w Twoim życiu, to każde takie świadectwo będzie tylko jakimś opowiadaniem, a dla niektórych, albo i dla większości z Was, kolejną bajką.
Eucharystia dla mnie to przede wszystkim czas wyznaczony w ciągu dnia tylko dla Pana Boga, w tym czasie Bóg daje mi swoje Słowo, intrukcję życia. Od tej pory każda pieśń, każde wypowiedziane przez Kapłana, lektora czy wyśpiewane przez psalmistę słowo ma wielkie znaczenie. Gesty i postawy podczas Mszy Świętej nabierają konkretnego znaczenia.
Dzięki codziennemu rozważaniu czytań z danego dnia i przyjęciu Jezusa Chrystusa do swojego serca, mogę dopiero wtedy ze spokojem nazwać siebie członkiem Kościoła Chrystusowego. Dopiero wtedy zaczynam rozumieć, że jestem dzieckiem Boga, że Bóg ma dla mnie czas, że jestem dla Niego kimś ważnym, mogę z Nim o wszystkim pogadać. Dopiero wtedy nawiązuje się namacalna relacja Boga z człowiekiem.
Ale oprócz Eucharystii jest jeszcze inna lekcja miłości jaką daje nam Kościół, którą jest nie wątpliwie adoracja Najświętszego Sakramentu.
Czy próbowałeś próbowałaś kiedyś otworzyć się przed Jezusem Chrystusem w takiej adoracji?
Moje początki były trudne, bo zamiast adorować Jezusa odmawiałem różaniec albo inne modlitwy, a przecież nie o to w tym chodzi. Po pewnym czasie adoracja stała się ważnym i budującym elementem mojej relacji z Bogiem.
Dzisiaj inaczej patrzę na ten świat, mam zupełnie inną hierarchię wartości niż te parę lat temu. Życie ewangelią stawiam ponad wszystko. Według niej staram się żyć i myśleć. Już nie chcę mieć wszystkiego za wszelką możliwą cenę. Moja przemiana dała mi prawdziwą wolność, zabrała lęk, dała poczucie bezpieczeństwa. Dzisiaj kiedy odmawiam modlitwę Ojcze nasz i kiedy wypowiadam słowa bądź wola Twoja, to całym sobą wierzę w to co mówię. I nawet jeśli przyjdzie mi kiedykolwiek nieść krzyż czy to choroby, czy niezrozumienia, czy nawet wyśmiania przez rodzinę, odrzucenia przez znajomych, czy jakiegokolwiek wyobcowania w tym ziemskim świecie, to będąc zjednoczony z Bogiem, zawsze wszystko będę przyjmował jako błogosławieństwo, a nie jako przekleństwo.
Bóg dla każdego jest dobry i dla każdego z nas ma przygotowany plan zbawienia, a my niestety jesteśmy tak bardzo zaślepieni tym co ziemskie, że nie potrafimy dostrzec Jego miłości.
Komu zawdzięczam moją przemianę?
Na początku chcę podziękować swoim Rodzicom, bo to Oni od małego dawali mi świadectwo wiary, modlitwy, codziennej Eucharystii. Dostałem od nich wszystkie możliwe podstawy wiary, które doceniam dopiero teraz po tak długim czasie.
Podstawa jak sama nazwa wskazuje to tylko puste miejsce, które bez żywej relacji z Panem Bogiem do końca życia może pozostać tylko podstawą.
Kiedyś jak byłem jeszcze pod opieką rodziców, buntowałem się, kiedy musiałem często chodzić do kościoła czy codziennie odmawiać wspólnie różaniec w naszym rodzinnym domu. Pomyślisz pewnie, że kiedyś to było inaczej i był czas na modlitwę i kościółek, nie tak jak teraz.
Uwierz mi, że to czy znajdziesz dzisiaj czas w tym zwariowanym i zabieganym świecie dla Pana Boga zależy tylko od Ciebie. Zaufaj mu, daj się dotknąć, On czeka tylko na decyzję Twojej własnej woli.
Na mojej drodze nawrócenia Bóg postawił nie tylko osoby, które były blisko Kościoła, ale przede wszystkim osoby bardzo zagubione, potrzebujące i wsparcia duchowego i niekiedy materialnego. Dzięki nim zacząłem głosić ewangelię swoim życiem. Dzisiaj i każdego kolejnego dnia pamiętam o każdej takiej spotkanej osobie w moich modlitwach i proszę o nawrócenie tych, którzy jeszcze są wrogo nastawieni do Kościoła i ewangelii.
Następne podziękowania należą się szczególnie Kapłanom, którzy podczas tego całego chaosu wywołanego przez media, nazywanego do dzisiaj tak chętnie pandemią, nie stracili wiary w żywą obecność Jezusa Chrystusa podczas Eucharystii i z należytą czcią i oddaniem do końca służyli i nadal służą tym wszystkim, którzy tylko mieli takie pragnienie serca. To ich świadectwo było kluczem do zrozumienia, poznania i zgłębienia Tajemnicy Mszy Świętej. A wszystkie przeciwności i ograniczenia nie osłabiły mojej wiary, ale zdecydowanie ją wzmocniły.
Chciałoby się zawołać na koniec:
Dziś Kościele Żyjącego Boga wstań,
Bóg Królem całej ziemi jest,
żadne moce ni zwierzchności,
nie wzruszą nas nigdy już,
bo stajemy w Jedności,
nikt nas juz nie rozdzieli
bo stajemy razem gdzie nasz Bóg.
Jeżeli doczytałeś do końca, to wiesz że Bóg jest dla mnie najważniejszy, a dla Ciebie?
Dziękuję , Rafał za Twoje świadectwo żywej wiary, za całkowite pójście za Jezusem w doli i niedoli i odważną deklaracje, że tak już pozostanie. Niech więc Jezus, Twój Pan, Nauczyciel i Zbawiciel błogosławi Ci i prowadzi Cię przez życie i śmierć do Życia wiecznego.
Dziękuję za te słowa i za każde westchnienie w modlitwie w mojej intencji. 🙏
Bardzo ciekawe świadectwo Rafale.
Jesteś bardzo pewny swojej wiary, dobrze zapamiętaj ten okres swojego życia, czasem Pan Bóg mówi „sprawdzam”, nie życzę Ci tego ale ostrożniej radziłabym używać słów zawsze i nigdy 🙂
Dziękuję za te słowa. Z pełną pokorą przyjmuję je do swojego serca. 🙏
Dziękuję Rafałowi za bardzo odważne świadectwo – i za obie opinie po tym świadectwie. Ja tylko mogę powiedzieć, że cieszę się, że poznałem Rafała i że jest tak często obecny w naszym Ośrodku Duszpasterstwa Akademickiego. Dziękuję za przykład Jego szczerej, dziecięcej wiary i za nasze, nieraz bardzo długie i głębokie rozmowy. Bogu niech będą dzięki za taki zapał i entuzjazm wiary, jaki widzę u Rafała. Oby się nigdy nie wypalił…
xJ
„Nie rozumiem tego – zważywszy, jak wielkim Patronem dla naszej Ojczyzny jest ten Kapłan Męczennik i jak bardzo jego świadectwo jest nam, Polakom, dzisiaj potrzebne.” – ja chyba jednak rozumiem. Otóż bł. Ks. Jerzy cały czas stoi zadrą niejednemu biskupowi i dla niejednego jest wyrzutem sumienia…
Może… Ale nie mam na to konkretnych dowodów, dlatego tak właśnie wyrażam swoją wątpliwość, jak ją wyraziłem…
xJ