Światłość ze Światłości

Ś

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym rocznicę święceń biskupich przeżywa Ksiądz Biskup Henryk Tomasik, do zeszłego roku: Pasterz Diecezji radomskiej, a przed laty – Biskup pomocniczy Diecezji siedleckiej. Ksiądz Biskup wyświęcił mnie na diakona, był też moim Profesorem w Seminarium.

Dziękując za wszelkie dobro, okazywane przy różnych okazjach, życzę nieustannego zapału duszpasterskiego, tak bardzo potrzebnego do prowadzenia ludzi do jedynego i niezawodnego Światła, Jezusa Chrystusa. O to będę się dla Jubilata modlił.

Z kolei, imieniny przeżywają dzisiaj:

Ksiądz Kacper Rysak – młody i gorliwy Kapłan;

Kacper Gołębiewski, krewny Księdza Adama Turemki, za moich czasów – Proboszcza w Miastkowie;

Kacper Malarz, Prezes Służby liturgicznej w Celestynowie;

Kacper Kuc – Lektor w Samogoszczy.

Życzę Drogim Solenizantom, aby tak, jak trzej Mędrcy, ciągle sami zdążali do jedynej Światłości, Jezusa Chrystusa – i innych do Niego prowadzili. Zapewniam o modlitwie!

Przypominam, moi Drodzy, że dzisiaj mamy obowiązek uczestnictwa we Mszy Świętej. Pamiętajmy o tym!

Charakter dzisiejszej Uroczystości każe nam ogarnąć sercem i modlitwą dzieło misyjne Kościoła. Polecam Waszej modlitewnej pamięci Księdza Marka i wszystkich Misjonarzy na świecie!

Dzisiaj także jest pierwszy czwartek miesiąca. Módlmy się za kapłanów i osoby zakonne – i o nich. Temat ten podejmuję również w rozważaniu.

A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem, aby odnaleźć to jedyne i konkretne przesłanie, z jakim Pan dzisiaj osobiście do mnie się zwraca. Niech Duch Święty nam w tym pomoże.

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Uroczystość Objawienia Pańskiego,

6 stycznia 2022.,

do czytań: Iz 60,1–6; Ef 3,2–3a.5–6; Mt 2,1–12

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:

Powstań, świeć, Jeruzalem, bo przyszło twe światło

i chwała Pana rozbłyska nad tobą.

Bo oto ciemność okrywa ziemię

i gęsty mrok spowija ludy,

a ponad tobą jaśnieje Pan

i Jego chwała jawi się nad tobą.

I pójdą narody do twojego światła,

królowie do blasku twojego wschodu.

Podnieś oczy wokoło i popatrz:

Ci wszyscy zebrani zdążają do ciebie.

Twoi synowie przychodzą z daleka,

na rękach niesione twe córki.

Wtedy zobaczysz i promienieć będziesz,

zadrży i rozszerzy się twoje serce,

bo do ciebie napłyną bogactwa zamorskie,

zasoby narodów przyjdą ku tobie.

Zaleje cię mnogość wielbłądów,

dromadery z Madianu i z Efy.

Wszyscy oni przybędą ze Saby,

ofiarują złoto i kadzidło,

nucąc radośnie hymny na cześć Pana.

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO EFEZJAN:

Bracia: Przecież słyszeliście o udzieleniu przez Boga łaski danej mi dla was, że mianowicie przez objawienie oznajmiona mi została ta tajemnica.

Nie była ona oznajmiona synom ludzkim w poprzednich pokoleniach, tak jak teraz została objawiona przez Ducha świętym Jego apostołom i prorokom, to znaczy że poganie już są współdziedzicami i współczłonkami Ciała, i współuczestnikami obietnicy w Chrystusie Jezusie przez Ewangelię.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Gdy Jezus narodził się w Betlejem w Judei za panowania króla Heroda, oto Mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy i pytali: „Gdzie jest nowo narodzony król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem Jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać Mu pokłon”.

Skoro usłyszał to król Herod, przeraził się, a z nim cała Jerozolima. Zebrał więc wszystkich arcykapłanów i uczonych ludu i wypytywał ich, gdzie ma się narodzić Mesjasz.

Ci mu odpowiedzieli: „W Betlejem judzkim, bo tak napisał prorok:

«A ty, Betlejem, ziemio Judy,

nie jesteś zgoła najlichsze spośród głównych miast Judy,

albowiem z ciebie wyjdzie władca,

który będzie pasterzem ludu mego, Izraela»”.

