Czy śpi, czy czuwa, nasienie rośnie

C

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! 

Pozdrawiam serdecznie z Syberii, z Surgutu. 

Dziś w liturgii wspominamy św. Tomasza z Akwinu. Niżej link do jego biografii:

https://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/01-28.php3

Zapraszam do wspólnego porozmyślania nad Słowem Bożym. Pomoże nam w tym dziś s. Joanna, która przygotowała rozmyślanie. Zapraszam. 

 

(2 Sm 11,1-4a.5-10a.13-17.27c)
Na początku roku, gdy królowie zwykli udawać się na wojny, Dawid wyprawił Joaba i swoje sługi wraz z całym Izraelem. Spustoszyli oni ziemię Ammonitów i oblegali Rabba. Dawid natomiast pozostał w Jerozolimie. Pewnego wieczora Dawid, podniósłszy się z posłania i chodząc po tarasie swego królewskiego pałacu, zobaczył z tarasu kąpiącą się kobietę. Kobieta była bardzo piękna. Dawid zasięgnął wiadomości o tej kobiecie. Powiedziano mu: „To jest Batszeba, córka Eliama, żona Uriasza Chetyty”. Wysłał więc Dawid posłańców, by ją sprowadzili. Kobieta ta poczęła, posłała więc, by dać znać Dawidowi: „Jestem brzemienna”. Wtedy Dawid wyprawił posłańca do Joaba: „Przyślij do mnie Uriasza Chetytę”. Joab posłał więc Uriasza do Dawida. Kiedy się Uriasz stawił u niego, Dawid wypytywał się o powodzenie Joaba, ludu i walki. Następnie rzekł Dawid Uriaszowi: „Wstąp do swojego domu i umyj sobie nogi”. Uriasz opuścił pałac królewski, a za nim niesiono dar ze stołu króla. Uriasz położył się jednak u bramy pałacu królewskiego wraz ze wszystkimi sługami swojego pana, a nie poszedł do własnego domu. Przekazano wiadomość Dawidowi: „Uriasz nie wstąpił do swego domu”. Dawid zaprosił go, aby jadł i pił w jego obecności, aż go upoił. Wieczorem poszedł Uriasz, położył się na swym posłaniu między sługami swojego pana, a do domu swojego nie wstąpił. Następnego ranka napisał Dawid list do Joaba i posłał go za pośrednictwem Uriasza. W liście napisał: „Postawcie Uriasza tam, gdzie walka będzie najbardziej zażarta, potem odstąpicie go, aby został ugodzony i zginął”. Joab obejrzawszy miasto, postawił Uriasza w miejscu, o którym wiedział, że walczyli tam dzielni żołnierze nieprzyjacielscy. Ludzie z miasta wypadli i natarli na Joaba. Byli zabici wśród ludu i sług Dawida; zginął też Uriasz Chetyta. Postępek, jakiego dopuścił się Dawid, nie podobał się Panu.

 

(Mk 4,26-34)
Jezus mówił do tłumów: „Z królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię. Czy śpi, czy czuwa, we dnie i w nocy nasienie kiełkuje i rośnie, on sam nie wie jak. Ziemia sama z siebie wydaje plon, najpierw źdźbło, potem kłos, a potem pełne ziarno w kłosie. A gdy stan zboża na to pozwala, zaraz zapuszcza sierp, bo pora już na żniwo”. Mówił jeszcze: „Z czym porównamy królestwo Boże lub w jakiej przypowieści je przedstawimy? Jest ono jak ziarnko gorczycy; gdy się je wsiewa w ziemię, jest najmniejsze ze wszystkich nasion na ziemi. Lecz wsiane, wyrasta i staje się większe od innych jarzyn; wypuszcza wielkie gałęzie, tak że ptaki powietrzne gnieżdżą się w jego cieniu”. W wielu takich przypowieściach głosił im naukę, o ile mogli ją zrozumieć. A bez przypowieści nie przemawiał do nich. Osobno zaś objaśniał wszystko swoim uczniom.

 

Rozważając dzisiejszą Ewangelię zrozumiałam, dlaczego właśnie w takich przypowieściach (związanych z uprawą roli, rybołówstwem, ….) Jezus próbuje wyjaśnić Swoje przesłania. Jezus jest bardzo dobrym pedagogiem i wie, że człowiekowi jest łatwiej zrozumieć jakąś prawdę, gdy porównuje ją z tym, co jest bliskie ludziom, którzy Go słuchają. Nie ukrywam, że i mi te przypowieści są bliskie, gdyż urodziłam się na wsi, gdzie rodzice uprawiali pola i tato często nam wyjaśniał wiele ciekawostek związanych z rolnictwem. 

Pamiętam jak jesienią tato przygotowywał rolę i zasiewał pszenicę, jak się cieszył, że zdążył do zimy, że Bogu dzięki ziarno już jest w ziemi, jak mawiał po takim zasiewie: „to już połowa sukcesu, a dalej już jak Pan Bóg da, trzeba cierpliwie czekać wiosny”. I rzeczywiście do wiosny było tylko czekanie. Wczesną wiosną, kiedy pole było już zielone, tato cieszył się, że ziarna dobrze powschodziły, ale to jeszcze nie koniec, i chociaż pilnował, by nie było chwastów, czy jakieś ptactwo, czy robactwo, nie zagnieździło się, to jednak za dużo nie mógł zrobić, by pszenica na pewno wyrosła i wydała plon, tylko często powtarzał: jak Bóg da, to będzie ładna pszenica. 

