Bądźmy jak Józef…

B

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny obchodzą:

Ksiądz Bogusław Filipiuk – mój Kolega kursowy, Wicedziekan naszego Kursu i Proboszcz Parafii Samogoszcz; przeżywający dziś także swoje urodziny;

Ksiądz Bogusław Sawaryn – Proboszcz Parafii Świętego Maksymiliana w Szklarskiej Porębie, czyli „naszej” Parafii, do której zawsze jeździmy;

Ojciec Bogusław Nędza – Kapucyn, mój Katecheta z liceum, obecnie pracujący na Łotwie;

Bogusław Kutnik – mój Znajomy i Organista w Kościele Ojców Kapucynów w Białej Podlaskiej.

Życzę Solenizantom takiego zaufania do Boga, jakiego przykład daje dzisiaj Święty Józef swoim heroicznym posłuszeństwem Bożemu prowadzeniu. O to będę się dla drogich Świętujących modlił!

Modlitwą wspieramy także wszelkie działania duszpasterskie w Parafii w Surgucie, dziękując za wczorajsze głębokie i wielowątkowe słówko z Syberii. Niech dobry Bóg pozwoli całej Ekipie duszpasterskiej i całej Parafii na nowo narodzić się w Duchu – jak o tym czytaliśmy we wczorajszym rozważaniu. Niech te ostatnie dni Adwentu będą także tam, na Syberii, bardzo owocne. Niech serca rozgrzewają się – pomimo zewnętrznych mrozów – wiarą i tęsknym oczekiwaniem na przyjście Pana!

A ja dzisiaj, o godzinie 9:00, w naszej siedleckiej Katedrze będę koncelebrował Mszę Świętą pogrzebową ś.p. Mateusza Turyka, Studenta IV roku informatyki, na Wydziale Nauk Ścisłych i Przyrodniczych naszej Uczelni. Mateusz przed tygodniem zginął w wypadku samochodowym. Na dzisiejszej Mszy Świętej będę głosił homilię. Polecam zmarłego Studenta, oraz Jego Rodziców, Bliskich, Koleżanki i Kolegów ze studiów Waszym modlitwom.

Dziękuję także za towarzyszenie nam w czasie wczorajszej audycji w Katolickim Radiu Podlasie, w ramach cyklu: DROGAMI MŁODOŚCI.

A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem, do którego rozważanie przygotował – jak co sobotę – Ksiądz Leszek, za co bardzo Mu dziękuję! I także obiecuje modlitewne wsparcie w różnego rodzaju działalności, którą podejmuje.

Zatem, co dziś do mnie osobiście mówi Pan? Z jakim przesłaniem do mnie się zwraca? Duchu Święty, pomóż właściwie odczytać…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

18 grudnia 2021.,

do czytań: Jr 23,5–8; Mt 1,18–24

 

 

 

 

 

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA JEREMIASZA:

Pan mówi: Oto nadejdą dni,

kiedy wzbudzę Dawidowi Odrośl sprawiedliwą.

Będzie panował jako król, postępując roztropnie,

i będzie wykonywał prawo i sprawiedliwość na ziemi.

W jego dniach Juda dostąpi zbawienia,

a Izrael będzie mieszkał bezpiecznie.

To zaś będzie imię, którym go będą nazywać:

«Pan naszą sprawiedliwością».

Dlatego oto nadejdą dni, mówi Pan,

kiedy nie będą już mówić: «Na życie Pana,

który wyprowadził synów Izraela z ziemi egipskiej!»,

lecz raczej: «Na życie Pana, który wyprowadził

i przywrócił pokolenie domu Izraela

z ziemi północnej i ze wszystkich ziem,

po których ich rozproszył»,

tak że będą mogli mieszkać w swej ziemi”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak.

Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem prawym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie.

Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: „Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów”.

A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez proroka: „Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy «Bóg z nami»”.

Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie.

A OTO SŁÓWKO KSIĘDZA LESZKA:

Dzisiejsza Ewangelia rozpoczyna się od bardzo ciekawego wyrażenia: z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Można odnieść wrażenie, że Ewangelista, używając tych słów, chce zwrócić naszą uwagę i mocniej zachęcić nas, abyśmy posłuchali tej niezwykłej opowieści… Nie było to bowiem zwykłe narodzenie, ale wyjątkowe i jedyne…

Święty Mateusz opowiada, że kiedy Maryja stała się brzemienną, wówczas Ona i święty Józef byli sobie zaślubieni – to znaczy: podjęli zobowiązania małżeńskie, zwane qiddûshîn. Nie odbyło się jeszcze ich wesele (nissûîn), a to wtedy właśnie mąż przyjmował żonę do swojego domu i od tego momentu zaczynali mieszkać razem. Już samo zobowiązanie małżeńskie rodziło skutki prawne małżeństwa. Pomiędzy tymi dwoma wydarzeniami dzieje się właśnie poczęcie „za sprawą Ducha Świętego”.

Zgodnie z Prawem Mojżeszowym, w takiej sytuacji Józef powinien publicznie oskarżyć Maryję, aby została ukamienowana za domniemane cudzołóstwo, ale On postanawia potajemnie Ją oddalić, co oznaczało prawdopodobnie, że dałby jej dokument, który czyniłby Maryję wolną od dokonanych już zaślubin. To tyle gwoli wyjaśnienia.