Wtedy Herod przywołał potajemnie Mędrców i wypytał ich dokładnie o czas ukazania się gwiazdy. A kierując ich do Betlejem, rzekł: „Udajcie się tam i wypytujcie starannie o Dziecię, a gdy Je znajdziecie, donieście mi, abym i ja mógł pójść i oddać Mu pokłon”. Oni zaś wysłuchawszy króla, ruszyli w drogę.

A oto gwiazda, którą widzieli na Wschodzie, szła przed nimi, aż przyszła i zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię. Gdy ujrzeli gwiazdę, bardzo się uradowali. Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; upadli na twarz i oddali Mu pokłon. I otworzywszy swe skarby, ofiarowali Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę.

A otrzymawszy we śnie nakaz, żeby nie wracali do Heroda, inną drogą udali się do ojczyzny.

Oto zderzenie światła z ciemnością! Tak możemy chyba najkrócej scharakteryzować przesłanie dzisiejszych czytań biblijnych. Zobaczmy, już w pierwszym z nich, z Proroctwa Izajasza, słyszymy: Powstań, świeć, Jeruzalem, bo przyszło twe światło i chwała Pana rozbłyska nad tobą. Bo oto ciemność okrywa ziemię i gęsty mrok spowija ludy, a ponad tobą jaśnieje Pan i Jego chwała jawi się nad tobą. I pójdą narody do twojego światła, królowie do blasku twojego wschodu.

Spróbujmy sobie wyobrazić ten widok: ziemia spowita w ciemnościach, mrok dookoła – nawet gęsty mrok, jak słyszymy – czyli jest smutno, ponuro, nieprzyjemnie, wręcz wrogo… Ale to nie jest cały obraz, jaki możemy zobaczyć, bo jest jeszcze światło… Na szczęście, jest światło!

To światło chwały Bożej, które rozbłyska nad Świętym Miastem Jeruzalem. I właśnie to światło niejako przyciąga do siebie – przyciąga całe narody, które już mają dosyć życia w ciemności, już mają dosyć niewoli, chcą czegoś nowego, chcą radości i szczęścia, chcą wolności! I dlatego idą do światła, idą za światłem, a na ich czele idą ich królowie. Tak to ukazuje Izajasz.

I tak to ukazuje Mateusz, w swojej Ewangelii. Z ciemności, w jakich pogrążony był ich świat – ten, w którym na co dzień żyli – trzej Mędrcy ruszyli za blaskiem gwiazdy. Dużo już na ten temat powiedziano i napisano – wiele uwagi poświęcił tej historii chociażby Papież Benedykt XVI, w swojej fenomenalnej książce: „Jezus z Nazaretu”, w której podjął próbę wyjaśnienia, kim byli owi tajemniczy Przybysze, skąd przybyli, dlaczego przybyli – i jak to było z gwiazdą… Warto po te rozważania sięgnąć, a znajdziemy je w tomie pierwszym wspomnianego dzieła, opisującym dzieciństwo Jezusa.

Ale może nawet nie wchodząc w tym momencie tak szczegółowo w omawianie tychże kwestii, warto jednak podkreślić fakt, iż owi Mędrcy – Królowie, Magowie – przyszli rzeczywiście za światłem i przyszli do Światła. A wcześniej żyli w ciemności i jeszcze na ostatnim etapie doświadczyli mocnego natężenia owej ciemności. O czym mówimy?

Otóż Mędrcy, dzisiejsi nasi bohaterowie, to przedstawiciele narodów pogańskich. Już samo to możemy określić mianem ciemności – nawet nie myśląc o nich i o ich narodach w sposób negatywny. Jak bowiem wiemy, biblijne pojęcie: „poganin” nie oznacza człowieka wrogo nastawionego do Boga, walczącego z Bogiem – jak zwykliśmy dzisiaj często uważać.

Mianem tym Biblia określała ludzi, którzy po prostu nie wyznawali wiary w jedynego Boga JAHWE, a czcili jakieś swoje – zwykle dość liczne, a na pewno fałszywe – rozmaite bóstwa. I w tym sensie możemy powiedzieć, że Magowie wyszli z ciemności, bo przecież wszędzie tam, gdzie nie ma Boga, jest ciemność.