Trochę się rozpisałam z tymi wspomnieniami, ale myślę że Jezus dając nam taki przykład z ziarnem, chciał zauważyć że ziarno Królestwa Bożego, które On zasiał w nas przez Chrzest Święty, przez Sakramenty, przez Słowo Boże, jest małe, nawet może niewidoczne naszym oczom, ale ma moc w sobie, by żyć, rozwijać się i przynosić owoce. To Bóg w ukryty sposób twórczą mocą Ducha Świętego zasiewa ziarno w naszych duszach. I my nie znamy procesu jak stopniowo wyrasta ziarno nowego życia, jak kiełki wyrastają w mocy Bożej, jak stopniowo napełnia się kłos duszy, to pozostaje ukryte. Trzeba przyjąć narodziny Królestwa Bożego jako fakt. Ono jest. A my, z największą uwagą, obserwujmy, czego wymaga się od nas jako wspólnika w tej najgłębszej tajemnicy. Pan wskazuje, że przez analogię do rolnika siejącego ziarno, wymagana jest od człowieka czujność dla jego duszy i odkrycia w niej mocy Bożej. Jak rolnik, który rzucił ziarno, stale się o nie troszczy: czy ziarno jest dobrze przykryte ziemią, czy jest wystarczająco dużo wilgoci, czy nie podgryzają polne zwierzęta …. 

I my jesteśmy wezwani do pielęgnowania w duszy ziarna Bożego, nigdy o tym nie zapominać. Przechowywać je ostrożnie! Opiekować się nim. Jaka jest obecnie ziemia mojej duszy? Czy jest dość wilgoci modlitwy, dobrych uczynków, czy wrogowie nie zakradają się, czy nie depczą? 

Słuchaj, nie zasypiaj! 

Bóg uczynił nas stróżami naszej duszy, jako współuczestników tajemnic Bożych, by niestrudzenie strzec pola, gdy Pan je uprawia. A resztę trzeba zawierzyć samemu Stwórcy – Bogu, gdyż Twórcą nowego życia jest Pan. 

Dziękujmy dziś Dobremu Bogu, że uznał naszą duszę za godną Jego ziarna i z ufnością zasiał je. Prośmy o Dary Ducha Świętego, byśmy byli godnymi współpracownikami w trosce o rozwój i wzrost Królestwa Bożego w nas i wokół nas. 

s. Joanna CSA 

 

 

4 komentarze

  • Pięknie napisane.

    „..Jezus dając nam taki przykład z ziarnem, chciał zauważyć że ziarno Królestwa Bożego, które On zasiał w nas przez Chrzest Święty, przez Sakramenty, przez Słowo Boże, jest małe, nawet może niewidoczne naszym oczom, ale ma moc w sobie, by żyć, rozwijać się i przynosić owoce.”

    Rozwijamy się poprzez naukę, uprawiamy sport, pilnujemy diety…. i wiele innych. Oczywiście, to też jest ważne. Ale…

    Co z rozwojem duchowym?

    Dzisiejsza Ewangelia pokazuje nam, że nasze życie duchowe nie powinno stać w miejscu tylko cały czas się rozwijać.

    Gosia_

    • Właśnie, co z rozwojem duchowym?… Wśród tych wszystkich „rozwojów”, które zostały tu wymienione, albo się o nim zapomina, albo umieszcza się gdzieś na końcu, jako taką „ewentualną ewentualność”… A przecież to ten rozwój jest najważniejszy – i powinien rzutować na pozostałe!
      xJ

  • Dzisiaj zastanawiąc się nad tym ewangelicznym obrazem, stawiam sobie pytanie: na jakim etapie wzrostu duchowego są moi rówieśnicy, z którymi przystępowałem do Pierwszej Komunii Świętej czy później do Sakramentu Bierzmowania? Przecież my wszyscy pochodzimy z tego samego zasiewu, a jednak niewielu z nas dostrzegło w tym danym nam życiu troskę naszego wspólnego Gospodarza. Myślę, że przyczyn tego jest wiele, ale najważniejszą z nich niewątpliwie jest opuszczenie żyznej gleby przed czasem żniw. Dzisiaj tym opuszczeniem jest życie poza Kościołem, poza źródłem. Brak sakramentalnej wilgotności jest coraz bardziej dostrzegalne nie tylko u moich rówieśników, ale i u ich dzieci.
    Może kościół za bardzo zaangażował się w sprawy drugoplanowe i przez to stracił czas i zapał do głoszenia Ewangelii?!
    Coś kuleje i powoduje efekt domina, ale jak przyprowadzić z powrotem do źródła choć jedną osobę?

    • Właśnie w odpowiedzi na te pytania – bardzo słuszne i dotykające wprost istoty problemu – proponuję inicjatywę: GIGANTYCZNY SZTURM DO NIEBA w intencji Środowiska Akademickiego, Duszpasterstwa Akademickiego i Młodzieży w Kościele.
      xJ

Ks. Marek Autor: Ks. Marek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.