Zobaczmy, w jakiej trudnej sytuacji znalazł się Józef, z jakim dylematem przyszło mu się zmierzyć. Nagle dowiaduje się, że Maryja znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Zawsze zastanawiam się, jak bardzo Józef musiał być opanowany i silny duchowo, aby móc podjąć wyzwanie, przygotowane przez Boga.

Józef mógł różnie zareagować… Jego pierwszą reakcją była chęć ucieczki. On chciał w ten sposób uchronić Maryję. Jego zasadnicza troska wyrastała z pytania: „Jak Ciebie uratować?”

Widzimy zatem z jednej strony lwa – a z drugiej baranka… Józef jako lew staje się obrońcą Matki Syna Bożego, bierze za Nią odpowiedzialność. Dlaczego baranek? Józef przyjął wszystko od Pana w delikatności i wrażliwości serca, przyjął bowiem Bożą interwencję. I kiedy Józef zastanawia się jak uchronić Maryję, Bóg posyła Anioła…

Ojciec Święty Franciszek mówił: „Trzeba rozważać te słowa, aby zrozumieć próbę, jakiej został poddany Józef przed narodzeniem Pana Jezusa. Była to próba podobna do ofiary Abrahama, kiedy Bóg poprosił go o syna Izaaka: zrezygnować z tego, co najcenniejsze, z najbardziej ukochanej osoby. Ale tak, jak w przypadku Abrahama, Pan Bóg działa: znalazł wiarę, której szukał i otwiera inną drogę, drogę miłości i szczęścia: Józefie – mówi Mu – nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest To, co się w Niej poczęło.

Ta Ewangelia – podsumowywał Ojciec Święty – pokazuje wielkość duszy Józefa. On podążał za dobrym projektem życiowym, ale Pan Bóg miał dla niego inny plan, jeszcze większą misję. Józef był człowiekiem, który zawsze pozostawiał miejsce na Boże natchnienie, głęboko wrażliwym na Jego tajemne pragnienia; człowiekiem uważnym wobec wszystkich wiadomości, które dochodziły do Niego przez głębię serca i z nieba”

Współczesny świat pewnie zarzuciłby Józefowi zbytnią delikatność, a wręcz naiwność… Józef i Jego zachowanie wydaje się zaskakujące. Nie odrzuca Maryi – co więcej: nie doszukuje się żadnych spisków i nie docieka prawdy. Uwierzył aniołowi, który przekazał mu wiadomość we śnie. Otworzył serce na niewidzialną działalność Boga – tylko On mógł mu pomóc wyzbyć się naszej ludzkiej natury, skłonnej do zazdrości, nieufności, gniewu…

Im bliżej będziesz Boga, a dalej od świata, tym bardziej zbliżysz się do tego, co słuszne i sprawiedliwe, a oddalisz od tego, co grzeszne i słabe.

Nie bój się wziąć do siebie Maryi – te słowa możemy śmiało traktować jako motto na całe nasze życie. Nasze życie jest bowiem oczekiwaniem na ostateczne spotkanie z Jezusem po naszej śmierci.

Zauważmy: Józef miał swój pomysł na problem w jakim się znalazł… Chciał oddalić Maryję, ale Bóg poprzez posłańca mówi Mu: «Nie oddalaj – ale przyjmij!» Bóg bardzo często przychodzi do nas pośród naszych problemów, zmartwień i kłopotów. Nie musimy mówić wiele słów – po prostu, bądźmy z Panem, uwierzmy Mu, a On nas prowadzi! Tylko Bóg jest w stanie poradzić sobie z tym, co nas przekracza… Jeżeli nie wpuścimy Go do naszego życia, do naszych problemów, sami się skażemy na porażkę.

To prawda, że trudno jest po ludzku oddać ster Panu Bogu… Ciągle chcemy brać sprawy w swoje ręce, chcemy sami działać, próbować coś naprawiać po swojemu… Ale w pewnym momencie dochodzimy do tak zwanej „ściany.” Nasze serce staje się coraz mniejsze, bo przytłoczone problemami, którym nie umie sprostać. Coraz mniej ufne i mniej radosne, a coraz bardziej smutne. Wydaje mu się, że jest pozostawione samo, że samo musi sobie ze wszystkim poradzić.

I wtedy stajemy z krzykiem: „Tego, już dla mnie za wiele! Nie dam rady!” A wówczas mamy dwie możliwości: albo stanąć i opuścić ręce w geście rozpaczy, albo wyciągnąć je do Boga w geście zaufania i przyzwolenia na to, co On nam przygotował. I tylko ta druga możliwość da nam pewne zwycięstwo. Józef też zaufał… Przyjął Maryję, przyjął trudną sytuację…

Bądźmy jak Józef…

Niech to On będzie naszym patronem sytuacji, które nas przerastają, przerażają; niech to On będzie patronem naszych ciemności, naszych nieoświetlonych nocy, pośród których możemy usłyszeć delikatny głos Boga: Nie bój się!

A wtedy pojawia się ŚWIATŁO i POKÓJ w sercu!

4 komentarze

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.