A to mocne uderzenie ciemności, o którym sobie wspomnieliśmy, to ich spotkanie z Herodem. To był dopiero arcymistrz ciemności! Można wręcz powiedzieć: ciemność wcielona! Człowiek przeżarty do szpiku kości morderczą żądzą władzy – tak, morderczą, bo dla jej zyskania i utrzymania przy sobie wymordował całe rzesze ludzi, szczególnie swoich przeciwników, ale też członków własnej rodziny: dotychczasowego króla, Hirkana II, swojego teścia; a także swoją żonę, szwagra, trzech swoich synów i wielu innych ludzi – jak to szczegółowo opisuje żyjący około siedemdziesiąt lat po nim historyk żydowski, Józef Flawiusz, w dziele pod tytułem „Dawne dzieje Izraela”.

I to właśnie ten morderca i tyran, kiedy dowiedział się, że pojawił się na świecie jakiś nowy Król żydowski – a więc na pewno jakiś jego konkurent – bardzo się przeraził. Po czym wezwał Mędrców i kłamiąc im „w żywe oczy” zapewniał, iż chce także złożyć pokłon nowemu Władcy. Oczywiście, było to – mówiąc kolokwialnie – ściemnianie, a spotkanie z nim Mędrcy musieli uznać za wydarzenie wyjątkowo ponure, smutne i przygnębiające.

Bo jak rozmawiać z takim moralnym wrakiem człowieka? Co można wynieść z takiego spotkania?… Czym napełni się serce po rozmowie z nim, kiedy każde, wypowiedziane przezeń słowo, to totalne amstwo, obłuda, hipokryzja i podstęp – i czego by tu jeszcze nie wymienić?… Żeby to jeszcze raz powtórzyć: to prawdziwy arcymistrz ciemności!

I to właśnie z takich ciemności wychodząc, wyruszyli Magowie za światłem gwiazdy, aby dojść do wielkiego, niegasnącego, mocnego Światła: Syna Bożego, Jezusa Chrystusa, Światłości wiecznej! A wraz z nimi, do tej wieczystej Światłości dotarły ich narody, wszak oni byli ich przedstawicielami i reprezentantami.

Taki jest też wymiar i znaczenie dzisiejszej Uroczystości w Kościele: oto Boży Syn, narodzony w Betlejem, spotyka się z przybyszami z dalekiego świata, zatem uznajemy, że dzisiaj właśnie cały świat oddaje Mu pokłon. Cały świat, w osobach tych trzech Magów – ludzi nie tylko wysoko wykształconych, ale i naprawdę mądrych – oddał pokłon jedynemu i prawdziwemu Władcy! Cały świat dał się olśnić tej – jak mówimy w mszalnym wyznaniu wiary – Światłości ze Światłości!

Spełniła się w ten sposób także zapowiedź Proroka Izajasza z pierwszego czytania, którą można odnieść już nie tylko do Świętego Miasta Jeruzalem, ale do wszystkich ludów, na całej ziemi: A ponad tobą jaśnieje Pan i Jego chwała jawi się nad tobą. I pójdą narody do twojego światła, królowie do blasku twojego wschodu. Prorok Izajasz pisał jeszcze: Podnieś oczy wokoło i popatrz: Ci wszyscy zebrani zdążają do ciebie. Twoi synowie przychodzą z daleka, na rękach niesione twe córki.

Właśnie, jak dzieci narodu wybranego powracały do swego Świętego Miasta z rozproszenia i z niewoli, tak wszyscy ludzie na ziemi zostali dziś zaproszeni, aby bez obaw powracali do Światłości wiecznej – ze swojego rozproszenia i swojej niewoli. Ze swoich ciemności, w których tkwili.

Święty Paweł, w drugim dzisiejszym czytaniu, pisze, że poganie już są współdziedzicami i współczłonkami Ciała, i współuczestnikami obietnicy w Chrystusie Jezusie przez Ewangelię. A zatem, uznał ich oficjalnie za pełnoprawnych odbiorców Dobrej Nowiny, przyniesionej i ogłoszonej przez Jezusa! Czyli, że już nie tylko naród wybrany, a inne ludy później – jak to było zaplanowane przez samego Jezusa w czasie Jego ziemskiej działalności, chociaż On sam od tej zasady często czynił wyjątki. Teraz już wszyscy na równi są zaproszeni do zbawienia, do szczęścia, do świętości.

By tak to ująć: przy żłóbku Jezusa, Bożej Dzieciny, jest miejsce dla wszystkich – dla każdej i każdego z nas. Podobnie, jak znalazło się miejsce dla ubogich Pasterzy i uczonych Mędrców, tak samo znajdzie się ono dla każdej i każdego z nas. Z całą pewnością, znalazłoby się także i dla Heroda – gdyby tylko chciał naprawdę oddać pokłon jedynemu i prawdziwemu Władcy, a nie sam za takowego się uważał… On naprawdę także był zaproszony do życia w świetle. Cóż, kiedy jemu lepiej było w jego ciemności, w mrokach zła, w jakich żył i jakie wokół siebie roztaczał.

Magowie – to zupełnie inna historia. Oni, chociaż pochodzili z krajów i ludów pogańskich i sami nie wyznawali wiary w jedynego Boga, dali się jednak poprowadzić światłu. I doszli do tego prawdziwego i jedynego Światła. A to znaczy, że w ich sercach światło to – a przynajmniej jakieś światełko – już się tliło… Była w nich prawdziwa tęsknota za światłem.

To dlatego wybrali się w tak daleką podróż, wybrali się tak naprawdę w nieznane; to dlatego odważyli się stanąć przed złym Herodem, to dlatego uwierzyli światłu gwiazdy, która w tym przypadku symbolizowała natchnienie, dane przez samego Boga i Jego osobiste prowadzenie. To dlatego z taką pokorą – oni, z grecka: „magoi”, a więc bardzo wysoko postawieni i równie wysoko wykształceni kapłani lub astrologowie z Mezopotamii – pokłonili się małemu Dziecięciu…

To dlatego także złożyli przed Nim swoje serca, czego wyrazem były cenne dary: złoto, będące znakiem Jego królewskiej godności; kadzidło, będące symbolem Jego Boskości, i mirrę, będącą zapowiedzią Jego Męki. A wreszcie także – posłuchali innego natchnienia, tym razem otrzymanego we śnie, by nie wracać do Heroda i inną drogą powrócić do ojczyzny.

Moi Drodzy, zauważmy: wysoka pozycja w niczym nie przeszkodziła im w pragnieniu ujrzenia Światła i dążeniu do Niego. Ich koronowane głowy – o ile byli królami, a jeśli nie byli, to i tak zajmowali znaczącą pozycję – nie były tak wysoko noszone, by nie mogli pokłonić się przed Dzieciątkiem… Coś niezwykłego! Są oni dla nas wspaniałym wzorem, są naszymi przewodnikami, są mocnym znakiem Bożej opieki nad nami – szczególnie, kiedy inicjały ich imion wypiszemy na drzwiach naszych domów.

Uczyńmy to, moi Drodzy, z taką świadomością, że w ten sposób wyrażamy osobiste pragnienie ciągłego trwania w Światłości, dążenia do Światłości… Oczywiście, mamy na myśli Światłość, pisaną wielką literą, czyli samego Jezusa Chrystusa, ale myślimy też o takich małych, codziennych światełkach, takich gwiazdkach dobrych myśli i Bożych natchnień, których otrzymujemy naprawdę wiele każdego dnia! Obyśmy ich tylko nigdy nie pomijali, nie przegapiali, nie marnowali – ale byśmy zawsze za nimi podążali i rozważali w swoim sercu.

Bo – powiedzmy sobie szczerze, moi Drodzy – tego światła, które tak mocno rozjaśnia nam całą dzisiejszą liturgię Słowa; tego światła, które tak mocno rozjaśnia nam całą dzisiejszą Uroczystość, a tamtego, pamiętnego dnia, tak mocno zajaśniało na drodze trzech odważnych Mędrców – tegoż światła wcale dzisiaj nie jest mniej!

Ale tak, jak w przypadku Magów i Heroda – oni przyszli za nim, a on wolał tkwić w swoich ciemnościach – tak i dzisiaj problem kryzysów w Kościele, problem z odpływem ludzi z Kościoła, problem różnego rodzaju skandali, a przynajmniej niejasności w postawie niektórych duchownych; problem z Młodzieżą, której coraz mniej w Kościele; problem z malejącą liczbą powołań kapłańskich i zakonnych – to wszystko tak naprawdę nie dlatego, że Jezus odwrócił się od swego Kościoła, że się na nas obraził, że przygasło nad nami Jego światło… Nic z tych rzeczy!

To światło jaśnieje z taką samą mocą, z jaką jaśniało wtedy – i przez całe dwa tysiące lat! I nadal wszyscy ludzie – wszyscy bez wyjątku! – są zaproszeni do wspólnoty Kościoła i do budynku kościoła: przy Jezusie naprawdę jest miejsce dla każdego! Tak, jak tamtego, pamiętnego dnia, kiedy przybyli Magowie, a Herod nie przyszedł… Jezus nikogo „z kwitkiem” od siebie nie odsyła – nawet, jeżeli był ostatnio taki czas, że czynili to niektórzy Pasterze Kościoła – bezkrytycznie, albo trwożliwie ulegając nakazom władzy cywilnej.

Jezus zapraszał i stale zaprasza wszystkich – każdego człowieka, bez wyjątku! Także młodego. I także do kapłaństwa, i do życia zakonnego – On nadal zaprasza! On nadal powołuje! Dlatego nieprawdziwym – w sensie ścisłym – jest stwierdzenie o „malejącej liczbie powołań” kapłańskich czy zakonnych. Nie, ta liczba jest tak naprawdę zawsze taka sama – i zawsze wystarczająca, aby zaspokoić potrzeby Kościoła. Naprawdę, nie ma kryzysu powoływania przez Pana. Jeżeli już, to jest kryzys z usłyszeniem tego powołania przez konkretnego człowieka.

Przecież Jezus jest niezmienny w swojej miłości do nas i w swojej trosce o nas. Dlatego On nas nigdy mniej nie kochał, nigdy nas skąpiej, niż zwykle, nie obdarowywał; nigdy też nie przestał powoływać i zapraszać do swojej służby. On się nigdy w swoim wychodzeniu do nas nie zmienił. Jego Światłość ani na moment nie przygasła.

To my się zmieniliśmy, być może – zamknęliśmy się w sobie i w swoim „światku”, zamknęliśmy nasze serca, przestaliśmy wierzyć tej wielkiej Światłości, jaką jest sam Jezus, jak i tym mniejszym światełkom, jakimi są codzienne natchnienia Boże i sygnały, płynące Bożego słowa, z modlitwy, z przeżywanej tak na serio Mszy Świętej; z przyjmowanej systematycznie Komunii Świętej; z Sakramentów… Z tylu znaków, codziennie nam dawanych…

Jeszcze raz podkreślmy: Boży blask nie przybladł, Światłość ze Światłości ani trochę nie przygasła, Bóg nie przestał się nami interesować, nie przestał się nami opiekować, nie przestał nas kochać! To z naszym odbiorem jest coś nie tak… To ludzkie serca się zamknęły, to nasze oczy odwracają się od Światła, bo wolą ciemność… To nasze uszy są przyblokowane na subtelny Boży głos, bo zagłusza go bełkot i wrzask dzisiejszego świata.

Naprawdę, po stronie Jezusa nie ma żadnego kryzysu w Kościele. Na pewno, On niczego takiego – ze swojej strony – nie powoduje, ani nie ogłasza. Pytanie: Jak jest po naszej stronie? A może bardziej konkretnie: Jak jest po mojej stronie? Czy moja wiara, mój kontakt z Jezusem, moje bycie w Kościele – przeżywa rozkwit, czy kryzys?

Moi Drodzy, takie pytania musimy sobie wyraźnie postawić i odważnie, szczerze na nie odpowiedzieć. Nie powtarzajmy tych bezsensownych frazesów o kryzysie w Kościele, o kryzysie Kościoła, może nawet o jego odwrocie lub upadku… Nie wygadujmy takich głupot!

Raczej zastanówmy się – każda i każdy z nas, poczynając ode mnie: Czy ja osobiście przeżywam na tym odcinku rozwój, rozkwit, czy kryzys? Bo to na tym poziomie rozgrywa się cała sprawa!

Moi Drodzy, myślmy o tym – spokojnie i rzeczowo, ale też szczerze i odważnie – kiedy dzisiaj będziemy na drzwiach naszych domostw wypisywali inicjały imion wielkich i świętych Mędrców oraz liczbę obecnego roku. Niech to nie będzie tylko dopełnienie zwyczaju, ale jasne świadectwo, dane wszystkim wokół, że w tym domu, że za tymi drzwiami, że w sercach mieszkających tam ludzi – nie ma żadnego kryzysu Kościoła.

Bo tam panuje niegasnąca Światłość!

3 komentarze

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.